PALĄCA POTRZEBA REFORMY – SĘDZIOWIE MYŚLI – z dziejów inkwizycji cz....

My nie niszczymy naszych wrogów; my ich zmieniamy.
George Orwell – „Rok 1984”

 

Gdy w początkach XVI wieku zaczęła się reformacja, okazało się, że katolicyzm jest niezdolny do przeciwstawienia się jej. Zepsucie religii było zbyt wielkie. Jej kapłanom brakowało autorytetu i woli działania, a jej instytucje były sparaliżowane. Dotyczyło to także inkwizycji. W czasie wystąpienia Lutra była w Niemczech bardzo słaba, a po kompromitacji, jaką zakończył się w roku 1514 proces wytoczony przez inkwizytora Hoogstratena filozofowi Janowi Reuchelinowi, na jakiś czas straciła ochotę na oskarżanie kogokolwiek, a zwłaszcza wykładowców uniwersyteckich.[1]

 

W Szwajcarii, konfederacji zbuntowanych przeciwko niemieckiemu cesarzowi kantonów, której formalnie nie uznawano, ale którą nierozsądnie było atakować, zorganizowanie inkwizycji nie mogło się udać. Działalność takich ludzi, jak Ulrych Zwingli czy Konrad Grebel, ograniczały tylko zarządzenia władz świeckich i siły zbrojne przeciwników.

 

Inkwizycja francuska również nie działała zbyt sprawnie. Co prawda Wilhelm Farel i Jan Kalwin uciekli przed nią w końcu do Szwajcarii, ale zanim to nastąpiło, mieli dużo czasu na ukształtowanie i ugruntowanie swoich poglądów. W roku 1536 inkwizytor Tuluzy Arnold de Badet został odwołany za osłanianie protestantów. Jego następca, Ludwik de Rochette, za tę samą „zbrodnię” został spalony z wyroku lokalnego parlamentu dwa lata później.[2] W roku 1561 Wielki Inkwizytor Francji, kardynał Odet de Coligny de Châtillon, przeszedł na kalwinizm.[3] Te fakty rzucają pewne światło na przyczyny niewydolności tej instytucji.

 

Jedynie w stanowiących wtedy część hiszpańskiego imperium Niderlandach reakcja na postępy reformacji była w miarę szybka i zdecydowana. 1 lipca 1523 roku spaleni zostali w Brukseli dwaj pierwsi zwolennicy Lutra, augustianie Henryk Voes i Jan Esch.[4] Już po kilku latach okazało się, że takich spraw jest zbyt dużo i przejęły je sądy państwowe.[5] W końcu i to nie pomogło…

 

Można by się spodziewać, że przynajmniej pod okiem papieża inkwizycja była realnym zagrożeniem dla zwolenników reformy chrześcijaństwa, ale od czasów, gdy inkwizycja papieska skutecznie zwalczała w Italii katarów i spirytualnych franciszkanów, a z mniejszym powodzeniem waldensów, sporo się zmieniło. Początkiem „wyrodnienia” tej instytucji było chyba upoważnienie przez papieża prowincjałów zakonów dominikanów i franciszkanów do mianowania inkwizytorów. Od tej pory urząd ten zaczął się stawać z wolna wyłącznie stopniem zakonnej kariery, a sprawujący go zakonnik coraz rzadziej czuł się zobowiązany do robienia czegokolwiek. Można podejrzewać, że zazwyczaj czuł się częścią lokalnego „układu” władzy i nie chciał swymi poczynaniami mącić spokoju innym jego członkom.

 

Oczywiście odbywały się procesy czarownic i nierzadko je palono. Taki był skutek powszechnego wtedy przekonania o potędze czarów. Poza tym ofiary miały zwykle bardzo niską pozycję społeczną. Prześladowano też wciąż istniejących waldensów, ale na ogół niezbyt gorliwie. Najczęściej dochodziło do zawarcia niepisanego porozumienia. Waldensi płacili dziesięciny i uczestniczyli w obowiązkowych katolickich obrzędach, a inkwizytorzy, pamiętając, że doprowadzeni do ostateczności heretycy podejmowali próby zabicia swoich prześladowców i niekiedy im się to udawało, nie sprawdzali, w co tak naprawdę wierzą i co robią w ukryciu. Z rzadka wyruszały w Alpy ekspedycje, których celem była całkowita likwidacja tej herezji. Zarządzał je papież, a prowadzili przysłani przez niego ludzie. Miejscowi inkwizytorzy często starali się wykręcić od udziału w nich.[6]

 

W XVI wieku na terenie dzisiejszych Włoch inkwizytorów było znacznie więcej niż w XIII czy XIV wieku, ale dla ludzi, którzy głosili poglądy sprzeczne z doktryną katolicką, stanowili znacznie mniejsze zagrożenie. Pod koniec XV wieku znaczne wpływy w republice Florencji zdobył dominikanin Hieronim Savonarola. Pełnymi pasji kazaniami piętnującymi powszechne zepsucie zdobył najpierw uwielbienie tłumów, a potem władzę, odsuwając od niej ród Medyceuszów. Próbował poprawić ludzi, zakazując im gier hazardowych, wyścigów konnych, tańców, śpiewania pieśni, czytania książek o treści innej niż religijna… W końcu zaczął się domagać usunięcia Aleksandra VI, rzeczywiście jednego z najbardziej odrażających papieży. Gdy ten go wyklął, Savonarola odwzajemnił się tym samym. W końcu został stracony z wyroku rady miejskiej wspomaganej przez papieskich legatów.[7] Florencka inkwizycja nie odegrała w tej sprawie najmniejszej roli.

 

Ludzkie postawy i obyczaje w wieku XVI były trochę inne od tych w wieku XIII czy XIV, ale Hiszpanie potrafili stworzyć inkwizycję, która w nowych czasach dawała sobie radę. Tworzące ją Trybunały były zarządzane centralnie. Każdy z nich miał licznych jawnych świeckich współpracowników, dysponował siecią donosicieli i tajnym więzieniem. W razie potrzeby inkwizytorów wspierało królewskie wojsko. Mieszkańcy Italii mieli okazję zapoznać się bliżej z tym systemem. Sycylia i Neapol w początkach XVI wieku znajdowały się pod władzą Ferdynanda Aragońskiego. Pierwsze powstanie przeciwko Hiszpanom wybuchło na Sycylii w roku 1511, a drugie w 1526. Jedną z głównych przyczyn obydwu była nienawiść do inkwizycji. W Neapolu na wieść o planach zorganizowania Świętego Trybunału na wzór hiszpański wybuchły tak gwałtowne protesty, że odstąpiono od tego.[8] Najwyraźniej ten sposób obrony katolicyzmu nie przypadł Włochom do gustu. Wielu z nich nie przypadała do gustu sama religia.

 

Nauka Lutra dość szybko dotarła do Italii i wielu jej mieszkańców skłaniało się do niej. Jednak władze większości istniejących tam państewek najczęściej były w ten czy inny sposób zależne od dwóch władców stojących zdecydowanie po stronie katolicyzmu: króla Hiszpanii lub króla Francji. Być może tylko z tego powodu nie zdecydowały się na wprowadzenie reformacji „na sposób niemiecki”.[9]

 

Przez dłuższy czas zdławienie ruchu reformacyjnego we Włoszech nie było możliwe przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, instytucja papiestwa potrzebowała czasu, by podnieść się po klęsce, którą papież Klemens VII poniósł w roku 1527 w wojnie z cesarzem Karolem V. Po drugie, część katolickiej hierarchii była w rozterce. Dobrym przykładem jest kardynał Contarini. Nie miał on wątpliwości, że zbawienie można osiągnąć wyłącznie przez wiarę w Jezusa Chrystusa, a nie przez swoje dzieła. Odkrył to w Biblii już w roku 1511, czyli przed Lutrem. Stwierdził jasno, że fundament luterańskiej budowli jest prawdziwy, nie wolno nam jej krytykować, musimy uznać ją za właściwą. Podobnie myślących było z pewnością więcej.

 

Jeszcze w roku 1541 toczyły się w Ratyzbonie rozmowy między katolikami a protestantami.[10] Dopiero później uznano, że dalsza wymiana argumentów prowadzi donikąd, a spór można rozstrzygnąć tylko siłą.
cdn.    

 

Przypisy:

1 http://pl.wikipedia.org/wiki/Jakob_van_Hoogstraten
2 http://pl.wikipedia.org/wiki/Louis_de_Rochette
3 http://www2.fiu.edu/~mirandas/bios1533-iii.htm#Coligny
4 http://pl.wikipedia.org/wiki/Luteranizm
5 http://pl.wikipedia.org/wiki/Inkwizycja
6 http://pl.wikipedia.org/wiki/Inkwizycja
7 Roman Konik, „W obronie Świętej Inkwizycji”, Te Deum, Warszawa 2002, str.102 – 112.
8 Henry Kamen, „Inkwizycja hiszpańska”, PIW, Warszawa 2005, str.
9 Philippus Camerarius, „Prawdziwa i wierna relacja o uwięzieniu w Rzymie”, PIW, Warszawa 1984, str.19.
10 Paul Johnson, „Historia chrześcijaństwa”, ATEXT, Gdańsk 1993, str.365 – 367.

 

idź Pod Prąd, październik 2014


SPRAWA FANINIEGO – SĘDZIOWIE MYŚLI – z dziejów inkwizycji cz. 87

My nie niszczymy naszych wrogów;  my ich zmieniamy.
George Orwell – „Rok 1984”

 

Włosi mają opinię narodu „miękkiego”. Uważa się ich za ludzi, którym tak bardzo zależy na miłym i przyjemnym życiu i tak absorbuje ich wymyślanie sposobów na osiągnięcie tego celu, że nie są zdolni do twardej walki o jakąś poważną sprawę. Sukcesy inkwizycji rzymskiej w zwalczaniu włoskich protestantów w XVI wieku, o których dotąd pisałem, zdają się potwierdzać tę opinię. Jednak należy pamiętać, że w każdym narodzie zdecydowana większość heretyków trafiających w ręce instytucji wyspecjalizowanej w ich zwalczaniu zachowywała się podobnie. Ludzi gotowych naprawdę poświęcić życie dla tego, w co wierzą, nie spotyka się zbyt często w naszych czasach i w przeszłości też nie było ich wielu, ale zdarzali się także Włosi, których nie dało się skłonić do wyparcia się swojej wiary.

Fanino Fanini urodził się w Faenzy w rodzinie bogatego piekarza. Fanino to zdrobnienie od imienia Stefanino, czyli po polsku Szczepan. Nie wiadomo dokładnie, jak zapoznał się z naukami reformacyjnymi, ale z pewnością w roku 1547 głosił je już z dużym rozmachem. Został wtedy po raz pierwszy aresztowany. Rodzina namówiła go, by wyparł się swoich poglądów. W ten sposób uratował życie.[1]

Inkwizytor Aleksander de Lugo nakazał mu opuścić granice Państwa Kościelnego, do którego należała Faenza, i wyraził nadzieję, że „zdolny jest zmienić się”. Fanini rzeczywiście zmienił się, ale nie w sposób, który miał na myśli de Lugo. Wstydząc się, że wyparł się swej wiary, postanowił głosić ją w całym regionie Romanii obejmującym znaczną część północnych Włoch. Z pisma inkwizytora Rawenny Jana Antoniego Delfini wynika, że z pomocą przynajmniej kilku współpracowników swój plan realizował. Jego naukę znamy z protokołów przesłuchań siedmiu klarysek z klasztoru w Bagnacavallo, które go słuchały. Mówił im, że dogmat o przeistoczeniu nie ma podstaw w Piśmie Świętym, podobnie jak sakrament kapłaństwa, różaniec, posty i wstawiennictwo świętych. Mszę wymyślono dla zysku, a stygmaty Franciszka z Asyżu nie pochodziły od Jezusa Chrystusa. W roku 1549 właśnie w Bagnacavallo aresztowano go po raz drugi.[2]

Od tego momentu stał się przedmiotem sporu między księciem Ferrary, Herkulesem d’Este, a kardynałem Farnese. Książę, broniąc swojego prestiżu, stał na stanowisku, że Fanini, który popełnił swoje „przestępstwa” na terenie jego księstwa, powinien stanąć przed jego sądem. Natomiast kardynał, najwidoczniej obawiając się, że może on ujść z życiem, starał się o jego ekstradycję do Rzymu. Gdy książę zapewnił, że heretyk będzie traktowany w sposób rygorystyczny, zawarto kompromis. Proces odbył się w Ferrarze przed zaimprowizowanym trybunałem składającym się z trzech sędziów książęcych, miejscowego inkwizytora, jednego dominikanina, jednego franciszkanina i członka miejscowej kurii biskupiej. 25 września 1549 roku Fanini został skazany na karę śmierci jako relapso, czyli człowiek, który powtórnie popadł w herezję. Wyrok można było uznać za „humanitarny”. Miał zostać powieszony, a tylko jego zwłoki spalone na stosie. To, co nastąpiło potem, jest dowodem, że kardynał Farnese umiał przewidywać. Przez jedenaście miesięcy władca Ferrary nie zarządzał egzekucji. Za skazańcem wstawiała się żona księcia Renata, znana wówczas poetka Olimpia Morata, jej przyjaciółka Lavinia della Rovere i jej ojciec hrabia Kamil Orsini, sławny w tym czasie żołnierz. Poddany tej presji książę wystąpił do papieża z prośbą o zgodę na ułaskawienie.[3]

Wszystkie te znakomite osoby broniły syna piekarza, bo podzielały w jakimś stopniu jego poglądy. Księżna Renata, córka króla Francji Ludwika XII, stała się zwolenniczką reformacji jeszcze jako dziewczynka pod wpływem swojej guwernantki. Jako żona księcia d’Este stała się główną protektorką kalwinizmu we Włoszech. Przez pewien czas sam Kalwin ukrywał się na jej dworze. Posyłała też pieniądze włoskim protestantom, którzy uciekli do Genewy, finansowała pracę Antoniego Bruccioli, który przełożył Biblię na język włoski. Wszystko to robiła właściwie jawnie i bardzo gniewała tym swojego męża.[4] To pod jej wpływem przyjął kalwinizm Fulwio Morato i jego córka Olimpia.[5] Większą zagadką są przekonania hrabiego Orsini. Z jednej strony należał do kręgu skupionego wokół księżnej Renaty, a z drugiej służył w armii papieskiej. Inkwizycja podejrzewała go o nieprawowierność, ale proces wszczęła dopiero po śmierci. Gdyby uznano go za  heretyka, ciało zostałoby wydobyte z grobu i spalone. Nie doszło do tego.[6]

Zdarzało się, że inkwizycja darowała życie relapso, ale w tym wypadku Paweł III nie zgodził się na to. Skazany nie tylko upadł po raz drugi, lecz także był w widoczny sposób zatwardziały. Swojej siostrze, która namawiała go do ratowania życia, miał powiedzieć, że raz już zgrzeszył dla rodziny, ale więcej tego nie zrobi. Jego towarzysz z celi zapytał go, czy nie martwi się o swoje dzieci. Fanini powiedział mu, że zatroszczy się o nie Jezus Chrystus, a to najlepszy opiekun, jakiego można sobie wyobrazić. Trzymano go w celi, w której poziom wody niekiedy dochodził do okienka, ale nie tracił ducha. Książę, korzystając z tego, że papież umarł, odwlekał jeszcze egzekucję. Zarządził ją dopiero pod naciskiem jego następcy, Juliusza III. Faniniego powieszono w nocy. Niektórzy współwięźniowie, obserwując przez te miesiące spokój i odwagę heretyka, przyjęli jego wiarę. Można się było obawiać, że postawa podczas egzekucji podobnie wpłynie na ludzi, którzy będą się jej przyglądać. Księdzu, który podał mu krucyfiks, powiedział, że nie potrzebuje kawałka drewna, żeby pamiętać o Jezusie, który jest w jego sercu. Ciało spalono już za dnia, a popioły wrzucono do rzeki. Stało się to 22 sierpnia 1550 roku.[7]

Usunięcie ulicznego kaznodziei stanowiło dowód, że Herkules d’Este na coś się wreszcie zdecydował. Jego żona miała się o tym przekonać. Została odizolowana na zamku. Nie mogła widywać się z dziećmi. Synowie przekonali się do katolicyzmu, a córki wysłano do klasztoru. W roku 1554, mając przed sobą perspektywę procesu i śmierci, wyrzekła się swych przekonań, wyspowiadała i zaczęła uczęszczać na msze.

Kalwin, próbując nawiązać z nią kontakt, wysłał do Ferrary Ambrożego Cavalli. Nie był to najlepszy pomysł. Cavalli był kiedyś augustianinem. Poznawszy naukę Kalwina, zaczął ją głosić podczas kazań. Aresztowano go w Wenecji w roku 1545. Uratował życie, wyrzekając się swoich poglądów. Później przez kilka lat przebywał na dworze Renaty. Gdy gorliwość jej męża wzrosła, schronił się w Genewie. Po powrocie do Ferrary został szybko rozpoznany i aresztowany. Tym razem książę nie miał nic przeciwko przekazaniu go trybunałowi inkwizycyjnemu w Rzymie. Podczas procesu Cavalli nie wyparł się drugi raz tego, w co wierzył. 15 czerwca 1556 roku został powieszony na Campo de’ Fiori. Ciało spalono oczywiście na stosie.[8]

Księżna Renata po śmierci męża w 1559 roku wróciła do Francji. W Ferrarze nie byłaby bezpieczna. Jej syn, który objął władzę nad księstwem, uważał, że powinna być spalona na stosie.[9]
cdn.                                                          

 

Przypisy:

[1] http://it.wikipedia.org/wiki/Fanino_Fanini
[2] http://www.treccani.it/enciclopedia/fanino-fanini_%28Dizionario-Biografico%29/
[3] http://it.cathopedia.org/wiki/Fanino_Fanini
[4] Richard Hanula, „Trail and Triumph:Stories from Church History”, Canon Press 1999, s. 158 – 159.
[5] http://it.wikipedia.org/wiki/Renata_di_Francia
[6] http://www.treccani.it/enciclopedia/camillo-orsini_%28Dizionario_Biografico%29/
[7] http://www.passaggio.org/wp-content/uploads/2013/08/La-biografia-di-Fanino-Fanini.pdf
[8] http://it.wikipedia.org/wiki/Ambrogio_Cavalli
[9] Richard Hanula, op. cit., s. 159 – 160.

 

 

 

 

 

 

iPod Prąd, nr 5-6 (130-131), maj-czerwiec 2015


RÓŻNE SPOSOBY UMIERANIA

My nie niszczymy naszych wrogów;  my ich zmieniamy.

George Orwell – „Rok 1984”

 

Dziewiętnaście dni po śmierci Faniniego, 10 września 1550 roku w Piacenzy powieszony został Dominik Cabianca. Pochodził z miejscowości Bassano i był z zawodu kuśnierzem. Zaciągnął się do armii cesarza Karola V walczącej z protestanckim Związkiem Szmalklandzkim i wrócił z wojny jako protestant. Zaczął głosić swoją wiarę po miastach i wsiach. Nie krył się z tym i inkwizycja łatwo go ujęła. Mimo tortur niczego nie odwołał. Jako zatwardziały został skazany na śmierć, ale była ona stosunkowo lekka. Zwłoki spalono oczywiście na stosie.[1]

Los Pomponiusza de Algerio, studenta uniwersytetu w Padwie, dowodzi, że rzymska centrala traktowała heretyków surowiej. Prawdopodobnie „zaraził” go kalwinizmem wykładający prawo Mateusz Gribaldi. Profesor widząc, że inkwizycja interesuje się nim, w roku 1552 uciekł do Genewy. Studenta aresztowano w roku 1555. Podczas przesłuchań przyznał się, że nie wierzy w transsubstancjację i czyściec oraz nie uznaje kultu świętych. Jego sprawą osobiście zainteresował się papież Paweł IV, który jeszcze jako kardynał Carafa tworzył inkwizycję rzymską. Zażądał od Republiki Weneckiej, na terenie której de Algerio przebywał, wydania go. Po kilku miesiącach Rada Dziesięciu zgodziła się na ekstradycję. Podczas procesu przed rzymskim trybunałem de Algerio nie wyparł się swych poglądów i został skazany na śmierć. 19 sierpnia 1556 roku na Piazza Navona wrzucono go do kotła wypełnionego mieszaniną paku, oleju i terpentyny i podpalono. Konał przez około piętnaście minut i ku zdumieniu świadków egzekucji nie wydał nawet jęku.[2]

Bartłomiej Bartocci z Citta de Castello próbował w sposób bardziej przebiegły uniknąć śmierci. Wyznawcą kalwinizmu stał się około 1555 roku. Przez pewien czas krył się z tym, ale zachorował i w obliczu śmierci odmówił przyjęcia ostatniego namaszczenia. Gdy wyzdrowiał, został wezwany przez biskupa Vitellego, aby wyjaśnić swe zachowanie. Uciekł do Sienny, potem do Wenecji i w końcu do Genewy.[3] Biskup Vitelli był członkiem Kongregacji Świętego Oficjum nadzorującej inkwizycję.[4] Z pewnością bardzo zależało mu na wykryciu i wytępieniu herezji i dobrze znał sposoby osiągnięcia tego celu. W Genewie Bartocci założył rodzinę i dorobił się znacznego majątku, handlując jedwabiem. Był też znajomym Teodora Bezy, który po śmierci Kalwina przejął kierownictwo gminy genewskiej. Można z tego wnioskować, że nie interesy były treścią jego życia. W roku 1567 wyruszył do Italii. Twierdził później, że podróż miała wyłącznie cel handlowy. Inkwizycja uznała jednak, że Bartocci zamierzał szerzyć w państwach włoskich kalwinizm.[5] Najprawdopodobniej miała rację.

Genueńczycy na „prośbę” Świętego Oficjum zatrzymali go, ale przez pewien czas nie przekazywali do Rzymu, ponieważ Genewa i Berno zagroziły im zerwaniem stosunków handlowych. Dopiero gdy papież zagroził im ekskomuniką, zrobili to, czego sobie życzył.[6] Ponieważ Bartocci nie wyparł się swojej wiary, został uznany za zatwardziałego heretyka ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Człowiek ginący na stosie za swoją wiarę robił wielkie wrażenie na oglądającej jego śmierć publiczności i inkwizycja starała się unikać takich egzekucji. Skazanym zajmowało się Arcybractwo Świętego Jana Chrzciciela. Składało się ono z kaznodziejów i teologów, którzy starali się skłonić go, by się pokajał. Niekiedy mógł w ten sposób ocalić życie, a zawsze zamienić śmierć w płomieniach na jakąś lżejszą. W tym wypadku Arcybractwo poniosło porażkę. Jego kronikarz stwierdził, że Bartocci nie zwracał uwagi na namowy teologów i uczonych i w coraz większym trwając uporze, został przyprowadzony na plac przed mostem Świętego Anioła, gdzie na nowo usiłowano nań wpłynąć; ale gdy nie przyniosło to żadnego skutku, został żywcem spalony w obecności całego niemal ludu rzymskiego. Stało się to 25 maja 1569 roku.[7]

Można zauważyć pewną różnicę w podejściu do zatwardziałych heretyków w lokalnych ekspozyturach inkwizycji rzymskiej i jej centrali. Faniniemu i Cabiance pozwolono umrzeć bez wielkich cierpień. W Rzymie ktoś, kto nie okazał skruchy, zawsze ginął w płomieniach. Najczęściej skazańcy szli na jakiś układ z Arcybractwem Świętego Jana. W XVI wieku, gdy głównym celem rzymskiego trybunału byli włoscy protestanci, wydał on wyroki śmierci na około 130 osób. Na stosach spłonęło około 20 z nich.

Wyroki śmierci i egzekucje były tylko częścią działań inkwizycji przeciwko zwolennikom reformacji we Włoszech. Stosunkowo najlepiej zbadano dzieje trybunału w Wenecji. Wiadomo, że w drugiej połowie XVI wieku prowadził on przynajmniej 1560 postępowań i dochodzeń.[8] Z pewnością zdecydowana większość z nich była skierowana przeciwko protestantom. Z zachowanych akt wynika, że w Republice Weneckiej wykonano w tym czasie do 19 wyroków śmierci na heretykach. Wszystkich utopiono w morzu. W Bolonii w tym samym okresie stracono ich przynajmniej 24. Czasem palono żywcem. Czasem najpierw wieszano. W pozostałych państewkach włoskich udokumentowano najwyżej po kilka takich egzekucji.Ponieważ znaczna część archiwów trybunałów została zniszczona, historycy szacują łączną liczbę ofiar inkwizycji rzymskiej w Italii na 1200 osób. W jej skład wchodził też trybunał w Awinionie, który sądził francuskich hugenotów. Wydał on ponad 800 wyroków śmierci.[9]

cdn. 

Przypisy:

[1] http://www.treccani.it/enciclopedia/domenico-cabianca_(Dizionario_Biografico)/

[2] https://it.wikipedia.org/wiki/Pomponio_Algieri

[3] https://it.wikipedia.org/wiki/Bartolomeo_Bartocci

[4]https://it.wikipedia.org/wiki/Vitellozzo_Vitelli_(cardinale)

[5] https://it.wikipedia.org/wiki/Bartolomeo_Bartocci

[6] Philippus Camerarius, „Prawdziwa i wierna relacja o uwięzieniu w Rzymie” (wstęp L. Szczuckiego), PIW, Warszawa 1984, str.59.

[7] Philippus Camerarius, op. cit., str.108–110.

[8] Philippus Camerarius, op. cit., str.111.

[9] https://pl.wikipedia.org/wiki/Lista_os%C3%B3b_straconych_na_podstawie_wyrok%C3%B3w_inkwizycji_rzymskiej


O DYSCYPLINĘ WŚRÓD KSIĘŻY – SĘDZIOWIE MYŚLI – Z DZIEJÓW INKWIZYCJI...

My nie niszczymy naszych wrogów; my ich zmieniamy.
George Orwell – „Rok 1984”

Podjęta przez inkwizycję hiszpańską próba wykorzenienia niepożądanych zachowań i poglądów ludzi nazywających się „starymi chrześcijanami” nie przyniosła zbyt wielkich rezultatów. Do samego końca istnienia Świętych Trybunałów trafiali przed nie ludzie, którzy w swych powiedzonkach i przekleństwach bluźnili Bogu. Nie malała też liczba „mędrkujących” na tematy religijne.


My nie niszczymy naszych wrogów; my ich zmieniamy.
George Orwell – „Rok 1984”

 

Podjęta przez inkwizycję hiszpańską próba wykorzenienia niepożądanych zachowań i poglądów ludzi nazywających się „starymi chrześcijanami” nie przyniosła zbyt wielkich rezultatów. Do samego końca istnienia Świętych Trybunałów trafiali przed nie ludzie, którzy w swych powiedzonkach i przekleństwach bluźnili Bogu. Nie malała też liczba „mędrkujących” na tematy religijne. Najczęściej głoszoną przez nich „herezją” był pogląd, że współżycie seksualne osób wolnych i korzystanie z usług prostytutek nie jest grzechem. (1) W naszych czasach jest on dość powszechny. W Hiszpanii walczyli z nim już inkwizytorzy i przegrali. Prawdopodobnie ubocznym skutkiem ich wysiłków był wzrost poziomu wiedzy religijnej Hiszpanów „czystej krwi”. Zgodnie z inkwizycyjną procedurą zawsze sprawdzano orientację oskarżonych w sprawach duchowych i ludzie zaczęli się uczyć. Z zachowanych protokołów przesłuchań wynika, że z upływem czasu coraz więcej podejrzanych, także pochodzących z ludu, umiało odmówić podstawowe modlitwy, wyliczyć prawdy wiary, wiedziało, ile jest sakramentów itp. (2) Znajomość formułek niewiele zmieniała w praktyce życia. Hiszpanie nadal otaczali czcią różnych religijnych szarlatanów, których słowa i czyny przeczyły nie tylko Biblii, ale i nauce katolickiej. Proszono ich o błogosławieństwo przed wyruszeniem na wojnę, a figurki i medaliki przez nich dotknięte znacznie zyskiwały w cenie.

 

Oczywiście trudno jest narzucić człowiekowi siłą jakieś przekonania. Zwłaszcza, gdy tej siły brakuje. Inkwizycja była według dzisiejszychstandardów wręcz mikroskopijna. Miała siedziby w głównych miastach i działała głównie w nich. W ciągu ponad trzech wieków istnienia tej instytucji w mniej więcej 90% miejscowości w Hiszpanii jej funkcjonariusze nie pojawili się ani razu. (3) Aby zbadać wiarę starych chrześcijan, inkwizytorzy powinni krążyć po całym kraju. Teoretycznie wizytacje były ich obowiązkiem, ale z reguły wykręcali się od niego, jak mogli. (4)

 

W XVI wieku podróż była większym wysiłkiem niż dzisiaj, ale ważniejszym motywem była chyba obawa przed przejawami wrogości. Odkąd okazało się, że inkwizycja zajmuje się nie tylko Żydami i Maurami, sympatia starych chrześcijan do niej się zmniejszyła. Niebezpieczeństwo, że chłopi użyją siekier lub wideł nie było duże. Chociaż jeśli oskarżano o herezję jakąś osobę, którą uznawali za „świętą”, mogło dojść i do tego. Chyba najczęstszą reakcją na przybycie inkwizytorów był bierny opór. Księża, którym też nie było to w smak, pouczali, by nie mówić nic o sobie ani o sprawach dotyczących Świętego Oficjum. (5) Jeżeli parafianie posłuchali, wizytacja kończyła się bez przykrych następstw.

 

Jednak ludzie są gadatliwi, czasami z różnych powodów donoszą i niekiedy jakiegoś heretyka udawało się podczas wizytacji znaleźć. Zwykle był to człowiek, który powiedział coś, co uznano za bluźnierstwo. Inkwizytorzy najczęściej wychodzili z założenia, że motywem była raczej zwykła tępota niż chęć znieważenia. (6) Sporządzali protokół. Nakładali pokutę i wypuszczali. Nie palono nawet recydywistów. Oni i autorzy szczególnie wymyślnych bluźnierstw występowali przed parafią w symbolicznym kneblem na ustach. Karano ich grzywną, banicją, a po soborze trydenckim niekiedy nawet galerami. (7) Przyczyną tej pobłażliwości było chyba wynikające z poczucia narodowej wspólnoty przekonanie, że starych chrześcijan nie można traktować jak Żydów czy Maurów.

 

Z niepowodzeń w wychowaniu starych chrześcijan nie robiono dramatu. W katolicyzmie świeccy nie mieli i nie mają wiele do powiedzenia. Przywódcami są kapłani, ich przekonania i postępki mają dużo większe znaczenie dla pomyślności religii. Inkwizycja poświęcała im należytą uwagę. Interweniowała, gdy podczas kazania padło jakieś szczególnie rażące stwierdzenie. Tak się stało, gdy ksiądz Diego Diaz, któremu najwyraźniej trudno było się pogodzić z anektowaniem Portugalii przez Hiszpanię, stwierdził, że Jezus nie umarł za Kastylijczyków. Podobnie postąpiono, gdy pewien ksiądz z Katalonii stwierdził, że wolałby być w piekle z Francuzem niż w niebie z Kastylijczykiem. Tam również nie lubiano Kastylijczyków. W sprawie ojca Cortesa polityka nie miała żadnego znaczenia. Stwierdzenie, że chwała Najświętszej Panny przewyższa chwałę Najświętszego Sakramentu było po prostu zbyt wielkim błędem teologicznym. Zapewne ksiądz Tuy, który powiedział parafianom, że w hostii tak naprawdę nie ma Boga, nie wiedział, że Jan Kalwin nauczał bardzo podobnie, ale nie można było pozwolić, by robił to nadal. (8)

 

Może to dziwić, ale inkwizycja hiszpańska z wielką podejrzliwością odnosiła się do jezuitów. Sam Ignacy Loyola był podejrzewany o iluminizm i spędził kilka miesięcy w inkwizycyjnym więzienia. Jego Ćwiczenia duchowne trafiły w Hiszpanii na indeks ksiąg zakazanych, a utworzonemu przez Loyolę zakonowi postawiono wiele zarzutów. Szczególną podejrzliwość budziło to, że jezuitami mogli być ludzie o nieczystej krwi, a także nałożony na nich obowiązek denuncjowania heretyków wyłącznie przełożonym. (9) W tym czasie inkwizycja składała się głownie z dominikanów, ale z czasem jezuici zaczęli ich z niej wypierać…

 

Innym bardzo ważnym zadaniem inkwizycji było trzymanie na wodzy skłonności seksualnych księży. To, że łamali zakaz chodzenia do karczmy, trzymali w domach kochanki, nie miało większego znaczenia. Największym problemem było napastowanie przez nich kobiet, a niekiedy także mężczyzn, przychodzących do spowiedzi. Zdarzało się, że przed Święte Trybunały trafiali kapłani, którym zarzucano dziesiątki tak zwanych solicytacji. Na przykład roku 1578 ojca Domingo Revisto oskarżało 49 kobiet, a podobnych spraw było więcej. Początkowo wyroki w nich były łagodne, ale z czasem za niegodne sprawowanie sakramentu pokuty zaczęto zsyłać na galery. (10) Surowości w takich sprawach domagał się Rzym i miał poważne powody. Napastowane kobiety miały zwykle mężów, a trudno było dotknąć ich bardziej niż w ten sposób. Wrogość do kapłana, który uwiódł czy zgwałcił żonę, mogła się łatwo przerodzić we wrogość do religii, której on służył. Podobnie jak w Hiszpanii musiało być w innych krajach i być może to tłumaczy, dlaczego reformacja tak łatwo znajdowała zwolenników. W tych czasach spowiedź sprawowano inaczej. Mogła się odbywać w domu wiernego lub na plebani i nie było przegrody między kapłanem a penitentem. Dopiero na soborze trydenckim ustalono sztywne reguły sprawowania tego sakramentu i przede wszystkim wprowadzono konfesjonały. Musiało jednak minąć sporo czasu, zanim te nakazy zrealizowano. (11)

 

Postępowania przeciwko księżom inkwizycja prowadziła dyskretnie i powściągliwie. Jej wybitny teoretyk Francisco Peña ujął to z właściwą sobie ścisłością. Nie należy być nazbyt gorliwym w prześladowaniu księży i zakonników, ponieważ proces duchownego zawsze daje się zinterpretować jako proces całego kleru. Inkwizytor powinien pamiętać o tym, że ludzie świeccy nie znoszą przywilejów duchowieństwa i nic nie cieszy ich w równym stopniu, jak grzechy księży i wymierzana im kara. (12)

 

cdn.    

 
Przypisy:

1. Leszek Biały, „Dzieje inkwizycji hiszpańskiej”, KAW, Kraków 1989, str.233

2. Henry Kamen, „Inkwizycja hiszpańska”, str.242.

3. Henry Kamen, op. cit., str.260.

4. Leszek Biały, op. cit., str.80.

5. Henry Kamen, op. cit., str.259.

6. Henry Kamen, op. cit., str.241.

7. Leszek Biały, op. cit., str.232.

8. Henry Kamen, op. cit., str.244.

9. Henry Kamen, op. cit., str.151 i 227.

10. Leszek Biały, op. cit., str.267.

11. Leszek Biały, op. cit., str.266.

12. Leszek Biały, op. cit., str.131

 

ZWODZĄCY I ZWODZENI – Z Dziejów Inkwizycji cz. 72

Może się wydawać dziwne, że trzeba było tylu lat, żeby inkwizycja zajęła się alumbrados. Nietrudno było dostrzec, że wynoszą się ponad duchowieństwo, twierdząc, że z uwagi na swoją bezgrzeszność i otrzymane objawienie nie podlegają już jego władzy i nie potrzebują sakramentów. Głosili też wiele sprzecznych z Pismem Świętym doktryn. Na przykład nauczali, że Syn Boży to wcielenie Ojca czy zaprzeczali istnieniu piekła.1 Na pewno podstawową przyczyną było to, że początek XVI wieku był czasem wielkiego zamieszania w katolicyzmie. Wielu wyznawców tej religii czuło, że znajdują się w ślepej uliczce i szukało wyjścia. Nadzieja, że Bóg da jakieś wskazówki, była udziałem wielu świeckich, kapłanów, biskupów, nawet inkwizytorów. Takie nastawienie czyni podatnym na oszustwa. Zwłaszcza gdy towarzyszą im nadprzyrodzone zjawiska. Istniały też przynajmniej dwie inne przyczyny.

Inkwizycja hiszpańska była instytucją zbiurokratyzowaną ze wszystkimi tego konsekwencjami. Powstała, by tropić i karać heretyków. W ciągu kilkudziesięciu lat swej działalności spotykała się właściwie tylko z jednym rodzajem herezji – skrytym praktykowaniem judaizmu przez conversos. Opracowano skuteczne metody walki z nią. Wiadomo było, na co należy zwracać uwagę i jak postępować. Funkcjonariusze mieli instrukcje i postępowali według nich, nie trudząc się zbytnio myśleniem. Religia mojżeszowa to głównie przepisy i rytuały, więc na nich skupiało się śledztwo. Inkwizytora interesowało, czy podejrzany jadał wieprzowinę, czy ubierał się odświętnie w piątek wieczorem, czy sprzątało się wtedy u niego w domu… Nie pytał o poglądy teologiczne. Cały ten szablon niezbyt pasował do alumbrados i inkwizycja przez dłuższy czas musiała czuć się bezradna wobec nowego problemu.

Inną przyczyną był strach. Ścigając judaizantes, inkwizycja mogła być pewna poparcia większości społeczeństwa, które nie darzyło sympatią Żydów, nawet ochrzczonych. Natomiast „oświeceni” zyskiwali w pewnych kręgach dużą popularność, choć też często wywodzili się z konwertytów.2 Na przykład inkwizycja w Sewilli stwierdziła, że nie ma księżnej ani markizy, ani żadnej kobiety wysokiego czy niskiego stanu, której nie można by zarzucić jakiegoś błędu tej herezji.3 To oznaczało, że ewentualne represje wobec alumbrados wywołają oburzenie tych kobiet i przynajmniej części ich mężów. Niekiedy protektorami mistyków były osoby bardzo wysokiego stanu.

Wszystkie te czynniki wystąpiły w historii Magdaleny de la Cruz, zakonnicy, a potem przełożonej klasztoru franciszkanek w Kordobie (nie należy jej mylić z inną mistyczką Izabelą de la Cruz z Guadalajary). Wzbudzała sensację, nie przyjmując poza komunią żadnego innego pokarmu. Początkowo próbowano udowodnić jej oszustwo, ale bez powodzenia. Przez kilkadziesiąt lat nie zauważono, by jadła cokolwiek poza hostią. Jeszcze większe wrażenie robiły jej ekstazy. Opowiadano, że podczas nich lewituje odziana w płomienie. Przypisywano jej też dar proroczy. W dniu, w którym odbyła się bitwa pod Pawią, miała wiedzieć, że wojska cesarza Karola V pobiły Francuzów i wzięły do niewoli ich króla Franciszka I. Nie było możliwości, by ta wiadomość w naturalny sposób dotarła z Włoch do Hiszpanii tak szybko. Przepowiedziała też, że zaciekle walczący z Karolem V o prymat w Europie Franciszek ożeni się z jego siostrą Eleonorą. Miała stygmaty. Powszechnie uważano ja za świętą. Szlachetnie urodzone damy, włącznie z królową Izabelą, prosiły, będąc w ciąży, o fragmenty jej odzieży, które miały zapewniać szczęście ich dzieciom, a marynarze wzywali jej imienia podczas sztormu. Poza Inkwizytorem Generalnym Manrique pielgrzymowali do niej król Hiszpanii i cesarz niemiecki Karol V, i nuncjusz papieski Giovanni di Reggio. Prawda wyszła na jaw w roku 1543, gdy Magdalena poważnie zachorowała i wydawało się, że umrze. Poprosiła wtedy o egzorcyzm i zaczęła opowiadać o swoich oszustwach. Wyzdrowiała jednak i inkwizycja rozpoczęła długie śledztwo w jej sprawie. Złożyła obszerne i chyba szczere zeznania. Wyjaśniła, kto i jak dostarczał jej jedzenie, dzięki któremu mogła udawać, że życie daje jej wyłącznie sakrament. Zdradziła też wiele innych swoich sztuczek, którymi zwodziła ludzi. Część niezwykłych zjawisk, dzięki którym zyskała opinię wybranej przez Boga, przypisywała jednak demonom, którym dała się opanować jeszcze w dzieciństwie. 3 maja 1546 roku wystąpiła na auto da fe i przez 10 godzin opowiadała zgromadzonym tłumom mieszkańców Kordoby o swoich postępkach. Skazano ją na dożywotnią pokutę w klasztorze i przeniesiono do innego miasta. Zmarła w roku 1560.4 Prawdziwości jej opowieści o demonach oczywiście dowieść nie sposób. Natomiast nie ulega wątpliwości, że oszukiwała,by zyskać podziw u ludzi.

To, w jaki sposób zakończyła się sprawa Magdaleny de la Cruz, ośmieliło nieco Święte Trybunały i w następnych takich przypadkach działały w sposób bardziej zdecydowany. W roku 1591 wpadającą w ekstazy i wygłaszającą proroctwa Marię de Morales inkwizycja w Toledo skazała na 200 batów. Takie mistyczne doświadczenia nie były udziałem wyłącznie kobiet. Za bardzo obdarowanego uchodził ksiądz Fernando Mendez z Sewilli. W swoich ekstazach widział niebo i uwalniał dusze z czyśćca. Dotknięte przez niego przedmioty sprzedawano jako amulety. Jego kochankami były damy z arystokracji. Wielkim zagrożeniem dla kłamcy jest to, że w końcu zaczyna wierzyć w to, co mówi. Mendez uznał, że jest prorokiem, i przepowiedział datę swojej śmierci. Gdy nie nastąpiła, stał się pośmiewiskiem, a inkwizycja wykorzystała okazję do rozprawienia się z całym skupionym wokół niego środowiskiem. Sam ksiądz w roku 1623 trafił do tajnego więzienia, gdzie po kilku latach zmarł. Śledztwem objęto około 700 osób, z których 11 wyrzekło się publicznie swych poglądów na auto da fe 30 września 1624 roku. Najsurowiej potraktowano Juana de Jezus, który twierdził, że przepełniająca go miłość do Boga jest tak gorąca, że może zagotować wodę. Został skazany na 200 batów i dożywotni pobyt w klasztorze, by nieco ochłonął.5

Doświadczenia sprzed prawie stu lat przydały się podczas śledztwa przeciwko klarysce Luizie de Colmenares. Miewała ona wizje, prorokowała, obiecywała, że pobłogosławione przez nią przedmioty zapewnią ich posiadaczowi bezwarunkowe zbawienie i podobnie jak Magdalena de la Cruz miała się żywić wyłącznie hostią. Po osadzeniu w więzieniu szybko poczuła głód. Nie dożyła do procesu, co nieomal doprowadziło do ludowego powstania przeciwko inkwizycji. Z drugiej strony jednak dowodziło niezbicie, iż twierdząc, że z łaski Boga będzie żyć do dnia Sądu Ostatecznego, mijała się z prawdą. Inkwizycja nie zaryzykowała aresztowania Marii Jezus de Agreda, o której król Filip IV był jeszcze lepszego zdania niż o Luizie Colmenares.6

Iluminizm przetrwał inkwizycję. Symboliczne jest, że ostatnią osobą, którą wydała ona świeckiemu ramieniu, była Maria de los Dolores Lopez. Spalono ją na stosie w roku 1781. Twierdziła ona stanowczo, że spotyka się z Dziewicą Maryją  i uwolniła z czyśćca miliony dusz.7 Jednak rozhisteryzowane, a być może obłąkane, zwodzące siebie i innych beaty spotykało się często w Hiszpanii jeszcze w późnych latach XIX wieku.8
Cdn.

Przypisy:
1 notbored.org/resistance-40.html
2Leszek Biały, „Dzieje inkwizycji hiszpańskiej”, Książka i Wiedza, Warszawa 1989, str.102.
3http://www.notbored.org/resistance-40.html
4Charles Lea, „Chapters from the religious history of Spain”, Lea Brothers&Co, Filadelfia 1890, str.330 – 335.
5Leszek Biały, op. cit., str.100 – 101.
6Leszek Biały, op. cit., str.101 – 102.
7Jon Edwards, „Inkwizycja hiszpańska”, Fakty, Warszawa 2002, str.141.
8Leszek Biały, op. cit., str.105.


Sędziowie myśli cz.76 – Cenzura inkwizycyjna

SĘDZIOWIE MYŚLI – Z DZIEJÓW INKWIZYCJI

My nie niszczymy naszych wrogów; my ich zmieniamy.

George Orwell – „Rok 1984”

CENZURA INKWIZYCYJNA

Wydając w roku 1455 Biblię, Jan Gutenberg udowodnił, jak wielkie są możliwości jego metody druku z wykorzystaniem wymiennej czcionki. W całej Europie zaczęły powstawać drukarnie. Ludzi, którzy umieli czytać, było już dość sporo. Nie brakowało też takich, którzy chcieli korzystać z tego nowego sposobu docierania do umysłów, widząc jego wielką zaletę. Raz napisany tekst mógł być stosunkowo szybko powielany właściwie dowolną ilość razy. Należało potem tylko zadbać o to, by trafił we właściwe ręce…


Trzeba przyznać, że ówczesne władze duchowne i świeckie szybko zrozumiały, jak ogromny przełom w społecznej komunikacji stanowi drukarstwo i ile może im sprawić problemów. Już w roku 1515 papież Leon X ogłosił, że żadna książka w „chrześcijańskim świecie” nie powinna zostać wydrukowana bez zgody lokalnego biskupa.i Niektórzy władcy świeccy już wcześniej podjęli próby zapewnienia sobie kontroli nad wydawnictwami.

W praktyce okazało się to bardzo trudne i Luter potrafił wykorzystać okazję, pisząc broszury i książki wydawane w nakładach, które nawet w naszych czasach należałoby uznać za spore. Podobnie postępowali Zwingli, Farel, Kalwin, Bullinger… Bez słowa drukowanego trudno sobie wyobrazić sukces reformacji.

Władcy Hiszpanii należeli do tych monarchów, którzy wcześnie zadbali o to, by idee szerzone drukiem nie wzburzały umysłów poddanych. Edykt wprowadzający cenzurę prewencyjną wydany 2 lipca 1502 roku przez Ferdynanda Aragońskiego i Izabelę Kastylijską nakładał obowiązek uzyskania zezwolenia na drukowanie książek i sprowadzanie ich zza granicy u odpowiedniego biskupa lub przewodniczącego sądu. Miał jednak poważną lukę. Obowiązywał jedynie na terenie królestw Kastylii i Leon. Drukarz lub księgarz, który nie uzyskał takiej licencji, przeniósłszy się do Aragonii, Katalonii, Walencji lub Nawarry, mógł drukować i sprzedawać, co tylko chciał. Również następcy Ferdynanda nie czuli się na siłach, by rozszerzyć to prawo na inne królestwa, nad którymi panowali.ii Obowiązywały w nich różne prawa, zwyczaje i języki, a ich mieszkańcy bardzo cenili sobie te odrębności. Narzucanie im praw obowiązujących w dominującej Kastylii budziło sprzeciw i niezadowolenie. Sprawa cenzury nie wydawała się na tyle ważna, by podsycać separatyzm. Drukarni i księgarni było w Hiszpanii stosunkowo niewiele. Królowie mimo wszystko nie uważali ich za poważne zagrożenie.

Inkwizycja hiszpańska wyciągnęła jednak pewne wnioski z tego, co działo się w Niemczech. Jej funkcjonariusze zauważyli, że protestantyzm dociera do ludzi i upowszechnia się najbardziej dzięki książkom, które – będąc niemymi nauczycielami – przemawiają i pouczają wszędzie i o każdej porze, w tym również tych, do których nie zdołała dotrzeć siła wymowy.iii Doceniano to wielkie zagrożenie dla religiikatolickiej i starano się mu zapobiec.

Już w 1521 roku Adrian z Utrechtu pełniący wtedy funkcję Inkwizytora Generalnego zakazał Hiszpanom posiadania, przywożenia i rozpowszechniania książek luterańskich.iv Święte Trybunały zaczęły też przejmować cenzurę książek wydawanych w kraju, choć formalnie nie były do tego uprawnione.v Najwidoczniej nie były dobrego zdania o cenzorach królewskich i diecezjalnych. Z czasem zadbano, by wierni wiedzieli, jakich konkretnie książek mają się wystrzegać i odpowiednie edykty inkwizycji odczytywano podczas nabożeństw. Trudno było zapamiętać wszystkie tytuły. Jednym ze skutków rozpowszechnienia się druku było to, że ilość książek szybko rosła. Od 1540 roku zaczęto publikować listy tych zakazanych.vi Najczęściej kopiowano po prostu wykazy sporządzane przez inkwizycję działającą w również podlegających władzy hiszpańskiego króla Niderlandach, na które protestancka propaganda oddziaływała silniej. Rozlepiano je tam na murach domów i nazywano plakatami. To niderlandzkie słowo przyjęło się potem w wielu językach. Wreszcie w roku 1551 ogłoszono pierwszy hiszpański indeks ksiąg zakazanych. On również był „importowany” z Niderlandów. Hiszpańscy inkwizytorzy skorzystali z owoców pracy swych kolegów z uniwersytetu w Louvain, nie dbając o to, że powiadamiają Hiszpanów o istnieniu wielu dzieł, które jeszcze do ich kraju nie dotarły.

Katolik, zapoznawszy się z listami czy indeksem, miał obowiązek w określonym terminie oddać zakazaną literaturę, jeśli ją posiadał, urzędnikom inkwizycji. Były dwie kategorie – książki zakazane całkowicie i częściowo. Te pierwsze niszczono, a drugie poddawano „oczyszczeniu”. Zamazywano szkodliwe fragmenty farbą drukarską lub wyrwano całe kartki. Jak wiele czynności urzędowych, „oczyszczanie” mogło trwać miesiące, a nawet lata. W końcu jednak zwracano książkę właścicielowi. Za posiadanie „nieczystej” karano ekskomuniką i grzywną. W przypadku recydywy winny stawał przed Świętym Trybunałem. Oczywiście ten, kto zauważył nieprawomyślne druki u kogoś innego, również miał obowiązek donieść o tym, gdzie trzeba i mógł być ukarany, jeśli tego nie zrobił. Funkcjonariusze inkwizycji, szukając zakazanych książek, kontrolowali przywożone do Hiszpanii towary, a także drukarnie, księgarnie i biblioteki.vii

Mimo wszystko wyegzekwowanie zakazu kontaktu z niemymi heretykami nie było proste. Książkę łatwo schować. Można też zmienić okładkę i stronę tytułową… Poza tym szybko ich przybywało i inkwizytorzy nie nadążali z wydawaniem zakazów. Niekiedy też zmieniali po jakimś czasie zdanie. Przyłapani księgarzy i czytelnicy twierdzili, że indeksy są tak obszerne, że po prostu nie zauważyli na nich swoich książek i często przyjmowano takie tłumaczenia. Dla wszystkich było jednak był oczywiste, że zakazana jest Biblia. W roku 1552 przeprowadzono wielką akcję poszukiwania nielegalnych egzemplarzy Starego i Nowego Testamentu. W Sewilli odebrano ludziom 450 sztuk, w Saragossie 218, w Walencji 20, znaleziono też jakieś w Salamance. Przekłady na języki narodowe dokonane przez katolików były ścigane tak samo, jak protestanckie.viii Nawet dewocyjne książkizawierające tłumaczenie biblijnych fragmentów trafiały na indeks. Pierwszy hiszpański przekład Pisma Świętego inkwizycja zaaprobowała w 1783 roku.ix

Zwolennicy reformacji w Sewilli i Valladolid posługiwali się Nowym Testamentem w przekładzie Juana Pereza de Pinedy, byłego zakonnika, który uciekł do Genewy. Julian Hernandez przemycał drukowane tam egzemplarze w beczkach na wino. Spłonął za to na stosie.x

Po wykryciu tych wspólnot zaostrzono prawo. Od 1558 roku za rozpowszechnianie w Kastylii niedozwolonych książek wprowadzono karę śmierci, ale nawet wtedy nie ograniczono swobody druku w innych hiszpańskich królestwach.xi

Inkwizycja hiszpańska raczej nie wyrządziła wielkiej szkody kulturze i nauce, choć intelektualiści skarżyli się na nią. Nigdy nie zakazała ona dzieł Galileusza. Ponieważ papieski nuncjusz uraził inkwizytorów, nakazując im rozpowszechnienie wyroku rzymskiego sądu w sprawie astronoma, nie pytając ich o zdanie, wydali o jego dziełach opinię pozytywną.xii W Don Kichocie Cervantesa usunięto jedno zdanie. Dzieła naukowe pisane po łacinie były dostępne w zasadzie bez ograniczeń. Wydawano w Hiszpanii książki Keplera, podając na nich tylko informację, że jest on heretykiem. Przykładów „liberalizmu” cenzury inkwizycyjnej można podać więcej. Nie ulega natomiast wątpliwości, że skutecznie zniechęciła ona Hiszpanów do Biblii. Lorenzo Villanueva, żyjący w XVIII wieku funkcjonariusz inkwizycji, przyznawał, że ludzie, którzy dawniej szukali Biblii, teraz spoglądają na nią z odrazą; wielu się nią nie interesuje, a jeszcze liczniejsi nie wiedzą nawet, że istnieje.xiii

cdn. Piotr Setkowicz

i Leszek Biały, „Dzieje inkwizycji hiszpańskiej”, KAW, Kraków 1989, str.242 – 243.

ii Henry Kamen, „Inkwizycja hiszpańska”, PIW, Warszawa 2005, str. 101 – 103.

iii Leszek Biały, op. cit., str.250.

iv Leszek Biały, op. cit., str.243.

v Henry Kamen, op. cit., str.101.

vi Henry Kamen, op. cit., str.102.

vii Leszek Biały, op. cit., str.244 – 245.

viii Henry Kamen, op. cit., str.106.

ix Leszek Biały, op. cit., str.250.

xi Henry Kamen, op. cit., str.102 – 103.

xii Leszek Biały, op. cit., str.254 – 255

xiii Leszek Biały, op. cit., str.250.