– Definicji uczuć religijnych nie ma ani w Kodeksie karnym, ani w pracach filozoficznych, psychologicznych czy religioznawczych, ani w Katechizmie Kościoła Katolickiego, a także w języku potocznym! – stwierdza prof. Krzysztof Kilian z Uniwersytetu Zielonogórskiego w kontropinii do opinii biegłej w procesie pastora Pawła Chojeckiego. Problemem jest również kwestia obiektywności prof. Elżbiety Przybył-Sadowskiej z Uniwersytetu Jagiellońskiego – dodaje profesor filozofii. Dlaczego? Pełna treść opinii poniżej.
Treść opinii dra hab. Krzysztofa Kiliana
Dr hab. Krzysztof J. Kilian, prof. UZ
Instytut Filozofii, Uniwersytet Zielonogórski
Opinia − dotycząca wypowiedzi biegłej dr hab. Elżbiety Przybył-Sadowskiej zawartych w jej „Opinii w sprawie o sygn. PR 1 Ds. 1882.2019 dla Prokuratury Rejonowej Lublin-Południe w Lublinie” oraz stenogramie zeznań biegłej – sporządzona na prośbę pastora Pawła Chojeckiego
Przedmiotem tej opinii jest problem nieostrości nazwy „uczucia religijne” i płynące z tego konsekwencje dla poprawnego posługiwania się tą nazwą oraz problem obiektywizmu niektórych ocen biegłej.
Problem nieostrości nazwy „uczucia religijne”
Na pytanie Wysokiego Sądu „Czy możemy to [obrazę uczuć religijnych] w jakiś sposób zobiektywizować?” dr hab. Elżbieta Przybył-Sadowska odpowiedziała: „Oczywiście, że możemy”. [1] Wyjaśniała też wcześniej: „W mojej opinii w stenogramach z nagrań znajdują się stwierdzenia uwłaczające przedmiotom czci religijnej, a zatem mogące obrażać uczucia religijne innych osób”. [2]
Sprawa jest jednak co najmniej dyskusyjna, a o żadnej oczywistości mowy być nie może. Problemem jest tutaj nieostra nazwa „uczucia religijne”.
Nazwa, czyli wyrażenie za pomocą którego oznaczamy przedmioty, „jest nieostra wtedy i tylko wtedy, gdy są przedmioty, które, nie naruszając reguł znaczeniowych, użytkownik języka może, ale nie musi uznać za jej desygnaty”. [3] (Przykłady nazw nieostrych „wysoka góra”, „piękna kobieta”.) Co ma się na myśli, mówiąc w tym kontekście o nienaruszaniu reguł znaczeniowych? Najprościej rzecz ujmując, to, że reguły znaczeniowe nie rozstrzygają czy x jest desygnatem danej nazwy, czy też nim nie jest. Posłużmy się innym przykładem nazwy nieostrej: „dziecko”. Nie istnieją reguły znaczeniowe, które pozwalają rozstrzygnąć, czy np. czternastolatek jest dzieckiem, czy też nim nie jest. Nie istnieją również reguły znaczeniowe, które pozwalają rozstrzygać, co jest uczuciem religijnym, a co nim nie jest. To sprawa indywidualnych opinii. Wiemy natomiast, że w przypadku nazw ostrych z takimi problemami nie mamy do czynienia. Mówiąc, przykładowo, że kwadrat jest to prostokąt równoboczny, każdy kto rozumie znaczenie nazwy „prostokąt równoboczny” bez najmniejszego trudu rozstrzygnie, czy dowolne x jest desygnatem nazwy „kwadrat”. W stosunku do nazwy „uczucie religijne” rozstrzygnięcia takiego dokonać niepodobna, gdyż, o czym za chwile, nazwa ta nie funkcjonuje w żadnej (naukowej czy sakralnej) literaturze poświęconej zagadnieniom religii. Funkcjonuje natomiast w języku prawniczym.
Dr hab. Paweł Borecki, ekspert z dziedziny prawa wyznaniowego z Uniwersytetu Warszawskiego, twierdzi, że „kryteria uznania czegoś za obrazę uczuć religijnych bardzo nieostre. Wyroki nie powinny zapadać na podstawie domysłów, a tak niestety się dzieje”. [4] Drugie z przytoczonych tu zdań nie ma na celu pouczania kogokolwiek, a w szczególności Wysokiego Sądu. Przytoczyłem je, gdyż wypowiedź Pawła Boreckiego dotyczy kuriozalnej wręcz sprawy, a mianowicie oskarżenia papieża Franciszka o obrazę uczuć religijnych. Nad sprawą tą pracuje obecnie prokuratura warszawska. Sprawa dotyczy słów papieża „Bóg kocha Cię takiego, jakim jesteś”, które ktoś umieścił na fladze LGBT, a ktoś inny, kto to zobaczył, doszedł do wniosku, że obraża to jego uczucia religijne i złożył odpowiednie doniesienie (notabene zostało ono złożone przez 120 osób obrażonych wypowiedzią papieża [5]). Jeśli można oskarżyć papieża o taką obrazę, to można oskarżyć każdego, kto powie coś, co komuś innemu wyda się taką obrazą. Obraza uczuć religijną stanie się bronią przeciwko swobodzie wypowiedzi, w takim samym stopniu jak oskarżanie o homofobię, antysemityzm czy rasizm. Pojęć równie jasnych, jak uczucia religijne.
Zgodnie z opinią Pawła Boreckiego, pod obrazę uczuć religijnych podpadać może nie tylko obrażanie przedmiotu czy miejsca kultu, ale również podmiotu kultu. Tę ostatnią uznaje on za szczególnie szkodliwą: „Jest jednak również inna wykładnia, rozszerzająca możliwość obrazy na sam podmiot czci, czyli bóstwo lub bóstwa. […] Gdy […] przyjmuje [się] taką interpretację, to mamy do czynienia z kryminalizacją bluźnierstwa, co jest charakterystyczne dla państw wyznaniowych”. [6] (Bluźnierstwo to „słowa uwłaczające temu, co jest ogólnie poważane lub co jest przez religię uznane za święte”.) [7] Tej właśnie kwestii – podmiotu kultu − dotyczą wypowiedzi Elżbiety Przybył-Sadowskiej, która stwierdziła m.in.: „jeżeli w tej krytyce [poglądów religijnych] zostaną użyte słowa uznane czy uznawane za obraźliwe, albo odniesienia do takich rzeczy, które są uznawane za poniżające, i one zostaną odniesione do tego, co stanowi sacrum w danej religii, wtedy mamy do czynienia z obrazą uczuć religijnych”. [8] Z jednego problemu (nieostrości nazwy „uczucia religijne”) robią się dwa problemy, gdyż sprawa dotyczyć zaczyna kwestii bluźnierstwa, czyli czegoś, co w cywilizowanych społeczeństwach poddawane jest – częstokroć dalekiemu od obiektywizmu − osądowi moralnemu, a nie sankcji prawnej.
Zgodnie z opiniami radcy prawnego Krzysztofa Banka i biegłego sądowego, religioznawcy dra hab. Kazimierza Banka, profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, mówiąc o obrazie uczuć religijnych „najczęściej nie wiadomo, co jest przedmiotem obrazy. To z kolei prowadzi do niebezpiecznej dowolności w interpretowaniu analizowanego przepisu i możliwości jego nadużywania, zarówno na szczeblu prokuratury, jak i sądu. W konsekwencji każdy, kto subiektywnie odczuje, że jego uczucia religijne (cokolwiek to znaczy) zostały obrażone, może założyć sprawę karną i zaangażować instytucje wymiaru sprawiedliwości w obronie bliżej nieokreślonych «wartości»”. Dlatego też wspomniani autorzy uważają, że „w kwestiach tak delikatnych i subtelnych, jak te, które dotyczą religii i sacrum, nie wyręczajmy Boga i nie usiłujmy stawać w jego obronie. Bo to wygląda niepoważnie. A nasze poruszanie się po tym obszarze przypomina grację słonia w składzie porcelany”. [9]
Jest jeszcze i inny, „bardziej namacalny” niż niechęć do wyręczania Boga, powód, dla którego wspomniani autorzy tak uważają. Nazwa „uczucia religijne” zawarta w art. 196 kodeksu karnego nie została w tym kodeksie zdefiniowana. Zauważają zatem, że aby zrozumieć, co ta nazwa oznacza należy posłużyć się dyrektywą języka potocznego (czyli nadaniu nazwie takiego znaczenia, jakie nazwa ta ma w języku potocznym). Tyle, że żadna taka dyrektywa nie istnieje. Autorzy wymieniają sporą listę źródeł, w których, przynajmniej na pierwszy rzut oka, powinny się znaleźć jakiekolwiek informacje, nie wspominając już o samej definicji tej nazwy, dotyczące uczucia religijnego. Okazuje się, że nawet sama nazwa „uczucie religijne” nie występuje ani w pracach poświęconych psychologii religii (od klasycznej pracy Williama Jamesa The Varieties of Religious Experience [10] z 1902 r. po paradygmatyczną pracę Davida M. Wulffa, Psychology of Religion. Classic and Contemporary Views [11] z 1997 r.), ani w klasycznych, filozoficznych pracach z zakresu fenomenologii religii (np. u teologa, religioznawcy i filozofa Gerardusa van der Leeuwa w Phänomenologie der Religion [12] z 1933 r., czy u historyka religii Geo Widengrena w Religionsphänomenologie [13] z 1969 r.), ani w dziesięciotomowej encyklopedii Religia, [14] ani w − prezentującej zagadnienia doktrynalne i działalność Kościoła katolickiego oraz innych Kościołów chrześcijańskich: prawosławnych i protestanckich, wspólnot religijnych i religii niechrześcijańskich – Encyklopedii katolickiej. [15] Nazwa ta nie występuje także w Katechizmie Kościoła Katolickiego. [16] Nie ma jej, na co zwracają uwagę również rzymscy katolicy, w Biblii: „W Biblii spotkamy się z całą gamą ludzkich emocji, ale na podstawie jej lektury nie uzyskamy jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o to, czy istnieją jakieś «pierwotne» uczucia religijne, odróżniające się jakościowo od niereligijnych i charakteryzujące chrześcijan”. [17]
Swoje poszukiwania autorzy podsumowują następująco: „patrząc zarówno z punktu widzenia religii, jak i religioznawstwa – stosowany w polskim prawie termin «uczucia religijne» jest tworem sztucznym i niemającym związku z rzeczywistością. […] Skoro zatem coś takiego jak «uczucia religijne» nie istnieje, ani w teorii (nauce) ani w praktyce religijnej, jest więc rzeczą niemożliwą, aby mogło dojść do ich «obrazy». […] Najprawdopodobniej wprowadzenie terminu «uczucia religijne» do systemu prawnego i stosowanie go w praktyce jest efektem niewiedzy. A stało się tak tylko dlatego, iż nie zasięgnięto opinii religioznawców, zwłaszcza psychologów religii i fenomenologów religii, którzy tymi sprawami właśnie się zajmują.” [18]
Istnieje jednak, o czym warto tu wspomnieć, stanowisko Sądu Najwyższego, wyjaśniające, czym są uczucia religijne: „Chroniąc wolność religii, chroni się zatem sferę pojęć, wyobrażeń i przekonań religijnych danej osoby, a w tym obszarze autonomicznych wartości jednostki mieszczą się także jej uczucia religijne. Można je określić jako stan psychiczny, którego istotę stanowi ustosunkowanie się wewnętrzne do przeszłych, obecnych i przyszłych zdarzeń, bezpośrednio lub pośrednio związanych z religią jako formą świadomości społecznej, obejmującą wierzenia dotyczące sensu i celu istnienia człowieka, ludzkości i świata”. [19]
Taka definicja, określająca uczucia religijne jako stan psychiczny, ma jednak istotny mankament, gdyż wyrażenie „obrazić uczucia religijne” staje się równoznaczne z wyrażeniem „obrazić stan psychiczny”. Otóż, co nietrudno dostrzec, nie można obrazić stanu psychicznego. Obrazić (czyli „uchybić czyjejś godności osobistej słowem lub czynem” [20]) można tylko osobę. Inaczej to wyrażając, wyrażenie „obrazić stan psychiczny” jest obarczone jest błędem kategorialnym. Błąd ten polega na przypisaniu jakiemuś przedmiotowi cechy, której on posiadać nie może lub, innymi słowy, na pomyleniu kategorii, do jakiej dany przedmiot należy. [21] Błąd ten dobrze ilustruje np. taki zwrot „prawo to my” – prawo to reguły, zaś ludzie nie są regułami tylko przedmiotami (osobami). [22]
Nie chodzi tu jednak tylko o akademicką dysputę o charakterze czysto teoretycznym. Chodzi o coś poważniejszego. Wypowiedzi obarczone błędami kategorialnymi są tzw. „pseudowypowiedziami” (wypowiedziami nonsensownymi), co oznacza, że nie istnieje sposób rozstrzygania, czy wypowiedzi takie są albo prawdziwe, albo fałszywe. Klasyczne sformułowanie wypowiedzi sensownej brzmi następująco: „Stan rzeczy istnieje albo nie istnieje. Nie istnieje trzecia możliwość, nie ma zatem stopnia pośredniego między prawdą a fałszem. Jeśli nie ma żadnego sposobu stwierdzenia, czy zdanie jest prawdziwe, wtedy nie ma ono żadnego sensu; albowiem sens zdania to metoda jego weryfikacji. W rzeczy samej, ktokolwiek wygłasza zdanie, musi wiedzieć, w jakich okolicznościach określił je jako prawdziwe albo fałszywe; jeżeli zaś nie może tego uczynić, to nie wie też, co sam powiedział”. [23] Nietrudno dostrzec, że nie istnieje taka sytuacja, w której wypowiedź o postaci „x obraził stany psychiczne y-a” (i równoznaczna z nią, na mocy definicji Sądu Najwyższego, wypowiedź „x obraził uczucia religijne y-a”) może być uznana za zdanie prawdziwe albo za zdanie fałszywe.
Problem obiektywizmu niektórych ocen Biegłej
W jednej ze swoich wypowiedzi Elżbieta Przybył-Sadowska osłabia wypowiedzi innych osób, które zabierały głos w procesie pastora Pawła Chojeckiego, za pomocą neutralizowania znaczenia tych wypowiedzi w specyficzny, znany w erystyce sposób (czyli tak, aby zawsze mieć rację), [24] gdyż w subtelny sposób zarzuca tym osobom brak obiektywizmu: „obie wypowiedzi, pani językoznawczyni i pana profesora, to są wypowiedzi zdecydowanych zwolenników pana Pawła Chojeckiego, i to w tych wypowiedziach widać”. [25] Nie zwracałbym na to uwagi, bo to sprawa drugorzędna, gdyby nie fakt, iż swoim wypowiedziom na temat wypowiedzi Pawła Chojeckiego Elżbieta Przybył-Sadowska nadaje walor obiektywizmu. Dzięki czemu ma wyjść na jaw domniemany fakt obrażania uczuć religijnych. Jej wypowiedzi jednak obiektywne nie są. Oto przykłady wypowiedzi Pawła Chojeckiego i ich ocen przez Elżbietę Przybył-Sadowską.
Paweł Chojecki: „i zobaczcie, tu jest prośba do Marii, żeby pojednała katolika z Jezusem. Czyli Ojciec nie dał rady, Jezus nie dał rady, a Maryja potrafi. (…) Ojciec nie potrafi, trzeba spieprzać pod sukienkę Maryi, stąd może ci księżą do tych sukienek mają takie zamiłowanie”. Elżbieta Przybył-Sadowska: „Pierwszy z zacytowanych fragmentów wyraźnie insynuuje kontekst seksualny w odniesieniu do Maryi i oddawania jej czci w Kościele katolickim”. [26]
Za pomocą mocnego, autorytarnego stwierdzenia „wyraźnie insynuuje” Elżbieta Przybył-Sadowska daje do zrozumienia, że inaczej tych słów rozumieć się nie da. Audiatur et altera pars: czyżby nie słyszała o powiedzeniu „chować się za sukienkę mamy” („chować się pod spódnicę mamy”)? Powiedzeniu, które ma świadczyć o tym, że zaetykietowana nim osoba to ktoś, kto nie potrafi sobie z czymś poradzić.
Paweł Chojecki: „Zielonoświątkowcy dołożą swoich proroków, Adwentyści Dnia Siódmego dołożą Ellen White, a katolicy najświętszą zjawę z Fatimy”. Elżbieta Przybył-Sadowska: „Drugi z kolei określa Maryję mianem «zjawy»”. [27]
Zaetykietowanie Maryi tą nazwą ma, w opinii Biegłej świadczyć o czymś niedobrym. Problem w tym, że nazwa „zjawa” ma w języku polskim dwa znaczenia: neutralne − „duch zmarłego” i pejoratywne − „coś, co jest wytworem wyobraźni i budzi lęk”. [28] Elżbieta Przybył-Sadowska rozstrzygnęła, że Paweł Chojecki z całą pewnością użył tej nazwy w sensie negatywnym.
Oto inny przykład wplatania elementów erystyki do wypowiedzi Biegłej: „I przykro mi to powiedzieć, ale jak na kogoś, kto badał relacje między religią a nauką, to pan profesor wykazał się dużą niekompetencją. Religia nie ma nic wspólnego z nauką”. [29]
W tym miejscu zagadnienie rzekomego braku związków między nauką a religią pomijam. Skupię się na sposobie przedstawienia powyższej wypowiedzi. Zarzuca się komuś niekompetencję a następnie wygłasza się tezę, która niezgodna jest z przekonaniami tej osoby. Teza ta jednocześnie ma być jedynym, w opinii stosującego ten chwyt, rozwiązaniem danego problemu (w tym przypadku: „religia nie ma nic wspólnego z nauką”). Zastosowano tu chwyt erystyczny, zwany „teza-antyteza”. [30] Polega on na przedstawieniu takiej alternatywy, że tylko jeden jej człon zdaje się być do zaakceptowania (w tym przypadku: albo – jak twierdzą niekompetentni − religia mocno związana jest z nauką, albo – zdaniem eksperta − nie ma z nauką nic wspólnego). Wiadomo, że każdy rozsądny człowiek opowie się po stronie eksperta.
Sąd, oczywiście, nie jest miejscem do rozstrzygania filozoficznych i metodologicznych kontrowersji. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na to, że mianem „niekompetencji” nazwane zostało stanowisko metodologiczne, którego Elżbieta Przybył-Sadowska nie podziela. Biegła nie powiedziała, że osoba, z którą się nie zgadza ma np. kontrowersyjne poglądy (bo to byłaby tylko subiektywna ocena Elżbiety Przybył-Sadowskiej), że poglądy te nie są powszechnie przyjmowane (bo – zakładając na potrzeby niniejszego wywodu, że tak jest – fakt, iż jakiś pogląd nie jest powszechnie przyjmowany nie świadczy wcale o tym, że pogląd ten jest błędny; poglądy wielu koryfeuszy nauki początkowo nie były przecież powszechnie przyjmowane, by wspomnieć tu tylko o trzech najważniejszych: Koperniku, Newtonie czy Darwinie), że istnieje obszerna literatura, która świadczy na niekorzyść tych poglądów (bo trzeba by było na nią wskazać i zaproponować, inne niż „bo ja tak nie uważam”, kryterium, wedle którego dokona się oceny niezgodnych poglądów).
Pozwolę sobie teraz powrócić do tezy, w myśl której religia nie ma nic wspólnego z nauką, gdyż jest ona zdaniem fałszywym. Zaś za pomocą tego fałszywego zdania Biegła uprawdopodabnia swoje zeznania. Osoba, której Elżbieta Przybył-Sadowska zarzuciła niekompetencję, napisała na temat związków nauki i religii tak dużo, że nie ma sensu w tym miejscu tego omawiać. [31] Skupię się w tym miejscu jedynie na literalnym rozumieniu tej tezy i podam dwa banalne przykłady obalające ową tezę. Zastąpię tylko słowo „religia” bardziej namacalnym jej przejawem, czyli Biblią. Pismo Święte opisuje wydarzenia historyczne (np. Jezus żył i działał w okupowanej przez Rzymian Palestynie w I w. n.e.), które bada również nauka. Biblia, nawet dla niektórych ateistów, jest zbiorem ogólnych zasad moralnych i normatywów ludzkiego działania. [32] Wszelkie ogólne zasady moralne oraz wypływające z nich normatywy ludzkiego działania są przedmiotem jednej z nauk filozoficznych, czyli etyki. A zatem religia ma jednak coś wspólnego z nauką.
Niezwykle mało prawdopodobne wydaje się też, by Elżbieta Przybył-Sadowska jako biegła sądowa nie wiedziała, że nie istnieje żadna dyrektywa języka potocznego pozwalająca lub choćby pomagająca określić, co oznacza nazwa „uczucia religijne”. Zaś jeśli to wie, to dlaczego o tym nie wspomniała?
Krzysztof J. Kilian
Przypisy:
[1] Stenogram zeznań dr hab. Elżbiety Przybył-Sadowskiej, s. 5.
[2] dr hab. Elżbieta Przybył-Sadowska, „Opinia w sprawie o sygn. PR 1 Ds. 1882.2019 dla Prokuratury Rejonowej Lublin-Południe w Lublinie”, s. 1.
[3] Kazimierz Trzęsicki, Logika. Nauka i sztuka, Białystok 2008, Definicja 1.86, s. 71. (Prof. dr. hab. Kazimierz Trzęsicki specjalizuje się w logice, logice w informatyce, metodologii nauk, semiotyce, por. baza „Ludzie nauki” portalu Nauka Polska, https://nauka-polska.pl/#/profile/scientist?id=9529&_k=rszuq6 [dostęp 20.05.2021]). Wyróżnienie w tekście KJK.
[4] Wypowiedź Pawła Boreckiego przytaczam za: Anna Dryjańska, „Papież obraża uczucia religijne polskich katolików? «Dawno przekroczyliśmy granice absurdu»”, na Temat 27 kwietnia 2021, https://natemat.pl/350821,papiez-obrazil-uczucia-religijne-kuriozalny-art-196-kodeksu-karnego [dostęp 20.05.2021].
[5] Por. Paweł Rutkiewicz, „Do prokuratury zgłosiło się 120 osób. Czują się obrażone słowami papieża Franciszka przy tęczowej fladze”, wyborcza.pl 27 kwietnia 2021, https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,27024787,prokuratura-w-warszawie-odpowiada-dlaczego-bada-czy-slowa-papieza.html [dostęp 20.05.2021].
[6] Wypowiedź warszawskiego prawnika przytaczam za: Dryjańska, „Papież obraża…”.
[7] Słownik języka polskiego PWN online, https://sjp.pwn.pl/sjp/bluznierstwo;2445244.html [dostęp 20.05.2021].
[8] Stenogram zeznań Biegłej, s. 5-6.
[9] Krzysztof Banek, Kazimierz Banek, „Co to są uczucia religijne i jak można je naruszyć?”, fwsk.pl 7 września 2016, http://fwsk.pl/2016/09/07/co-to-sa-uczucia-religijne-i-jak-mozna-je-naruszyc-artykul-radcy-prawnego-krzysztofa-banka-i-profesora-religioznawstwa-uj-kazimierza-banka/ [dostęp 20.05.20121].
[10] Link do tekstu oryginalnego: https://archive.org/details/varietiesofrelig0000jame_u1o3 [dostęp 20.05.2021], polski przekład Doświadczenia religijne, Książka i Wiedza 1958.
[11] Link do wydania oryginalnego: https://archive.org/details/psychologyofreli00wulf [dostęp 20.05.2021], polski przekład Psychologia religii, WSiP 1999.
[12] Polski przekład: Fenomenologia religii, Książka i Wiedza 1978.
[13] Polski przekład: Fenomenologia religii, Nomos 2008.
[14] Wydawnictwa Naukowe PWN 2001-2003.
[15] Towarzystwo Naukowe KUL 1973–2014.
[16] Występuje tam tylko określenie tego, czym są uczucia: „Doznania lub uczucia oznaczają emocje lub poruszenia wrażliwości, które skłaniają do działania lub niedziałania, zgodnie z tym, co jest odczuwane lub wyobrażane jako dobre lub złe. Uczucia są naturalnymi składnikami psychiki ludzkiej, stanowią obszar przejściowy i zapewniają więź między życiem zmysłowym a życiem ducha. Nasz Pan wskazuje na serce człowieka jako na źródło, z którego wypływają uczucia”. Katechizm Kościoła Katolickiego, 1763-1764, http://www.katechizm.opoka.org.pl/rkkkIII-1-1.htm [dostęp 20.05.2021].
[17] Jacek Prusak SJ, „Czy można obrazić uczucia religijne?”, DEON.pl, https://deon.pl/wiara/duchowosc/czy-mozna-obrazic-uczucia-religijne,389729 [dostęp 20.05.2021].
[18] Banek, Banek, „Co to są uczucia…”.
[19] „Wyrok SN z dnia 6 kwietnia 2004 r.”, Sygnatura sprawy w Sądzie Najwyższym I CK 484/03, http://www.sn.pl/sites/orzecznictwo/Orzeczenia1/I%20CK%20484-03-1.pdf [dostęp 20.05.2021].
[20] Słownik języka polskiego PWN online, https://sjp.pwn.pl/sjp/obrazic;2491874.html [20.05.2021].
[21] Por. np. Trzęsicki, Logika…, Definicja 4.52, s. 409.
[22] Inne, wyraźnie przykłady tego błędu to np. „przyjaźń to wzajemne pomaganie sobie” − przyjaźń jest relacją, zaś pomaganie sobie to forma zachowania (czynności); „zgon to zimne i sztywne zwłoki” – zgon jest zdarzeniem, zaś zimne zwłoki to przedmiot.
[23] Friedrich Waismann, „Logische Analyse des Wahrscheinlichkeitsbegriffs”, Erkenntnis 1930/1931, vol.1, s. 229 [228-248], https://www.jstor.org/stable/20011598?seq=1 [dostęp 20.05.2021] (wyróżnienie w tekście KJK).
Stanem rzeczy nazywa się przypisanie przedmiotowi jakiejś własności (np. „trawa jest zielona”) lub połączenie relacją (relacjami) przedmiotów (np. „Tomek jest wyższy od Staszka”). Stan rzeczy, który zachodzi (który istnieje) nazywany jest „faktem”.
[24] „Dialektyka erystyczna jest sztuką prowadzenia sporów, ale w taki sposób, aby zawsze mieć rację, a więc per fas et nefas.” Artur Schopenhauer, Sztuka prowadzenia sporów, przeł. Jan Lorentowicz, Fundacja Nowoczesna Polska, wolnelektury.pl, s. 3, https://wolnelektury.pl/media/book/pdf/schopenhauer-sztuka-prowadzenia-sporow.pdf [dostęp 20.05.2021].
[25] Stenogram zeznań Biegłej, s. 6.
[26] Obydwie wypowiedzi przytaczam za: Przybył-Sadowska, „Opinia w sprawie…”, s. 3.
[27] Obydwie wypowiedzi przytaczam za: Przybył-Sadowska, „Opinia w sprawie…”, s. 3-4.
[28] Słownik języka polskiego PWN online, https://sjp.pwn.pl/sjp/;2546245 [20.05.2021].
[29] Stenogram zeznań Biegłej, s. 7.
[30] Por. np. Agnieszka Budzyńska-Daca i Jacek Kwosek, Erystyka, czyli o sztuce prowadzenia sporów. Komentarze do Schopenhauera, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2009, s. 31-32, 76-78.
[31] Por. „Spis publikacji Kazimierza Jodkowskiego”, w: Piotr Bylica, Krzysztof J. Kilian, Robert Piotrowski i Dariusz Sagan (red.), Filozofia — nauka — religia. Księga jubileuszowa dedykowana Profesorowi Kazimierzowi Jodkowskiemu z okazji 40-lecia pracy naukowej, Oficyna Wydawnicza Uniwersytetu Zielonogórskiego, Zielona Góra 2015, s. 533-545, http://www.nauka-a-religia.uz.zgora.pl/index.php/pl/grupa-lokalna/czlonkowie/15-przedruki/885-pr-art-140 [dostęp 20.05.2021].
[32] Por. np. Stephen Jay Gould, „Nonoverlapping Magisteria”, Filozoficzne Aspekty Genezy 2014, t. 11, s. 8 [7-21], https://tiny.pl/tq5c4 [dostęp 20.05.2021]; Philip Kitcher, Life After Faith: The Case for Secular Humanism, The Terry Lectures Series, Yale University Press, New Haven−London 2014, s. 61, 143.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Prof. Bartoś podważa opinię biegłej w procesie P. Chojeckiego: Obraza uczuć religijnych to fikcja!