Sędziowie myśli cz.76 – Cenzura inkwizycyjna
SĘDZIOWIE MYŚLI – Z DZIEJÓW INKWIZYCJI
My nie niszczymy naszych wrogów; my ich zmieniamy.
George Orwell – „Rok 1984”
CENZURA INKWIZYCYJNA
Wydając w roku 1455 Biblię, Jan Gutenberg udowodnił, jak wielkie są możliwości jego metody druku z wykorzystaniem wymiennej czcionki. W całej Europie zaczęły powstawać drukarnie. Ludzi, którzy umieli czytać, było już dość sporo. Nie brakowało też takich, którzy chcieli korzystać z tego nowego sposobu docierania do umysłów, widząc jego wielką zaletę. Raz napisany tekst mógł być stosunkowo szybko powielany właściwie dowolną ilość razy. Należało potem tylko zadbać o to, by trafił we właściwe ręce…
Trzeba przyznać, że ówczesne władze duchowne i świeckie szybko zrozumiały, jak ogromny przełom w społecznej komunikacji stanowi drukarstwo i ile może im sprawić problemów. Już w roku 1515 papież Leon X ogłosił, że żadna książka w „chrześcijańskim świecie” nie powinna zostać wydrukowana bez zgody lokalnego biskupa.i Niektórzy władcy świeccy już wcześniej podjęli próby zapewnienia sobie kontroli nad wydawnictwami.
W praktyce okazało się to bardzo trudne i Luter potrafił wykorzystać okazję, pisząc broszury i książki wydawane w nakładach, które nawet w naszych czasach należałoby uznać za spore. Podobnie postępowali Zwingli, Farel, Kalwin, Bullinger… Bez słowa drukowanego trudno sobie wyobrazić sukces reformacji.
Władcy Hiszpanii należeli do tych monarchów, którzy wcześnie zadbali o to, by idee szerzone drukiem nie wzburzały umysłów poddanych. Edykt wprowadzający cenzurę prewencyjną wydany 2 lipca 1502 roku przez Ferdynanda Aragońskiego i Izabelę Kastylijską nakładał obowiązek uzyskania zezwolenia na drukowanie książek i sprowadzanie ich zza granicy u odpowiedniego biskupa lub przewodniczącego sądu. Miał jednak poważną lukę. Obowiązywał jedynie na terenie królestw Kastylii i Leon. Drukarz lub księgarz, który nie uzyskał takiej licencji, przeniósłszy się do Aragonii, Katalonii, Walencji lub Nawarry, mógł drukować i sprzedawać, co tylko chciał. Również następcy Ferdynanda nie czuli się na siłach, by rozszerzyć to prawo na inne królestwa, nad którymi panowali.ii Obowiązywały w nich różne prawa, zwyczaje i języki, a ich mieszkańcy bardzo cenili sobie te odrębności. Narzucanie im praw obowiązujących w dominującej Kastylii budziło sprzeciw i niezadowolenie. Sprawa cenzury nie wydawała się na tyle ważna, by podsycać separatyzm. Drukarni i księgarni było w Hiszpanii stosunkowo niewiele. Królowie mimo wszystko nie uważali ich za poważne zagrożenie.
Inkwizycja hiszpańska wyciągnęła jednak pewne wnioski z tego, co działo się w Niemczech. Jej funkcjonariusze zauważyli, że protestantyzm dociera do ludzi i upowszechnia się najbardziej dzięki książkom, które – będąc niemymi nauczycielami – przemawiają i pouczają wszędzie i o każdej porze, w tym również tych, do których nie zdołała dotrzeć siła wymowy.iii Doceniano to wielkie zagrożenie dla religiikatolickiej i starano się mu zapobiec.
Już w 1521 roku Adrian z Utrechtu pełniący wtedy funkcję Inkwizytora Generalnego zakazał Hiszpanom posiadania, przywożenia i rozpowszechniania książek luterańskich.iv Święte Trybunały zaczęły też przejmować cenzurę książek wydawanych w kraju, choć formalnie nie były do tego uprawnione.v Najwidoczniej nie były dobrego zdania o cenzorach królewskich i diecezjalnych. Z czasem zadbano, by wierni wiedzieli, jakich konkretnie książek mają się wystrzegać i odpowiednie edykty inkwizycji odczytywano podczas nabożeństw. Trudno było zapamiętać wszystkie tytuły. Jednym ze skutków rozpowszechnienia się druku było to, że ilość książek szybko rosła. Od 1540 roku zaczęto publikować listy tych zakazanych.vi Najczęściej kopiowano po prostu wykazy sporządzane przez inkwizycję działającą w również podlegających władzy hiszpańskiego króla Niderlandach, na które protestancka propaganda oddziaływała silniej. Rozlepiano je tam na murach domów i nazywano plakatami. To niderlandzkie słowo przyjęło się potem w wielu językach. Wreszcie w roku 1551 ogłoszono pierwszy hiszpański indeks ksiąg zakazanych. On również był „importowany” z Niderlandów. Hiszpańscy inkwizytorzy skorzystali z owoców pracy swych kolegów z uniwersytetu w Louvain, nie dbając o to, że powiadamiają Hiszpanów o istnieniu wielu dzieł, które jeszcze do ich kraju nie dotarły.
Katolik, zapoznawszy się z listami czy indeksem, miał obowiązek w określonym terminie oddać zakazaną literaturę, jeśli ją posiadał, urzędnikom inkwizycji. Były dwie kategorie – książki zakazane całkowicie i częściowo. Te pierwsze niszczono, a drugie poddawano „oczyszczeniu”. Zamazywano szkodliwe fragmenty farbą drukarską lub wyrwano całe kartki. Jak wiele czynności urzędowych, „oczyszczanie” mogło trwać miesiące, a nawet lata. W końcu jednak zwracano książkę właścicielowi. Za posiadanie „nieczystej” karano ekskomuniką i grzywną. W przypadku recydywy winny stawał przed Świętym Trybunałem. Oczywiście ten, kto zauważył nieprawomyślne druki u kogoś innego, również miał obowiązek donieść o tym, gdzie trzeba i mógł być ukarany, jeśli tego nie zrobił. Funkcjonariusze inkwizycji, szukając zakazanych książek, kontrolowali przywożone do Hiszpanii towary, a także drukarnie, księgarnie i biblioteki.vii
Mimo wszystko wyegzekwowanie zakazu kontaktu z niemymi heretykami nie było proste. Książkę łatwo schować. Można też zmienić okładkę i stronę tytułową… Poza tym szybko ich przybywało i inkwizytorzy nie nadążali z wydawaniem zakazów. Niekiedy też zmieniali po jakimś czasie zdanie. Przyłapani księgarzy i czytelnicy twierdzili, że indeksy są tak obszerne, że po prostu nie zauważyli na nich swoich książek i często przyjmowano takie tłumaczenia. Dla wszystkich było jednak był oczywiste, że zakazana jest Biblia. W roku 1552 przeprowadzono wielką akcję poszukiwania nielegalnych egzemplarzy Starego i Nowego Testamentu. W Sewilli odebrano ludziom 450 sztuk, w Saragossie 218, w Walencji 20, znaleziono też jakieś w Salamance. Przekłady na języki narodowe dokonane przez katolików były ścigane tak samo, jak protestanckie.viii Nawet dewocyjne książkizawierające tłumaczenie biblijnych fragmentów trafiały na indeks. Pierwszy hiszpański przekład Pisma Świętego inkwizycja zaaprobowała w 1783 roku.ix
Zwolennicy reformacji w Sewilli i Valladolid posługiwali się Nowym Testamentem w przekładzie Juana Pereza de Pinedy, byłego zakonnika, który uciekł do Genewy. Julian Hernandez przemycał drukowane tam egzemplarze w beczkach na wino. Spłonął za to na stosie.x
Po wykryciu tych wspólnot zaostrzono prawo. Od 1558 roku za rozpowszechnianie w Kastylii niedozwolonych książek wprowadzono karę śmierci, ale nawet wtedy nie ograniczono swobody druku w innych hiszpańskich królestwach.xi
Inkwizycja hiszpańska raczej nie wyrządziła wielkiej szkody kulturze i nauce, choć intelektualiści skarżyli się na nią. Nigdy nie zakazała ona dzieł Galileusza. Ponieważ papieski nuncjusz uraził inkwizytorów, nakazując im rozpowszechnienie wyroku rzymskiego sądu w sprawie astronoma, nie pytając ich o zdanie, wydali o jego dziełach opinię pozytywną.xii W Don Kichocie Cervantesa usunięto jedno zdanie. Dzieła naukowe pisane po łacinie były dostępne w zasadzie bez ograniczeń. Wydawano w Hiszpanii książki Keplera, podając na nich tylko informację, że jest on heretykiem. Przykładów „liberalizmu” cenzury inkwizycyjnej można podać więcej. Nie ulega natomiast wątpliwości, że skutecznie zniechęciła ona Hiszpanów do Biblii. Lorenzo Villanueva, żyjący w XVIII wieku funkcjonariusz inkwizycji, przyznawał, że ludzie, którzy dawniej szukali Biblii, teraz spoglądają na nią z odrazą; wielu się nią nie interesuje, a jeszcze liczniejsi nie wiedzą nawet, że istnieje.xiii
cdn. Piotr Setkowicz
i Leszek Biały, „Dzieje inkwizycji hiszpańskiej”, KAW, Kraków 1989, str.242 – 243.
ii Henry Kamen, „Inkwizycja hiszpańska”, PIW, Warszawa 2005, str. 101 – 103.
iii Leszek Biały, op. cit., str.250.
iv Leszek Biały, op. cit., str.243.
v Henry Kamen, op. cit., str.101.
vi Henry Kamen, op. cit., str.102.
vii Leszek Biały, op. cit., str.244 – 245.
viii Henry Kamen, op. cit., str.106.
ix Leszek Biały, op. cit., str.250.
x http://www.protestantedigital.com/ES/Magacin/articulo/2132/Julian-hernandez-julianillo-realidad-y-mito
xi Henry Kamen, op. cit., str.102 – 103.
xii Leszek Biały, op. cit., str.254 – 255
xiii Leszek Biały, op. cit., str.250.
O DYSCYPLINĘ WŚRÓD KSIĘŻY – SĘDZIOWIE MYŚLI – Z DZIEJÓW INKWIZYCJI...
My nie niszczymy naszych wrogów; my ich zmieniamy.
George Orwell – „Rok 1984”
Podjęta przez inkwizycję hiszpańską próba wykorzenienia niepożądanych zachowań i poglądów ludzi nazywających się „starymi chrześcijanami” nie przyniosła zbyt wielkich rezultatów. Do samego końca istnienia Świętych Trybunałów trafiali przed nie ludzie, którzy w swych powiedzonkach i przekleństwach bluźnili Bogu. Nie malała też liczba „mędrkujących” na tematy religijne.
My nie niszczymy naszych wrogów; my ich zmieniamy.
George Orwell – „Rok 1984”
Podjęta przez inkwizycję hiszpańską próba wykorzenienia niepożądanych zachowań i poglądów ludzi nazywających się „starymi chrześcijanami” nie przyniosła zbyt wielkich rezultatów. Do samego końca istnienia Świętych Trybunałów trafiali przed nie ludzie, którzy w swych powiedzonkach i przekleństwach bluźnili Bogu. Nie malała też liczba „mędrkujących” na tematy religijne. Najczęściej głoszoną przez nich „herezją” był pogląd, że współżycie seksualne osób wolnych i korzystanie z usług prostytutek nie jest grzechem. (1) W naszych czasach jest on dość powszechny. W Hiszpanii walczyli z nim już inkwizytorzy i przegrali. Prawdopodobnie ubocznym skutkiem ich wysiłków był wzrost poziomu wiedzy religijnej Hiszpanów „czystej krwi”. Zgodnie z inkwizycyjną procedurą zawsze sprawdzano orientację oskarżonych w sprawach duchowych i ludzie zaczęli się uczyć. Z zachowanych protokołów przesłuchań wynika, że z upływem czasu coraz więcej podejrzanych, także pochodzących z ludu, umiało odmówić podstawowe modlitwy, wyliczyć prawdy wiary, wiedziało, ile jest sakramentów itp. (2) Znajomość formułek niewiele zmieniała w praktyce życia. Hiszpanie nadal otaczali czcią różnych religijnych szarlatanów, których słowa i czyny przeczyły nie tylko Biblii, ale i nauce katolickiej. Proszono ich o błogosławieństwo przed wyruszeniem na wojnę, a figurki i medaliki przez nich dotknięte znacznie zyskiwały w cenie.
Oczywiście trudno jest narzucić człowiekowi siłą jakieś przekonania. Zwłaszcza, gdy tej siły brakuje. Inkwizycja była według dzisiejszychstandardów wręcz mikroskopijna. Miała siedziby w głównych miastach i działała głównie w nich. W ciągu ponad trzech wieków istnienia tej instytucji w mniej więcej 90% miejscowości w Hiszpanii jej funkcjonariusze nie pojawili się ani razu. (3) Aby zbadać wiarę starych chrześcijan, inkwizytorzy powinni krążyć po całym kraju. Teoretycznie wizytacje były ich obowiązkiem, ale z reguły wykręcali się od niego, jak mogli. (4)
W XVI wieku podróż była większym wysiłkiem niż dzisiaj, ale ważniejszym motywem była chyba obawa przed przejawami wrogości. Odkąd okazało się, że inkwizycja zajmuje się nie tylko Żydami i Maurami, sympatia starych chrześcijan do niej się zmniejszyła. Niebezpieczeństwo, że chłopi użyją siekier lub wideł nie było duże. Chociaż jeśli oskarżano o herezję jakąś osobę, którą uznawali za „świętą”, mogło dojść i do tego. Chyba najczęstszą reakcją na przybycie inkwizytorów był bierny opór. Księża, którym też nie było to w smak, pouczali, by nie mówić nic o sobie ani o sprawach dotyczących Świętego Oficjum. (5) Jeżeli parafianie posłuchali, wizytacja kończyła się bez przykrych następstw.
Jednak ludzie są gadatliwi, czasami z różnych powodów donoszą i niekiedy jakiegoś heretyka udawało się podczas wizytacji znaleźć. Zwykle był to człowiek, który powiedział coś, co uznano za bluźnierstwo. Inkwizytorzy najczęściej wychodzili z założenia, że motywem była raczej zwykła tępota niż chęć znieważenia. (6) Sporządzali protokół. Nakładali pokutę i wypuszczali. Nie palono nawet recydywistów. Oni i autorzy szczególnie wymyślnych bluźnierstw występowali przed parafią w symbolicznym kneblem na ustach. Karano ich grzywną, banicją, a po soborze trydenckim niekiedy nawet galerami. (7) Przyczyną tej pobłażliwości było chyba wynikające z poczucia narodowej wspólnoty przekonanie, że starych chrześcijan nie można traktować jak Żydów czy Maurów.
Z niepowodzeń w wychowaniu starych chrześcijan nie robiono dramatu. W katolicyzmie świeccy nie mieli i nie mają wiele do powiedzenia. Przywódcami są kapłani, ich przekonania i postępki mają dużo większe znaczenie dla pomyślności religii. Inkwizycja poświęcała im należytą uwagę. Interweniowała, gdy podczas kazania padło jakieś szczególnie rażące stwierdzenie. Tak się stało, gdy ksiądz Diego Diaz, któremu najwyraźniej trudno było się pogodzić z anektowaniem Portugalii przez Hiszpanię, stwierdził, że Jezus nie umarł za Kastylijczyków. Podobnie postąpiono, gdy pewien ksiądz z Katalonii stwierdził, że wolałby być w piekle z Francuzem niż w niebie z Kastylijczykiem. Tam również nie lubiano Kastylijczyków. W sprawie ojca Cortesa polityka nie miała żadnego znaczenia. Stwierdzenie, że chwała Najświętszej Panny przewyższa chwałę Najświętszego Sakramentu było po prostu zbyt wielkim błędem teologicznym. Zapewne ksiądz Tuy, który powiedział parafianom, że w hostii tak naprawdę nie ma Boga, nie wiedział, że Jan Kalwin nauczał bardzo podobnie, ale nie można było pozwolić, by robił to nadal. (8)
Może to dziwić, ale inkwizycja hiszpańska z wielką podejrzliwością odnosiła się do jezuitów. Sam Ignacy Loyola był podejrzewany o iluminizm i spędził kilka miesięcy w inkwizycyjnym więzienia. Jego Ćwiczenia duchowne trafiły w Hiszpanii na indeks ksiąg zakazanych, a utworzonemu przez Loyolę zakonowi postawiono wiele zarzutów. Szczególną podejrzliwość budziło to, że jezuitami mogli być ludzie o nieczystej krwi, a także nałożony na nich obowiązek denuncjowania heretyków wyłącznie przełożonym. (9) W tym czasie inkwizycja składała się głownie z dominikanów, ale z czasem jezuici zaczęli ich z niej wypierać…
Innym bardzo ważnym zadaniem inkwizycji było trzymanie na wodzy skłonności seksualnych księży. To, że łamali zakaz chodzenia do karczmy, trzymali w domach kochanki, nie miało większego znaczenia. Największym problemem było napastowanie przez nich kobiet, a niekiedy także mężczyzn, przychodzących do spowiedzi. Zdarzało się, że przed Święte Trybunały trafiali kapłani, którym zarzucano dziesiątki tak zwanych solicytacji. Na przykład roku 1578 ojca Domingo Revisto oskarżało 49 kobiet, a podobnych spraw było więcej. Początkowo wyroki w nich były łagodne, ale z czasem za niegodne sprawowanie sakramentu pokuty zaczęto zsyłać na galery. (10) Surowości w takich sprawach domagał się Rzym i miał poważne powody. Napastowane kobiety miały zwykle mężów, a trudno było dotknąć ich bardziej niż w ten sposób. Wrogość do kapłana, który uwiódł czy zgwałcił żonę, mogła się łatwo przerodzić we wrogość do religii, której on służył. Podobnie jak w Hiszpanii musiało być w innych krajach i być może to tłumaczy, dlaczego reformacja tak łatwo znajdowała zwolenników. W tych czasach spowiedź sprawowano inaczej. Mogła się odbywać w domu wiernego lub na plebani i nie było przegrody między kapłanem a penitentem. Dopiero na soborze trydenckim ustalono sztywne reguły sprawowania tego sakramentu i przede wszystkim wprowadzono konfesjonały. Musiało jednak minąć sporo czasu, zanim te nakazy zrealizowano. (11)
Postępowania przeciwko księżom inkwizycja prowadziła dyskretnie i powściągliwie. Jej wybitny teoretyk Francisco Peña ujął to z właściwą sobie ścisłością. Nie należy być nazbyt gorliwym w prześladowaniu księży i zakonników, ponieważ proces duchownego zawsze daje się zinterpretować jako proces całego kleru. Inkwizytor powinien pamiętać o tym, że ludzie świeccy nie znoszą przywilejów duchowieństwa i nic nie cieszy ich w równym stopniu, jak grzechy księży i wymierzana im kara. (12)
cdn.
1. Leszek Biały, „Dzieje inkwizycji hiszpańskiej”, KAW, Kraków 1989, str.233
2. Henry Kamen, „Inkwizycja hiszpańska”, str.242.
3. Henry Kamen, op. cit., str.260.
4. Leszek Biały, op. cit., str.80.
5. Henry Kamen, op. cit., str.259.
6. Henry Kamen, op. cit., str.241.
7. Leszek Biały, op. cit., str.232.
8. Henry Kamen, op. cit., str.244.
9. Henry Kamen, op. cit., str.151 i 227.
10. Leszek Biały, op. cit., str.267.
11. Leszek Biały, op. cit., str.266.
12. Leszek Biały, op. cit., str.131
PALĄCA POTRZEBA REFORMY – SĘDZIOWIE MYŚLI – z dziejów inkwizycji cz....
My nie niszczymy naszych wrogów; my ich zmieniamy.
George Orwell – „Rok 1984”
Gdy w początkach XVI wieku zaczęła się reformacja, okazało się, że katolicyzm jest niezdolny do przeciwstawienia się jej. Zepsucie religii było zbyt wielkie. Jej kapłanom brakowało autorytetu i woli działania, a jej instytucje były sparaliżowane. Dotyczyło to także inkwizycji. W czasie wystąpienia Lutra była w Niemczech bardzo słaba, a po kompromitacji, jaką zakończył się w roku 1514 proces wytoczony przez inkwizytora Hoogstratena filozofowi Janowi Reuchelinowi, na jakiś czas straciła ochotę na oskarżanie kogokolwiek, a zwłaszcza wykładowców uniwersyteckich.[1]
W Szwajcarii, konfederacji zbuntowanych przeciwko niemieckiemu cesarzowi kantonów, której formalnie nie uznawano, ale którą nierozsądnie było atakować, zorganizowanie inkwizycji nie mogło się udać. Działalność takich ludzi, jak Ulrych Zwingli czy Konrad Grebel, ograniczały tylko zarządzenia władz świeckich i siły zbrojne przeciwników.
Inkwizycja francuska również nie działała zbyt sprawnie. Co prawda Wilhelm Farel i Jan Kalwin uciekli przed nią w końcu do Szwajcarii, ale zanim to nastąpiło, mieli dużo czasu na ukształtowanie i ugruntowanie swoich poglądów. W roku 1536 inkwizytor Tuluzy Arnold de Badet został odwołany za osłanianie protestantów. Jego następca, Ludwik de Rochette, za tę samą „zbrodnię” został spalony z wyroku lokalnego parlamentu dwa lata później.[2] W roku 1561 Wielki Inkwizytor Francji, kardynał Odet de Coligny de Châtillon, przeszedł na kalwinizm.[3] Te fakty rzucają pewne światło na przyczyny niewydolności tej instytucji.
Jedynie w stanowiących wtedy część hiszpańskiego imperium Niderlandach reakcja na postępy reformacji była w miarę szybka i zdecydowana. 1 lipca 1523 roku spaleni zostali w Brukseli dwaj pierwsi zwolennicy Lutra, augustianie Henryk Voes i Jan Esch.[4] Już po kilku latach okazało się, że takich spraw jest zbyt dużo i przejęły je sądy państwowe.[5] W końcu i to nie pomogło…
Można by się spodziewać, że przynajmniej pod okiem papieża inkwizycja była realnym zagrożeniem dla zwolenników reformy chrześcijaństwa, ale od czasów, gdy inkwizycja papieska skutecznie zwalczała w Italii katarów i spirytualnych franciszkanów, a z mniejszym powodzeniem waldensów, sporo się zmieniło. Początkiem „wyrodnienia” tej instytucji było chyba upoważnienie przez papieża prowincjałów zakonów dominikanów i franciszkanów do mianowania inkwizytorów. Od tej pory urząd ten zaczął się stawać z wolna wyłącznie stopniem zakonnej kariery, a sprawujący go zakonnik coraz rzadziej czuł się zobowiązany do robienia czegokolwiek. Można podejrzewać, że zazwyczaj czuł się częścią lokalnego „układu” władzy i nie chciał swymi poczynaniami mącić spokoju innym jego członkom.
Oczywiście odbywały się procesy czarownic i nierzadko je palono. Taki był skutek powszechnego wtedy przekonania o potędze czarów. Poza tym ofiary miały zwykle bardzo niską pozycję społeczną. Prześladowano też wciąż istniejących waldensów, ale na ogół niezbyt gorliwie. Najczęściej dochodziło do zawarcia niepisanego porozumienia. Waldensi płacili dziesięciny i uczestniczyli w obowiązkowych katolickich obrzędach, a inkwizytorzy, pamiętając, że doprowadzeni do ostateczności heretycy podejmowali próby zabicia swoich prześladowców i niekiedy im się to udawało, nie sprawdzali, w co tak naprawdę wierzą i co robią w ukryciu. Z rzadka wyruszały w Alpy ekspedycje, których celem była całkowita likwidacja tej herezji. Zarządzał je papież, a prowadzili przysłani przez niego ludzie. Miejscowi inkwizytorzy często starali się wykręcić od udziału w nich.[6]
W XVI wieku na terenie dzisiejszych Włoch inkwizytorów było znacznie więcej niż w XIII czy XIV wieku, ale dla ludzi, którzy głosili poglądy sprzeczne z doktryną katolicką, stanowili znacznie mniejsze zagrożenie. Pod koniec XV wieku znaczne wpływy w republice Florencji zdobył dominikanin Hieronim Savonarola. Pełnymi pasji kazaniami piętnującymi powszechne zepsucie zdobył najpierw uwielbienie tłumów, a potem władzę, odsuwając od niej ród Medyceuszów. Próbował poprawić ludzi, zakazując im gier hazardowych, wyścigów konnych, tańców, śpiewania pieśni, czytania książek o treści innej niż religijna… W końcu zaczął się domagać usunięcia Aleksandra VI, rzeczywiście jednego z najbardziej odrażających papieży. Gdy ten go wyklął, Savonarola odwzajemnił się tym samym. W końcu został stracony z wyroku rady miejskiej wspomaganej przez papieskich legatów.[7] Florencka inkwizycja nie odegrała w tej sprawie najmniejszej roli.
Ludzkie postawy i obyczaje w wieku XVI były trochę inne od tych w wieku XIII czy XIV, ale Hiszpanie potrafili stworzyć inkwizycję, która w nowych czasach dawała sobie radę. Tworzące ją Trybunały były zarządzane centralnie. Każdy z nich miał licznych jawnych świeckich współpracowników, dysponował siecią donosicieli i tajnym więzieniem. W razie potrzeby inkwizytorów wspierało królewskie wojsko. Mieszkańcy Italii mieli okazję zapoznać się bliżej z tym systemem. Sycylia i Neapol w początkach XVI wieku znajdowały się pod władzą Ferdynanda Aragońskiego. Pierwsze powstanie przeciwko Hiszpanom wybuchło na Sycylii w roku 1511, a drugie w 1526. Jedną z głównych przyczyn obydwu była nienawiść do inkwizycji. W Neapolu na wieść o planach zorganizowania Świętego Trybunału na wzór hiszpański wybuchły tak gwałtowne protesty, że odstąpiono od tego.[8] Najwyraźniej ten sposób obrony katolicyzmu nie przypadł Włochom do gustu. Wielu z nich nie przypadała do gustu sama religia.
Nauka Lutra dość szybko dotarła do Italii i wielu jej mieszkańców skłaniało się do niej. Jednak władze większości istniejących tam państewek najczęściej były w ten czy inny sposób zależne od dwóch władców stojących zdecydowanie po stronie katolicyzmu: króla Hiszpanii lub króla Francji. Być może tylko z tego powodu nie zdecydowały się na wprowadzenie reformacji „na sposób niemiecki”.[9]
Przez dłuższy czas zdławienie ruchu reformacyjnego we Włoszech nie było możliwe przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, instytucja papiestwa potrzebowała czasu, by podnieść się po klęsce, którą papież Klemens VII poniósł w roku 1527 w wojnie z cesarzem Karolem V. Po drugie, część katolickiej hierarchii była w rozterce. Dobrym przykładem jest kardynał Contarini. Nie miał on wątpliwości, że zbawienie można osiągnąć wyłącznie przez wiarę w Jezusa Chrystusa, a nie przez swoje dzieła. Odkrył to w Biblii już w roku 1511, czyli przed Lutrem. Stwierdził jasno, że fundament luterańskiej budowli jest prawdziwy, nie wolno nam jej krytykować, musimy uznać ją za właściwą. Podobnie myślących było z pewnością więcej.
Jeszcze w roku 1541 toczyły się w Ratyzbonie rozmowy między katolikami a protestantami.[10] Dopiero później uznano, że dalsza wymiana argumentów prowadzi donikąd, a spór można rozstrzygnąć tylko siłą.
cdn.
Przypisy:
1 http://pl.wikipedia.org/wiki/Jakob_van_Hoogstraten
2 http://pl.wikipedia.org/wiki/Louis_de_Rochette
3 http://www2.fiu.edu/~mirandas/bios1533-iii.htm#Coligny
4 http://pl.wikipedia.org/wiki/Luteranizm
5 http://pl.wikipedia.org/wiki/Inkwizycja
6 http://pl.wikipedia.org/wiki/Inkwizycja
7 Roman Konik, „W obronie Świętej Inkwizycji”, Te Deum, Warszawa 2002, str.102 – 112.
8 Henry Kamen, „Inkwizycja hiszpańska”, PIW, Warszawa 2005, str.
9 Philippus Camerarius, „Prawdziwa i wierna relacja o uwięzieniu w Rzymie”, PIW, Warszawa 1984, str.19.
10 Paul Johnson, „Historia chrześcijaństwa”, ATEXT, Gdańsk 1993, str.365 – 367.
idź Pod Prąd, październik 2014
PORZĄDKI NA GÓRZE
My nie niszczymy naszych wrogów; my ich zmieniamy.
George Orwell – „Rok 1984”
Wielu, a może nawet większość mieszkańców szesnastowiecznej Europy musiało uważać rozłam wywołany przez reformację za wielkie nieszczęście. Stał się on przyczyną wojen, skłócił wiele rodzin, a ludzie nie mogli już mówić sobie, że skoro wierzą tak, jak wszyscy, to z pewnością wierzą dobrze. Nic dziwnego, że powszechnie oczekiwano soboru, który rozstrzygnąłby sporne kwestie i przezwyciężył podziały. Domagało się go wielu panujących w tych czasach monarchów. Szczególnie natarczywy był najpotężniejszy, cesarz Karol V. Wydaje się, że w pierwszych 20 latach po tym, jak Luter ogłosił swoje odkrycie, istniała możliwość osiągnięcia kompromisu. On i jego zwolennicy dopiero zaczynali rozumieć, jakie konsekwencje wynikają z prawdy, że grzesznik jest zbawiony wyłącznie przez wiarę. Z drugiej strony wielu katolickim hierarchom luteranizm wydawał się do przyjęcia. Dopiero kalwinizm, w którym pozycja duchownych była znacznie słabsza, wzbudził odrazę u niemal wszystkich. Jednak ani Hadrian VI, ani Klemens VII nie zwołali soboru. Zarówno jeden, jak i drugi zdawali sobie sprawę, że mógłby on doprowadzić do zjednoczenia katolików i protestantów, ale z pewnością ograniczy władzę papieża.[1]
Również kolejny papież, Paweł III, nie spieszył się z tą sprawą. Aby sobór nie stał się zagrożeniem dla jego pozycji, musiały być spełnione dwa warunki. Po pierwsze, nie mogli w nim wziąć udziału protestanci. Mogłoby się wydawać, że osiągnąć ten cel jest łatwo. Na przełomie lat trzydziestych i czterdziestych w wyznaniach reformowanych zwolenników kompromisu z katolicyzmem było już bardzo niewielu. Jednak w tym czasie Karol V chciał pokonać ich militarnie, a następnie zmusić do powrotu do jedynego prawdziwego Kościoła. Ten plan wcale Pawłowi III nie odpowiadał. Najprawdopodobniej spodziewał się, że wymuszony powrót protestantów do katolicyzmu spowoduje ewolucję tej religii w kierunku, który mu nie odpowiadał. Nie chciał też, by i tak najpotężniejszy władca swoich czasów podporządkował sobie całe Niemcy, dlatego papież na różne sposoby starał się krzyżować mu szyki.[2] Drugim warunkiem bezpiecznego przebiegu soboru była neutralizacja tych hierarchów, którzy dążyli do zaszczepienia jakiejś części idei reformacyjnych w katolicyzmie. To zadanie papież powierzył stworzonej przez siebie nowej inkwizycji. Na jej czele postawił kardynała Carafę, który kiedyś powiedział: Gdyby mój własny ojciec był heretykiem, zgromadziłbym drewno na stos dla niego.[3] Jego osoba gwarantowała, że choć instytucji tej może brakować sił, środków i doświadczenia, to nie zabraknie zapału w pełnieniu obowiązków. Na wyniki nie trzeba było długo czekać.
W tym czasie popularna była we Włoszech głoszonaprzez hiszpańskiego arystokratę Juana de Valdesa nauka zwana ewangelicyzmem. Valdes twierdził, że człowiek osiąga zbawienie tylko przez wiarę, a wspólnotę z Bogiem można nawiązać poprzez mistyczną kontemplację i indywidualne spełnianie nakazów Jezusa. Sakramenty i przynależność wyznaniową uważał za sprawy drugorzędne.[4] Święte Oficjum poświęciło tej herezji sporo uwagi, ponieważ była w tym czasie dość popularna wśród włoskich intelektualistów, a także duchownych i to niekiedy wysoko postawionych.
Piotr Antoni di Capua został arcybiskupem Otranto dzięki poparciu Pawła III. Miał też uczestniczyć w charakterze eksperta w soborze trydenckim. W grudniu 1545 roku ujawniono, że jest zwolennikiem ewangelicyzmu, a jego sekretarz Guido Gianetti wyznaje luteranizm. Zapewne tylko poparcie Habsburgów uratowało go przed wyrokiem.[5]
Wyznawcą ewangelicyzmu był również Wiktor Soranzo. Uczestniczył on również w soborze trydenckim, a w 1547 roku został mianowany biskupem diecezji Bergamo. Objąwszy ten urząd, zaczął zwalczać kult obrazów i relikwii. Starał się o to, by Biblia i książki o treści duchowej, często protestanckie, trafiały do wszystkich zainteresowanych, w tym także prostych ludzi. Namawiał też księży do zawierania tajnych małżeństw, licząc na to, że będą się wtedy lepiej prowadzić. Zdemaskowano go i aresztowano w roku 1551. Podczas procesu wyraził skruchę i został łagodnie ukarany. Zdaje się, że kardynał Carafa uważał to za rażącą niesprawiedliwość i gdy został papieżem, proces biskupa Soranzo wznowiono. Ten jednak bardzo rozsądnie znalazł się w tym czasie na terenie Republiki Weneckiej, która nie zgodziła się na ekstradycję, a on zmarł tam śmiercią naturalną.[6]
Nie tylko zwolennicy ewangelicyzmu zakłócali przebieg soboru trydenckiego. Podczas jego czwartej sesji w kwietniu 1546 roku biskup Chioggi, Jakub Nacchianti, gwałtownie zaprotestował przeciwko stwierdzeniu, że tradycja kościelna jest źródłem objawienia równie autorytatywnym co Pismo Święte. Dość szybko zmienił stanowisko, ale ponieważ pachniało ono protestantyzmem, rozpoczęto przeciwko niemu śledztwo inkwizycyjne. Zakończyło się ono pełnym oczyszczeniem biskupa z podejrzeń.[7] W tym czasie w katolicyzmie nie wymagano jeszcze czczenia kościelnej tradycji na równi z Biblią. Choć w praktyce od dawna kierowano się głownie tradycją, brakowało stosownego dogmatu. Wprowadził go właśnie sobór trydencki. Nacchianti bronił dotychczasowego stanu rzeczy. Mimo całej swojej uczoności nie rozumiał, jaka jest potrzeba chwili. Przyjmując, że wola Boga objawiona jest tylko w Biblii, trzeba było przyznać rację protestantom, a to nie wchodziło w grę. Oznaczałoby to koniec całej organizacji. Gdy okazało się, że Nacchianti chce jej pomyślności, pozwolono mu uczestniczyć nadal w soborze.
Sprawę biskupa Capodistry (dziś Koper w Słowenii) Piotra Pawła Vergerio inkwizycja musiała uważać za swoją porażkę. Uczestniczył w negocjacjach z protestantami i był wobec nich bardzo ustępliwy, jakby uznawał ich rację. Już w 1544 roku przesłuchał go trybunał inkwizycyjny w Wenecji. Został oczyszczony z zarzutów, ale nie dopuszczono go do udziału w soborze. To, co napisał później, spowodowało, że w 1549 roku wezwano go do stawienia się w Rzymie. Uciekł wtedy do Szwajcarii. Resztę życia poświęcił na krzewienie luteranizmu w Europie, w tym także w Polsce.[8]
Kardynał Carafa chciał, by nowa inkwizycja papieska traktowała jednakowo wszystkich podejrzanych, bez względu na stanowisko, jakie zajmują. Tego ideału nie osiągnięto. Biskupi oskarżani o herezję nie byli traktowani surowo. Nie skazywano ich na śmierć. Można też podejrzewać, że zwykle wiedzieli, jakie są plany inkwizycji względem nich. Sprawa wyglądała inaczej, gdy heretyk był zwykłym księdzem lub osobą świecką.
cdn.
Przypisy:
[1] Paul Johnson, „Historia chrześcijaństwa”, Wydawnictwo ATEXT, Gdańsk 1993, str. 384 – 385.
[2] Leopold von Ranke, „Dzieje papiestwa w XVI – XIX wieku” t. I, PIW, Warszawa 1974, str. 227 – 228.
[3] Paul Johnson, op. cit., str. 385.
[4] Philippus Camerarius, „Prawdziwa i wierna relacja o uwięzieniu w Rzymie” (wstęp L. Szczuckiego), PIW, Warszawa 1984, str. 21 – 22.
[5] http://it.wikipedia.org/wiki/Pietro_Antonio_Di_Capua
[6] http://www.ereticopedia.org/vittore-soranzo
[7] http://it.wikipedia.org/wiki/Jacopo_Nacchianti
[8] http://it.wikipedia.org/wiki/Pietro_Paolo_Vergerio
idźPod Prąd, nr 1-2 (126-127), styczeń-luty 2015
Sędziowie myśli cz.74 – Żadnej litości
W XVI wieku Hiszpanie byli na ogół bardzo przywiązani do katolicyzmu. Jeśli któryś z nich stawał się zwolennikiem reformacji, to przewidując reakcję rodaków, zwykle opuszczał kraj. Emigrantów zbyt energicznie starających się szerzyć protestanckie idee niekiedy porywano, aby odpowiednio ukarać. Pierwszym, którego spotkał taki los, był Francisco de San Roman (chciał nawrócić cesarza Karola V). Później zdarzyło się jeszcze kilka podobnych przypadków, które z pewnością robiły na Hiszpanach – protestantach pewne wrażenie. Byli jednak i tacy, którzy decydowali się pozostać w kraju i starali się skrycie propagować swoje poglądy, zapewne licząc na to, że w końcu urosną w siłę, z którą trzeba się będzie liczyć. Inkwizycja zdawała sobie sprawę, że istnieją. Jej funkcjonariusze konfiskowali Biblie i inne heretyckie książki drukowane w Niemczech i Szwajcarii. Było oczywiste, że ktoś je sprowadza… Słusznie szukano wśród intelektualistów i tych, którzy mieli kontakty z cudzoziemcami, ale długo nie udawało się trafić na tych właściwych.
Największa wspólnota protestancka w XVI-wiecznej Hiszpanii działała w Sewilli, w mieście, w którym powstał pierwszy Święty Trybunał. Wydaje się, że w największym stopniu do jej powstania przyczynił się ksiądz Juan Gil zwany Egido, kanonik sewilskiej katedry, a przez krótki czas nawet biskup Tortosy.1 Najliczniejszą grupę stanowili w niej zakonnicy. Przede wszystkim byli to członkowie zakonu hieronimitów z klasztoru San Isidoro na czele z przeorem. Do wspólnoty należało też kilka hieronimitek z klasztoru Santa Paula. Łącznie ze świeckimi liczyła ona około 120 osób.2
Juan Gil „zaraził się” protestantyzmem od Rodriga de Valery, znanego bezbożnika, który w pewnym momencie zapragnął pojednać się z Bogiem. Sewilla była wielkim centrum handlowym, w którym można było spotkać ludzi z całej Europy i dowiedzieć się, jak w ich krajach rozwiązuje się różne problemy. Nauka o zbawieniu z łaski przez wiarę trafiła de Valerze do przekonania. Zaczął głosić ją ludziom na ulicach i dyskutować z księżmi. Zmarł w więzieniu inkwizycji w roku 1550. Księdzu Gilowi de Valera zaproponował, żeby głosił z ambony nauki biblijne. Wkrótce wielu ludzi przychodziło do katedry go słuchać.3
Przez wiele lat jakoś nikomu nie przyszło na myśl, że powszechnie ceniony za swoją dobroć i wiedzę kapłan jest heretykiem. Musi to dziwić tym bardziej, że biskup diecezji sewilskiej Fernando de Valdes był od 1546 roku Inkwizytorem Generalnym. Dopiero gdy w roku 1549 cesarz Karol V postanowił mianować Juana Gila biskupem, zaczęto sprawdzać wpływające na niego donosy i uznano za heretyckie dziesięć głoszonych przez niego tez. Nominacja biskupia została cofnięta, ale jego samego potraktowano dość łagodnie. Część członków komisji badającej jego sprawę uważała, że to bardzo dobry ksiądz, który pomijając tę „wpadkę”, po prostu zasługiwał na awans.4 Inni być może uważali, że wykrycie wśród kleru Sewilli heretyka stanie się plamą także na ich honorze i starali się zatuszować sprawę.
Oczywiście Juan Gil, chcąc uniknąć stosu, musiał się wyrzec tego, co głosił. Uczynił to w roku 1552. Uznano, że zasłużony kapłan nieco pobłądził, ale nie miał uczniów. Skazano go na rok pobytu w zamku Triana, siedzibie sewilskiej inkwizycji. Innych podejrzanych uwolniono. Gdy zmarł w roku 1555, urządzono mu uroczysty pogrzeb.5 Na jego miejsce mianowany został ksiądz doktor Constantin Ponce de la Fuente, który przebywając w Niemczech, nasiąkł podobnymi przekonaniami, co Gil, i również swoimi kazaniami zdobył serca mieszkańców miasta.
W tym samym czasie powstała druga wspólnota protestancka w mieście Valladolid. Jej głównym twórcą był Carlos de Seso, włoski żołnierz w służbie hiszpańskiej, który w uznaniu swoich zasług został w 1554 roku mianowany corregidorem, czyli przedstawicielem króla w mieście Toro.6 Swoją pozycję wykorzystywał do głoszenia nauki o zbawieniu z łaski przez wiarę wśród członków hiszpańskiej elity. Przekonał między innymi Augustina Cazallę, kaznodzieję cesarza Karola V, a potem wszystkich członków tej rodziny ochrzczonych Żydów. W grupie byli też członkowie znakomitych rodów starych chrześcijan. Łącznie było to prawdopodobnie 55 osób.7
W roku 1557 aresztowano ludzi przemycających i rozpowszechniających w Hiszpanii książki drukowane w rządzonej przez Kalwina Genewie. W ten sposób inkwizycja trafiła na właściwy trop i już z niego nie zeszła. W tym samym roku z klasztoru San Isidoro uciekło 12 zakonników. Jeden z nich, Antonio del Corro, był krewnym sewilskiego inkwizytora i być może dzięki temu orientował się, że nie ma już na co czekać.8 Del Corro był potem pastorem hiszpańskich emigrantów w Londynie. Uciekający razem z nim Juan Perez de Pineda pełnił podobną posługę w Genewie i przełożył na kastylijski Nowy Testament i Psalmy, Cipriano de Valera i Casiodoro de Reina przetłumaczyli na ten język całą Biblię. Ten klasztor dał reformacji wielu oddanych pracowników.
Już w następnym roku ujęto chyba wszystkich protestantów, którzy pozostali w Sewilli i Valladolid. Był to duży wstrząs dla całego kraju. Ludzie o wysokiej pozycji społecznej okazali się heretykami. Władza musiała coś zrobić.
Karol V Habsburg formalnie już nie rządził. W roku 1556 abdykował na rzecz syna, Filipa II, i zamieszkał w klasztorze. Nadal jednak interesował się tym, co działo się w państwie i problem ten rozwiązano tak, jak radził. Nie wiem, czy wystarczy w tym wypadku zastosować zwykłą praktykę, zgodną z powszechnym prawem, że wszyscy błagający o litość i ci, którzy przyznali się do winy, otrzymują łagodniejszą karę, pod warunkiem, że to ich pierwsze wykroczenie. Tacy ludzie wypuszczeni na wolność mogą dalej popełniać tę samązbrodnię, szczególnie, jeśli to osoby wykształcone. (…) należy więc rozważyć, czy nie potraktować ich jako sprawców buntu, wrzenia, zamieszek i niepokojów w państwie. Byliby zatem winni podżegania do buntu i nie mogliby oczekiwać żadnej litości.9
Od tej pory protestanci stanowili dla hiszpańskich Świętych Trybunałów osobną kategorię. Wyznawcom judaizmu lub iluminizmu, którzy zostali zatrzymani po raz pierwszy i deklarowali skruchę, musiały one darować życie. Im niekoniecznie.
Uroczyste zakończenie śledztwa w sprawie pierwszych 30 heretyków z Valladolid odbyło się 21 maja 1559 roku. Wszystkich oskarżano po raz pierwszy. Tylko jeden z nich, Francisco Herero nie wyraził skruchy, ale spalono 14. Kolejne takie auto da fe odbyło się 8 października tego roku. Znów wystąpiło 30 heretyków, z których spalono 12, a z zarzutów oczyszczono 4. Zapamiętano słowa Carlo de Seso. W imię Jezusa Chrystusa zachowuję nadzieję, tylko Jemu ufam i Jego wielbię, i stawiając swoją bezwartościową osobę po Jego świętej stronie, przejdę przez mękę Jego krwi, by cieszyć się obietnicami, które złożył przed wybranymi. Wszyscy pozostali wyrzekli się swej wiary. Święty Trybunał w Sewilli był mniej surowy. 24 września 1559 roku z 76 oskarżonych spalono 19, a 22 grudnia 1560 roku 14 z 54. Spalono też wtedy wydobyte z grobu ciało Juana Gila i Constanitina Ponce de la Fuente, który zmarł w śledztwie. W roku 1562 spalono w Sewilli kolejnych 18 osób, w tym przeora klasztoru San Isidoro. Historycy uznają za okres najsurowszych represji wobec protestantów w Hiszpanii lata 1559–66. Spalono ich wtedy ponad 100.10
cdn.
Przypisy:
1Guy Testas, Jean Testas, „Inkwizycja”, Wydawnictwo AGADE, Warszawa 1994, str.84 – 85.
2Henry Kamen, „Inkwizycja hiszpańska”, PIW, Warszawa 2005, str.92.
3http://www.rrb3.com/mypub/books/spn_bible_inception_men_translation
4Henry Kamen, op. cit., str.91.
5http://www.protestantedigital.com/ES/Magacin/articulo/3656/El-dr-egidio-la-fuerza-de-la-flaueza
6http://herodotovirtual.blogspot.com/2006/10/carlos-de-seso1516-1559.html
7Henry Kamen, op. cit., str.92.
8http://www.rrb3.com/mypub/books/spn_bible_inception_men_translation
9Henry Kamen, op. cit., str.93.
10Henry Kamen, op. cit., str.94 – 95.
PRZECIW „STARYM CHRZEŚCIJANOM” – SĘDZIOWIE MYŚLI – Z DZIEJÓW INKWIZYCJI cz....
My nie niszczymy naszych wrogów; my ich zmieniamy.
George Orwell – „Rok 1984”
Kiedy zaczęto tworzyć w Hiszpanii Święte Trybunały, ich głównym zadaniem było wykrywanie i karanie ochrzczonych Żydów praktykujących skrycie judaizm. Surowe represje i wypędzenie w roku 1492 Żydów pozostających przy swojej wierze sprawiły, że już po kilkudziesięciu latach judaizowanie stało się rzadkością. Problem powrócił po roku 1580, gdy Hiszpania anektowała Portugalię. Ten kraj miał swoich conversos i swoją inkwizycję, która jednak zdaniem hiszpańskich inkwizytorów sprawdzała prawowierność niezbyt dokładnie. Procesy i egzekucje judaizantes nie osiągnęły nasilenia z lat 1482 – 1530, ale trwały przez cały XVII wiek i zdarzały się jeszcze w XVIII. [1]
Reformacja nie zdobyła wśród Hiszpanów wielu zwolenników, ale inkwizycja potraktowała to zagrożenie dla katolicyzmu z całą powagą i tępiła wyjątkowo zajadle. Pod koniec XVI wieku można było uznać, że także ten problem załatwiła. Pozostawało tylko prowadzenie różnych działań wobec protestantów, którzy czasowo przebywali na hiszpańskim terytorium, bo o tym, by pozwolono heretykowi zamieszkać na nim na stałe, nie mogło być oczywiście mowy.
Zmuszając mieszkających na Półwyspie Iberyjskim muzułmanów do zmiany wiary, inkwizycja hiszpańska podjęła ostatnią w swoich dziejach tak wielką operację w interesie katolicyzmu i hiszpańskiej korony. Zakończyło ją w początkach XVII wieku wygnanie Maurów z rozkazu króla Filipa II. W ten sposób państwo zostało „oczyszczone”. Na jego terenie pozostali niemal wyłącznie ci, którzy nazywali się „starymi chrześcijanami” i byli dumni ze swojej „czystej”, czyli pozbawionej domieszki żydowskiej, krwi. Byli to ludzie, którzy w przytłaczającej większości uważali, że inkwizycja broni ich przed spiskami Żydów i innych „obcych”. Aprobowali i często czynnie wspierali jej działania, a ona w początkowym okresie swego istnienia rzadko ich represjonowała. Jednak w miarę, jak ubywało „obcych”, coraz częściej zajmowała się „swoimi”.
Inkwizycja musiała wykrywać heretyków, ponieważ konfiskowanie ich majątków było jednym z głównych źródeł jej finansowania, ale nie tylko względy materialne tu się liczyły i chyba nie były najważniejsze. Jej funkcjonariusze mieli dość okazji, by przyjrzeć się, jacy naprawdę są ci „starzy chrześcijanie” i uznali, że ich postawy i zachowania daleko odbiegają od tych, które powinny cechować dobrych katolików. Szczególnie dotyczyło to chłopów stanowiących wtedy około 80% ludności kraju.
Podobnie jak wśród conversos zdarzali się wśród nich ateiści i ludzie uważający wszystkie religie za tak samo dobre. Takich „mędrkujących” nie było oczywiście wielu. Przytłaczająca większość uważała się za katolików, ale bardziej inteligentni i gorliwi księża oceniali, że mniej więcej jeden na dziesięciu wie o swojej wierze to, co wiedzieć powinien, a to, w co wierzyli pozostali, nazywali diabelska magią. [2] Inkwizytorzy wizytujący wiejskie parafie raportowali, że wielu z nich nie potrafi się przeżegnać ani odmówić Zdrowaś Mario i nigdy w życiu się nie spowiadało. Trudno się było spodziewać, że pracujący wśród nich księża są w stanie coś zmienić. Najczęściej posyłano na wieś takich, którzy wiedzą i podejściem do spraw duchowych niewiele różnili się od swych parafian. Wielu członków hiszpańskiej elity uważało, że wysyłanie misjonarzy do Ameryki, by „nawracali” tam Indian, nie ma większego sensu. Przecież dość pogan jest na miejscu. [3] Inkwizycja w sobie właściwy sposób zaczęła motywować „starych chrześcijan”, a w szczególności wieśniaków, do zmiany, a biskupi przyjęli to zaangażowanie z zadowoleniem.
Hiszpańscy chłopi dość swobodnie traktowali katolickie obrzędy, nauki i przepisy. Na niedzielną mszę przychodzili, jeśli mieli ochotę. Podobnie traktowali nakazane posty. Podczas procesji zwyczajowo składali dziewczętom nieprzyzwoite propozycje. Zdarzali się wśród nich tacy, którzy reagowali niewybrednymi komentarzami na kazania o dziewictwie Marii. Do nauki o przeistoczeniu podchodzili w sposób „zdroworozsądkowy”, nie wierząc, że Bóg jest w hostii, a wyznawanie grzechów kapłanowi uznawali za poniżające. [4]
Zaczęto uczyć lud szacunku dla sacrum. Aldona de Vargas stanęła przed Świętym Trybunałem, ponieważ na wzmiankę o Najświętszej Dziewicy uśmiechnęła się w sposób, który donosiciel uznał za znaczący. Alonso de Jaen, który oddał mocz na mur świątyni, postanowił nie czekać, aż ktoś powiadomi o tym inkwizycję i doniósł na siebie sam. [5] Najwidoczniej uważał, że dzięki temu zostanie ukarany łagodniej i chyba miał rację.
Trybunały zwracały też uwagę na słowa. Hiszpanie często zaklinali się na różne części ciała(!)Boga, używali też takich zwrotów, jak: „Choćby mi sam Pan Bóg kazał, nie zrobię tego” czy „Wyrzekam się zbawienia”. [6] Procesy miały im uświadomić niestosowność takiego gadania. Zdarzały się też „słowne przestępstwa” popełniane z rozmysłem. Francisco Dalmau przed mszą wyszedł na ambonę i dopóki nie zjawił się ksiądz, bawił zgromadzonych swoim uciesznym „kazaniem”. Lorenzo Sanchez stwierdził, że duchowni to nasi słudzy i właśnie dlatego płacimy im dziesięciny. Nie uszło mu to na sucho, chociaż był notariuszem inkwizycyjnym. [7] Zwykle kara w sprawach o tak zwane opinie nie była zbyt surowa. Najczęściej oskarżony musiał publicznie wyrzec się jej, płacił niewielką grzywnę, dostawał chłostę lub skazywany był na krótkie wygnanie z miejsca zamieszkania. [8] Niekiedy jednak nawet w takim przypadku inkwizycja mogła złamać życie. Benito Penas był wytwórcą pługów, którego aresztowano za wygłoszenie opinii, że Chrystus wcale nie umarł na krzyżu. Uznano go za niepoczytalnego i zwolniono, ale musiał zapłacić za doprowadzenie do siedziby trybunał 30 dukatów. Z licytacji jego warsztatu i narzędzi inkwizycja uzyskała „tylko” 20. [9]
W sprawach o profanację wyroki zależały od tego, co bezczeszczono. Gdy pijani chłopi spod Guadalajary wyrwali z ziemi przydrożny krzyż i urządzili sobie z nim „procesję”, musieli tylko powtórzyć ją boso w pokutnych strojach w odwrotnym kierunku i wkopać krzyż na miejsce. Benito Ferrer, który wyrwał z rąk księdza hostię i podeptał ją, spłonął za to na stosie. [10]
Chyba najważniejszym zadaniem, które postawiła sobie inkwizycja w swoich działaniach wobec „starych chrześcijan”, była zmiana ich postaw w dziedzinie seksu. Ogólnie Hiszpanie nie uważali, że współżycie seksualne osób stanu wolnego jest grzechem. Nie widzieli też niczego niestosownego w tym, że narzeczeni zamieszkiwali razem przed ślubem. Nie oczekiwano zmiany zachowań. Chodziło o to, by nikt otwarcie nie głosił poglądu, że „zwyczajne cudzołóstwo” nie jest grzechem. Karano za to świeckich i duchownych. [11]
Hiszpańska inkwizycja przez cały czas swego istnienia sądziła też sprawy o bigamię, uznając ją za przejaw heretyckiego rozumienia małżeństwa. Początkowo bigamista musiał tylko publicznie potępić swój występek, płacił niewielką grzywnę i dostawał 100 batów. Pod koniec XVI wieku mężczyzn skazywano zwykle na 3 – 5 lat galer i 200 batów, a kobiety na banicję. Ktoś, kto przyznawał, że świadomie naruszył sakrament, traktowany był łagodniej. Uznawano, że podsądny przynajmniej w teorii zgadza się z nauką o nierozerwalności małżeństwa. Sądy królewskie nie wdawały się w takie subtelności i zwykle skazywały w takich wypadkach na 10 lat galer i konfiskatę połowy majątku. [12]
cdn.
2 Henry Kamen, „Inkwizycja hiszpańska”, PIW, Warszawa 2005, str.13–14.
3 Henry Kamen, op. cit., str.235–237.
4 Henry Kamen, op. cit., str.241.
5 Henry Kamen, op. cit., str.167.
6 Leszek Biały, „Dzieje inkwizycji hiszpańskiej”, KAW Kraków 1989, str.231.
7 Henry Kamen, op. cit., str.241.
8 Leszek Biały, op. cit., str.233.
9 Leszek Biały, op. cit., str.101
10 Leszek Biały, op. cit., str.234.
11 Henry Kamen, op. cit., str.244–245.
12 Leszek Biały, op. cit., str.237.