Starzy wyjadacze i mężykowie staniku
Wiele osób zadaje sobie pytanie, dlaczego doszło do najazdu Rosji na Ukrainę? Jeśli spojrzymy na mapę, zauważymy, że od granicy ukraińskiej do Moskwy jest przysłowiowy „rzut beretem”. Od XVIII wieku do dziś granica ta miała charakter administracyjny tak jak u nas między województwami. Uzyskanie przez Ukrainę niepodległości przed 20 laty spowodowało, że to niestabilne państwo krążyło między wschodem i zachodem, ale ostatecznie związałoby się albo z Rosją, albo z Unią. Wkrótce miały się odbyć wybory prezydenckie, a prorosyjski Janukowycz był mocno skompromitowany. Pazerność jego i zaprzyjaźnionych oligarchów mocno wkurzała zwykłych ludzi. Istniało więc realne zagrożenie, że wybory wygra jakiś porządny facet przywiązany do opcji prozachodniej, a granica rosyjsko–ukraińska stanie się realnym faktem po raz pierwszy w historii.
wyciągały swoje banderowskie łapy po Przemyśl i Chełm.
A więc oni też?
Wiosna 2013 minęła nam na organizowaniu kongresu Ruchu Narodowego. Zebranie pieniędzy, znalezienie sali na ponad 1000 delegatów przy jednoczesnym zakładaniu struktur to spory wysiłek. Reżimowe media kłamały i psuły klimat jak mogły. Kongres odbył się i wypadł, według mnie, super. Pierwszym medium, które zaatakowało, i to kłamliwie, nie była wcale Wyborcza, lecz powiązana z Gazetą Polską, a więc PiS-owska Niezależna.pl.
Podali, że honorowym gościem był Bohdan Poręba, reżyser „Hubala”. Napisano, że był on dygnitarzem PZPR-owskim. Pan Poręba był zwykłym uczestnikiem i poprosił o głos celem zarekomendowania swej inicjatywy nakręcenia filmu o Jedwabnem. Przemawiał jako ostatni i nie brano pod uwagę ani obecności, ani chęci występowania pana Poręby. Nazwanie go dygnitarzem to spora przesada.
Poza tym posłanka Pawłowicz, mówiąc o nas, zadała stale powtarzające się pytanie: ”Kto za nimi stoi?”. A więc za każdą inicjatywą polityczną w Polsce musi ktoś stać? I mówi to posłanka PiS-u? Rozumiem, że ten ktoś stojący to nie jakiś menel spod sklepu, lecz ktoś z pieniędzmi i innymi możliwościami, których możemy się jedynie domyślać. Mój wcale nie garbaty nos mówi mi, że skoro za każdym ktoś stoi, to i stoi za PiS-em. Czyżby oznaczało to, że Jarosław Kaczyński otrzymał od gen. Kiszczaka przy Okrągłym Stole koncesję na odgrywanie roli prawicy i to takiej, żeby nigdy nie objęła skutecznie władzy? Wszystko układa się w logiczną całość. Dystansowanie się od rządu Jana Olszewskiego, oddanie bez walki władzy PO, zapaskudzanie sprawy Smoleńskiej nowinkami Macierewicza to tylko kilka przykładów dołowania „prawicy” przez pana Prezesa. Obecnie PiS wyprzedza w sondażach PO, ale nadal nie przekracza 30 %. Do tego nie ma żadnej zdolności koalicyjnej z obecnymi partiami. A tu robią, co mogą, żeby jedynego potencjalnego koalicjanta, czyli RN, przedstawić w czarnych barwach. A poseł Hoffman nie wyklucza koalicji z SLD. Toż to jaja na twardo! Antykomunistyczny PiS, sprawca śmierci pani Blidy, ma rządzić razem z postkomuną! Oj, coś mi podpowiada, że CAŁY układ polityczny gra swoje role, a reżyserem wcale nie jest pan Poręba. Dotychczas przychylnie spoglądałem na PiS mimo jego lewackiego odchylenia w sprawach gospodarczych. Gdy byłem w UPR-ze, liczyłem na koalicję z PiS-em. Ci jednak po Smoleńsku zrobili wszystko, żeby cały powstały wówczas potencjał społeczny rozproszył się i zmarnował. Rola wiecznej opozycji, immunitety, diety i 14 mln zł rocznie dotacji, zero odpowiedzialności to super pozycja, a Polska niech sobie tonie rządzona przez kretynów, którzy nawet na koncercie Madonny ponoszą stratę.
Widzę, że nie ma innego wyjścia, tylko zawalczyć przeciw wszystkim panom i paniom posłom oraz cudakom bezpłciowym paraliżującym inicjatywę Polaków. No, ale skoro za każdym z nich ktoś stoi, to wszystko jasne. Dałbym jednak chętnie 100 zł, żeby choć raz takiego kogoś zobaczyć, a każde pieniądze, by się dowiedzieć, kto temu ktosiowi płaci i wydaje rozkazy. No, ale jest wolność i demokracja, jak zapewniał pan Prezydent Komorowski 4 czerwca, nie mogąc sobie przypomnieć, czy głosował w pamiętnych wyborach, rzekomo obalających komunę. W końcu pani prezydentowa przypomniała małżonkowi, że nie głosowali wcale. I znów nie wiem, czy śmiać się, czy płakać, że pani prezydentowa ma lepszą pamięć niż małżonek, i to przy takiej tuszy. A i tak dobrze, że nie wrąbała słynnego orła z czekolady.
Rozterki
ROZTERKI
Pamiętam, był rok 2010, pewnego dnia na ulicach mojego miasta pojawiły się plakaty zapowiadające marsz ONR-u. Dotychczas organizacja ta w Lublinie nie prowadziła żadnych akcji, więc wzbudziło to moje zainteresowanie. Wraz z kilkoma kolegami wybraliśmy się na miejsce zbiórki. Tam jakaś setka młodych ludzi z banerami i flagami, jak się okazało, większość z nich była przyjezdna. Bardzo mi się spodobało to, że byli tam sami młodzi. Na naszych lubelskich akcjach, które organizowaliśmy pod szyldem UPR-u i Związku Obywatelskiego, młodzież była zawsze w mniejszości. Pochód ten nie podobał się lewactwu i próbowali go blokować. Usiedli w poprzek ulicy, jedna z dziewuch krzyczała: „Patriotyzm to faszyzm!”, jakiś dziarski anarchista rzucał w nas nawet roślinami, które wyrywał z doniczek w ogródkach piwnych. Po interwencji policji pochód nasz dotarł pod pomnik Zaporczyków, przemawiał tam kolega z Gdańska. Celtyki i falangi na flagach i banerach przypomniały mi akcje z początku lat 90. Pomyślałem sobie: „Idzie nowe pokolenie”.
Około roku później spotkałem na ulicy lubelskiego lidera ONR-u Krzyśka i powiedziałem mu, że jestem zainteresowany współpracą. Byłem rozczarowany losem mojego macierzystego UPR-u i chciałem gdzieś podziałać, nawet bez perspektywy startu w wyborach. Nie minęło wiele czasu, a zaproponowano mi funkcję rzecznika ONR-u. Był to również gorący okres Marszu Niepodległości 2011 roku. Krótko mówiąc, skoczyłem na główkę w nieznaną wodę. Sytuacja rozwinęła się na tyle, że powstały Ruch Narodowy stał się przedmiotem zainteresowania mediów i zaczęliśmy brać faktyczny udział w życiu politycznym kraju. Przeciwko Marszowi Niepodległości użyto w 2011 roku lewaków wspomaganych przez bandytów z Niemiec, mimo to Marsz przeszedł. W 2012 roku próbowała nas rozbić policja, a prezydent Komorowski, nie szczędząc sił i środków, zorganizował swój własny „spacerek do niepodległej”. W 2013 przeciw nam wystąpiła też tzw. opozycja (koncesjonowana) prowadzona przez pana prezesa. Tak czy siak, zawsze dotarliśmy do celu, a rozmaite wydarzenia planowane i nieplanowane wzbudzały jedynie zainteresowanie publiczności.
Obecnie toczy się dyskusja, czy RN ma startować w wyborach, stać się partią polityczna itp. Cóż, każde rozwiązanie ma swoich zwolenników i przeciwników. Jeśli chcemy rzeczywiście mieć wpływ na sytuację w Polsce, moim zdaniem nie ma innego wyjścia, niż start w wyborach z wszelkimi tego konsekwencjami. Oczywiście możemy krzyczeć na pochodach czy uniwersytetach, blokować i protestować, ale w tym czasie ci, co nas blokowali na ulicach i wdawali się w bójki, dostają posady dyrektorskie w instytucjach zajmujących się zwłaszcza tzw. kulturą. Mówiąc krótko, Antifa poszła w dyrektory, a anarchiści są na utrzymaniu podatnika. Jeśli chcemy uniknąć sytuacji, że będziemy do nich chodzić z podaniem o wynajęcie sali czy możliwość zorganizowania jakiejkolwiek akcji, musimy pójść dalej niż subkultura - zwłaszcza że to my mamy solidne zaplecze kulturalne, chociażby w postaci muzyków rockowych i hiphopowych. Przecież te lewaki nie dadzą nam nawet sal na koncerty.
Musimy sobie uzmysłowić fakt, że jedynym prawdziwym i głównym celem lewicy jest uczynienie ze zwykłych ludzi swoich niewolników, życie na ich koszt i jeszcze wmawianie, że to dla naszego dobra. Jeżeli ktoś nie czuje na sobie brzemienia odpowiedzialności, nie powinien przynajmniej paraliżować inicjatywy innych. Ciągłe narzekanie, kontestowanie i stanie na uboczu nie nie przystoi nam, którzy czujemy się spadkobiercami twórców niepodległości i żołnierzy NSZ-tu. Pokolenie dzisiejszych młodych Polaków wchodzących w dorosłe życie nie po to kończy szkoły, studia czy podejmuje pracę, by to wszystko przyniosło korzyść naszym przeciwnikom i wrogom Ojczyzny. Oczywiście nic nie gwarantuje tego, że unikniemy pokus i pułapek sprawowania władzy, ale to tylko od nas zależy, czy wyrzekniemy się prywaty, zegarków, łapówek czy zwykłej głupoty. Gdybym choć przez chwilę wątpił w zalety dzisiejszych 25-latków, na pewno nie tłukłbym się po kraju na niezliczone spotkania, a spokojnie zasiadł z piwem przed telewizorem. Gdy jednak jechałem na Marsz w 2011, a chłopaki zaczęli puszczać muzykę Gitsów i Legionu, blisko 20 lat po tym, jak ja tego słuchałem, uznałem, że doczekałem się nowego pokolenia. Pokolenia, które wyobraża sobie Polskę bez socjalistycznej zarazy, bez zdradzieckich sojuszników i zakutych łbów siedzących mentalnie w latach tzw. Polski Ludowej. Jedni nią rządzili, drudzy kontestowali, ale to zawsze Ona była punktem odniesienia.
Świat poszedł naprzód i to my staliśmy się Trzecim Światem, a Polska otrzymuje pomoc żywnościową z Unii Europejskiej. Takiej hańby tolerować nie sposób.
Dziś w moim rodzinnym Lublinie jeden z blokujących nasz Marsz w 2010 roku został dyrektorem, a jego środowisko otrzymało kamienicę w centrum miasta. Kiedy my chcemy zorganizować zebranie dla kilkudziesięciu delegatów, to albo sala za droga, albo właściciel boi się nam wynająć. Niech każdy tę sytuację rozsądzi we własnym sumieniu. Skoro w stolicy naszego państwa na placu Zbawiciela stoi tęcza, a Marsz Niepodległości mija ulicę Marchlewskiego i Armii Ludowej, to kto ma to zmienić? Antifa przebrana w garnitury dyrektorskie?
Ostatnio widziałem gościa, który rzucał wtedy w nasz pochód – grzebał w śmietniku w poszukiwaniu puszek. Im też nie wszystko się udaje...
Marian Kowalski
TRZEBA INNYM ROBIĆ DOBRZE
Znakomita większość krajowych mediów sekunduje, być może i słusznie, w tzw. sprawie ukraińskiej. Na kijowski Majdan wybierają się podniecać tłumu prawie wszyscy „nasi” politycy. Od Palikota po Kaczyńskiego wykrzykują zebranym, że Ukraina powinna być wolna, czyli wejść do Unii Europejskiej. Skoro dla tych panów wolność oznacza Unię Europejską, to nie dziwmy się, że wciąż utrzymuje się spory odsetek osób uważających Jaruzelskiego za polskiego patriotę. Oczywiście politycy mogą sobie pozwolić na to, by być durniami lub oszustami, bo zarabiają znacznie więcej od każdego z nas. Nie mogę się jednak nadziwić, że ci sami pyskacze, którzy kazali zapomnieć o sprawie smoleńskiej, by nie drażnić Rosji, teraz popierają ukraińską opozycję.
Znakomita większość krajowych mediów sekunduje, być może i słusznie, w tzw. sprawie ukraińskiej. Na kijowski Majdan wybierają się podniecać tłumu prawie wszyscy „nasi” politycy. Od Palikota po Kaczyńskiego wykrzykują zebranym, że Ukraina powinna być wolna, czyli wejść do Unii Europejskiej. Skoro dla tych panów wolność oznacza Unię Europejską, to nie dziwmy się, że wciąż utrzymuje się spory odsetek osób uważających Jaruzelskiego za polskiego patriotę. Oczywiście politycy mogą sobie pozwolić na to, by być durniami lub oszustami, bo zarabiają znacznie więcej od każdego z nas. Nie mogę się jednak nadziwić, że ci sami pyskacze, którzy kazali zapomnieć o sprawie smoleńskiej, by nie drażnić Rosji, teraz popierają ukraińską opozycję. Może się nie znam na mentalności rosyjskiej, ale myślę, że chętniej oddadzą sto wraków samolotów, niż pozwolą, by od granicy ukraińskiej w UE do Moskwy była odległość jak z Krakowa do Gdańska. Uważam, że Putin użyje wszelkich sił, a ma czego użyć, by do tego nie doszło. Być może zaraz po igrzyskach zimowych wreszcie przychyli się do próśb Kozaków Dońskich i udzieli bratniej pomocy legendarnemu bądź co bądź prezydentowi Ukrainy. Gdyby Rosja zgodziła się na to, by Zachód zaglądał w jej „garnki”, zaprzepaściłaby cały swój ponad 500-letni dorobek polityczno-militarny, a nic mi nie wiadomo o tym, by armia rosyjska przestała istnieć.
Politycy niemieccy dyplomatycznie zapraszają przywódców buntujących się Ukraińców na rozmowy do Berlina, a nasze dyplomatołki wydziczają się na oczach tysięcy ludzi. Oczywiście, jak „marsz na wschód” się uda, to zasługi przypisze sobie dyplomacja europejska, czyli niemiecka, a jak sprawa się sfajda, to winne będą durne polaczki z tym nieznośnym Kaczyńskim na czele. No, gdyby jeszcze opozycja ukraińska obiecywała nam wieczną przyjaźń i współpracę, to co innego, ale oni jeszcze chodzą w rajtuzach z gilem do pasa, a już chcą nam odbierać Przemyśl. No to przepraszam, za taki interes to ja dziękuję.
I tak patrzę sobie głęboko w głowę i nadziwić się nie mogę, że jeszcze niedawno uważałem PiS za patriotów. Przecież oni dokonują dokładnie tego, czego życzy sobie Wyborcza, z tym że na całkiem przyzwoitych swoich zwolennikach, do których serc i umysłów Michnik nie miałby dostępu inaczej niż za pośrednictwem Jarosława Kaczyńskiego.
Żeby nie było nieporozumień, bardzo bym chciał, żeby Ukraina była niepodległa i oddzielała nas od Rosji. Życzę też Ukraińcom, by rządzili nimi przyzwoici ludzie, a tego sam nie mogę doczekać się u siebie. Dlatego uważam, że dopóki nie mamy armii silniejszej niż Rosja, nie podniecajmy wzburzonych tłumów na Majdanie. Jakie mamy prawo urządzać innym przyszłość, skoro jedyną perspektywą i nadzieją na istnienie tej Rzeczypospolitej jest brukselska jałmużna, która skończy się za 5 lat? Za co wtedy utrzymamy te stadiony, aquaparki i autostrady? Wprawdzie prezydent Komorowski ocknął się i ubolewa, że nie mamy przemysłu, no ale skoro najwybitniejszy prezydent w dziejach ma taki refleks i lotny umysł, jedynie, co możemy zrobić, to wystawić go na mistrzostwach świata w szachach dla debili.
A JEDNAK JEST GORZEJ
I znów się okazało, że jestem niepoprawnym optymistą. Dotąd sądziłem, że mamy powtórkę z czasów przedrozbiorowych, ale prezydent Putin wyprowadził mnie z błędu. Kilka dni temu tzw. strona rosyjska ogłosiła zamiar budowy przez teren Polski gazociągu. Tusk przyznał, że nic o tym nie wie, a szef „naszej” gazowni już sprawę z ruskimi dawno obstalował. Niezła wtopa Donalda. Taki afront ze strony sojusznika w kwestii Prezydenta. Gdy 10.04.2010 roku Tusk oddał Rosji śledztwo, myślał, że ma z głowy. Wszystko spadnie na Ruskich, a oni i tak to w d… mają i sprawa będzie załatwiona. Mylił się jednak. Rosja, mając wrak i diabli wiedzą co jeszcze, trzyma go za łeb. Co będzie, jeśli przyjdzie im fanaberia oddać wrak i to do tego tak spreparowany, że nie tylko potwierdzi się wersja zamachu, ale i będzie można wskazać sprawcę? W tej sytuacji, rzecz jasna, może Putin nie tylko kłaść przez Polskę rurociąg, ale jeszcze sobie kazać za to zapłacić, a nawet zdefekować naprzeciw Kancelarii Rady Ministrów, a zebrany tam rząd polski uda, że nie widzi. Pani kanclerz raczej nie będzie „umierać za Gdańsk”. Tak też radość Tuska z pozbycia się Prezydenta wychodzi mu już bokiem, a to dopiero początek przyjaźni polsko–rosyjskiej. Przecież biskupi już się pojednali, czas na konkrety. Tak jak w życiu zwykłych ludzi, najpierw kwiaty i kino, a potem bachory i rachunki.
Wszystko to w sytuacji, gdy wokół nas kochają. W końcu jesteśmy w Unii! Sojusznikami są Brytyjczycy i Francuzi, którzy zdradzili nas dwa razy w czasie jednej wojny. Protektorem naszym są Niemcy, czyli potwierdza się stan z czasu po1września 1939 r., a do tego błogosławi to Rosja, sankcjonując sytuację z 17 września ’39. Amerykanie mają nas w nosie, bo nie chcą mieć zadrażnień z Berlinem ani z Moskwą, zwłaszcza że Korea Północna obiecała im lanie. A więc wszyscy przeciw nam. Tak jak po pobiciu Napoleona. Siąść i płakać.
No, może niekoniecznie, bo jak nasi wrogowie zbytnio się miłują, to wiadomo, że z tego będzie tęga draka, jak w 1914 r. Wtedy też wszyscy załamali ręce prócz tych, którzy robili swoje. Nie będę pisał tu o konsekwentnej polityce Dmowskiego, legionach Piłsudskiego, bo czytelnicy iPP sprawę znają. Całkiem zapomniana jest sprawa chłopska. Otóż car za olanie Powstania Styczniowego dał im ziemię. Dał za to, że byli obojętni na los panów niegodzących się na zmianę niedoli podludzi. I tu chichot historii - chłopi stali się panami swej ziemi i po kilkudziesięciu latach zaczęli jej bronić i to w skali masowej. W 1920 roku bolszewicy obiecywali chłopom polskim ziemię, którą ci już mieli. Chłopski rozsądek nakazywał więc tym dawcom nieswojego zerżnąć dupę – i to się stało.
Widać więc, że Bóg Polaków nie opuszcza i nawet w najtrudniejszej chwili staje się coś, co Polskę ratuje. Podam przykład z ostatniego czasu. Dotąd hip–hop kojarzył się z murzyńską muzyką i jaraniem trawy. Sam się wkurzałem, widząc kolesi w portkach z krokiem na kolanach i dałbym głowę, że chleba z tego nie będzie. A tu masz! Hip-hopowcy masowo zaczęli rymować o Powstaniu Warszawskim, Żołnierzach Wyklętych, zbrodniach UB i Pileckim. Cud! Widać to miało sens, skoro jesteśmy Murzynami Europy. Może czas na naszego Mandelę? Wtedy na pewno nie wmówią nam, że jesteśmy rasistami i naziolami. Ciekawe, jak bym wyglądał w kwiaciastej koszuli? Ale od razu zastrzegam, że nie palę, maryśki też. No, chyba że dla dobra ojczyzny.
NAIWNIACY
Ślimacząca się wojna rosyjsko-ukraińska daje sporo okazji polskim politykom do zabrania głosu. Niejeden uchodził za prawdziwego mędrca, dopóki nie otworzył ust. Na początku 2015 roku mamy prawdziwą epidemię tego zjawiska. Zbigniew Bujak - legenda solidarnościowego podziemia - milczał przez wiele lat, by nagle objawić, że Polska powinna zaangażować się zbrojnie po stronie ukraińskiej. Pisowski kandydat na prezydenta Andrzej Duda (nie mylić z Piotrem – to nie są bliźniacy) w czasie radiowego wywiadu wprawdzie dość pokrętnie, ale nie wykluczył takiego scenariusza. Minister spraw zagranicznych Grzegorz Schetyna też błysnął, oznajmiając, że obóz w Oświęcimiu wyzwalali ukraińscy żołnierze. Nie będę rozwijał wątku wyzwolenia. Uważam bowiem, że w roku 1944 i 1945 Polska nie została wyzwolona, a jedynie zmieniła okupanta. Nie ma też za co całować w rękę wyzwolicieli obozu, bo zrobili to niejako po drodze. W wypowiedzi Pana Schetyny wyczuwam chęć rewanżu wobec Ukraińców, ale byłbym ostrożny, bo wszyscy doskonale wiemy, że w kontekście obozu w Auschwitz Ukraińcy zapisali się co najwyżej jako okrutni strażnicy obozowi, a nie wyzwoliciele. Jednoznaczny był też fakt wyściskania się w parlamencie prezydentów Komorowskiego i Poroszenki. Widać gołym okiem, że scena polityczna od PO po PiS zasilona głosem solidarnościowej legendy ma dziwny sentyment do obecnej ekipy rządzącej w Kijowie, a oznacza to jednocześnie ostry kurs antyrosyjski. Doskonale rozumiem, że Polska powinna uprawiać własną politykę, ale potrzebuje do tego kilku rzeczy: pieniędzy, armii i powodów. Dwie pierwsze sprawy możemy od razu pominąć z oczywistych względów. A jakie mamy powody, by w tym konflikcie stanąć po stronie Ukrainy? Czy otrzymamy korzyści terytorialne? Wątpię. Czy pokochają nas Ukraińcy chowani na kulcie Bandery? Marna nadzieja. Może nawiążemy jakieś relacje gospodarcze? Tego nie wiadomo, ale można to załatwić bez wojny. Powody „za” mogą być następujące: chcemy wkurzyć Ruskich, bo akurat nie mamy nic lepszego do roboty, albo ktoś każe nam wybadać przeciwnika na własnej skórze. Tu można rozmaicie spekulować. Nie widzę też powodu, by wspierać Rosję, bo doskonale da sobie radę sama, a nie sądzę, żeby z wdzięczności oddali nam Obwód Królewiecki. Tylko to byłoby interesujące. Zwróćmy uwagę, że odzyskanie niepodległości Polski w 1918 r. było możliwe, gdy państwa zaborcze wzięły się za łby. Gdzie dwóch się bije...
Wojna chachłów z kacapami to też niezła okazja dla nas, by coś ugrać i to niskim kosztem – nie robiąc nic. Oba te narody w swej historii po wielokroć pokazały, jak kochają Polaków. Ukraińcy łatwo dawali się na nas napuszczać, niech teraz zaznają moskiewskiego braterstwa. Może ta lekcja da efekty. Pamiętają Państwo, jak jeszcze za prezydentury Juszczenki przestrzegałem Ukraińców przed budowaniem swej świadomości narodowej na etosie banderowskim. Tak jak przewidywałem, dało to pretekst Moskwie do rozpętania krucjaty antyfaszystowskiej. Wprawdzie nie wiemy, jak mocno pójdą Rosjanie w konflikt, ale mają spore możliwości militarne, mimo że, a może zwłaszcza że cena ropy spadła o połowę. Niektórzy się cieszą, że Rosja przeżywa trudności finansowe, ale w historii nieraz zdeterminowany tyran w takiej sytuacji gotów był pójść na całość. Wprawdzie dziwię się, dlaczego Rosjanie nie wjechali na Ukrainę regularną armią. Czyżby Kijów miał asa w rękawie? Kijów już ponad 20 lat temu pozbył się broni jądrowej, ale kto wie, jak to wyglądało naprawdę w postsowieckim bajzlu, gdy każdy generał handlował bronią, jak chciał.
Wszystko to bardzo mi się nie podoba, bo podobnie jak w 1939 r. nieuzbrojona a napinająca wątłe muskuły Polska pierwsza padnie ofiarą swej naiwności i cynizmu sojuszników.
Jako kandydat na prezydenta RP daję słowo honoru, że zrobię wszystko, by Polska nie dała się wrobić w tę wojnę, a na pewno nie pozwolę, by weszła do niej jako pierwsza. Nie będziemy umierać za Kijów, podczas gdy Paryż sprzedaje Rosji okręty i konserwy. To pokazuje najlepiej, że Unia Europejska jest oszustwem mającym na celu zniszczenie naszego kraju.
idźPod Prąd, nr 1-2 (126-127), styczeń-luty 2015
JUBILEUSZ
Szanowni czytelnicy, za kilka dni skończę 50 lat. Mimo że zagraniczna maszynka znajdująca się w siłowni, w której pracuję, pokazuje, że mój wiek metaboliczny wynosi 35 lat, podchodzę do upływu czasu z należną powagą. Na stan mojego ducha dobrze wpływa towarzystwo koleżanek i kolegów z Ruchu Narodowego - większość jest połowę młodsza ode mnie.
Mając za sobą tę pięćdziesiątkę i towarzystwo młodych osób zainteresowanych niedawną historią, dokonuję porównań czasu obecnego z tym sprzed 25 lat. Zawsze twierdziłem, że obecny establishment tym różni się od poprzedniego z lat 80., że tamci od godziny 8 do 15 budowali socjalizm, by w godzinach późniejszych na niego psioczyć. Podejrzewałem, że obecni „przywódcy” wierzą w system także prywatnie. I tutaj się myliłem. Afera podsłuchowa pokazała wszystkim, że Sikorski, Belka, Nowak i inni bohaterowie wydarzeń prywatnie też wiedzą, że to „ch..., dupa i kamieni kupa” i że to państwo nie istnieje, a służy wyłącznie załatwianiu szacherków-macherków i nawpieprzaniu się ośmiorniczek na koszt nas – gołodupców. Nie będę tutaj sięgał po wiele cytatów, które mieli Państwo okazję już poznać. Ważne jest to, że PO z PSL-em, tak jak wtedy PZPR z ZSL, robią nas w konia i nawet tego zbytnio nie kryją. Doszło nawet do tego, że w dzień przed głosowaniem, które mogło obalić rząd Tuska, bezpieka wpadła do mieszkania i biura koalicyjnego posła. Wiadomo, że PSL żeruje na naiwności i głupocie przeciętnego mieszkańca wsi, działacze tej partii kręcą lody w branży rolnej i w każdej chwili, gdyby poszperać, można im się dobrać do tyłka. Czekam tylko dnia, gdy na głosowanie sejmowe zostaną przywiezieni posłowie PSL-u prosto z aresztu w kajdankach i zagłosują, podnosząc obie ręce naraz. Oczywiście za komuny taka sytuacja nie mogła się wydarzyć. Kręcono wówczas lody na o wiele mniejszą skalę i bezpieka mniej demonstracyjnie dbała o pion moralny polityków. Swoją drogą środowiska patriotyczne powinny Belkom, Sienkiewiczom, Nowakom i Karpińskim przyznać honorowe członkostwo w swoich organizacjach. Przecież my od lat trąbimy, że Polska jest krajem niesuwerennym, fasadowym i realizuje idiotyczne cele w polityce zagranicznej, a tu ciach - takie figury potwierdziły nasze diagnozy i to całkiem za darmo. Znacznie ułatwi nam to robotę, gdy już znajdą się w więzieniu. Obejrzałem także ostatnio po ponad 20 latach film „Ostatni dzwonek”. Film ten pokazuje nastroje panujące wśród licealistów w 1988 roku. Muszę przyznać, że byłem zaskoczony, jak niewiele się przez to ćwierćwiecze zmieniło w relacjach oni – my, młodzi – starzy. Bardzo proszę o obejrzenie tego filmu.
Skoro wiemy, że obóz władzy jest taki sam jak wtedy, to czym się różni opozycja? Do Okrągłego Stołu reprezentantów narodu zaprosił generał bezpieki – Kiszczak. Dzisiaj też lansuje się opozycję nie tę, która chce zmiany systemu i wychodzi na ulicę, tak jak Ruch Narodowy i jest prześladowana przez policję, a tę, która gada o potrzebie zmiany jedynie premiera. A więc tak jak wtedy - wasz prezydent, nasz premier. PiS już dawno stetryczało, a przy każdej okazji relacjonuje się kongresy zjednoczeniowe, czyli powrót do macierzy posłów niegdyś ni stąd, ni zowąd wygnanych. Opozycja ta cały swój potencjał wystrzela w bratobójczej wojence przy układaniu list przy kolejnych wyborach i zabraknie jej amunicji na jakże potrzebną rozprawę z brukselskim systemem. Sukces Kongresu Nowej Prawicy także nachalnie lansowanego w telewizji wcale nie zmieni sytuacji. Wprawdzie Janusz Korwin-Mikke zgodnie z zapowiedzią wystrzelał Boniego po mordzie i bardzo mi się to podoba, ale w istocie nie naruszył fundamentu zła. Po pierwsze, JKM chwali ustawę ministra Wilczka z 1988 roku o działalności gospodarczej, a to ta ustawa otworzyła drogę komunistom do prawdziwego biznesu. Po drugie, pan prezes nadal uważa, że byłym ubekom i sekretarzom należą się gigantyczne emerytury. Po trzecie, nadal uważa pułkownika Kuklińskiego za zdrajcę. Każdy z tych punktów musi podobać się beneficjentowi przemian z komunistycznym rodowodem, a to, żeby państwo nie wtrącało się do gospodarki, oznacza jedynie, że nasza pozycja państwa postkolonialnegobędącego rynkiem zbytu i rezerwuarem parobków się utrwali. Dalsze tzw. liberalizowanie gospodarki wg pomysłu KNP nie naruszy stanu posiadania czerwonej burżuazji. Chyba, że... No właśnie.
W aferze podsłuchowej wyszło na jaw ciekawe zjawisko. Otóż politycy przy pomocy aparatu państwa mogą odstrzelić, kogo zechcą, łącznie z czerwonymi oligarchami, padły nawet nazwiska. Jeśli weźmie się pod uwagę, że rząd Tuska to agentura Brukseli i Berlina, może w przyszłości dojść do zderzenia interesów Zachodu i tutejszych czerwonych oligarchów. Komu pozostaną lojalni Nowaki, Sienkiewicze i inni, doskonale wiemy, a jedyną siłą polityczną, która zechce ratować płonące tyłki oligarchów, może okazać się paradoksalnie Ruch Narodowy. W końcu te czerwone wieprzki jakby nie było zatrudniają Polaków, jakby nie brzmiało to przewrotnie - klepią nasz dochód narodowy. Proszę nie myśleć, że mam jakąkolwiek ochotę dbać o ich interesy, ale wolę pić mleko od polskich krów, przetwarzane i sprzedawane przez Polaków, niż przywiezione z Francji. Stanisław Michalkiewicz już w połowie lat 90. przewidywał scenariusz, że kiedy system zacznie się sypać, zgłoszą się do małych i ambitnych środowisk politycznych (wtedy UPR) smutni panowie z walizkami i różnymi propozycjami. Być może niedługo nastąpi ten moment, gdy pan Jakubas zauważy, że obecny układ władzy może nie tylko odebrać mu majątek, ale i wpakować do więzienia.
A więc historia zatoczyła koło, z tą różnicą, że przywódcy Polski Ludowej przez parę lat wyhodowali sobie opozycję, z którą podzielili się władzą 4 czerwca 1989 roku. Obecni mają o wiele mniej rozumu, są skłóceni ze wszystkimi, a nawet - jak minister Nowak - jako łapówkę dają sobie wcisnąć zegarek-podróbkę o wartości 500 zł!!! Ten brak rozumu połączony z pazernością stanowi swoistą wartość, bo nikt do Okrągłego Stołu zasiadał więcej nie będzie, chyba że prezes Kaczyński dalej będzie snuł fantasmagorie o technicznym, czyli ponadpartyjnym premierze.
Przy okazji warto zauważyć, że nad Ukrainą roz…y został malezyjski samolot i cały świat nie ma wątpliwości, że to robota putinowskiej Rosji. Tutaj cytuję prezydenta Rosji: „Odpowiedzialność ponosi państwo, na którego terytorium doszło do zdarzenia”. Ciekawe, dlaczego nie powiedział tak 10. 04. 2010 r.?
W dniu, gdy piszę ten tekst, obchodzimy Międzynarodowy Dzień Nelsona Mandeli. Jak świat ma oprzeć się terrorowi Kremla, skoro świeckim świętym uczynił rasistowskiego bandytę, który utopił w gnoju i krwi jedno z najpiękniejszych państw świata?
lipiec 2014
Marian Kowalski 2018: Prezydent Andrzej Duda to zdrajca! DZIŚ: Nie ma...
A jednak jest gorzej
I znów się okazało, że jestem niepoprawnym optymistą. Dotąd sądziłem, że mamy powtórkę z czasów przedrozbiorowych, ale prezydent Putin wyprowadził mnie z błędu. Kilka dni temu tzw. strona rosyjska ogłosiła zamiar budowy przez teren Polski gazociągu. Tusk przyznał, że nic o tym nie wie, a szef „naszej” gazowni już sprawę z ruskimi dawno obstalował. Niezła wtopa Donalda. Taki afront ze strony sojusznika w kwestii Prezydenta. Gdy 10.04.2010 roku Tusk oddał Rosji śledztwo, myślał, że ma z głowy. Wszystko spadnie na Ruskich, a oni i tak to w d… mają i sprawa będzie załatwiona. Mylił się jednak. Rosja, mając wrak i diabli wiedzą co jeszcze, trzyma go za łeb. Co będzie, jeśli przyjdzie im fanaberia oddać wrak i to do tego tak spreparowany, że nie tylko potwierdzi się wersja zamachu, ale i będzie można wskazać sprawcę? W tej sytuacji, rzecz jasna, może Putin nie tylko kłaść przez Polskę rurociąg, ale jeszcze sobie kazać za to zapłacić, a nawet zdefekować naprzeciw Kancelarii Rady Ministrów, a zebrany tam rząd polski uda, że nie widzi. Pani kanclerz raczej nie będzie „umierać za Gdańsk”. Tak też radość Tuska z pozbycia się Prezydenta wychodzi mu już bokiem, a to dopiero początek przyjaźni polsko–rosyjskiej. Przecież biskupi już się pojednali, czas na konkrety. Tak jak w życiu zwykłych ludzi, najpierw kwiaty i kino, a potem bachory i rachunki.
Wszystko to w sytuacji, gdy wokół nas kochają. W końcu jesteśmy w Unii! Sojusznikami są Brytyjczycy i Francuzi, którzy zdradzili nas dwa razy w czasie jednej wojny. Protektorem naszym są Niemcy, czyli potwierdza się stan z czasu po1września 1939 r., a do tego błogosławi to Rosja, sankcjonując sytuację z 17 września ’39. Amerykanie mają nas w nosie, bo nie chcą mieć zadrażnień z Berlinem ani z Moskwą, zwłaszcza że Korea Północna obiecała im lanie. A więc wszyscy przeciw nam. Tak jak po pobiciu Napoleona. Siąść i płakać.
No, może niekoniecznie, bo jak nasi wrogowie zbytnio się miłują, to wiadomo, że z tego będzie tęga draka, jak w 1914 r. Wtedy też wszyscy załamali ręce prócz tych, którzy robili swoje. Nie będę pisał tu o konsekwentnej polityce Dmowskiego, legionach Piłsudskiego, bo czytelnicy iPP sprawę znają. Całkiem zapomniana jest sprawa chłopska. Otóż car za olanie Powstania Styczniowego dał im ziemię. Dał za to, że byli obojętni na los panów niegodzących się na zmianę niedoli podludzi. I tu chichot historii - chłopi stali się panami swej ziemi i po kilkudziesięciu latach zaczęli jej bronić i to w skali masowej. W 1920 roku bolszewicy obiecywali chłopom polskim ziemię, którą ci już mieli. Chłopski rozsądek nakazywał więc tym dawcom nieswojego zerżnąć dupę – i to się stało.
Widać więc, że Bóg Polaków nie opuszcza i nawet w najtrudniejszej chwili staje się coś, co Polskę ratuje. Podam przykład z ostatniego czasu. Dotąd hip–hop kojarzył się z murzyńską muzyką i jaraniem trawy. Sam się wkurzałem, widząc kolesi w portkach z krokiem na kolanach i dałbym głowę, że chleba z tego nie będzie. A tu masz! Hip-hopowcy masowo zaczęli rymować o Powstaniu Warszawskim, Żołnierzach Wyklętych, zbrodniach UB i Pileckim. Cud! Widać to miało sens, skoro jesteśmy Murzynami Europy. Może czas na naszego Mandelę? Wtedy na pewno nie wmówią nam, że jesteśmy rasistami i naziolami. Ciekawe, jak bym wyglądał w kwiaciastej koszuli? Ale od razu zastrzegam, że nie palę, maryśki też. No, chyba że dla dobra ojczyzny.
MIELIŚMY PAPIEŻA, MAMY CESARZA
Ledwie Donald Tusk otrzymał stanowisko prezydenta Unii Europejskiej, a sam Janusz Palikot oznajmił Polakom, że po papieżu Polaku to drugi zaszczyt, jakiego dostąpił nasz naród. No, skoro sam pedalski führerogłasza taki komunikat, to chyba wie, co mówi. W końcu nie jest żadnym menelem spod GS-u, bo jak wiemy, żeby wytrąbić buteleczkę wina z Aleksandrem Kwaśniewskim, specjalnie w tym celu udaje się do Szwajcarii. Wspomniany Aleksander Kwaśniewski też był stręczony m. in. na szefa NATO, ale żadnej godności nie dostąpił, pewnie dlatego, że potrafi sobie golnąć częściej i bliżej. Wprawdzie zdychająca cywilizacja białego człowieka podniosła do rangi cnoty najrozmaitsze słabostki i nałogi, ale żeby tak po prostu moczyć mordę? Co to, to nie!
Reżimowe media urządziły prawdziwą akademię ku czci ekspremiera i same nie wiedzą, w co go za to wywyższenie całować. I choć do Gwiazdki zostało ponad 100 dni, PiS doczekałnajwspanialszego daru od losu, bo Tusk przestał być premierem. Partia ta zresztą od dawna traktowała to jako jedyny cel i sens swych poczynań i teraz śmiało może się rozwiązać. Chyba, że…
Obdarowanie Tuska taką godnością wcale nie jest nagrodą za jego nadzwyczajne osiągnięcia w rządzeniu Polską. Myślę sobie, że dziejowa misja Tuska dopiero przed nim. Ślimaczący się konflikt zbrojny ukraińsko – rosyjski ma swój sens i logikę. Celem Rosji jest odepchnięcie Banderlandu od Morza Czarnego i trwałe pozbawienie przemysłowego wschodu. Wschód i Krym już diabli wzięli, teraz krok po kroczku trzeba doczłapać do Naddniestrza i Mołdawii. Rosja musi mieć swobodne wyjście na Morze Śródziemne i przez Kanał Sueski na Bliski Wschód. Turcji wprawdzie nie połknie, ale przynajmniej chwiejne państwo ukraińskie nie będzie żadnym zagrożeniem. I co by tu nie mówić o Ruskich, nieźle kombinują w kategoriach dziesięcioleci, nie tak jak nasi mężykowie staniku od wyborów do wyborów.
Rzecz jasna, Niemcy póki co są powściągliwe w hamowaniu putinowskich zapędów, ale w końcu pieprzną pięścią w stół. I jako naród rozsądny wolą, by ta pięść była im posłuszna i nie zabolała, jeśli rąbnie w coś twardego. Któż do tej roli pięści nadaje się lepiej niż odwieczni frajerzy Europy, czyli my – Polacy? Za wolność waszą..., przedmurze czegoś tam, za poklepywanie po plecach, tytuły i ordery wpakujemy się znowu w katastrofalną awanturę. Już jestem w stanie sobie wyobrazić kolejnych Kolumbów gnijących w podkijowskich okopach, drzemiących przy banderowskich dumkach nuconych przez towarzyszy niedoli. Jeżeli Unia dowodzona przez Berlin wyda ustami Tuska rozkaz „bij Moskala”, to nawet prezes Kaczyński podskoczy z zachwytem. W końcu wówczas będzie to kolejny sukces PiS-u, bo Tusk zrealizuje drugie marzenie tej partii. Wszystkie stronnictwa polityczne tego Sejmu łykną ten rozkaz z zachwytem jak młody pelikan. A i nie bez powodu Schetyna został nowym Sikorskim. Wprawdzie ten pan z Donaldem byli wzajemnie sfochowani, ale jak trzeba będzie polskimi rękoma znów wyprać gacie historii, to ręczę, że mogą być zgranym duecikiem niczym Flip i Flap. Dlaczego Unia rządzona przez Niemcy potrzebuje wojować z Putinem per prokura? Bo jak wszystko pójdzie dobrze, to będzie ich sukces, a jak źle, to znów będzie winna Polska z tym jej „Gdańskiem” lub jaką inną cholerą.
Chociaż jakieś plusy można znaleźć. Po pierwsze: nawet najgłupszy prezydent USA będzie musiał być czujny w temacie Moskwa. Po drugie: Ukraińcy na własnej d... poczuli, że Moskal nie był i nie jest dla nich bratem. Po trzecie wreszcie: Ukraina pozbawiona zaplecza surowcowo–energetycznego tym chętniej może opróżnić nasze hałdy węglowe.
Jeśli nie damy się wpędzić w wojnę albo zrobimy to jak najpóźniej, a naród polski przy wyborach oprócz tyłka ruszy także głową, przeflekowana Ukraina może wrócić w orbitę naszych wpływów, co obu stronom wyjdzie na zdrowie.
Nie dziwi mnie także fakt, że pewne osoby w Polsce kibicują Putinowi. Idiotów nigdy nie brakowało, a niektórzy nie wiedzieć czemu każą tytułować się narodowcami. Ruch Narodowy identyfikujący się z tradycją Żołnierzy Wyklętych nie widzi najmniejszego powodu, by kibicować spadkobiercom idei strzelania w tył głowy jeńcom wojennym. Nie będziemy się też przyjaźnić za darmo ze spadkobiercami myśli Bandery. Stawiamy sobie za cel uchronienie młodych Polaków od kolejnej bezsensownej daniny krwi. W najgorszym wypadku do wojny mamy wejść jak najpóźniej i określić jasno warunki przystąpienia.
W tej bezsensownej, głupiej i niejasnej dla przeciętnego wyborcy sytuacji mamy szansę osiągnąć realne korzyści znacznie ważniejsze niż zaszczytny tron naszego ekspremiera.
idź Pod Prąd, październik 2014