Przeczytasz tekst w ok. 3 min.

 

Na podstawie książki Jonathana Wellsa Ikony ewolucji: nauka czy mit?

Małgorzata Gazda

Doktor biologii molekularnej i komórkowej, embriolog Jonathan Wells w swej książce Ikony ewolucji [1] porusza ciekawy problem niepoprawności logicznej neodarwinowskiego rozumowania na temat tzw. homologii.

Czym jest homologia? W biologii obserwowane są dwa typy podobieństw: funkcjonalne oraz strukturalne. Przykładowo skrzydła motyla i skrzydła ptaka wykazują podobieństwo funkcjonalne (jest to tzw. analogia), a kończyny przednie kręgowców (płetwa morświna, skrzydło nietoperza, ręka człowieka, noga konia) wykazują podobieństwo strukturalne, dotyczące układu kości w tych kończynach – jest to najczęściej przytaczany przykład homologii.

Jak podaje Jonathan Wells, pierwotnie definicja homologii ograniczała się do wskazania, jakie obserwowalne cechy ją charakteryzują (podobieństwo struktury i pozycji), natomiast problem przyczyny jej występowania pozostawał kwestią otwartą.

Definicji w tym kształcie trzymał się jeszcze Darwin, gdy przedstawiał homologię jako dowód na ewolucję (podobieństwo struktur świadczy o wspólnym pochodzeniu). Jednak w późniejszym czasie zwolennicy jego teorii włączyli domniemaną przyczynę występowania homologii jako element definicji tego pojęcia. W ten sposób nabrało ono nowego znaczenia – podobieństwa wynikającego ze wspólnego pochodzenia.

Ta zmiana definicji nie pociągnęła jednak za sobą rezygnacji z traktowania homologii jako dowodu na rzecz ewolucji.

Zaistniała więc sytuacja, w której stwierdzano: „Dane struktury są do siebie podobne, ponieważ pochodzą od wspólnego przodka”, a odpowiedzią na pytanie: „Skąd wiadomo, że pochodzą od wspólnego przodka?” było: „Ponieważ są do siebie podobne”.

Tak powstało błędne koło w rozumowaniu na temat homologii. To, że podobieństwo struktur wynika ze wspólnego pochodzenia uzasadniane jest podobieństwem tych struktur.

Jasne jest, że logiczne zapętlenie nie może być cechą rzetelnego naukowego opisu zjawisk, a trwanie przy takim przedstawianiu zagadnienia z pewnością nie jest uczciwe. Oto jak podsumowuje to Jonathan Wells: „Takie błędne koło w rozumowaniu zachęca studentów do niechlujnego i bezkrytycznego myślenia. Jest to problem nie tylko nauki, ale całego naszego społeczeństwa. Demokracja potrzebuje dobrze wykształconych obywateli, którzy potrafią dostrzegać wadliwe argumenty i myśleć samodzielnie, a nie potulnych mas, które przyjmują wszystko, czym karmią je ludzie z autorytetem”.[2]

Autor omawia też kilka konkretnych przykładów z dziedziny genetyki i embriologii, które świadczą o tym, że podobieństwa strukturalne mogą pojawiać się bez podobieństwa genów odpowiedzialnych za powstanie tych struktur oraz że formowanie ich może przebiegać inaczej w rozwoju embrionalnym poszczególnych gatunków. Znane są przypadki występowania podobieństw strukturalnych zupełnie niespodziewanych z punktu widzenia teorii ewolucji (najczęściej wymieniane dotyczy budowy oka ośmiornicy i człowieka).

Ponadto autor przywołuje przykład pięciu zwierząt (mysz, kolcogłów, motyl, jeżowiec, pazurnica), u których pomimo wyraźnego podobieństwa genów odpowiedzialnych za rozwój odnóży, struktury te diametralnie różnią się między sobą.

Zatem podobieństwa strukturalne, a nawet podobieństwa genetyczne, mogą być zawodne jako podstawa twierdzenia, że jedne gatunki wyewoluowały z innych.

Może warto w związku z tym pamiętać, że istnieje alternatywny wobec ewolucyjnego sposób interpretacji obserwowanych podobieństw – traktowanie ich jako różne dzieła jednego Projektanta, który zastosował w nich pewne sprawdzone schematy, elementy konstrukcyjne czy mechanizmy tak, jak chciał, i tam, gdzie chciał, bez konieczności tłumaczenia się komukolwiek ze swoich decyzji.

Małgorzata Gazda

Przypisy:

[1] Jonathan Wells, Ikony ewolucji: nauka czy mit?, W wyłomie, Gorzów Wlkp. 2007, przeł. Bożena Olechnowicz (tytuł oryginału: Icons of evolution: science or myth?).

[2] Tamże, s. 64.

Idź Pod Prąd 2012, nr 91 (luty), s. 9.