Sędziowie myśli cz.74 – Żadnej litości
W XVI wieku Hiszpanie byli na ogół bardzo przywiązani do katolicyzmu. Jeśli któryś z nich stawał się zwolennikiem reformacji, to przewidując reakcję rodaków, zwykle opuszczał kraj. Emigrantów zbyt energicznie starających się szerzyć protestanckie idee niekiedy porywano, aby odpowiednio ukarać. Pierwszym, którego spotkał taki los, był Francisco de San Roman (chciał nawrócić cesarza Karola V). Później zdarzyło się jeszcze kilka podobnych przypadków, które z pewnością robiły na Hiszpanach – protestantach pewne wrażenie. Byli jednak i tacy, którzy decydowali się pozostać w kraju i starali się skrycie propagować swoje poglądy, zapewne licząc na to, że w końcu urosną w siłę, z którą trzeba się będzie liczyć. Inkwizycja zdawała sobie sprawę, że istnieją. Jej funkcjonariusze konfiskowali Biblie i inne heretyckie książki drukowane w Niemczech i Szwajcarii. Było oczywiste, że ktoś je sprowadza… Słusznie szukano wśród intelektualistów i tych, którzy mieli kontakty z cudzoziemcami, ale długo nie udawało się trafić na tych właściwych.
Największa wspólnota protestancka w XVI-wiecznej Hiszpanii działała w Sewilli, w mieście, w którym powstał pierwszy Święty Trybunał. Wydaje się, że w największym stopniu do jej powstania przyczynił się ksiądz Juan Gil zwany Egido, kanonik sewilskiej katedry, a przez krótki czas nawet biskup Tortosy.1 Najliczniejszą grupę stanowili w niej zakonnicy. Przede wszystkim byli to członkowie zakonu hieronimitów z klasztoru San Isidoro na czele z przeorem. Do wspólnoty należało też kilka hieronimitek z klasztoru Santa Paula. Łącznie ze świeckimi liczyła ona około 120 osób.2
Juan Gil „zaraził się” protestantyzmem od Rodriga de Valery, znanego bezbożnika, który w pewnym momencie zapragnął pojednać się z Bogiem. Sewilla była wielkim centrum handlowym, w którym można było spotkać ludzi z całej Europy i dowiedzieć się, jak w ich krajach rozwiązuje się różne problemy. Nauka o zbawieniu z łaski przez wiarę trafiła de Valerze do przekonania. Zaczął głosić ją ludziom na ulicach i dyskutować z księżmi. Zmarł w więzieniu inkwizycji w roku 1550. Księdzu Gilowi de Valera zaproponował, żeby głosił z ambony nauki biblijne. Wkrótce wielu ludzi przychodziło do katedry go słuchać.3
Przez wiele lat jakoś nikomu nie przyszło na myśl, że powszechnie ceniony za swoją dobroć i wiedzę kapłan jest heretykiem. Musi to dziwić tym bardziej, że biskup diecezji sewilskiej Fernando de Valdes był od 1546 roku Inkwizytorem Generalnym. Dopiero gdy w roku 1549 cesarz Karol V postanowił mianować Juana Gila biskupem, zaczęto sprawdzać wpływające na niego donosy i uznano za heretyckie dziesięć głoszonych przez niego tez. Nominacja biskupia została cofnięta, ale jego samego potraktowano dość łagodnie. Część członków komisji badającej jego sprawę uważała, że to bardzo dobry ksiądz, który pomijając tę „wpadkę”, po prostu zasługiwał na awans.4 Inni być może uważali, że wykrycie wśród kleru Sewilli heretyka stanie się plamą także na ich honorze i starali się zatuszować sprawę.
Oczywiście Juan Gil, chcąc uniknąć stosu, musiał się wyrzec tego, co głosił. Uczynił to w roku 1552. Uznano, że zasłużony kapłan nieco pobłądził, ale nie miał uczniów. Skazano go na rok pobytu w zamku Triana, siedzibie sewilskiej inkwizycji. Innych podejrzanych uwolniono. Gdy zmarł w roku 1555, urządzono mu uroczysty pogrzeb.5 Na jego miejsce mianowany został ksiądz doktor Constantin Ponce de la Fuente, który przebywając w Niemczech, nasiąkł podobnymi przekonaniami, co Gil, i również swoimi kazaniami zdobył serca mieszkańców miasta.
W tym samym czasie powstała druga wspólnota protestancka w mieście Valladolid. Jej głównym twórcą był Carlos de Seso, włoski żołnierz w służbie hiszpańskiej, który w uznaniu swoich zasług został w 1554 roku mianowany corregidorem, czyli przedstawicielem króla w mieście Toro.6 Swoją pozycję wykorzystywał do głoszenia nauki o zbawieniu z łaski przez wiarę wśród członków hiszpańskiej elity. Przekonał między innymi Augustina Cazallę, kaznodzieję cesarza Karola V, a potem wszystkich członków tej rodziny ochrzczonych Żydów. W grupie byli też członkowie znakomitych rodów starych chrześcijan. Łącznie było to prawdopodobnie 55 osób.7
W roku 1557 aresztowano ludzi przemycających i rozpowszechniających w Hiszpanii książki drukowane w rządzonej przez Kalwina Genewie. W ten sposób inkwizycja trafiła na właściwy trop i już z niego nie zeszła. W tym samym roku z klasztoru San Isidoro uciekło 12 zakonników. Jeden z nich, Antonio del Corro, był krewnym sewilskiego inkwizytora i być może dzięki temu orientował się, że nie ma już na co czekać.8 Del Corro był potem pastorem hiszpańskich emigrantów w Londynie. Uciekający razem z nim Juan Perez de Pineda pełnił podobną posługę w Genewie i przełożył na kastylijski Nowy Testament i Psalmy, Cipriano de Valera i Casiodoro de Reina przetłumaczyli na ten język całą Biblię. Ten klasztor dał reformacji wielu oddanych pracowników.
Już w następnym roku ujęto chyba wszystkich protestantów, którzy pozostali w Sewilli i Valladolid. Był to duży wstrząs dla całego kraju. Ludzie o wysokiej pozycji społecznej okazali się heretykami. Władza musiała coś zrobić.
Karol V Habsburg formalnie już nie rządził. W roku 1556 abdykował na rzecz syna, Filipa II, i zamieszkał w klasztorze. Nadal jednak interesował się tym, co działo się w państwie i problem ten rozwiązano tak, jak radził. Nie wiem, czy wystarczy w tym wypadku zastosować zwykłą praktykę, zgodną z powszechnym prawem, że wszyscy błagający o litość i ci, którzy przyznali się do winy, otrzymują łagodniejszą karę, pod warunkiem, że to ich pierwsze wykroczenie. Tacy ludzie wypuszczeni na wolność mogą dalej popełniać tę samązbrodnię, szczególnie, jeśli to osoby wykształcone. (…) należy więc rozważyć, czy nie potraktować ich jako sprawców buntu, wrzenia, zamieszek i niepokojów w państwie. Byliby zatem winni podżegania do buntu i nie mogliby oczekiwać żadnej litości.9
Od tej pory protestanci stanowili dla hiszpańskich Świętych Trybunałów osobną kategorię. Wyznawcom judaizmu lub iluminizmu, którzy zostali zatrzymani po raz pierwszy i deklarowali skruchę, musiały one darować życie. Im niekoniecznie.
Uroczyste zakończenie śledztwa w sprawie pierwszych 30 heretyków z Valladolid odbyło się 21 maja 1559 roku. Wszystkich oskarżano po raz pierwszy. Tylko jeden z nich, Francisco Herero nie wyraził skruchy, ale spalono 14. Kolejne takie auto da fe odbyło się 8 października tego roku. Znów wystąpiło 30 heretyków, z których spalono 12, a z zarzutów oczyszczono 4. Zapamiętano słowa Carlo de Seso. W imię Jezusa Chrystusa zachowuję nadzieję, tylko Jemu ufam i Jego wielbię, i stawiając swoją bezwartościową osobę po Jego świętej stronie, przejdę przez mękę Jego krwi, by cieszyć się obietnicami, które złożył przed wybranymi. Wszyscy pozostali wyrzekli się swej wiary. Święty Trybunał w Sewilli był mniej surowy. 24 września 1559 roku z 76 oskarżonych spalono 19, a 22 grudnia 1560 roku 14 z 54. Spalono też wtedy wydobyte z grobu ciało Juana Gila i Constanitina Ponce de la Fuente, który zmarł w śledztwie. W roku 1562 spalono w Sewilli kolejnych 18 osób, w tym przeora klasztoru San Isidoro. Historycy uznają za okres najsurowszych represji wobec protestantów w Hiszpanii lata 1559–66. Spalono ich wtedy ponad 100.10
cdn.
Przypisy:
1Guy Testas, Jean Testas, „Inkwizycja”, Wydawnictwo AGADE, Warszawa 1994, str.84 – 85.
2Henry Kamen, „Inkwizycja hiszpańska”, PIW, Warszawa 2005, str.92.
3http://www.rrb3.com/mypub/books/spn_bible_inception_men_translation
4Henry Kamen, op. cit., str.91.
5http://www.protestantedigital.com/ES/Magacin/articulo/3656/El-dr-egidio-la-fuerza-de-la-flaueza
6http://herodotovirtual.blogspot.com/2006/10/carlos-de-seso1516-1559.html
7Henry Kamen, op. cit., str.92.
8http://www.rrb3.com/mypub/books/spn_bible_inception_men_translation
9Henry Kamen, op. cit., str.93.
10Henry Kamen, op. cit., str.94 – 95.
Sędziowie myśli cz.77 – Problem Morysków
PROBLEM MORYSKÓW
Walka między katolicyzmem a islamem trwała na Półwyspie Iberyjskim przez setki lat. Wszystko zaczęło się w roku 711, gdy arabski wódz, Tarik, przeprawił się przez Morze Śródziemne i rozpoczął podbój państwa Wizygotów. Miejsce, w którym wylądował, nazwano Górą Tarika – Dżabal – al – Tarik. Anglicy, którzy mają zwyczaj przekręcania obcych słów, wymawiali to „Gibraltar” i tak już zostało. Kampania Tarika zakończyła się oszałamiającym sukcesem. W ciągu roku Arabowie opanowali niemal cały obszar na południe od Pirenejów. Odebranie tych ziem zabrało katolikom prawie 800 lat. Paradoksalnie te zmagania zmusiły wyznawców obu religii do tolerancji.
Najpierw pod władzą nielicznych muzułmanów, których w Europie powszechnie nazywano Maurami, znaleźli się niemal wszyscy mieszkańcy dawnego królestwa Wizygotów. Zdobywcy, poza nielicznymi wyjątkami, nie prześladowali innych religii. Zagwarantowali katolikom i Żydom swobodę kultu i ograniczony samorząd. Ta łagodna polityka i wyraźna cywilizacyjna wyższość Arabów sprawiły, że znaczna część miejscowej ludności przeszła na islam.i
W miarę postępów rekonkwisty coraz więcej muzułmanów żyło na terenach opanowanych przez katolików i również mogli tam żyć w miarę spokojnie. Tak zwani mudejares byli oczywiście ludźmi drugiej kategorii, ale pozostawiano im możliwość praktykowania swojej religii, a ich wspólnoty rządziły się własnymi prawami. Opiekowała się nimi hiszpańska szlachta i nie chodziło tylko o to, że gnębienie bezbronnych uważano za niegodne rycerza. Krążyło powiedzenie Mientras más Moros más ganancia – więcej muzułmanów, więcej zysku.Była to prawda. Muzułmanie byli na ogół pracowici i posiadali różne cenne umiejętności. Byli dobrymi rolnikami i hodowcami. Znali się też na budownictwie, ciesielstwie, sukiennictwie i obróbce metali.ii Poza tym wciąż istniały muzułmańskie państwa, które mogły się za nimi ująć…
Ostatnie z nich, emirat Grenady, upadło w 1492 roku. Umowa kapitulacyjna była zgodna z wielowiekową tradycją. Pokonanym obiecano swobodę wyznania, poszanowanie własności i samorząd. Teren dawnego emiratu wyłączono też spod jurysdykcji inkwizycyjnej.iii Jednak elita Maurów raczej nie wierzyła w trwałość tego stanu i emigrowała do Afryki Północnej.iv Szybko okazało się, że miała rację. Przykładem,jak zwycięzcy traktowali pokonanych, może być sprawa ziemi uprawnej. Hiszpanie szybko zaczęli odbierać Maurom żyzne doliny, spychając ich w tereny górzyste.v Trudno się dziwić, że mianowany biskupem Grenady Hernando Talavera, pomimo swych osobistych zalet, nie skłonił zbyt wielu z nich do przejścia na katolicyzm. Prymas Hiszpanii, energiczny i bezwzględny Francisco Jimenez de Cisneros uznał, że należy zastosować inne metody.
W roku 1499 z jego rozkazu ludzie, którzy w okresie istnienia emiratu urodzili się jako katolicy, a potem przeszli na islam, zostali zatrzymani przez inkwizycję, chociaż umowa kapitulacyjna z 1492 roku gwarantowała im nietykalność. Jeden z głównych meczetów miasta przekształcono w katolicką świątynię. Odbierano też mieszkańcom książki po arabsku. Kiedy zebrało się ich około 100 tysięcy, zrobiono z nich wielki stos i spalono. W roku 1501 Maurowie podnieśli bunt i o to prawdopodobnie chodziło. Król zyskał pretekst, by uznać umowę kapitulacyjną za zerwaną z ich winy. Pod osłoną wojsk, które tłumiły powstanie, prowadzono akcję masowych chrztów. Tych, którzy nie chcieli zostać katolikami, wywożono do Afryki na ich koszt. Zachęcona sukcesem w Grenadzie królowa Izabela zarządziła w lutym 1502 roku chrzest Maurów w całej Kastylii. Teoretycznie można było odmówić przyjęcia go i wyjechać. Jednak emigranci nie mogli zabrać ze sobą dzieci w wieku poniżej 14 lat, żadnych pieniędzy ani kosztowności. Nie mogli też wyjeżdżać do Afryki Północnej. Poza tym, nawet jeśli ktoś zdecydował się na wyjazd na tych warunkach, musiał wystąpić do władz z prośbą o zezwolenie. Prośby te z zasady załatwiano odmownie.vi
W Walencji Maurowie będący wasalami wielkich posiadaczy żyli spokojnie do roku 1520, kiedy mieszczanie i chłopi powstali przeciwko szlachcie. Uznali oni, że najlepszym sposobem na złamanie potęgi arystokracji będzie pozbawienie jej władzy nad islamskimi poddanymi, z reguły pracującymi lepiej i na pewno taniej od „starych chrześcijan”. W tym celu zmuszali ich do chrztu. Po stłumieniu buntu w 1522 roku pod naciskiem inkwizycji nie pozwolono ochrzczonym na powrót do islamu. Inkwizytorzy argumentowali, że sakrament jest ważny. Maurowie mieli przecież dwie możliwości – chrzest lub śmierć - i dokonali wolnego wyboru. W listopadzie 1525 cesarz Karol V wydał dekret nakazujący ochrzczenie wszystkich mudejares w Aragonii do końca stycznia 1526 roku.vii Po tym terminie oficjalnie nie było już w Hiszpanii muzułmanów. Ochrzczonych „starzy chrześcijanie” nazwali moriscos – mali Maurowie.
Władcy Hiszpanii nie spodziewali się, że sakrament w cudowny sposób ich zmieni. Ferdynand Aragoński liczył na to, że jeśli nie zostaną chrześcijanami, to zostaną nimi ich dzieci i wnuki.viiiKarol V, chcąc przyspieszyć proces zmiany tożsamości morysków, zabronił im używania języka arabskiego, posiadania broni, nadawania tradycyjnych imion, korzystania z tradycyjnych łaźni, uboju rytualnego i odprawiania innych tradycyjnych obrzędów. W każdy piątek drzwi w ich domach miały być otwarte na oścież, żeby każdy mógł widzieć, co się dzieje w środku. Ustanowił też Święty Trybunał w największym skupisku morysków, Grenadzie. Tamtejsi moryskowie, ofiarowując mu 80 tysięcy dukatów, szybko uzyskali unieważnienie większości tych rygorów, ale inkwizycja w mieście pozostała.ix
Przez kilkadziesiąt lat hiszpańskie władze świeckie i duchowne były wobec ochrzczonych muzułmanów stosunkowo tolerancyjne. Inkwizycja przejawy przywiązania do islamu traktowała pobłażliwie, uznając, że nie mogą zmienić swoich zwyczajów z dnia na dzień. Podejmowano próby katechizowania ich. Wysyłano misjonarzy. Szukano takich księży, którzy znali arabski lub chcieli się go nauczyć. Wydano podręcznik doktryny katolickiej w tym języku.x Rezultaty były jednak nie takie, jak oczekiwano.
Pojedynczy moryskowie stawali się gorliwymi katolikami i nawet próbowali nawracać swoich ziomków. Tak czynił podobno były mułła z Walencji imieniem Abdullah.xi Większość jednak trwała przy islamie. W roku 1504 mufti Oranu orzekł, że ze względu na prześladowania muzułmanie w Hiszpanii mogą nagiąć się zewnętrznie do wymagań katolików i nie będzie to odstępstwem od islamu.xii Postępowano zgodnie z tą wytyczną. Moryskowie chrzcili dzieci, chodzili na msze, ale niemal otwarcie kpili z narzuconej im religii i zachowywali swoją tożsamość. Zawierają małżeństwa miedzy sobą i nie mieszają się ze starymi chrześcijanami, żaden z nich nie wstępuje do zakonu ani do armii, nie prosi o jałmużnę; żyją w izolacji od starych chrześcijan, zajmują się handlem i są bogaci. Tak opisano królowi Filipowi II morysków z Toledo i podobnie było w całej Hiszpanii.
cdn.
Piotr Setkowicz
i John, Edwards, „Inkwizycja hiszpańska”, Fakty, Warszawa 2002, str.46 – 47.
ii Henry Kamen, „Inkwizycja hiszpańska”, PIW, Warszawa 2005, str.201.
iii John Edwards, op.cit., str.102.
iv Henry Kamen, op. cit., str.198.
vi Leszek Biały, „Dzieje inkwizycji hiszpańskiej”, KAW, Warszawa 1989, str.157 – 158.
vii Henry Kamen, op. cit., str.200.
viii Henry Kamen, op. cit., str.199.
ix Leszek Biały, op. cit.,str.160 – 161.
x Henry Kamen, op. cit., str.205.
xi Leszek Biały, op. cit.,str.159.
xii Henry Kamen, op. cit., str.203.
O DYSCYPLINĘ WŚRÓD KSIĘŻY – SĘDZIOWIE MYŚLI – Z DZIEJÓW INKWIZYCJI...
My nie niszczymy naszych wrogów; my ich zmieniamy.
George Orwell – „Rok 1984”
Podjęta przez inkwizycję hiszpańską próba wykorzenienia niepożądanych zachowań i poglądów ludzi nazywających się „starymi chrześcijanami” nie przyniosła zbyt wielkich rezultatów. Do samego końca istnienia Świętych Trybunałów trafiali przed nie ludzie, którzy w swych powiedzonkach i przekleństwach bluźnili Bogu. Nie malała też liczba „mędrkujących” na tematy religijne.
My nie niszczymy naszych wrogów; my ich zmieniamy.
George Orwell – „Rok 1984”
Podjęta przez inkwizycję hiszpańską próba wykorzenienia niepożądanych zachowań i poglądów ludzi nazywających się „starymi chrześcijanami” nie przyniosła zbyt wielkich rezultatów. Do samego końca istnienia Świętych Trybunałów trafiali przed nie ludzie, którzy w swych powiedzonkach i przekleństwach bluźnili Bogu. Nie malała też liczba „mędrkujących” na tematy religijne. Najczęściej głoszoną przez nich „herezją” był pogląd, że współżycie seksualne osób wolnych i korzystanie z usług prostytutek nie jest grzechem. (1) W naszych czasach jest on dość powszechny. W Hiszpanii walczyli z nim już inkwizytorzy i przegrali. Prawdopodobnie ubocznym skutkiem ich wysiłków był wzrost poziomu wiedzy religijnej Hiszpanów „czystej krwi”. Zgodnie z inkwizycyjną procedurą zawsze sprawdzano orientację oskarżonych w sprawach duchowych i ludzie zaczęli się uczyć. Z zachowanych protokołów przesłuchań wynika, że z upływem czasu coraz więcej podejrzanych, także pochodzących z ludu, umiało odmówić podstawowe modlitwy, wyliczyć prawdy wiary, wiedziało, ile jest sakramentów itp. (2) Znajomość formułek niewiele zmieniała w praktyce życia. Hiszpanie nadal otaczali czcią różnych religijnych szarlatanów, których słowa i czyny przeczyły nie tylko Biblii, ale i nauce katolickiej. Proszono ich o błogosławieństwo przed wyruszeniem na wojnę, a figurki i medaliki przez nich dotknięte znacznie zyskiwały w cenie.
Oczywiście trudno jest narzucić człowiekowi siłą jakieś przekonania. Zwłaszcza, gdy tej siły brakuje. Inkwizycja była według dzisiejszychstandardów wręcz mikroskopijna. Miała siedziby w głównych miastach i działała głównie w nich. W ciągu ponad trzech wieków istnienia tej instytucji w mniej więcej 90% miejscowości w Hiszpanii jej funkcjonariusze nie pojawili się ani razu. (3) Aby zbadać wiarę starych chrześcijan, inkwizytorzy powinni krążyć po całym kraju. Teoretycznie wizytacje były ich obowiązkiem, ale z reguły wykręcali się od niego, jak mogli. (4)
W XVI wieku podróż była większym wysiłkiem niż dzisiaj, ale ważniejszym motywem była chyba obawa przed przejawami wrogości. Odkąd okazało się, że inkwizycja zajmuje się nie tylko Żydami i Maurami, sympatia starych chrześcijan do niej się zmniejszyła. Niebezpieczeństwo, że chłopi użyją siekier lub wideł nie było duże. Chociaż jeśli oskarżano o herezję jakąś osobę, którą uznawali za „świętą”, mogło dojść i do tego. Chyba najczęstszą reakcją na przybycie inkwizytorów był bierny opór. Księża, którym też nie było to w smak, pouczali, by nie mówić nic o sobie ani o sprawach dotyczących Świętego Oficjum. (5) Jeżeli parafianie posłuchali, wizytacja kończyła się bez przykrych następstw.
Jednak ludzie są gadatliwi, czasami z różnych powodów donoszą i niekiedy jakiegoś heretyka udawało się podczas wizytacji znaleźć. Zwykle był to człowiek, który powiedział coś, co uznano za bluźnierstwo. Inkwizytorzy najczęściej wychodzili z założenia, że motywem była raczej zwykła tępota niż chęć znieważenia. (6) Sporządzali protokół. Nakładali pokutę i wypuszczali. Nie palono nawet recydywistów. Oni i autorzy szczególnie wymyślnych bluźnierstw występowali przed parafią w symbolicznym kneblem na ustach. Karano ich grzywną, banicją, a po soborze trydenckim niekiedy nawet galerami. (7) Przyczyną tej pobłażliwości było chyba wynikające z poczucia narodowej wspólnoty przekonanie, że starych chrześcijan nie można traktować jak Żydów czy Maurów.
Z niepowodzeń w wychowaniu starych chrześcijan nie robiono dramatu. W katolicyzmie świeccy nie mieli i nie mają wiele do powiedzenia. Przywódcami są kapłani, ich przekonania i postępki mają dużo większe znaczenie dla pomyślności religii. Inkwizycja poświęcała im należytą uwagę. Interweniowała, gdy podczas kazania padło jakieś szczególnie rażące stwierdzenie. Tak się stało, gdy ksiądz Diego Diaz, któremu najwyraźniej trudno było się pogodzić z anektowaniem Portugalii przez Hiszpanię, stwierdził, że Jezus nie umarł za Kastylijczyków. Podobnie postąpiono, gdy pewien ksiądz z Katalonii stwierdził, że wolałby być w piekle z Francuzem niż w niebie z Kastylijczykiem. Tam również nie lubiano Kastylijczyków. W sprawie ojca Cortesa polityka nie miała żadnego znaczenia. Stwierdzenie, że chwała Najświętszej Panny przewyższa chwałę Najświętszego Sakramentu było po prostu zbyt wielkim błędem teologicznym. Zapewne ksiądz Tuy, który powiedział parafianom, że w hostii tak naprawdę nie ma Boga, nie wiedział, że Jan Kalwin nauczał bardzo podobnie, ale nie można było pozwolić, by robił to nadal. (8)
Może to dziwić, ale inkwizycja hiszpańska z wielką podejrzliwością odnosiła się do jezuitów. Sam Ignacy Loyola był podejrzewany o iluminizm i spędził kilka miesięcy w inkwizycyjnym więzienia. Jego Ćwiczenia duchowne trafiły w Hiszpanii na indeks ksiąg zakazanych, a utworzonemu przez Loyolę zakonowi postawiono wiele zarzutów. Szczególną podejrzliwość budziło to, że jezuitami mogli być ludzie o nieczystej krwi, a także nałożony na nich obowiązek denuncjowania heretyków wyłącznie przełożonym. (9) W tym czasie inkwizycja składała się głownie z dominikanów, ale z czasem jezuici zaczęli ich z niej wypierać…
Innym bardzo ważnym zadaniem inkwizycji było trzymanie na wodzy skłonności seksualnych księży. To, że łamali zakaz chodzenia do karczmy, trzymali w domach kochanki, nie miało większego znaczenia. Największym problemem było napastowanie przez nich kobiet, a niekiedy także mężczyzn, przychodzących do spowiedzi. Zdarzało się, że przed Święte Trybunały trafiali kapłani, którym zarzucano dziesiątki tak zwanych solicytacji. Na przykład roku 1578 ojca Domingo Revisto oskarżało 49 kobiet, a podobnych spraw było więcej. Początkowo wyroki w nich były łagodne, ale z czasem za niegodne sprawowanie sakramentu pokuty zaczęto zsyłać na galery. (10) Surowości w takich sprawach domagał się Rzym i miał poważne powody. Napastowane kobiety miały zwykle mężów, a trudno było dotknąć ich bardziej niż w ten sposób. Wrogość do kapłana, który uwiódł czy zgwałcił żonę, mogła się łatwo przerodzić we wrogość do religii, której on służył. Podobnie jak w Hiszpanii musiało być w innych krajach i być może to tłumaczy, dlaczego reformacja tak łatwo znajdowała zwolenników. W tych czasach spowiedź sprawowano inaczej. Mogła się odbywać w domu wiernego lub na plebani i nie było przegrody między kapłanem a penitentem. Dopiero na soborze trydenckim ustalono sztywne reguły sprawowania tego sakramentu i przede wszystkim wprowadzono konfesjonały. Musiało jednak minąć sporo czasu, zanim te nakazy zrealizowano. (11)
Postępowania przeciwko księżom inkwizycja prowadziła dyskretnie i powściągliwie. Jej wybitny teoretyk Francisco Peña ujął to z właściwą sobie ścisłością. Nie należy być nazbyt gorliwym w prześladowaniu księży i zakonników, ponieważ proces duchownego zawsze daje się zinterpretować jako proces całego kleru. Inkwizytor powinien pamiętać o tym, że ludzie świeccy nie znoszą przywilejów duchowieństwa i nic nie cieszy ich w równym stopniu, jak grzechy księży i wymierzana im kara. (12)
cdn.
1. Leszek Biały, „Dzieje inkwizycji hiszpańskiej”, KAW, Kraków 1989, str.233
2. Henry Kamen, „Inkwizycja hiszpańska”, str.242.
3. Henry Kamen, op. cit., str.260.
4. Leszek Biały, op. cit., str.80.
5. Henry Kamen, op. cit., str.259.
6. Henry Kamen, op. cit., str.241.
7. Leszek Biały, op. cit., str.232.
8. Henry Kamen, op. cit., str.244.
9. Henry Kamen, op. cit., str.151 i 227.
10. Leszek Biały, op. cit., str.267.
11. Leszek Biały, op. cit., str.266.
12. Leszek Biały, op. cit., str.131
PRZECIW „STARYM CHRZEŚCIJANOM” – SĘDZIOWIE MYŚLI – Z DZIEJÓW INKWIZYCJI cz....
My nie niszczymy naszych wrogów; my ich zmieniamy.
George Orwell – „Rok 1984”
Kiedy zaczęto tworzyć w Hiszpanii Święte Trybunały, ich głównym zadaniem było wykrywanie i karanie ochrzczonych Żydów praktykujących skrycie judaizm. Surowe represje i wypędzenie w roku 1492 Żydów pozostających przy swojej wierze sprawiły, że już po kilkudziesięciu latach judaizowanie stało się rzadkością. Problem powrócił po roku 1580, gdy Hiszpania anektowała Portugalię. Ten kraj miał swoich conversos i swoją inkwizycję, która jednak zdaniem hiszpańskich inkwizytorów sprawdzała prawowierność niezbyt dokładnie. Procesy i egzekucje judaizantes nie osiągnęły nasilenia z lat 1482 – 1530, ale trwały przez cały XVII wiek i zdarzały się jeszcze w XVIII. [1]
Reformacja nie zdobyła wśród Hiszpanów wielu zwolenników, ale inkwizycja potraktowała to zagrożenie dla katolicyzmu z całą powagą i tępiła wyjątkowo zajadle. Pod koniec XVI wieku można było uznać, że także ten problem załatwiła. Pozostawało tylko prowadzenie różnych działań wobec protestantów, którzy czasowo przebywali na hiszpańskim terytorium, bo o tym, by pozwolono heretykowi zamieszkać na nim na stałe, nie mogło być oczywiście mowy.
Zmuszając mieszkających na Półwyspie Iberyjskim muzułmanów do zmiany wiary, inkwizycja hiszpańska podjęła ostatnią w swoich dziejach tak wielką operację w interesie katolicyzmu i hiszpańskiej korony. Zakończyło ją w początkach XVII wieku wygnanie Maurów z rozkazu króla Filipa II. W ten sposób państwo zostało „oczyszczone”. Na jego terenie pozostali niemal wyłącznie ci, którzy nazywali się „starymi chrześcijanami” i byli dumni ze swojej „czystej”, czyli pozbawionej domieszki żydowskiej, krwi. Byli to ludzie, którzy w przytłaczającej większości uważali, że inkwizycja broni ich przed spiskami Żydów i innych „obcych”. Aprobowali i często czynnie wspierali jej działania, a ona w początkowym okresie swego istnienia rzadko ich represjonowała. Jednak w miarę, jak ubywało „obcych”, coraz częściej zajmowała się „swoimi”.
Inkwizycja musiała wykrywać heretyków, ponieważ konfiskowanie ich majątków było jednym z głównych źródeł jej finansowania, ale nie tylko względy materialne tu się liczyły i chyba nie były najważniejsze. Jej funkcjonariusze mieli dość okazji, by przyjrzeć się, jacy naprawdę są ci „starzy chrześcijanie” i uznali, że ich postawy i zachowania daleko odbiegają od tych, które powinny cechować dobrych katolików. Szczególnie dotyczyło to chłopów stanowiących wtedy około 80% ludności kraju.
Podobnie jak wśród conversos zdarzali się wśród nich ateiści i ludzie uważający wszystkie religie za tak samo dobre. Takich „mędrkujących” nie było oczywiście wielu. Przytłaczająca większość uważała się za katolików, ale bardziej inteligentni i gorliwi księża oceniali, że mniej więcej jeden na dziesięciu wie o swojej wierze to, co wiedzieć powinien, a to, w co wierzyli pozostali, nazywali diabelska magią. [2] Inkwizytorzy wizytujący wiejskie parafie raportowali, że wielu z nich nie potrafi się przeżegnać ani odmówić Zdrowaś Mario i nigdy w życiu się nie spowiadało. Trudno się było spodziewać, że pracujący wśród nich księża są w stanie coś zmienić. Najczęściej posyłano na wieś takich, którzy wiedzą i podejściem do spraw duchowych niewiele różnili się od swych parafian. Wielu członków hiszpańskiej elity uważało, że wysyłanie misjonarzy do Ameryki, by „nawracali” tam Indian, nie ma większego sensu. Przecież dość pogan jest na miejscu. [3] Inkwizycja w sobie właściwy sposób zaczęła motywować „starych chrześcijan”, a w szczególności wieśniaków, do zmiany, a biskupi przyjęli to zaangażowanie z zadowoleniem.
Hiszpańscy chłopi dość swobodnie traktowali katolickie obrzędy, nauki i przepisy. Na niedzielną mszę przychodzili, jeśli mieli ochotę. Podobnie traktowali nakazane posty. Podczas procesji zwyczajowo składali dziewczętom nieprzyzwoite propozycje. Zdarzali się wśród nich tacy, którzy reagowali niewybrednymi komentarzami na kazania o dziewictwie Marii. Do nauki o przeistoczeniu podchodzili w sposób „zdroworozsądkowy”, nie wierząc, że Bóg jest w hostii, a wyznawanie grzechów kapłanowi uznawali za poniżające. [4]
Zaczęto uczyć lud szacunku dla sacrum. Aldona de Vargas stanęła przed Świętym Trybunałem, ponieważ na wzmiankę o Najświętszej Dziewicy uśmiechnęła się w sposób, który donosiciel uznał za znaczący. Alonso de Jaen, który oddał mocz na mur świątyni, postanowił nie czekać, aż ktoś powiadomi o tym inkwizycję i doniósł na siebie sam. [5] Najwidoczniej uważał, że dzięki temu zostanie ukarany łagodniej i chyba miał rację.
Trybunały zwracały też uwagę na słowa. Hiszpanie często zaklinali się na różne części ciała(!)Boga, używali też takich zwrotów, jak: „Choćby mi sam Pan Bóg kazał, nie zrobię tego” czy „Wyrzekam się zbawienia”. [6] Procesy miały im uświadomić niestosowność takiego gadania. Zdarzały się też „słowne przestępstwa” popełniane z rozmysłem. Francisco Dalmau przed mszą wyszedł na ambonę i dopóki nie zjawił się ksiądz, bawił zgromadzonych swoim uciesznym „kazaniem”. Lorenzo Sanchez stwierdził, że duchowni to nasi słudzy i właśnie dlatego płacimy im dziesięciny. Nie uszło mu to na sucho, chociaż był notariuszem inkwizycyjnym. [7] Zwykle kara w sprawach o tak zwane opinie nie była zbyt surowa. Najczęściej oskarżony musiał publicznie wyrzec się jej, płacił niewielką grzywnę, dostawał chłostę lub skazywany był na krótkie wygnanie z miejsca zamieszkania. [8] Niekiedy jednak nawet w takim przypadku inkwizycja mogła złamać życie. Benito Penas był wytwórcą pługów, którego aresztowano za wygłoszenie opinii, że Chrystus wcale nie umarł na krzyżu. Uznano go za niepoczytalnego i zwolniono, ale musiał zapłacić za doprowadzenie do siedziby trybunał 30 dukatów. Z licytacji jego warsztatu i narzędzi inkwizycja uzyskała „tylko” 20. [9]
W sprawach o profanację wyroki zależały od tego, co bezczeszczono. Gdy pijani chłopi spod Guadalajary wyrwali z ziemi przydrożny krzyż i urządzili sobie z nim „procesję”, musieli tylko powtórzyć ją boso w pokutnych strojach w odwrotnym kierunku i wkopać krzyż na miejsce. Benito Ferrer, który wyrwał z rąk księdza hostię i podeptał ją, spłonął za to na stosie. [10]
Chyba najważniejszym zadaniem, które postawiła sobie inkwizycja w swoich działaniach wobec „starych chrześcijan”, była zmiana ich postaw w dziedzinie seksu. Ogólnie Hiszpanie nie uważali, że współżycie seksualne osób stanu wolnego jest grzechem. Nie widzieli też niczego niestosownego w tym, że narzeczeni zamieszkiwali razem przed ślubem. Nie oczekiwano zmiany zachowań. Chodziło o to, by nikt otwarcie nie głosił poglądu, że „zwyczajne cudzołóstwo” nie jest grzechem. Karano za to świeckich i duchownych. [11]
Hiszpańska inkwizycja przez cały czas swego istnienia sądziła też sprawy o bigamię, uznając ją za przejaw heretyckiego rozumienia małżeństwa. Początkowo bigamista musiał tylko publicznie potępić swój występek, płacił niewielką grzywnę i dostawał 100 batów. Pod koniec XVI wieku mężczyzn skazywano zwykle na 3 – 5 lat galer i 200 batów, a kobiety na banicję. Ktoś, kto przyznawał, że świadomie naruszył sakrament, traktowany był łagodniej. Uznawano, że podsądny przynajmniej w teorii zgadza się z nauką o nierozerwalności małżeństwa. Sądy królewskie nie wdawały się w takie subtelności i zwykle skazywały w takich wypadkach na 10 lat galer i konfiskatę połowy majątku. [12]
cdn.
2 Henry Kamen, „Inkwizycja hiszpańska”, PIW, Warszawa 2005, str.13–14.
3 Henry Kamen, op. cit., str.235–237.
4 Henry Kamen, op. cit., str.241.
5 Henry Kamen, op. cit., str.167.
6 Leszek Biały, „Dzieje inkwizycji hiszpańskiej”, KAW Kraków 1989, str.231.
7 Henry Kamen, op. cit., str.241.
8 Leszek Biały, op. cit., str.233.
9 Leszek Biały, op. cit., str.101
10 Leszek Biały, op. cit., str.234.
11 Henry Kamen, op. cit., str.244–245.
12 Leszek Biały, op. cit., str.237.
SPRAWA FANINIEGO – SĘDZIOWIE MYŚLI – z dziejów inkwizycji cz. 87
My nie niszczymy naszych wrogów; my ich zmieniamy.
George Orwell – „Rok 1984”
Włosi mają opinię narodu „miękkiego”. Uważa się ich za ludzi, którym tak bardzo zależy na miłym i przyjemnym życiu i tak absorbuje ich wymyślanie sposobów na osiągnięcie tego celu, że nie są zdolni do twardej walki o jakąś poważną sprawę. Sukcesy inkwizycji rzymskiej w zwalczaniu włoskich protestantów w XVI wieku, o których dotąd pisałem, zdają się potwierdzać tę opinię. Jednak należy pamiętać, że w każdym narodzie zdecydowana większość heretyków trafiających w ręce instytucji wyspecjalizowanej w ich zwalczaniu zachowywała się podobnie. Ludzi gotowych naprawdę poświęcić życie dla tego, w co wierzą, nie spotyka się zbyt często w naszych czasach i w przeszłości też nie było ich wielu, ale zdarzali się także Włosi, których nie dało się skłonić do wyparcia się swojej wiary.
Fanino Fanini urodził się w Faenzy w rodzinie bogatego piekarza. Fanino to zdrobnienie od imienia Stefanino, czyli po polsku Szczepan. Nie wiadomo dokładnie, jak zapoznał się z naukami reformacyjnymi, ale z pewnością w roku 1547 głosił je już z dużym rozmachem. Został wtedy po raz pierwszy aresztowany. Rodzina namówiła go, by wyparł się swoich poglądów. W ten sposób uratował życie.[1]
Inkwizytor Aleksander de Lugo nakazał mu opuścić granice Państwa Kościelnego, do którego należała Faenza, i wyraził nadzieję, że „zdolny jest zmienić się”. Fanini rzeczywiście zmienił się, ale nie w sposób, który miał na myśli de Lugo. Wstydząc się, że wyparł się swej wiary, postanowił głosić ją w całym regionie Romanii obejmującym znaczną część północnych Włoch. Z pisma inkwizytora Rawenny Jana Antoniego Delfini wynika, że z pomocą przynajmniej kilku współpracowników swój plan realizował. Jego naukę znamy z protokołów przesłuchań siedmiu klarysek z klasztoru w Bagnacavallo, które go słuchały. Mówił im, że dogmat o przeistoczeniu nie ma podstaw w Piśmie Świętym, podobnie jak sakrament kapłaństwa, różaniec, posty i wstawiennictwo świętych. Mszę wymyślono dla zysku, a stygmaty Franciszka z Asyżu nie pochodziły od Jezusa Chrystusa. W roku 1549 właśnie w Bagnacavallo aresztowano go po raz drugi.[2]
Od tego momentu stał się przedmiotem sporu między księciem Ferrary, Herkulesem d’Este, a kardynałem Farnese. Książę, broniąc swojego prestiżu, stał na stanowisku, że Fanini, który popełnił swoje „przestępstwa” na terenie jego księstwa, powinien stanąć przed jego sądem. Natomiast kardynał, najwidoczniej obawiając się, że może on ujść z życiem, starał się o jego ekstradycję do Rzymu. Gdy książę zapewnił, że heretyk będzie traktowany w sposób rygorystyczny, zawarto kompromis. Proces odbył się w Ferrarze przed zaimprowizowanym trybunałem składającym się z trzech sędziów książęcych, miejscowego inkwizytora, jednego dominikanina, jednego franciszkanina i członka miejscowej kurii biskupiej. 25 września 1549 roku Fanini został skazany na karę śmierci jako relapso, czyli człowiek, który powtórnie popadł w herezję. Wyrok można było uznać za „humanitarny”. Miał zostać powieszony, a tylko jego zwłoki spalone na stosie. To, co nastąpiło potem, jest dowodem, że kardynał Farnese umiał przewidywać. Przez jedenaście miesięcy władca Ferrary nie zarządzał egzekucji. Za skazańcem wstawiała się żona księcia Renata, znana wówczas poetka Olimpia Morata, jej przyjaciółka Lavinia della Rovere i jej ojciec hrabia Kamil Orsini, sławny w tym czasie żołnierz. Poddany tej presji książę wystąpił do papieża z prośbą o zgodę na ułaskawienie.[3]
Wszystkie te znakomite osoby broniły syna piekarza, bo podzielały w jakimś stopniu jego poglądy. Księżna Renata, córka króla Francji Ludwika XII, stała się zwolenniczką reformacji jeszcze jako dziewczynka pod wpływem swojej guwernantki. Jako żona księcia d’Este stała się główną protektorką kalwinizmu we Włoszech. Przez pewien czas sam Kalwin ukrywał się na jej dworze. Posyłała też pieniądze włoskim protestantom, którzy uciekli do Genewy, finansowała pracę Antoniego Bruccioli, który przełożył Biblię na język włoski. Wszystko to robiła właściwie jawnie i bardzo gniewała tym swojego męża.[4] To pod jej wpływem przyjął kalwinizm Fulwio Morato i jego córka Olimpia.[5] Większą zagadką są przekonania hrabiego Orsini. Z jednej strony należał do kręgu skupionego wokół księżnej Renaty, a z drugiej służył w armii papieskiej. Inkwizycja podejrzewała go o nieprawowierność, ale proces wszczęła dopiero po śmierci. Gdyby uznano go za heretyka, ciało zostałoby wydobyte z grobu i spalone. Nie doszło do tego.[6]
Zdarzało się, że inkwizycja darowała życie relapso, ale w tym wypadku Paweł III nie zgodził się na to. Skazany nie tylko upadł po raz drugi, lecz także był w widoczny sposób zatwardziały. Swojej siostrze, która namawiała go do ratowania życia, miał powiedzieć, że raz już zgrzeszył dla rodziny, ale więcej tego nie zrobi. Jego towarzysz z celi zapytał go, czy nie martwi się o swoje dzieci. Fanini powiedział mu, że zatroszczy się o nie Jezus Chrystus, a to najlepszy opiekun, jakiego można sobie wyobrazić. Trzymano go w celi, w której poziom wody niekiedy dochodził do okienka, ale nie tracił ducha. Książę, korzystając z tego, że papież umarł, odwlekał jeszcze egzekucję. Zarządził ją dopiero pod naciskiem jego następcy, Juliusza III. Faniniego powieszono w nocy. Niektórzy współwięźniowie, obserwując przez te miesiące spokój i odwagę heretyka, przyjęli jego wiarę. Można się było obawiać, że postawa podczas egzekucji podobnie wpłynie na ludzi, którzy będą się jej przyglądać. Księdzu, który podał mu krucyfiks, powiedział, że nie potrzebuje kawałka drewna, żeby pamiętać o Jezusie, który jest w jego sercu. Ciało spalono już za dnia, a popioły wrzucono do rzeki. Stało się to 22 sierpnia 1550 roku.[7]
Usunięcie ulicznego kaznodziei stanowiło dowód, że Herkules d’Este na coś się wreszcie zdecydował. Jego żona miała się o tym przekonać. Została odizolowana na zamku. Nie mogła widywać się z dziećmi. Synowie przekonali się do katolicyzmu, a córki wysłano do klasztoru. W roku 1554, mając przed sobą perspektywę procesu i śmierci, wyrzekła się swych przekonań, wyspowiadała i zaczęła uczęszczać na msze.
Kalwin, próbując nawiązać z nią kontakt, wysłał do Ferrary Ambrożego Cavalli. Nie był to najlepszy pomysł. Cavalli był kiedyś augustianinem. Poznawszy naukę Kalwina, zaczął ją głosić podczas kazań. Aresztowano go w Wenecji w roku 1545. Uratował życie, wyrzekając się swoich poglądów. Później przez kilka lat przebywał na dworze Renaty. Gdy gorliwość jej męża wzrosła, schronił się w Genewie. Po powrocie do Ferrary został szybko rozpoznany i aresztowany. Tym razem książę nie miał nic przeciwko przekazaniu go trybunałowi inkwizycyjnemu w Rzymie. Podczas procesu Cavalli nie wyparł się drugi raz tego, w co wierzył. 15 czerwca 1556 roku został powieszony na Campo de’ Fiori. Ciało spalono oczywiście na stosie.[8]
Księżna Renata po śmierci męża w 1559 roku wróciła do Francji. W Ferrarze nie byłaby bezpieczna. Jej syn, który objął władzę nad księstwem, uważał, że powinna być spalona na stosie.[9]
cdn.
Przypisy:
[1] http://it.wikipedia.org/wiki/Fanino_Fanini
[2] http://www.treccani.it/enciclopedia/fanino-fanini_%28Dizionario-Biografico%29/
[3] http://it.cathopedia.org/wiki/Fanino_Fanini
[4] Richard Hanula, „Trail and Triumph:Stories from Church History”, Canon Press 1999, s. 158 – 159.
[5] http://it.wikipedia.org/wiki/Renata_di_Francia
[6] http://www.treccani.it/enciclopedia/camillo-orsini_%28Dizionario_Biografico%29/
[7] http://www.passaggio.org/wp-content/uploads/2013/08/La-biografia-di-Fanino-Fanini.pdf
[8] http://it.wikipedia.org/wiki/Ambrogio_Cavalli
[9] Richard Hanula, op. cit., s. 159 – 160.
idź Pod Prąd, nr 5-6 (130-131), maj-czerwiec 2015
RÓŻNE SPOSOBY UMIERANIA
My nie niszczymy naszych wrogów; my ich zmieniamy.
George Orwell – „Rok 1984”
Dziewiętnaście dni po śmierci Faniniego, 10 września 1550 roku w Piacenzy powieszony został Dominik Cabianca. Pochodził z miejscowości Bassano i był z zawodu kuśnierzem. Zaciągnął się do armii cesarza Karola V walczącej z protestanckim Związkiem Szmalklandzkim i wrócił z wojny jako protestant. Zaczął głosić swoją wiarę po miastach i wsiach. Nie krył się z tym i inkwizycja łatwo go ujęła. Mimo tortur niczego nie odwołał. Jako zatwardziały został skazany na śmierć, ale była ona stosunkowo lekka. Zwłoki spalono oczywiście na stosie.[1]
Los Pomponiusza de Algerio, studenta uniwersytetu w Padwie, dowodzi, że rzymska centrala traktowała heretyków surowiej. Prawdopodobnie „zaraził” go kalwinizmem wykładający prawo Mateusz Gribaldi. Profesor widząc, że inkwizycja interesuje się nim, w roku 1552 uciekł do Genewy. Studenta aresztowano w roku 1555. Podczas przesłuchań przyznał się, że nie wierzy w transsubstancjację i czyściec oraz nie uznaje kultu świętych. Jego sprawą osobiście zainteresował się papież Paweł IV, który jeszcze jako kardynał Carafa tworzył inkwizycję rzymską. Zażądał od Republiki Weneckiej, na terenie której de Algerio przebywał, wydania go. Po kilku miesiącach Rada Dziesięciu zgodziła się na ekstradycję. Podczas procesu przed rzymskim trybunałem de Algerio nie wyparł się swych poglądów i został skazany na śmierć. 19 sierpnia 1556 roku na Piazza Navona wrzucono go do kotła wypełnionego mieszaniną paku, oleju i terpentyny i podpalono. Konał przez około piętnaście minut i ku zdumieniu świadków egzekucji nie wydał nawet jęku.[2]
Bartłomiej Bartocci z Citta de Castello próbował w sposób bardziej przebiegły uniknąć śmierci. Wyznawcą kalwinizmu stał się około 1555 roku. Przez pewien czas krył się z tym, ale zachorował i w obliczu śmierci odmówił przyjęcia ostatniego namaszczenia. Gdy wyzdrowiał, został wezwany przez biskupa Vitellego, aby wyjaśnić swe zachowanie. Uciekł do Sienny, potem do Wenecji i w końcu do Genewy.[3] Biskup Vitelli był członkiem Kongregacji Świętego Oficjum nadzorującej inkwizycję.[4] Z pewnością bardzo zależało mu na wykryciu i wytępieniu herezji i dobrze znał sposoby osiągnięcia tego celu. W Genewie Bartocci założył rodzinę i dorobił się znacznego majątku, handlując jedwabiem. Był też znajomym Teodora Bezy, który po śmierci Kalwina przejął kierownictwo gminy genewskiej. Można z tego wnioskować, że nie interesy były treścią jego życia. W roku 1567 wyruszył do Italii. Twierdził później, że podróż miała wyłącznie cel handlowy. Inkwizycja uznała jednak, że Bartocci zamierzał szerzyć w państwach włoskich kalwinizm.[5] Najprawdopodobniej miała rację.
Genueńczycy na „prośbę” Świętego Oficjum zatrzymali go, ale przez pewien czas nie przekazywali do Rzymu, ponieważ Genewa i Berno zagroziły im zerwaniem stosunków handlowych. Dopiero gdy papież zagroził im ekskomuniką, zrobili to, czego sobie życzył.[6] Ponieważ Bartocci nie wyparł się swojej wiary, został uznany za zatwardziałego heretyka ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Człowiek ginący na stosie za swoją wiarę robił wielkie wrażenie na oglądającej jego śmierć publiczności i inkwizycja starała się unikać takich egzekucji. Skazanym zajmowało się Arcybractwo Świętego Jana Chrzciciela. Składało się ono z kaznodziejów i teologów, którzy starali się skłonić go, by się pokajał. Niekiedy mógł w ten sposób ocalić życie, a zawsze zamienić śmierć w płomieniach na jakąś lżejszą. W tym wypadku Arcybractwo poniosło porażkę. Jego kronikarz stwierdził, że Bartocci nie zwracał uwagi na namowy teologów i uczonych i w coraz większym trwając uporze, został przyprowadzony na plac przed mostem Świętego Anioła, gdzie na nowo usiłowano nań wpłynąć; ale gdy nie przyniosło to żadnego skutku, został żywcem spalony w obecności całego niemal ludu rzymskiego. Stało się to 25 maja 1569 roku.[7]
Można zauważyć pewną różnicę w podejściu do zatwardziałych heretyków w lokalnych ekspozyturach inkwizycji rzymskiej i jej centrali. Faniniemu i Cabiance pozwolono umrzeć bez wielkich cierpień. W Rzymie ktoś, kto nie okazał skruchy, zawsze ginął w płomieniach. Najczęściej skazańcy szli na jakiś układ z Arcybractwem Świętego Jana. W XVI wieku, gdy głównym celem rzymskiego trybunału byli włoscy protestanci, wydał on wyroki śmierci na około 130 osób. Na stosach spłonęło około 20 z nich.
Wyroki śmierci i egzekucje były tylko częścią działań inkwizycji przeciwko zwolennikom reformacji we Włoszech. Stosunkowo najlepiej zbadano dzieje trybunału w Wenecji. Wiadomo, że w drugiej połowie XVI wieku prowadził on przynajmniej 1560 postępowań i dochodzeń.[8] Z pewnością zdecydowana większość z nich była skierowana przeciwko protestantom. Z zachowanych akt wynika, że w Republice Weneckiej wykonano w tym czasie do 19 wyroków śmierci na heretykach. Wszystkich utopiono w morzu. W Bolonii w tym samym okresie stracono ich przynajmniej 24. Czasem palono żywcem. Czasem najpierw wieszano. W pozostałych państewkach włoskich udokumentowano najwyżej po kilka takich egzekucji.Ponieważ znaczna część archiwów trybunałów została zniszczona, historycy szacują łączną liczbę ofiar inkwizycji rzymskiej w Italii na 1200 osób. W jej skład wchodził też trybunał w Awinionie, który sądził francuskich hugenotów. Wydał on ponad 800 wyroków śmierci.[9]
cdn.
Przypisy:
[1] http://www.treccani.it/enciclopedia/domenico-cabianca_(Dizionario_Biografico)/
[2] https://it.wikipedia.org/wiki/Pomponio_Algieri
[3] https://it.wikipedia.org/wiki/Bartolomeo_Bartocci
[4]https://it.wikipedia.org/wiki/Vitellozzo_Vitelli_(cardinale)
[5] https://it.wikipedia.org/wiki/Bartolomeo_Bartocci
[6] Philippus Camerarius, „Prawdziwa i wierna relacja o uwięzieniu w Rzymie” (wstęp L. Szczuckiego), PIW, Warszawa 1984, str.59.
[7] Philippus Camerarius, op. cit., str.108–110.
[8] Philippus Camerarius, op. cit., str.111.