Wywiad przeprowadzony w grudniu 2015 r. Ukazał się w Idź Pod Prąd nr 137-138, s. 2.
Z profesorem Andrzejem Zybertowiczem rozmawia pastor Paweł Chojecki.
Paweł Chojecki: Panie Profesorze, co spowodowało, że naukowiec tej klasy jak Pan zajął się zagadnieniami apokaliptycznego scenariusza dziejów ludzkości, czyli obszaru do tej pory zajmowanego głównie przez duchownych, chrześcijan i tak dalej?
prof. Andrzej Zybertowicz: Punktem wyjścia tego projektu badawczego nie było zainteresowanie Apokalipsą. To z badań procesów, które są w toku, wyszła wizja, którą w przenośni, a być może niestety dosłownie trzeba nazwać apokaliptyczną. Wyszliśmy od pytania: „Co nowa nauka o ludzkim mózgu, o procesach poznawczych, zwana szeroko mówiąc neuronauką, może zmienić w kształcie ludzkiej kultury?” Okazało się, że ona może być rozsadnikiem idei, która poprzez tak zwany syndrom technonauki, czyli powiązanie nauki z techniką, z rynkiem i z władzą, może doprowadzić do unicestwienia ludzkości w ogóle. Inaczej mówiąc: Apokalipsa pojawiła się nam na horyzoncie rozważań w wyniku złożonej ścieżki dociekań, którą w skrócie zarysowałem, a która przez długi czas ogniskowała się na tym, co dla rozumienia człowieka wynika z badań nad mózgiem prowadzonych w ostatnich dekadach. Okazało się, że te badania nie tylko mówią nam, kim jest człowiek, że pogłębiają istotnie wiedzę o człowieku, ale umożliwiają w nowy sposób manipulowanie człowiekiem i przebudowanie zasad funkcjonowania ludzkiego mózgu.
W skrócie, nie zdradzając treści książki… Jakie postulujecie rozwiązanie lub jaki ratunek przed tym samobójstwem, przed którym Pan Profesor ostrzega?
Postulujemy odczarować ideologię oświecenia, ideologię mówiącą, że naczelną wartością jest suwerenny ludzki umysł, który nie uznaje nad sobą żadnej instancji i autorytetu. Wskazujemy, że ludzkość w swoich dziejach zawsze tworzyła pewne formy wyobrażeń, które traktowaliśmy jako coś od nas potężniejszego, silniejszego, że oświecenie z jednej strony faktycznie umożliwiło pogłębienie ludzkiej wiedzy, tworzenie technologii, które dają szansę rozwiązania wielu problemów, ale z drugiej strony pozbawiło człowieka zakotwiczenia w wartościach. Wybitny francuski myśliciel Remi Brague w książce „Kotwice z nieba” (Les ancres dans le ciel), której jeszcze nie ma po polsku, mówi, że ludzki świat ma kotwice w niebie, czyli w nadnaturalnych wyobrażeniach na temat tego, gdzie jest ostateczne sprawstwo i ostateczny sens. Natomiast w naszej książce opisujemy procesy, w wyniku których odczytanie praw funkcjonowania mózgu powoduje, że niektórzy ludzie czują się nowymi prawodawcami. Mówią oni: „Możemy zrekonstruować, przebudować ludzki umysł, żebyśmy nie musieli przeżywać cierpień, możemy przebudować ludzki organizm tak, żebyśmy nie przeżywali chorób, a być może nawet, jeśli zapiszemy naszą świadomość gdzieś, np. w Internecie, otrzymamy nieśmiertelność”. W tej książce pokazujemy, iż kryjące się za osiągnięciami nauki i techniki złudzenie, że możemy wejść w rolę Boga, być kreatorami swojego własnego losu, jest w sensie socjologicznym co najmniej bardzo niebezpieczne.
Stawiają państwo postulat desakralizacji nauki. Czy mógłby Pan Profesor rozwinąć tę myśl?
Nie będę w stanie krótko tego rozwinąć, ale wielu badaczy, którzy skądinąd nie czują się ludźmi szczególnie religijnymi albo programowo są ateistami lub w wersji bardziej łagodnej, która jest mi bliska, są agnostykami, zarazem traktują swoje własne przedsięwzięcie naukowe i naukową formę kontaktu z rzeczywistością jako coś sakralnego. Mają poczucie, że patrzą w oczy samemu bytowi, odkrywają jakieś prawa bytu, mają przekonanie, że wiedza, jeśli tylko została zgodnie z metoda naukową zweryfikowana, jest jakimś bezproblematycznym dobrem. Otóż desakralizacja nauki to mówienie do badaczy: „Słuchajcie, z faktu, że ustaliliście coś w sposób zgodny z metodą naukową, nie wynika automatycznie nic dobrego, bo wasza wiedza może służyć technologiom, które obrócą się przeciw człowiekowi”. Źródła wartości nie kryją się w samym badaniu naukowym. Tu mogą być źródła rzetelności, przyzwoitości, ale ostateczne źródło wartości, mówiące co jest dobre, a co złe, co jest sensem, a co jest okrutnym bezsensem, trzeba znajdować poza nauką. Inaczej mówiąc, tak jak kiedyś nauka próbowała zdjąć z piedestału religię, teraz w trybie analizy socjologicznej mówimy: „Trzeba zdjąć z piedestału naukę”.
Na koniec więc zapytam: Kto powinien przeczytać w pierwszej kolejności państwa książkę?
W pierwszej kolejności powinien ją przeczytać każdy badacz, zwłaszcza młody, który wierzy, że jego badanie przynosi dobro samo w sobie, że jeśli tylko będzie robił uczciwe, kreatywne badania zgodnie z metodą naukową, na pewno pomoże rozwiązać jakieś nasze problemy. Nie wykluczam, że wielu z nich faktycznie rozwiązuje niektóre problemy cząstkowe, ale ta książka pomoże zrozumieć każdemu badaczowi, początkującemu i doświadczonemu, częścią jakiej większej całości jest, bo to jest analiza mechaniki, w której funkcjonuje każdy uczony. Pomoże zrozumieć, jakiej maszynerii jest się trybikiem, a zarazem uchronić się przed złudzeniem, że człowiek może być zegarmistrzem tej maszynerii. Socjolog opisuje system społeczny, nie mając złudzenia, że to nie my jesteśmy twórcami tego systemu. On powstał według zasad, których nie rozumiemy do końca.
* * *
Prof. Andrzej Zybertowicz, „Samobójstwo Oświecenia?”: „Jeśli, chociaż z przybliżeniem, ustalimy od czego/kogo zależy rozwój technonauki, dowiemy się być może, kto już obecnie wchodzi w rolę Boga w stosunku do nas.”
Paweł Chojecki w dyskusji po wykładzie prof. Zybertowicza i dr. Gurtowskiego na KUL: „Czy obrona przed tym samobójstwem, przed tym apokaliptycznym scenariuszem, do którego prowadzi rozwój nauki, czyli też każdy naukowiec z osobna, nie miałaby swojego ważnego punktu właśnie w tym, żeby przywrócić naukowe traktowanie opisu stworzenia, czyli opisu początku, od którego zaczyna się Biblia?”
Prof. Andrzej Zybertowicz, „Samobójstwo Oświecenia?”: „Proponujemy, by spośród nadal żywotnych w dzisiejszej cywilizacji tradycji wybrać chrześcijańską antropologię człowieka jako dostarczycielkę odpowiedzi na pytania: jaka hierarchia wartości jest nam potrzebna, jaki punkt oparcia jest nam niezbędny.”
„Postawione (…) pytanie o zasoby umożliwiające skuteczne odczarowanie Oświecenia jako religii Rozumu można teraz sformułować empirycznie i konkretnie: czy dostatecznie wielu jest tych, którzy dostatecznie głęboko wierzą w duchowe dziedzictwo Cywilizacji Chrześcijańskiej, by skutecznie włączyć się w proces de-sakralizacji wiedzy naukowej?”