Przeczytasz tekst w ok. 3 min.

„Sprawa pastora Pawła Chojeckiego to wyjątkowo szokujący przypadek i papier lakmusowy demokracji!” – stwierdziła w wywiadzie dla telewizji Idź Pod Prąd dziennikarka Onetu Eliza Michalik. „Jestem kalwinką. Moje uczucia nie są chronione przez art. 196 k.k., nie rozumiem tego” – dodała. Rozmawiała red. Eunika Chojecka.

CAŁOŚĆ ROZMOWY Z ELIZĄ MICHALIK:

– Sprawa pastora Pawła Chojeckiego to wyjątkowo szokujący przypadek. Jest to dokładny przykład na to, że – jak sądzę – szczególna ochrona prawna, powinna dotyczyć osób, których wypowiedzi są ostre i kontrowersyjne. Wolność słowa nie jest potrzebna do grzecznych wypowiedzi – musimy to sobie uświadomić, zatrzymać się nad tym i pomyśleć. Jeżeli pani chce powiedzieć coś, co podoba się wszystkim, jak na przykład to, że słońce wschodzi i zachodzi, to nie potrzebuje pani do tego wolności (…). Wolność jest potrzebna dopiero do wypowiedzi, które są kontrowersyjne – oświadczyła Eliza Michalik w programie Idź Pod Prąd NA ŻYWO.

– Inną kwestią jest, że w Polsce niezwykle łatwo o łatkę kontrowersyjności. Polska jest krajem ludzi, którzy są tresowani do tego, żeby być grzecznymi i nie myśleć samodzielnie. Do tej tresury przyczyniają się zwłaszcza władze autorytarne, bo ludzie grzeczni są posłuszni, nie pobudzają innych do myślenia, nie są buntownikami, w związku z tym, nie pociągną za sobą innych – są poprawni, nudni – po prostu grzeczni. Wypowiedzi pastora [Chojeckiego – przyp. red.] są nazywane kontrowersyjnymi, ale dla mnie wypowiedź nie staje się kontrowersyjna, bo zawiera jakieś mocne słowa! Mocne słowa też funkcjonują w języku polskim, nawet przekleństwa. (…) Wiem, że mogą gorszyć, obrażać poczucie moralności, ale funkcjonują w słowniku i niektórzy się nimi posługują. Takie jest życie, trzeba umieć pogodzić się z tym, że nie każdy wyraża się tak, jak z podręcznika dobrego wychowania i ma do tego prawo. Właśnie do takich wypowiedzi potrzebna jest wolność i jeżeli mamy mieć wolność słowa i swobodę wypowiedzi, to ludzie muszą mieć pewność, że mogą powiedzieć co myślą i państwo, wymiar sprawiedliwości ich za to nie ukarze. Jeżeli mamy świadomość, że za powiedzenie czegoś kontrowersyjnego, na przykład użycia słowa dupa, pójdziemy do więzienia, to włącza się autocenzura – efekt opisany w literaturze przedmiotu jako efekt mrożenia czy chłodzenia. Zaczynamy myśleć o tym, co mówimy i nie mówimy rzeczy, które mogą się komuś nie spodobać. Z czasem boimy się tak bardzo, że zaczynamy milczeć. Tak się właśnie rodzą totalitaryzmy i nie przez przypadek każdy totalitaryzm zaczyna się od ograniczania wolności i swobód obywatelskich, między innymi swobody wypowiedzi – mówiła dziennikarka Onet.pl i Radia Nowy Świat w rozmowie z red. Euniką Chojecką.

– Uważam, że przypadek pastora Chojeckiego jest takim papierem lakmusowym demokracji i należy go śledzić. (…) Często jest tak, że murarz, który ukradnie pod wpływem impulsu worek cementu, czy ktoś, kto popełni jakąś wypowiedź – nieważne, czy mądrą, głupią, czy kontrowersyjną, ale powie, co myśli w sposób, w jaki uważa za stosowne, dostaje większą karę niż na przykład gwałciciel. To daje do myślenia i pokazuje stosunek państwa polskiego do swoich obywateli i do ich swobód obywatelskich – dodała Michalik.

– Jeżeli zapadnie surowa kara w stosunku do kilku osób, w tym w stosunku do pastora Chojeckiego, to wszyscy, każdy internauta, który coś napisze na Facebooku, Twitterze czy gdziekolwiek indziej, może się spodziewać, że państwo go dopadnie, bo przecież to jest Orwell Rok 1984, Policja Myśli. Skończy się tym, że wszyscy, na wszelki wypadek, będziemy siedzieć cicho – tłumaczyła dziennikarka.

– Moim zdaniem w Art. 196 k.k. jest niezgodną z Konstytucją dyskryminacją – art. 196 chroni tylko katolików! Przed jakimiś niechcianymi dla nich doznaniami, przykrościami, poczuciem urażenia, krytyką ich religii. Dlaczego nie są chronieni inni ludzie? Konstytucja RP mówi, że ludzie są równi wobec prawa i muszą być tak samo traktowani przez władze państwowe – to jest nasza konstytucyjna ochrona, która jest nam gwarantowana w najwyższym akcie prawnym. Ja tu nie widzę równości. Jestem kalwinką, protestantką, moje uczucia nie są chronione. Nie są chronione uczucia wyznawców każdego innego związku wyznaniowego – gdzie tu jest równość? Czy uczucia ewangelików reformowanych są gorsze niż uczucia katolików? Nie wiem, nie rozumiem tego – podsumowała Eliza Michalik.