PALĄCA POTRZEBA REFORMY – SĘDZIOWIE MYŚLI – z dziejów inkwizycji cz....

My nie niszczymy naszych wrogów; my ich zmieniamy.
George Orwell – „Rok 1984”

 

Gdy w początkach XVI wieku zaczęła się reformacja, okazało się, że katolicyzm jest niezdolny do przeciwstawienia się jej. Zepsucie religii było zbyt wielkie. Jej kapłanom brakowało autorytetu i woli działania, a jej instytucje były sparaliżowane. Dotyczyło to także inkwizycji. W czasie wystąpienia Lutra była w Niemczech bardzo słaba, a po kompromitacji, jaką zakończył się w roku 1514 proces wytoczony przez inkwizytora Hoogstratena filozofowi Janowi Reuchelinowi, na jakiś czas straciła ochotę na oskarżanie kogokolwiek, a zwłaszcza wykładowców uniwersyteckich.[1]

 

W Szwajcarii, konfederacji zbuntowanych przeciwko niemieckiemu cesarzowi kantonów, której formalnie nie uznawano, ale którą nierozsądnie było atakować, zorganizowanie inkwizycji nie mogło się udać. Działalność takich ludzi, jak Ulrych Zwingli czy Konrad Grebel, ograniczały tylko zarządzenia władz świeckich i siły zbrojne przeciwników.

 

Inkwizycja francuska również nie działała zbyt sprawnie. Co prawda Wilhelm Farel i Jan Kalwin uciekli przed nią w końcu do Szwajcarii, ale zanim to nastąpiło, mieli dużo czasu na ukształtowanie i ugruntowanie swoich poglądów. W roku 1536 inkwizytor Tuluzy Arnold de Badet został odwołany za osłanianie protestantów. Jego następca, Ludwik de Rochette, za tę samą „zbrodnię” został spalony z wyroku lokalnego parlamentu dwa lata później.[2] W roku 1561 Wielki Inkwizytor Francji, kardynał Odet de Coligny de Châtillon, przeszedł na kalwinizm.[3] Te fakty rzucają pewne światło na przyczyny niewydolności tej instytucji.

 

Jedynie w stanowiących wtedy część hiszpańskiego imperium Niderlandach reakcja na postępy reformacji była w miarę szybka i zdecydowana. 1 lipca 1523 roku spaleni zostali w Brukseli dwaj pierwsi zwolennicy Lutra, augustianie Henryk Voes i Jan Esch.[4] Już po kilku latach okazało się, że takich spraw jest zbyt dużo i przejęły je sądy państwowe.[5] W końcu i to nie pomogło…

 

Można by się spodziewać, że przynajmniej pod okiem papieża inkwizycja była realnym zagrożeniem dla zwolenników reformy chrześcijaństwa, ale od czasów, gdy inkwizycja papieska skutecznie zwalczała w Italii katarów i spirytualnych franciszkanów, a z mniejszym powodzeniem waldensów, sporo się zmieniło. Początkiem „wyrodnienia” tej instytucji było chyba upoważnienie przez papieża prowincjałów zakonów dominikanów i franciszkanów do mianowania inkwizytorów. Od tej pory urząd ten zaczął się stawać z wolna wyłącznie stopniem zakonnej kariery, a sprawujący go zakonnik coraz rzadziej czuł się zobowiązany do robienia czegokolwiek. Można podejrzewać, że zazwyczaj czuł się częścią lokalnego „układu” władzy i nie chciał swymi poczynaniami mącić spokoju innym jego członkom.

 

Oczywiście odbywały się procesy czarownic i nierzadko je palono. Taki był skutek powszechnego wtedy przekonania o potędze czarów. Poza tym ofiary miały zwykle bardzo niską pozycję społeczną. Prześladowano też wciąż istniejących waldensów, ale na ogół niezbyt gorliwie. Najczęściej dochodziło do zawarcia niepisanego porozumienia. Waldensi płacili dziesięciny i uczestniczyli w obowiązkowych katolickich obrzędach, a inkwizytorzy, pamiętając, że doprowadzeni do ostateczności heretycy podejmowali próby zabicia swoich prześladowców i niekiedy im się to udawało, nie sprawdzali, w co tak naprawdę wierzą i co robią w ukryciu. Z rzadka wyruszały w Alpy ekspedycje, których celem była całkowita likwidacja tej herezji. Zarządzał je papież, a prowadzili przysłani przez niego ludzie. Miejscowi inkwizytorzy często starali się wykręcić od udziału w nich.[6]

 

W XVI wieku na terenie dzisiejszych Włoch inkwizytorów było znacznie więcej niż w XIII czy XIV wieku, ale dla ludzi, którzy głosili poglądy sprzeczne z doktryną katolicką, stanowili znacznie mniejsze zagrożenie. Pod koniec XV wieku znaczne wpływy w republice Florencji zdobył dominikanin Hieronim Savonarola. Pełnymi pasji kazaniami piętnującymi powszechne zepsucie zdobył najpierw uwielbienie tłumów, a potem władzę, odsuwając od niej ród Medyceuszów. Próbował poprawić ludzi, zakazując im gier hazardowych, wyścigów konnych, tańców, śpiewania pieśni, czytania książek o treści innej niż religijna… W końcu zaczął się domagać usunięcia Aleksandra VI, rzeczywiście jednego z najbardziej odrażających papieży. Gdy ten go wyklął, Savonarola odwzajemnił się tym samym. W końcu został stracony z wyroku rady miejskiej wspomaganej przez papieskich legatów.[7] Florencka inkwizycja nie odegrała w tej sprawie najmniejszej roli.

 

Ludzkie postawy i obyczaje w wieku XVI były trochę inne od tych w wieku XIII czy XIV, ale Hiszpanie potrafili stworzyć inkwizycję, która w nowych czasach dawała sobie radę. Tworzące ją Trybunały były zarządzane centralnie. Każdy z nich miał licznych jawnych świeckich współpracowników, dysponował siecią donosicieli i tajnym więzieniem. W razie potrzeby inkwizytorów wspierało królewskie wojsko. Mieszkańcy Italii mieli okazję zapoznać się bliżej z tym systemem. Sycylia i Neapol w początkach XVI wieku znajdowały się pod władzą Ferdynanda Aragońskiego. Pierwsze powstanie przeciwko Hiszpanom wybuchło na Sycylii w roku 1511, a drugie w 1526. Jedną z głównych przyczyn obydwu była nienawiść do inkwizycji. W Neapolu na wieść o planach zorganizowania Świętego Trybunału na wzór hiszpański wybuchły tak gwałtowne protesty, że odstąpiono od tego.[8] Najwyraźniej ten sposób obrony katolicyzmu nie przypadł Włochom do gustu. Wielu z nich nie przypadała do gustu sama religia.

 

Nauka Lutra dość szybko dotarła do Italii i wielu jej mieszkańców skłaniało się do niej. Jednak władze większości istniejących tam państewek najczęściej były w ten czy inny sposób zależne od dwóch władców stojących zdecydowanie po stronie katolicyzmu: króla Hiszpanii lub króla Francji. Być może tylko z tego powodu nie zdecydowały się na wprowadzenie reformacji „na sposób niemiecki”.[9]

 

Przez dłuższy czas zdławienie ruchu reformacyjnego we Włoszech nie było możliwe przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, instytucja papiestwa potrzebowała czasu, by podnieść się po klęsce, którą papież Klemens VII poniósł w roku 1527 w wojnie z cesarzem Karolem V. Po drugie, część katolickiej hierarchii była w rozterce. Dobrym przykładem jest kardynał Contarini. Nie miał on wątpliwości, że zbawienie można osiągnąć wyłącznie przez wiarę w Jezusa Chrystusa, a nie przez swoje dzieła. Odkrył to w Biblii już w roku 1511, czyli przed Lutrem. Stwierdził jasno, że fundament luterańskiej budowli jest prawdziwy, nie wolno nam jej krytykować, musimy uznać ją za właściwą. Podobnie myślących było z pewnością więcej.

 

Jeszcze w roku 1541 toczyły się w Ratyzbonie rozmowy między katolikami a protestantami.[10] Dopiero później uznano, że dalsza wymiana argumentów prowadzi donikąd, a spór można rozstrzygnąć tylko siłą.
cdn.    

 

Przypisy:

1 http://pl.wikipedia.org/wiki/Jakob_van_Hoogstraten
2 http://pl.wikipedia.org/wiki/Louis_de_Rochette
3 http://www2.fiu.edu/~mirandas/bios1533-iii.htm#Coligny
4 http://pl.wikipedia.org/wiki/Luteranizm
5 http://pl.wikipedia.org/wiki/Inkwizycja
6 http://pl.wikipedia.org/wiki/Inkwizycja
7 Roman Konik, „W obronie Świętej Inkwizycji”, Te Deum, Warszawa 2002, str.102 – 112.
8 Henry Kamen, „Inkwizycja hiszpańska”, PIW, Warszawa 2005, str.
9 Philippus Camerarius, „Prawdziwa i wierna relacja o uwięzieniu w Rzymie”, PIW, Warszawa 1984, str.19.
10 Paul Johnson, „Historia chrześcijaństwa”, ATEXT, Gdańsk 1993, str.365 – 367.

 

idź Pod Prąd, październik 2014


Sędziowie myśli cz.76 – Cenzura inkwizycyjna

SĘDZIOWIE MYŚLI – Z DZIEJÓW INKWIZYCJI

My nie niszczymy naszych wrogów; my ich zmieniamy.

George Orwell – „Rok 1984”

CENZURA INKWIZYCYJNA

Wydając w roku 1455 Biblię, Jan Gutenberg udowodnił, jak wielkie są możliwości jego metody druku z wykorzystaniem wymiennej czcionki. W całej Europie zaczęły powstawać drukarnie. Ludzi, którzy umieli czytać, było już dość sporo. Nie brakowało też takich, którzy chcieli korzystać z tego nowego sposobu docierania do umysłów, widząc jego wielką zaletę. Raz napisany tekst mógł być stosunkowo szybko powielany właściwie dowolną ilość razy. Należało potem tylko zadbać o to, by trafił we właściwe ręce…


Trzeba przyznać, że ówczesne władze duchowne i świeckie szybko zrozumiały, jak ogromny przełom w społecznej komunikacji stanowi drukarstwo i ile może im sprawić problemów. Już w roku 1515 papież Leon X ogłosił, że żadna książka w „chrześcijańskim świecie” nie powinna zostać wydrukowana bez zgody lokalnego biskupa.i Niektórzy władcy świeccy już wcześniej podjęli próby zapewnienia sobie kontroli nad wydawnictwami.

W praktyce okazało się to bardzo trudne i Luter potrafił wykorzystać okazję, pisząc broszury i książki wydawane w nakładach, które nawet w naszych czasach należałoby uznać za spore. Podobnie postępowali Zwingli, Farel, Kalwin, Bullinger… Bez słowa drukowanego trudno sobie wyobrazić sukces reformacji.

Władcy Hiszpanii należeli do tych monarchów, którzy wcześnie zadbali o to, by idee szerzone drukiem nie wzburzały umysłów poddanych. Edykt wprowadzający cenzurę prewencyjną wydany 2 lipca 1502 roku przez Ferdynanda Aragońskiego i Izabelę Kastylijską nakładał obowiązek uzyskania zezwolenia na drukowanie książek i sprowadzanie ich zza granicy u odpowiedniego biskupa lub przewodniczącego sądu. Miał jednak poważną lukę. Obowiązywał jedynie na terenie królestw Kastylii i Leon. Drukarz lub księgarz, który nie uzyskał takiej licencji, przeniósłszy się do Aragonii, Katalonii, Walencji lub Nawarry, mógł drukować i sprzedawać, co tylko chciał. Również następcy Ferdynanda nie czuli się na siłach, by rozszerzyć to prawo na inne królestwa, nad którymi panowali.ii Obowiązywały w nich różne prawa, zwyczaje i języki, a ich mieszkańcy bardzo cenili sobie te odrębności. Narzucanie im praw obowiązujących w dominującej Kastylii budziło sprzeciw i niezadowolenie. Sprawa cenzury nie wydawała się na tyle ważna, by podsycać separatyzm. Drukarni i księgarni było w Hiszpanii stosunkowo niewiele. Królowie mimo wszystko nie uważali ich za poważne zagrożenie.

Inkwizycja hiszpańska wyciągnęła jednak pewne wnioski z tego, co działo się w Niemczech. Jej funkcjonariusze zauważyli, że protestantyzm dociera do ludzi i upowszechnia się najbardziej dzięki książkom, które – będąc niemymi nauczycielami – przemawiają i pouczają wszędzie i o każdej porze, w tym również tych, do których nie zdołała dotrzeć siła wymowy.iii Doceniano to wielkie zagrożenie dla religiikatolickiej i starano się mu zapobiec.

Już w 1521 roku Adrian z Utrechtu pełniący wtedy funkcję Inkwizytora Generalnego zakazał Hiszpanom posiadania, przywożenia i rozpowszechniania książek luterańskich.iv Święte Trybunały zaczęły też przejmować cenzurę książek wydawanych w kraju, choć formalnie nie były do tego uprawnione.v Najwidoczniej nie były dobrego zdania o cenzorach królewskich i diecezjalnych. Z czasem zadbano, by wierni wiedzieli, jakich konkretnie książek mają się wystrzegać i odpowiednie edykty inkwizycji odczytywano podczas nabożeństw. Trudno było zapamiętać wszystkie tytuły. Jednym ze skutków rozpowszechnienia się druku było to, że ilość książek szybko rosła. Od 1540 roku zaczęto publikować listy tych zakazanych.vi Najczęściej kopiowano po prostu wykazy sporządzane przez inkwizycję działającą w również podlegających władzy hiszpańskiego króla Niderlandach, na które protestancka propaganda oddziaływała silniej. Rozlepiano je tam na murach domów i nazywano plakatami. To niderlandzkie słowo przyjęło się potem w wielu językach. Wreszcie w roku 1551 ogłoszono pierwszy hiszpański indeks ksiąg zakazanych. On również był „importowany” z Niderlandów. Hiszpańscy inkwizytorzy skorzystali z owoców pracy swych kolegów z uniwersytetu w Louvain, nie dbając o to, że powiadamiają Hiszpanów o istnieniu wielu dzieł, które jeszcze do ich kraju nie dotarły.

Katolik, zapoznawszy się z listami czy indeksem, miał obowiązek w określonym terminie oddać zakazaną literaturę, jeśli ją posiadał, urzędnikom inkwizycji. Były dwie kategorie – książki zakazane całkowicie i częściowo. Te pierwsze niszczono, a drugie poddawano „oczyszczeniu”. Zamazywano szkodliwe fragmenty farbą drukarską lub wyrwano całe kartki. Jak wiele czynności urzędowych, „oczyszczanie” mogło trwać miesiące, a nawet lata. W końcu jednak zwracano książkę właścicielowi. Za posiadanie „nieczystej” karano ekskomuniką i grzywną. W przypadku recydywy winny stawał przed Świętym Trybunałem. Oczywiście ten, kto zauważył nieprawomyślne druki u kogoś innego, również miał obowiązek donieść o tym, gdzie trzeba i mógł być ukarany, jeśli tego nie zrobił. Funkcjonariusze inkwizycji, szukając zakazanych książek, kontrolowali przywożone do Hiszpanii towary, a także drukarnie, księgarnie i biblioteki.vii

Mimo wszystko wyegzekwowanie zakazu kontaktu z niemymi heretykami nie było proste. Książkę łatwo schować. Można też zmienić okładkę i stronę tytułową… Poza tym szybko ich przybywało i inkwizytorzy nie nadążali z wydawaniem zakazów. Niekiedy też zmieniali po jakimś czasie zdanie. Przyłapani księgarzy i czytelnicy twierdzili, że indeksy są tak obszerne, że po prostu nie zauważyli na nich swoich książek i często przyjmowano takie tłumaczenia. Dla wszystkich było jednak był oczywiste, że zakazana jest Biblia. W roku 1552 przeprowadzono wielką akcję poszukiwania nielegalnych egzemplarzy Starego i Nowego Testamentu. W Sewilli odebrano ludziom 450 sztuk, w Saragossie 218, w Walencji 20, znaleziono też jakieś w Salamance. Przekłady na języki narodowe dokonane przez katolików były ścigane tak samo, jak protestanckie.viii Nawet dewocyjne książkizawierające tłumaczenie biblijnych fragmentów trafiały na indeks. Pierwszy hiszpański przekład Pisma Świętego inkwizycja zaaprobowała w 1783 roku.ix

Zwolennicy reformacji w Sewilli i Valladolid posługiwali się Nowym Testamentem w przekładzie Juana Pereza de Pinedy, byłego zakonnika, który uciekł do Genewy. Julian Hernandez przemycał drukowane tam egzemplarze w beczkach na wino. Spłonął za to na stosie.x

Po wykryciu tych wspólnot zaostrzono prawo. Od 1558 roku za rozpowszechnianie w Kastylii niedozwolonych książek wprowadzono karę śmierci, ale nawet wtedy nie ograniczono swobody druku w innych hiszpańskich królestwach.xi

Inkwizycja hiszpańska raczej nie wyrządziła wielkiej szkody kulturze i nauce, choć intelektualiści skarżyli się na nią. Nigdy nie zakazała ona dzieł Galileusza. Ponieważ papieski nuncjusz uraził inkwizytorów, nakazując im rozpowszechnienie wyroku rzymskiego sądu w sprawie astronoma, nie pytając ich o zdanie, wydali o jego dziełach opinię pozytywną.xii W Don Kichocie Cervantesa usunięto jedno zdanie. Dzieła naukowe pisane po łacinie były dostępne w zasadzie bez ograniczeń. Wydawano w Hiszpanii książki Keplera, podając na nich tylko informację, że jest on heretykiem. Przykładów „liberalizmu” cenzury inkwizycyjnej można podać więcej. Nie ulega natomiast wątpliwości, że skutecznie zniechęciła ona Hiszpanów do Biblii. Lorenzo Villanueva, żyjący w XVIII wieku funkcjonariusz inkwizycji, przyznawał, że ludzie, którzy dawniej szukali Biblii, teraz spoglądają na nią z odrazą; wielu się nią nie interesuje, a jeszcze liczniejsi nie wiedzą nawet, że istnieje.xiii

cdn. Piotr Setkowicz

i Leszek Biały, „Dzieje inkwizycji hiszpańskiej”, KAW, Kraków 1989, str.242 – 243.

ii Henry Kamen, „Inkwizycja hiszpańska”, PIW, Warszawa 2005, str. 101 – 103.

iii Leszek Biały, op. cit., str.250.

iv Leszek Biały, op. cit., str.243.

v Henry Kamen, op. cit., str.101.

vi Henry Kamen, op. cit., str.102.

vii Leszek Biały, op. cit., str.244 – 245.

viii Henry Kamen, op. cit., str.106.

ix Leszek Biały, op. cit., str.250.

xi Henry Kamen, op. cit., str.102 – 103.

xii Leszek Biały, op. cit., str.254 – 255

xiii Leszek Biały, op. cit., str.250.

O DYSCYPLINĘ WŚRÓD KSIĘŻY – SĘDZIOWIE MYŚLI – Z DZIEJÓW INKWIZYCJI...

My nie niszczymy naszych wrogów; my ich zmieniamy.
George Orwell – „Rok 1984”

Podjęta przez inkwizycję hiszpańską próba wykorzenienia niepożądanych zachowań i poglądów ludzi nazywających się „starymi chrześcijanami” nie przyniosła zbyt wielkich rezultatów. Do samego końca istnienia Świętych Trybunałów trafiali przed nie ludzie, którzy w swych powiedzonkach i przekleństwach bluźnili Bogu. Nie malała też liczba „mędrkujących” na tematy religijne.


My nie niszczymy naszych wrogów; my ich zmieniamy.
George Orwell – „Rok 1984”

 

Podjęta przez inkwizycję hiszpańską próba wykorzenienia niepożądanych zachowań i poglądów ludzi nazywających się „starymi chrześcijanami” nie przyniosła zbyt wielkich rezultatów. Do samego końca istnienia Świętych Trybunałów trafiali przed nie ludzie, którzy w swych powiedzonkach i przekleństwach bluźnili Bogu. Nie malała też liczba „mędrkujących” na tematy religijne. Najczęściej głoszoną przez nich „herezją” był pogląd, że współżycie seksualne osób wolnych i korzystanie z usług prostytutek nie jest grzechem. (1) W naszych czasach jest on dość powszechny. W Hiszpanii walczyli z nim już inkwizytorzy i przegrali. Prawdopodobnie ubocznym skutkiem ich wysiłków był wzrost poziomu wiedzy religijnej Hiszpanów „czystej krwi”. Zgodnie z inkwizycyjną procedurą zawsze sprawdzano orientację oskarżonych w sprawach duchowych i ludzie zaczęli się uczyć. Z zachowanych protokołów przesłuchań wynika, że z upływem czasu coraz więcej podejrzanych, także pochodzących z ludu, umiało odmówić podstawowe modlitwy, wyliczyć prawdy wiary, wiedziało, ile jest sakramentów itp. (2) Znajomość formułek niewiele zmieniała w praktyce życia. Hiszpanie nadal otaczali czcią różnych religijnych szarlatanów, których słowa i czyny przeczyły nie tylko Biblii, ale i nauce katolickiej. Proszono ich o błogosławieństwo przed wyruszeniem na wojnę, a figurki i medaliki przez nich dotknięte znacznie zyskiwały w cenie.

 

Oczywiście trudno jest narzucić człowiekowi siłą jakieś przekonania. Zwłaszcza, gdy tej siły brakuje. Inkwizycja była według dzisiejszychstandardów wręcz mikroskopijna. Miała siedziby w głównych miastach i działała głównie w nich. W ciągu ponad trzech wieków istnienia tej instytucji w mniej więcej 90% miejscowości w Hiszpanii jej funkcjonariusze nie pojawili się ani razu. (3) Aby zbadać wiarę starych chrześcijan, inkwizytorzy powinni krążyć po całym kraju. Teoretycznie wizytacje były ich obowiązkiem, ale z reguły wykręcali się od niego, jak mogli. (4)

 

W XVI wieku podróż była większym wysiłkiem niż dzisiaj, ale ważniejszym motywem była chyba obawa przed przejawami wrogości. Odkąd okazało się, że inkwizycja zajmuje się nie tylko Żydami i Maurami, sympatia starych chrześcijan do niej się zmniejszyła. Niebezpieczeństwo, że chłopi użyją siekier lub wideł nie było duże. Chociaż jeśli oskarżano o herezję jakąś osobę, którą uznawali za „świętą”, mogło dojść i do tego. Chyba najczęstszą reakcją na przybycie inkwizytorów był bierny opór. Księża, którym też nie było to w smak, pouczali, by nie mówić nic o sobie ani o sprawach dotyczących Świętego Oficjum. (5) Jeżeli parafianie posłuchali, wizytacja kończyła się bez przykrych następstw.

 

Jednak ludzie są gadatliwi, czasami z różnych powodów donoszą i niekiedy jakiegoś heretyka udawało się podczas wizytacji znaleźć. Zwykle był to człowiek, który powiedział coś, co uznano za bluźnierstwo. Inkwizytorzy najczęściej wychodzili z założenia, że motywem była raczej zwykła tępota niż chęć znieważenia. (6) Sporządzali protokół. Nakładali pokutę i wypuszczali. Nie palono nawet recydywistów. Oni i autorzy szczególnie wymyślnych bluźnierstw występowali przed parafią w symbolicznym kneblem na ustach. Karano ich grzywną, banicją, a po soborze trydenckim niekiedy nawet galerami. (7) Przyczyną tej pobłażliwości było chyba wynikające z poczucia narodowej wspólnoty przekonanie, że starych chrześcijan nie można traktować jak Żydów czy Maurów.

 

Z niepowodzeń w wychowaniu starych chrześcijan nie robiono dramatu. W katolicyzmie świeccy nie mieli i nie mają wiele do powiedzenia. Przywódcami są kapłani, ich przekonania i postępki mają dużo większe znaczenie dla pomyślności religii. Inkwizycja poświęcała im należytą uwagę. Interweniowała, gdy podczas kazania padło jakieś szczególnie rażące stwierdzenie. Tak się stało, gdy ksiądz Diego Diaz, któremu najwyraźniej trudno było się pogodzić z anektowaniem Portugalii przez Hiszpanię, stwierdził, że Jezus nie umarł za Kastylijczyków. Podobnie postąpiono, gdy pewien ksiądz z Katalonii stwierdził, że wolałby być w piekle z Francuzem niż w niebie z Kastylijczykiem. Tam również nie lubiano Kastylijczyków. W sprawie ojca Cortesa polityka nie miała żadnego znaczenia. Stwierdzenie, że chwała Najświętszej Panny przewyższa chwałę Najświętszego Sakramentu było po prostu zbyt wielkim błędem teologicznym. Zapewne ksiądz Tuy, który powiedział parafianom, że w hostii tak naprawdę nie ma Boga, nie wiedział, że Jan Kalwin nauczał bardzo podobnie, ale nie można było pozwolić, by robił to nadal. (8)

 

Może to dziwić, ale inkwizycja hiszpańska z wielką podejrzliwością odnosiła się do jezuitów. Sam Ignacy Loyola był podejrzewany o iluminizm i spędził kilka miesięcy w inkwizycyjnym więzienia. Jego Ćwiczenia duchowne trafiły w Hiszpanii na indeks ksiąg zakazanych, a utworzonemu przez Loyolę zakonowi postawiono wiele zarzutów. Szczególną podejrzliwość budziło to, że jezuitami mogli być ludzie o nieczystej krwi, a także nałożony na nich obowiązek denuncjowania heretyków wyłącznie przełożonym. (9) W tym czasie inkwizycja składała się głownie z dominikanów, ale z czasem jezuici zaczęli ich z niej wypierać…

 

Innym bardzo ważnym zadaniem inkwizycji było trzymanie na wodzy skłonności seksualnych księży. To, że łamali zakaz chodzenia do karczmy, trzymali w domach kochanki, nie miało większego znaczenia. Największym problemem było napastowanie przez nich kobiet, a niekiedy także mężczyzn, przychodzących do spowiedzi. Zdarzało się, że przed Święte Trybunały trafiali kapłani, którym zarzucano dziesiątki tak zwanych solicytacji. Na przykład roku 1578 ojca Domingo Revisto oskarżało 49 kobiet, a podobnych spraw było więcej. Początkowo wyroki w nich były łagodne, ale z czasem za niegodne sprawowanie sakramentu pokuty zaczęto zsyłać na galery. (10) Surowości w takich sprawach domagał się Rzym i miał poważne powody. Napastowane kobiety miały zwykle mężów, a trudno było dotknąć ich bardziej niż w ten sposób. Wrogość do kapłana, który uwiódł czy zgwałcił żonę, mogła się łatwo przerodzić we wrogość do religii, której on służył. Podobnie jak w Hiszpanii musiało być w innych krajach i być może to tłumaczy, dlaczego reformacja tak łatwo znajdowała zwolenników. W tych czasach spowiedź sprawowano inaczej. Mogła się odbywać w domu wiernego lub na plebani i nie było przegrody między kapłanem a penitentem. Dopiero na soborze trydenckim ustalono sztywne reguły sprawowania tego sakramentu i przede wszystkim wprowadzono konfesjonały. Musiało jednak minąć sporo czasu, zanim te nakazy zrealizowano. (11)

 

Postępowania przeciwko księżom inkwizycja prowadziła dyskretnie i powściągliwie. Jej wybitny teoretyk Francisco Peña ujął to z właściwą sobie ścisłością. Nie należy być nazbyt gorliwym w prześladowaniu księży i zakonników, ponieważ proces duchownego zawsze daje się zinterpretować jako proces całego kleru. Inkwizytor powinien pamiętać o tym, że ludzie świeccy nie znoszą przywilejów duchowieństwa i nic nie cieszy ich w równym stopniu, jak grzechy księży i wymierzana im kara. (12)

 

cdn.    

 
Przypisy:

1. Leszek Biały, „Dzieje inkwizycji hiszpańskiej”, KAW, Kraków 1989, str.233

2. Henry Kamen, „Inkwizycja hiszpańska”, str.242.

3. Henry Kamen, op. cit., str.260.

4. Leszek Biały, op. cit., str.80.

5. Henry Kamen, op. cit., str.259.

6. Henry Kamen, op. cit., str.241.

7. Leszek Biały, op. cit., str.232.

8. Henry Kamen, op. cit., str.244.

9. Henry Kamen, op. cit., str.151 i 227.

10. Leszek Biały, op. cit., str.267.

11. Leszek Biały, op. cit., str.266.

12. Leszek Biały, op. cit., str.131

 

ZWODZĄCY I ZWODZENI – Z Dziejów Inkwizycji cz. 72

Może się wydawać dziwne, że trzeba było tylu lat, żeby inkwizycja zajęła się alumbrados. Nietrudno było dostrzec, że wynoszą się ponad duchowieństwo, twierdząc, że z uwagi na swoją bezgrzeszność i otrzymane objawienie nie podlegają już jego władzy i nie potrzebują sakramentów. Głosili też wiele sprzecznych z Pismem Świętym doktryn. Na przykład nauczali, że Syn Boży to wcielenie Ojca czy zaprzeczali istnieniu piekła.1 Na pewno podstawową przyczyną było to, że początek XVI wieku był czasem wielkiego zamieszania w katolicyzmie. Wielu wyznawców tej religii czuło, że znajdują się w ślepej uliczce i szukało wyjścia. Nadzieja, że Bóg da jakieś wskazówki, była udziałem wielu świeckich, kapłanów, biskupów, nawet inkwizytorów. Takie nastawienie czyni podatnym na oszustwa. Zwłaszcza gdy towarzyszą im nadprzyrodzone zjawiska. Istniały też przynajmniej dwie inne przyczyny.

Inkwizycja hiszpańska była instytucją zbiurokratyzowaną ze wszystkimi tego konsekwencjami. Powstała, by tropić i karać heretyków. W ciągu kilkudziesięciu lat swej działalności spotykała się właściwie tylko z jednym rodzajem herezji – skrytym praktykowaniem judaizmu przez conversos. Opracowano skuteczne metody walki z nią. Wiadomo było, na co należy zwracać uwagę i jak postępować. Funkcjonariusze mieli instrukcje i postępowali według nich, nie trudząc się zbytnio myśleniem. Religia mojżeszowa to głównie przepisy i rytuały, więc na nich skupiało się śledztwo. Inkwizytora interesowało, czy podejrzany jadał wieprzowinę, czy ubierał się odświętnie w piątek wieczorem, czy sprzątało się wtedy u niego w domu… Nie pytał o poglądy teologiczne. Cały ten szablon niezbyt pasował do alumbrados i inkwizycja przez dłuższy czas musiała czuć się bezradna wobec nowego problemu.

Inną przyczyną był strach. Ścigając judaizantes, inkwizycja mogła być pewna poparcia większości społeczeństwa, które nie darzyło sympatią Żydów, nawet ochrzczonych. Natomiast „oświeceni” zyskiwali w pewnych kręgach dużą popularność, choć też często wywodzili się z konwertytów.2 Na przykład inkwizycja w Sewilli stwierdziła, że nie ma księżnej ani markizy, ani żadnej kobiety wysokiego czy niskiego stanu, której nie można by zarzucić jakiegoś błędu tej herezji.3 To oznaczało, że ewentualne represje wobec alumbrados wywołają oburzenie tych kobiet i przynajmniej części ich mężów. Niekiedy protektorami mistyków były osoby bardzo wysokiego stanu.

Wszystkie te czynniki wystąpiły w historii Magdaleny de la Cruz, zakonnicy, a potem przełożonej klasztoru franciszkanek w Kordobie (nie należy jej mylić z inną mistyczką Izabelą de la Cruz z Guadalajary). Wzbudzała sensację, nie przyjmując poza komunią żadnego innego pokarmu. Początkowo próbowano udowodnić jej oszustwo, ale bez powodzenia. Przez kilkadziesiąt lat nie zauważono, by jadła cokolwiek poza hostią. Jeszcze większe wrażenie robiły jej ekstazy. Opowiadano, że podczas nich lewituje odziana w płomienie. Przypisywano jej też dar proroczy. W dniu, w którym odbyła się bitwa pod Pawią, miała wiedzieć, że wojska cesarza Karola V pobiły Francuzów i wzięły do niewoli ich króla Franciszka I. Nie było możliwości, by ta wiadomość w naturalny sposób dotarła z Włoch do Hiszpanii tak szybko. Przepowiedziała też, że zaciekle walczący z Karolem V o prymat w Europie Franciszek ożeni się z jego siostrą Eleonorą. Miała stygmaty. Powszechnie uważano ja za świętą. Szlachetnie urodzone damy, włącznie z królową Izabelą, prosiły, będąc w ciąży, o fragmenty jej odzieży, które miały zapewniać szczęście ich dzieciom, a marynarze wzywali jej imienia podczas sztormu. Poza Inkwizytorem Generalnym Manrique pielgrzymowali do niej król Hiszpanii i cesarz niemiecki Karol V, i nuncjusz papieski Giovanni di Reggio. Prawda wyszła na jaw w roku 1543, gdy Magdalena poważnie zachorowała i wydawało się, że umrze. Poprosiła wtedy o egzorcyzm i zaczęła opowiadać o swoich oszustwach. Wyzdrowiała jednak i inkwizycja rozpoczęła długie śledztwo w jej sprawie. Złożyła obszerne i chyba szczere zeznania. Wyjaśniła, kto i jak dostarczał jej jedzenie, dzięki któremu mogła udawać, że życie daje jej wyłącznie sakrament. Zdradziła też wiele innych swoich sztuczek, którymi zwodziła ludzi. Część niezwykłych zjawisk, dzięki którym zyskała opinię wybranej przez Boga, przypisywała jednak demonom, którym dała się opanować jeszcze w dzieciństwie. 3 maja 1546 roku wystąpiła na auto da fe i przez 10 godzin opowiadała zgromadzonym tłumom mieszkańców Kordoby o swoich postępkach. Skazano ją na dożywotnią pokutę w klasztorze i przeniesiono do innego miasta. Zmarła w roku 1560.4 Prawdziwości jej opowieści o demonach oczywiście dowieść nie sposób. Natomiast nie ulega wątpliwości, że oszukiwała,by zyskać podziw u ludzi.

To, w jaki sposób zakończyła się sprawa Magdaleny de la Cruz, ośmieliło nieco Święte Trybunały i w następnych takich przypadkach działały w sposób bardziej zdecydowany. W roku 1591 wpadającą w ekstazy i wygłaszającą proroctwa Marię de Morales inkwizycja w Toledo skazała na 200 batów. Takie mistyczne doświadczenia nie były udziałem wyłącznie kobiet. Za bardzo obdarowanego uchodził ksiądz Fernando Mendez z Sewilli. W swoich ekstazach widział niebo i uwalniał dusze z czyśćca. Dotknięte przez niego przedmioty sprzedawano jako amulety. Jego kochankami były damy z arystokracji. Wielkim zagrożeniem dla kłamcy jest to, że w końcu zaczyna wierzyć w to, co mówi. Mendez uznał, że jest prorokiem, i przepowiedział datę swojej śmierci. Gdy nie nastąpiła, stał się pośmiewiskiem, a inkwizycja wykorzystała okazję do rozprawienia się z całym skupionym wokół niego środowiskiem. Sam ksiądz w roku 1623 trafił do tajnego więzienia, gdzie po kilku latach zmarł. Śledztwem objęto około 700 osób, z których 11 wyrzekło się publicznie swych poglądów na auto da fe 30 września 1624 roku. Najsurowiej potraktowano Juana de Jezus, który twierdził, że przepełniająca go miłość do Boga jest tak gorąca, że może zagotować wodę. Został skazany na 200 batów i dożywotni pobyt w klasztorze, by nieco ochłonął.5

Doświadczenia sprzed prawie stu lat przydały się podczas śledztwa przeciwko klarysce Luizie de Colmenares. Miewała ona wizje, prorokowała, obiecywała, że pobłogosławione przez nią przedmioty zapewnią ich posiadaczowi bezwarunkowe zbawienie i podobnie jak Magdalena de la Cruz miała się żywić wyłącznie hostią. Po osadzeniu w więzieniu szybko poczuła głód. Nie dożyła do procesu, co nieomal doprowadziło do ludowego powstania przeciwko inkwizycji. Z drugiej strony jednak dowodziło niezbicie, iż twierdząc, że z łaski Boga będzie żyć do dnia Sądu Ostatecznego, mijała się z prawdą. Inkwizycja nie zaryzykowała aresztowania Marii Jezus de Agreda, o której król Filip IV był jeszcze lepszego zdania niż o Luizie Colmenares.6

Iluminizm przetrwał inkwizycję. Symboliczne jest, że ostatnią osobą, którą wydała ona świeckiemu ramieniu, była Maria de los Dolores Lopez. Spalono ją na stosie w roku 1781. Twierdziła ona stanowczo, że spotyka się z Dziewicą Maryją  i uwolniła z czyśćca miliony dusz.7 Jednak rozhisteryzowane, a być może obłąkane, zwodzące siebie i innych beaty spotykało się często w Hiszpanii jeszcze w późnych latach XIX wieku.8
Cdn.

Przypisy:
1 notbored.org/resistance-40.html
2Leszek Biały, „Dzieje inkwizycji hiszpańskiej”, Książka i Wiedza, Warszawa 1989, str.102.
3http://www.notbored.org/resistance-40.html
4Charles Lea, „Chapters from the religious history of Spain”, Lea Brothers&Co, Filadelfia 1890, str.330 – 335.
5Leszek Biały, op. cit., str.100 – 101.
6Leszek Biały, op. cit., str.101 – 102.
7Jon Edwards, „Inkwizycja hiszpańska”, Fakty, Warszawa 2002, str.141.
8Leszek Biały, op. cit., str.105.


WYBITNY ORGANIZATOR KOŚCIOŁÓW

Powrót Jana Łaskiego do rodzinnego kraju polscy kalwiniści powitali z nadzieją. Największym ich problemem były spory rozsadzające kościół, który próbowali utworzyć. Wynikały one i z niewiedzy, i z nadmiernych ambicji duchownych oraz ich szlacheckich patronów. Wyprowadzić polski kalwinizm z tego kryzysu mógł tylko ktoś, kto miałby głęboką znajomość Pisma Świętego, ale także duży autorytet. Na tyle duży, żeby panowie bracia nie poczytywali sobie posłuszeństwa wobec jego nakazów i napomnień za ujmę na honorze. Z tej właśnie przyczyny zapraszano Kalwina do Polski. Genewski reformator nie miał oczywiście na to czasu i chyba także ochoty. Zwracał uwagę swym polskim zwolennikom, że mogą to zadanie powierzyć rodakowi. Macie bardzo uczonego męża, Jana Łaskiego, którego erudycja, prawość i inne cnoty są znane nie tylko wam, ale i innym narodom.[1]Można było o nim powiedzieć, że nie dorównywał wielkim reformatorom ani siłą porywającą słowa, ani bystrością argumentowania, ani głębokością wiedzy.[2] Jednak z pewnością był wybitnym organizatorem kościołów i odegrał w dziejach reformacji rolę poważną.

Przez wiele lat działał na zachodzie Europy, ale ewangelizacja ojczyzny leżała mu na sercu. Obejmując urząd w jakimś zborze, zastrzegał zawsze, że opuści go, jeśli król polski wezwie go do kraju. Nie tylko czekał na to wezwanie, ale starał się, by ono nastąpiło. Po śmierci Zygmunta Starego przywiózł jego synowi list od Edwarda VI. Król Anglii wzywał w nim króla polskiego, by pomógł Janowi Łaskiemu w tworzeniu polskiego kościoła narodowego. Sam Łaski napisał w tej sprawie do Zygmunta Augusta jeszcze trzy listy, na które nie dostał odpowiedzi.[3] Można było się spodziewać, że również na wezwanie współwyznawców przybędzie szybko i będzie pracował ze wszystkich sił. Tak też się stało.

Jan Łaski pochodził ze znakomitej rodziny. Wielu członków polskiej elity było jego krewnymi lub przynajmniej znajomymi. Jego wuj był prymasem, a on sam jako katolicki kapłan mógł zrobić wielką karierę. Nawet najwięksi wrogowie nie kwestionowali też jego osobistej prawości. Najważniejsze było jednak to, że dał się poznać jako wybitny duszpasterz.

We Fryzji Wschodniej sprzyjająca reformacji hrabina Anna Oldenburska powierzyła Łaskiemu w roku 1543 urząd efora wszystkich kościołów tego państwa i proboszcza parafii w Emden. Poleciła też uporządkowanie życia kościelnego. Było to bardzo trudne zadanie. Jej mąż, hrabia Enno, pozwalał głosić Słowo Boże każdemu. Można było spotkać wśród Fryzów zwolenników właściwie wszystkich reformatorów – Lutra, Zwingliego, Karlstadta, Simonsa, Jorisa…  Na terenie hrabstwa pozostali też franciszkanie popierani przez brata hrabiego Enno.

Ta wolność religijna spowodowała sporo kłopotów. Franciszkanie namówili do napadu na hrabstwo katolickiego księcia Geldrii, Karola Egmonta, a zwolennicy różnych nurtów reformacji coraz bardziej się kłócili o istotę sakramentów.[4] Hrabina Anna sprawująca regencję po śmierci męża musiała niepokoić się rozwojem sytuacji. Jak można się domyślać, wolałaby, żeby któreś z wyznań zdobyło zdecydowaną przewagę.

Dotąd żaden z reformacyjnych kaznodziejów nie zauważył, że w dawnych czasach katolicyzm we Fryzji był dość szczególnego rodzaju. Wierni wybierali tam proboszczów, a wybrani laicy czuwali nad moralnością parafian i brali udział w synodach. Przypominało to sposób organizacji kościoła, o jakim pisał Kalwin. Łaski uznał, że warto uszanować miejscowe tradycje. Najpierw wprowadził dostosowaną do nich prezbiterialną organizację kościoła w parafii w Emden, a potem we wszystkich podlegających mu kościołach fryzyjskich. Początkowo każdy duszpasterz miał do pomocy 4 prezbiterów, potem ich liczba wzrosła do 12.[5]

Ustrój kościoła Łaski wykorzystał do wprowadzenia dyscypliny wśród jego członków. Dążył w sposób konsekwentny i często bezwzględny do wykorzenienia pijaństwa, obżarstwa, lichwy, oszustw, w szczególności fałszowania towarów, oszczerstw, życia w luksusie czy pracy w dni świąteczne. Prezbiterzy mieli być szczególnie zaangażowani w to zadanie. Zapewnił im też wsparcie władzy świeckiej.[6] Przy całym swoim rygoryzmie Łaski szanował godność wiernych. Nie pozwalał na wyzywanie i lżenie ich, a w tych czasach była to zwykła „praktyka duszpasterska”. Zadbał też o opiekę nad biednymi i szkoły dla dzieci.[7]

Fryzowie mieli okazję słuchać wielu reformacyjnych kaznodziejów, ale żaden z nich tak nie zmienił rzeczywistości, w której żyli, jak Łaski. Kalwinizm w tym regionie zwyciężył właściwie bez stosowania przymusu. Franciszkanom zabroniono sprawowania obrzędów, pozbawiając w ten sposób dochodów, ale pozostawiono klasztory. Łaski dyskutował z działającym we Fryzji przywódcą anabaptystów Menno Simonsem. Nie przyjął biblijnej zasady, że chrzcić należy tylko tych, którzy uwierzyli w Jezusa, ale mennonitów nie prześladowano.[8] Wygnano jedynie zwolenników „proroka” Jorisa głoszącego między innymi poligamię. Gdy hrabina Anna wydała to zarządzenie, Łaski zaczął indywidualnie badać przekonania „sekciarzy”. Części wydał świadectwa prawowierności, umożliwiając pozostanie w kraju. Tych, których nie przekonał, kierował do swoich przyjaciół, licząc zapewne, że im się uda.[9] W niedalekiej przyszłości z Fryzji kalwinizm rozszerzył się na całe Niderlandy.[10]

W roku 1547 cesarz Karol V zwyciężył wojska protestanckie pod Mühlbergiem, a w roku 1549 hrabina Anna zwolniła Łaskiego z funkcji efora kościoła i poprosiła o opuszczenie kraju. Wydawało się, że reformacja w Rzeszy zostanie zduszona. Jednak w tym samym czasie otworzyło się dla niej pole w Anglii. Kilkadziesiąt lat wcześniej Henryk VIII ogłosił się „głową kościoła” w swoim państwie. Dopóki żył, anglikanizm niewiele różnił się od katolicyzmu, a każdy, kto chciałby wprowadzić w nim jakieś zmiany, ryzykował głową. Król też umarł w roku 1547 i niemal natychmiast anglikańscy biskupi stali się skłonni do adaptowania dorobku reformatorów z kontynentu i udzielania im gościny. Liczni protestanci z Niemiec, Francji, Włoch i Niderlandów skorzystali z tego schronienia. W 1550 roku było ich już około 3 tysięcy. Potrzebowali kościoła i to właśnie Łaski otrzymał zadanie zorganizowania go. Można się domyślać, że biskup Cranmer, który polecił go królowi Edwardowi VI, chciał wykorzystać doświadczenia zebrane przez zbór cudzoziemski przy reformie anglikanizmu.[11]

Najtrudniej było w tym zborze osiągnąć jedność wiary. Uchodźcy wywodzili się przecież z różnych wyznań. Łaski opracował Confessio Londoniensis, wyznanie wiary pomijające najbardziej drażliwą sprawę, naturę sakramentów. Każdy, kto chciał do niego przystąpić, musiał zdać egzamin ze znajomości doktryny i podpisać Confessio.[12]Jeśli okazało się potem, że się z nim nie zgadza, nie było litości. Spalono na stosie Georga van Parrisa, który okazał się arianinem.[13] Tego, że dyscyplina kościelna kończy się na wykluczeniu ze wspólnoty, Łaski jakoś w Biblii nie zauważył…

To, co działo się w zborze cudzoziemskim, musiało szokować anglikańskich biskupów. Prowadzący nabożeństwa nie mieli żadnych szat liturgicznych. Nie było obrazów, rzeźb ani organów. Wierni przyjmowali komunię, siedząc przy wspólnym stole. Wszystkie funkcje zborowe obsadzano w drodze wyborów. Wszyscy byli równi. Zmarłych chowano obok siebie, nie bacząc na ich pochodzenie.[14] Stosunki szybko stały się napięte, ale Łaski zdołał utrzymać niezależność zboru aż do czasu, gdy rządy objęła wyznająca katolicyzm królowa Maria nazwana potem Krwawą. Trzeba było znów uciekać…

W grudniu 1556 roku do Polski przybył człowiek, który jak się mogło wydawać, potrafi pokonać każdy problem związany z tworzeniem kościoła.

cdn.    

Przypisy:

[1] Oskar Bartel, „Jan Łaski”, Wydawnictwo Neriton, Warszawa 1999, str.134.

[2] Aleksander Brückner, „Różnowiercy polscy”, Księgarnia Naukowa, Warszawa 1905, str.32

[3 Stanisław Helsztyński, “Reformator Sarmacji”, LSW, Warszawa 1981, str. 128–129.

[4] Oskar Bartel, op. cit., str.137–139.

[5] Oskar Bartel, op. cit., str.145–146.

[6] Oskar Bartel, op. cit., str.154.

[7] Oskar Bartel, op. cit., str.145.

[8] Oskar Bartel, op. cit., str.142–143.

[9] Oskar Bartel, op. cit., str.141.

[10] http://www.jalb.de/7560-0-0-42.html

[11] Stanisław Helsztyński, op. cit., str. 132 – 133.

[12] Oskar Bartel, op. cit., str.169 – 170.

[13] https://en.wikipedia.org/wiki/Stranger_churches

[14] Oskar Bartel, op. cit., str.170 – 172.

 

 

 

 

 

 

idźPod Prąd, nr 1-2 (126-127), styczeń-luty 2015


PRZECIW „STARYM CHRZEŚCIJANOM” – SĘDZIOWIE MYŚLI – Z DZIEJÓW INKWIZYCJI cz....

My nie niszczymy naszych wrogów; my ich zmieniamy.
George Orwell – „Rok 1984”

Kiedy zaczęto tworzyć w Hiszpanii Święte Trybunały, ich głównym zadaniem było wykrywanie i karanie ochrzczonych Żydów praktykujących skrycie judaizm. Surowe represje i wypędzenie w roku 1492 Żydów pozostających przy swojej wierze sprawiły, że już po kilkudziesięciu latach judaizowanie stało się rzadkością. Problem powrócił po roku 1580, gdy Hiszpania anektowała Portugalię. Ten kraj miał swoich conversos i swoją inkwizycję, która jednak zdaniem hiszpańskich inkwizytorów sprawdzała prawowierność niezbyt dokładnie. Procesy i egzekucje judaizantes nie osiągnęły nasilenia z lat 1482 – 1530, ale trwały przez cały XVII wiek i zdarzały się jeszcze w XVIII. [1]


 

Reformacja nie zdobyła wśród Hiszpanów wielu zwolenników, ale inkwizycja potraktowała to zagrożenie dla katolicyzmu z całą powagą i tępiła wyjątkowo zajadle. Pod koniec XVI wieku można było uznać, że także ten problem załatwiła. Pozostawało tylko prowadzenie różnych działań wobec protestantów, którzy czasowo przebywali na hiszpańskim terytorium, bo o tym, by pozwolono heretykowi zamieszkać na nim na stałe, nie mogło być oczywiście mowy.


Zmuszając mieszkających na Półwyspie Iberyjskim muzułmanów do zmiany wiary, inkwizycja hiszpańska podjęła ostatnią w swoich dziejach tak wielką operację w interesie katolicyzmu i hiszpańskiej korony. Zakończyło ją w początkach XVII wieku wygnanie Maurów z rozkazu króla Filipa II. W ten sposób państwo zostało „oczyszczone”. Na jego terenie pozostali niemal wyłącznie ci, którzy nazywali się „starymi chrześcijanami” i byli dumni ze swojej „czystej”, czyli pozbawionej domieszki żydowskiej, krwi. Byli to ludzie, którzy w przytłaczającej większości uważali, że inkwizycja broni ich przed spiskami Żydów i innych „obcych”. Aprobowali i często czynnie wspierali jej działania, a ona w początkowym okresie swego istnienia rzadko ich represjonowała. Jednak w miarę, jak ubywało „obcych”, coraz częściej zajmowała się „swoimi”.


Inkwizycja musiała wykrywać heretyków, ponieważ konfiskowanie ich majątków było jednym z głównych źródeł jej finansowania, ale nie tylko względy materialne tu się liczyły i chyba nie były najważniejsze. Jej funkcjonariusze mieli dość okazji, by przyjrzeć się, jacy naprawdę są ci „starzy chrześcijanie” i uznali, że ich postawy i zachowania daleko odbiegają od tych, które powinny cechować dobrych katolików. Szczególnie dotyczyło to chłopów stanowiących wtedy około 80% ludności kraju.


Podobnie jak wśród conversos zdarzali się wśród nich ateiści i ludzie uważający wszystkie religie za tak samo dobre. Takich „mędrkujących” nie było oczywiście wielu. Przytłaczająca większość uważała się za katolików, ale bardziej inteligentni i gorliwi księża oceniali, że mniej więcej jeden na dziesięciu wie o swojej wierze to, co wiedzieć powinien, a to, w co wierzyli pozostali, nazywali diabelska magią. [2] Inkwizytorzy wizytujący wiejskie parafie raportowali, że wielu z nich nie potrafi się przeżegnać ani odmówić Zdrowaś Mario i nigdy w życiu się nie spowiadało. Trudno się było spodziewać, że pracujący wśród nich księża są w stanie coś zmienić. Najczęściej posyłano na wieś takich, którzy wiedzą i podejściem do spraw duchowych niewiele różnili się od swych parafian. Wielu członków hiszpańskiej elity uważało, że wysyłanie misjonarzy do Ameryki, by „nawracali” tam Indian, nie ma większego sensu. Przecież dość pogan jest na miejscu. [3] Inkwizycja w sobie właściwy sposób zaczęła motywować „starych chrześcijan”, a w szczególności wieśniaków, do zmiany, a biskupi przyjęli to zaangażowanie z zadowoleniem.


Hiszpańscy chłopi dość swobodnie traktowali katolickie obrzędy, nauki i przepisy. Na niedzielną mszę przychodzili, jeśli mieli ochotę. Podobnie traktowali nakazane posty. Podczas procesji zwyczajowo składali dziewczętom nieprzyzwoite propozycje. Zdarzali się wśród nich tacy, którzy reagowali niewybrednymi komentarzami na kazania o dziewictwie Marii. Do nauki o przeistoczeniu podchodzili w sposób „zdroworozsądkowy”, nie wierząc, że Bóg jest w hostii, a wyznawanie grzechów kapłanowi uznawali za poniżające. [4]


Zaczęto uczyć lud szacunku dla sacrum. Aldona de Vargas stanęła przed Świętym Trybunałem, ponieważ na wzmiankę o Najświętszej Dziewicy uśmiechnęła się w sposób, który donosiciel uznał za znaczący. Alonso de Jaen, który oddał mocz na mur świątyni, postanowił nie czekać, aż ktoś powiadomi o tym inkwizycję i doniósł na siebie sam. [5] Najwidoczniej uważał, że dzięki temu zostanie ukarany łagodniej i chyba miał rację.


Trybunały zwracały też uwagę na słowa. Hiszpanie często zaklinali się na różne części ciała(!)Boga, używali też takich zwrotów, jak: „Choćby mi sam Pan Bóg kazał, nie zrobię tego” czy „Wyrzekam się zbawienia”. [6] Procesy miały im uświadomić niestosowność takiego gadania. Zdarzały się też „słowne przestępstwa” popełniane z rozmysłem. Francisco Dalmau przed mszą wyszedł na ambonę i dopóki nie zjawił się ksiądz, bawił zgromadzonych swoim uciesznym „kazaniem”. Lorenzo Sanchez stwierdził, że duchowni to nasi słudzy i właśnie dlatego płacimy im dziesięciny. Nie uszło mu to na sucho, chociaż był notariuszem inkwizycyjnym. [7] Zwykle kara w sprawach o tak zwane opinie nie była zbyt surowa. Najczęściej oskarżony musiał publicznie wyrzec się jej, płacił niewielką grzywnę, dostawał chłostę lub skazywany był na krótkie wygnanie z miejsca zamieszkania. [8] Niekiedy jednak nawet w takim przypadku inkwizycja mogła złamać życie. Benito Penas był wytwórcą pługów, którego aresztowano za wygłoszenie opinii, że Chrystus wcale nie umarł na krzyżu. Uznano go za niepoczytalnego i zwolniono, ale musiał zapłacić za doprowadzenie do siedziby trybunał 30 dukatów. Z licytacji jego warsztatu i narzędzi inkwizycja uzyskała „tylko” 20. [9]


W sprawach o profanację wyroki zależały od tego, co bezczeszczono. Gdy pijani chłopi spod Guadalajary wyrwali z ziemi przydrożny krzyż i urządzili sobie z nim „procesję”, musieli tylko powtórzyć ją boso w pokutnych strojach w odwrotnym kierunku i wkopać krzyż na miejsce. Benito Ferrer, który wyrwał z rąk księdza hostię i podeptał ją, spłonął za to na stosie. [10]


Chyba najważniejszym zadaniem, które postawiła sobie inkwizycja w swoich działaniach wobec „starych chrześcijan”, była zmiana ich postaw w dziedzinie seksu. Ogólnie Hiszpanie nie uważali, że współżycie seksualne osób stanu wolnego jest grzechem. Nie widzieli też niczego niestosownego w tym, że narzeczeni zamieszkiwali razem przed ślubem. Nie oczekiwano zmiany zachowań. Chodziło o to, by nikt otwarcie nie głosił poglądu, że „zwyczajne cudzołóstwo” nie jest grzechem. Karano za to świeckich i duchownych. [11]


Hiszpańska inkwizycja przez cały czas swego istnienia sądziła też sprawy o bigamię, uznając ją za przejaw heretyckiego rozumienia małżeństwa. Początkowo bigamista musiał tylko publicznie potępić swój występek, płacił niewielką grzywnę i dostawał 100 batów. Pod koniec XVI wieku mężczyzn skazywano zwykle na 3 – 5 lat galer i 200 batów, a kobiety na banicję. Ktoś, kto przyznawał, że świadomie naruszył sakrament, traktowany był łagodniej. Uznawano, że podsądny przynajmniej w teorii zgadza się z nauką o nierozerwalności małżeństwa. Sądy królewskie nie wdawały się w takie subtelności i zwykle skazywały w takich wypadkach na 10 lat galer i konfiskatę połowy majątku. [12]

cdn.

 

Przypisy:
 
1 John Edwards, „Inkwizycja hiszpańska”, Fakty, Warszawa 2002, str. 135–136.
2 Henry Kamen, „Inkwizycja hiszpańska”, PIW, Warszawa 2005, str.13–14.
3 Henry Kamen, op. cit., str.235–237.
4 Henry Kamen, op. cit., str.241.
5 Henry Kamen, op. cit., str.167.
6 Leszek Biały, „Dzieje inkwizycji hiszpańskiej”, KAW Kraków 1989, str.231.
7 Henry Kamen, op. cit., str.241.
8 Leszek Biały, op. cit., str.233.
9 Leszek Biały, op. cit., str.101
10 Leszek Biały, op. cit., str.234.
11 Henry Kamen, op. cit., str.244–245.
12 Leszek Biały, op. cit., str.237.