Małgorzata Gazda
Jeden z najbardziej zasłużonych myślicieli zaangażowanych w walkę o uczciwą debatę naukową w kwestiach genezy – Phillip E. Johnson, autor słynnej książki „Sąd nad Darwinem”, założyciel, „ojciec chrzestny” Ruchu Inteligentnego Projektu, zmarł 2 listopada.
Johnson przygotowywał się do nieco innej kariery. Ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie Chicagowskim z najlepszymi wynikami, był wykładowcą prawa, a nawet asystentem sędziego Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych Earla Warrena. Jednak największych rzeczy dokonał nie na gruncie zawodowym, choć jego znakomite kwalifikacje jako prawnika miały w tym ogromne znaczenie.
W wieku 38 lat nawrócił się do Jezusa. Dołączył do protestanckiego Kościoła Prezbiteriańskiego w USA. Już jako chrześcijanin zaczął się interesować sporem naukowym między ewolucjonizmem a kreacjonizmem. Na zgłębianiu tej problematyki skoncentrował się podczas rocznego urlopu naukowego w 1987 r. Wśród najnowszych książek były wówczas „Ślepy zegarmistrz” (oryg. „The Blind Watchmaker”) Richarda Dawkinsa i „Evolution: A Theory in Crisis” (Teoria ewolucji jako teoria w kryzysie) Michaela Dentona. Dawkins propagował teorię ewolucji, Denton zaś wskazywał na jej problemy – podkreślał, że choć obserwuje się zmienność biologiczną na poziomie gatunków, to nie ma empirycznego poparcia dla tezy o ewolucji jednych rodzajów organizmów w inne (czyli tzw. makroewolucji). Johnson ocenił poziom ich argumentacji okiem prawnika.
Tematyka i styl argumentacji zaprezentowany w obu książkach zafascynowały Johnsona. Jako chrześcijanina, który dziesięć lat wcześniej porzucił agnostycyzm, Johnsona szczególnie zainteresowało podejście obu autorów do sprawy stworzenia. Denton o kreacjonizmie wspominał raczej mimochodem, co sugeruje, że pogląd ten nie ma znaczenia dla jego krytyki darwinizmu. Tymczasem, jak zauważył Johnson, Dawkinsa najbardziej interesowało obalenie twierdzeń kreacjonistycznych, natomiast argumentując na rzecz teorii ewolucji, ograniczył się w zasadzie do przedstawienia mocy stwórczej doboru naturalnego za pomocą analogii i metafor, sprytnie pomijając problemy związane na przykład z zapisem kopalnym. Dostrzegł on, że „styl retoryczny darwinistów sprawiał wrażenie, jakby mieli coś do ukrycia”; że „argumentacja Dawkinsa zasadzała się na tym samym rodzaju błyskotliwych chwytów retorycznych, jakie utalentowani prawnicy stosują, by zrekompensować niedostateczność dowodów” – innymi słowy, darwinizm nie ma solidnych podstaw empirycznych, jakich należałoby oczekiwać od ugruntowanej teorii naukowej. [1]
Po intensywnym studiowaniu sporu ewolucjonizm-kreacjonizm Johnson napisał słynną książkę „Sąd nad Darwinem” (oryg. „Darwin on Trial”) wydaną w 1991 r. Podkreślał w niej, że dominacja ewolucjonizmu we współczesnej nauce nie jest rezultatem przedstawienia lepszych argumentów opartych na danych empirycznych, ale zdefiniowania nauki tak, aby tylko naturalistyczne wyjaśnienia były dopuszczalne.
[…] obrońcy naturalizmu muszą narzucić reguły procedury naukowej wykluczające opozycyjne punkty widzenia. Uczyniwszy to, mają przed sobą następny krok – potraktowanie „nauki” jako równoważnika prawdy, a „nie-nauki” jako równoważnika wymysłu. Wnioski naukowe można tedy bałamutnie przedstawić jako odrzucenie argumentów, które w rzeczywistości wykluczono z rozważań na samym początku. Dopóki naturaliści naukowi ustalają reguły, dopóty nie muszą poważnie traktować krytyków żądających dowodów potwierdzających darwinizm. [2]
Johnson jednak nie tylko obnażył fakt, że to pozanaukowe zabiegi zapewniły ewolucjonistom dominację w nauce, ale i odegrał kluczową rolę w budowaniu środowiska naukowego – Ruchu Inteligentnego Projektu (Ruchu ID) – które ma za cel przełamanie tej dominacji neodarwinizmu i przywrócenie obecności idei projektu w naukach przyrodniczych.
Ruch ID rozwija teorię inteligentnego projektu, która głosi, że w świecie można w sposób uzasadniony wykrywać projekt oraz że istnieją w przyrodzie struktury lub zjawiska, których cechy wskazują na ich inteligentne zaprojektowanie. Inaczej niż kreacjonizm, teoria ID nie zajmuje się ustalaniem, kto jest projektantem. Nie odwołuje się więc do sił nadprzyrodzonych.
Część chrześcijan – kreacjonistów – krytykowała z tego powodu zarówno Johnsona, jak i cały Ruch ID. Inni jednak uznali to podejście za sprytne posunięcie wytrącające ewolucjonistom ich główną broń przeciw argumentom na rzecz projektu – młot naturalizmu. Teoria ID nie odwołuje się bowiem do czynników nadnaturalnych.
David Coppedge, mówiąc o dorobku Johnsona, radzi kreacjonistom, by spojrzeć na naukowców z Ruchu ID jak na dyplomatów wchodzących na terytorium wrogiego państwa, którzy w ramach pewnych reguł osiągają cele wspierające cel walki formacji wojskowych, a nie z nim sprzeczne. [3]
Phillip Johnson służył dobrej sprawie na trudnym terenie. Bóg policzy liczbę tych, którym pomógł dotrzeć do prawdy o stworzeniu i zrozumieć, po co tu są.
Przypisy:
[1] Dariusz Sagan, Metodologiczno-filozoficzne aspekty teorii inteligentnego projektu, Biblioteka Filozoficznych Aspektów Genezy, t. 6, Instytut Filozofii Uniwersytetu Zielonogórskiego, Zielona Góra 2015, s. 29-30, http://tiny.pl/gd36d.
[2] Phillip E. Johnson, Sąd nad Darwinem, Oficyna wydawnicza „Vocatio”, Warszawa 1997, s. 147.
[3] Por. David F. Coppedge, „Creationism’s Debt to Phillip Johnson”, Creation Evolution headlines, 4 November 2019, https://crev.info/2019/11/creationisms-debt-to-phillip-johnson/