Przeczytasz tekst w ok. 19 min.

W piątek 28 maja odbędzie się kolejna rozprawa w procesie przeciwko pastorowi Pawłowi Chojeckiemu, który jest oskarżony m.in. o obrazę uczuć religijnych katolików  poprzez krytykę katolickich dogmatów. Podstawą aktu oskarżenia prokuratury jest opinia biegłej dr hab. Elżbiety Przybył-Sadowskiej, dyrektor Instytutu Religioznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do tej opinii odniósł się prof. Tadeusz Bartoś, były ksiądz z zakonu dominikanów, obecnie profesor filozofii, teolog z Akademii Finansów i Biznesu w Warszawie, zajmujący często stanowisko w debacie publicznej na temat artykułu 196 k.k. o tzw. obrazie uczuć religijnych.

Poniżej zamieszczamy pełny tekst obu opinii, a wcześniej najistotniejsze ich fragmenty.

Dr hab. Elżbieta Przybył-Sadowska Dr. hab. Tadeusz Bartoś
Podam przykłady wypowiedzi,  które, w mojej opinii, naruszają zasadę wyrażania się z szacunkiem o wierze osób trzecich:

– „I zobaczcie, tu jest prośba do Marii, żeby pojednała katolika z Jezusem. Czyli Ojciec nie dał rady, Jezus nie dał rady, a Maryja potrafi.[…] Ojciec nie potrafi, trzeba spieprzać pod sukienkę Maryi, stąd może ci księża do tych sukienek mają takie zamiłowanie. Ani Syn nie potrafi, bo trzeba prosić Marię o pomoc i pośrednictwo…” (s. 167).

[…] Pierwszy z zacytowanych fragmentów wyraźnie insynuuje kontekst seksualny w odniesieniu do Maryi i oddawania jej czci w Kościele katolickim.

Rzeczoznawca ocenia, że jest w nim [cytowanym fragmencie] zawarty kontekst seksualny. Nie znam szerszego kontekstu tej wypowiedzi oskarżonego, ale jak łatwo się domyślić, idzie w nim o problem miejsca Maryi w „panteonie” boskich bytów katolicyzmu. […] Uciekanie się do matki przed rozgniewanym Ojcem, to jest katolicka tradycja. A zamiłowanie kleru katolickiego do „sukienek” to ironiczna konstatacja faktu, że chodzą oni w strojach o typie luźnych sukman aż do kostek. W kulturze Zachodniej od kilkuset lat ten typ stroju uznawany jest powszechnie za damski. Dostrzeganie w tej wypowiedzi oskarżonego kontekstu seksualnego, dziwi i każe zastanowić się skąd takie skojarzenie?
Autor wypowiedzi zawartych w stenogramie zdecydowanie odrzuca eucharystię zarówno w ujęciu katolickim, jak i luterańskim – i ma do tego prawo. Dopuszczalne granice polemik międzywyznaniowych przekracza jednak w następujących wypowiedziach:

[…]

– „[…] czy my wyśmiewamy katolicyzm w tym momencie? Mówiąc, że jak zjesz opłatek, to według teologii katolickiej 10-15 minut Bóg mieszka, Jezus mieszka w tobie, w twoim przewodzie pokarmowym? Czy myślicie, że my się naigrywamy z katolicyzmu? […] To jest z deonu. Jezuita jakiś się na ten temat wypowiedział […]. Katolicki portal, jezuici, deon.pl mówi, zjesz se Jezusika, to pomieszka w tobie góra 15 minut. […]” (s.15).

– „Kiedy się kończy rzeczywista obecność Chrystusa w wafelku? Jakbym chciał być ordynarny, to bym powiedział gdzie się kończy. Wiecie gdzie. (śmiech)” (s. 33).

Oskarżony komentuje wypowiedź z katolickiego portalu i kpi z niej. […] Nie wchodząc tu w zawiłości teologii eucharystycznej przyjętej w Kościele katolickim za Tomaszem z Akwinu, przyznać trzeba, że dla nieobznajomionych z katolicką doktryną w naturalny sposób nasuwa się pytanie: i co dalej po spożyciu postaci eucharystycznych. Ten wątek podjęli autorzy wypowiedzi z cytowanego tam katolickiego portalu. Ponieważ wejście i wyjście przewodu pokarmowego u zwierząt od milionów lat jest rozdzielone, naturalnie rodzi się pytanie – mogą w ten sposób zastanawiać się na przykład dzieci czy młodzież na katechezie – co się dzieje dalej, jeśli tędy wchodzi, to może tamtędy wychodzi.
Jednak forma i styl zaprezentowanych wypowiedzi wyraźnie wskazują, że ich celem było zaszokowanie, poniżenie i obrażenie tych osób, które wierzą w rzeczywistą obecność Chrystusa w eucharystii […]. Tym samym wypowiedzi tego typu, wyrażone publicznie w formie transmisji internetowych, można uznać za obrażające uczucia religijne innych osób. Zbadajmy to pokrótce. Po pierwsze, logiczno-filozoficzna analiza formuły: obrażanie uczuć, prowadzi do wniosku, że jest to sytuacja niemożliwa, nie może ona z samej natury rzeczy zachodzić. Obrażać można bowiem człowieka, nie można obrażać jego uczuć. Uczucia nie są podmiotem, są reagowaniem podmiotu na bodźce zewnętrzne lub wewnętrzne. Są częścią psychofizjologii ludzkiego organizmu. W tej materii zgodziliby się Arystoteles, Tomasz z Akwinu i współczesny neurobiolog.

[…]

Podział na uczucia religijne jest więc nietrafny, mylący i bezcelowy. By nie wprowadzać obywateli w błąd co do tej materii, należałoby jak tylko się da unikać tego sformułowania. Także w praktyce sądowej.

 


Pełna treść opinii biegłej dr hab. Elżbiety Przybył-Sadowskiej

Kraków, 25 września 2020

Dr. hab. Elżbieta Przybył-Sadowska
Instytut Religioznawstwa
Uniwersytet Jagielloński
Ul. Grodzka 52
31-044 Kraków

Opinia w sprawie o sygn. PR 1 Ds. 1882.2019

dla Prokuratury Rejonowej Lublin-Południe w Lublinie

Do ekspertyzy przekazano 312 stron stenogramów z nagrań wideo opracowanych przez Jacka Gącikowskiego, biegłego sądowego z zakresu fonoskopii, w celu ustalenia, czy zawierają one treści obelżywe, obraźliwe, poniżające, pogardliwe lub uwłaczające szacunkowi należnemu przedmiotom czci religijnej lub miejscom kultu, a w konsekwencji obrażające uczucia religijne innych osób.

W mojej opinii w stenogramach z nagrań znajdują się stwierdzenia uwłaczające przedmiotom czci religijnej, a zatem mogące obrażać uczucia religijne innych osób.

Uzasadnienie

Przedstawione do analizy stenogramy stanowią materiał dość zróżnicowany tematycznie. Aby dokonać ich oceny należy najpierw zaznaczyć, że są to wypowiedzi osoby identyfikującej się jako protestant należący do Kościoła nurtu ewangelikalnego. Oznacza to, że Autor tych wypowiedzi uznaje potrzebę nawrócenia, czyli tzw. chrztu wiary w wieku dorosłym, co jest traktowane w tym nurcie jako kluczowe doświadczenie duchowe w życiu chrześcijanina. Jednocześnie, co istotne dla niniejszej analizy, uznaje przede wszystkim wartość osobistej lektury Pisma Świętego, odrzuca natomiast tradycję i zwyczaje Kościołów historycznych – zarówno katolickiego, prawosławnego, jak i Kościołów pierwszej reformacji, co jest szczególnie dobrze widoczne w wypowiedziach dotyczących sakramentów.

Obecna w stenogramach dość zjadliwa krytyka struktur instytucjonalnych Kościoła katolickiego mieści się w tradycji protestanckiej krytyki i swymi korzeniami sięga nauk samego Marcina Lutra i innych reformatorów religijnych. Protestanccy teologowie odrzucali (i nadal odrzucają) wiele katolickich dogmatów, w tym choćby dogmat o istnieniu czyśćca, czy o niepokalanym poczęciu Maryi. Krytykują także inne katolickie tradycje (np. oddawanie czci świętym) i strukturę hierarchiczną Kościoła. W pewnym sensie nie dziwi dość ostry stosunek Autora zarejestrowanych wypowiedzi do papieża i biskupów. Warto w tym miejscu zauważyć, że już w czasach Lutra w literaturze protestanckiej pojawiły się próby łączenia osoby papieża z Antychrystem. Można to dostrzec np. u Marcina Lutra w jego traktacie Adversus execrabilem Antichristi bullam (Petri 1520), oraz w jednej z luterańskich ksiąg wyznaniowych – Artykułach Szmalkaldzkich z 1537 roku, gdzie czytamy: „Ta nauka wyraźnie ukazuje, że papież jest owym prawdziwym antychrystem, który wyniósł i wywyższył się ponad Chrystusa…”[1]. 

Podobne wypowiedzi począwszy od XVI wieku często pojawiały się także w literaturze prawosławnej. Stanowią zatem ważną część toczących się polemik międzywyznaniowych od XVI  wieku.

Jako element tradycyjnej protestanckiej krytyki katolicyzmu należy też potraktować przekonanie wyrażone w stenogramie, że „nauka katolicka jest fałszywa” (s. 18), że Kościół katolicki to pogaństwo (s. 91, 92), oraz że Kościół katolicki w miejsce Boga wstawił sam siebie (s. 156). 

W protestanckich polemikach z katolicyzmem równie mocno zakorzeniona jest krytyka kultu świętych oraz Maryi jako Matki Boga i traktowania ich jako pośredników między ludźmi a Bogiem, co również znalazło swój wyraz w analizowanych stenogramach (np.: „W katolickim umyśle nie ma miejsca na Jezusa. Przynajmniej poważnego miejsca. Bo on tam gdzieś w zakamarkach jakiś szarych komórek czy wyprostowanej kory mózgowej on coś wie o Jezusie, ale kiedy widzi obraz, to on widzi tylko Maryję wielką, Jezusicek malutki”, s. 167). Takie samo źródło mają też wypowiedzi dotyczące przyjmowania pieniędzy za sprawowanie sakramentów i generalnie krytyka ogólnego ich pojmowania jako widzialnych znaków łaski w Kościele katolickim.

Samo wyrażanie tego typu poglądów nie może być uznane za uwłaczające szacunkowi należnemu przedmiotom czci religijnej lub miejscom kultu, a w konsekwencji obrażające uczucia religijne innych osób, gdyż stanowi wyraz wiary innej niż katolicka, zaś wolność wyznania w Polsce gwarantowana przez Konstytucję, która w art. 53 głosi: (1) Każdemu zapewnia się wolność sumienia i religii. (2) Wolność religii obejmuje wolność wyznawania lub przyjmowania religii według własnego wyboru oraz uzewnętrzniania indywidualnie lub z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii przez uprawianie kultu, modlitwę, uczestniczenie w obrzędach, praktykowanie i nauczanie…”. Wyznawcy innej religii bądź denominacji, nie podzielając przekonań członków Kościoła katolickiego, mogą krytykować i dyskutować z przekonaniami katolików i dogmatami Kościoła, a krytyka tego typu nie może stanowić podstawy do oskarżeń o obrazę uczuć religijnych.

Niniejsza ocena nie będzie zatem dotyczyć żadnego z tych elementów zawartych w stenogramach, które stanowią wyraz krytyki katolicyzmu z punktu widzenia protestantyzmu.

W swojej analizie skupię się natomiast na wypowiedziach, które odnoszą się do tego, co w Kościele katolickim jest uznawane za sacrum, a w szczególności do obiektów sakralnych – przedmiotów czci i miejsc kultu, które chroni art. 196 Kodeksu karnego. Poza analizą znalazły się zatem te elementy tradycji katolickiej, których za sacrum w sensie ścisłym się nie uznaje, i których nie otacza się czcią religijną. Dotyczy to w szczególności hierarchii kościelnej- papieża (np. nazywanie pap. Franciszka „francą” – jednym z określeń syfilisu, czyli choroby przenoszonej drogą płciową), episkopatu („kupa gówna”), oraz księży i samych wiernych („katolickie mendy”, bądź „gnidy”), a także Kościoła jako instytucji. Wprawdzie fragmenty tego typu należy uznać za obraźliwe dla osób pełniących funkcje religijne i tym samym naruszające ich godność osobistą, nie mogą one jednak stanowić podstawy do oskarżeń o obrazę uczuć religijnych, gdyż ani hierarchia kościelna, ani wierni, ani też Kościół jako instytucja nie są chronione przez art. 196 KK.

W zapisie nagrań wideo znalazły się jednak takie wypowiedzi, które wyraźnie odnoszą się do przedmiotów otaczanych czcią religijną i mają charakter obraźliwy, a zatem stanowią podstawę do zastosowania wyżej wzmiankowanego artykułu.

Do wypowiedzi tego typu niewątpliwie można zaliczyć te, które odnoszą się do komunii świętej, zwłaszcza do konsekrowanej hostii i wina, a także Maryi, która jest w Kościele katolickim uznawana za Matkę Bożą i otaczana czcią. W tym drugim przypadku nie chodzi oczywiście o samo odrzucenie statusu Maryi, co – jak wspomniałam wyżej – wynika z oczywistych przesłanek, czyli z przyjęcia protestanckiego punktu widzenia i zasad wiary, ale o formę wyrażania tych treści. Podam przykłady wypowiedzi,  które, w mojej opinii, naruszają zasadę wyrażania się z szacunkiem o wierze osób trzecich:

– „I zobaczcie, tu jest prośba do Marii, żeby pojednała katolika z Jezusem. Czyli Ojciec nie dał rady, Jezus nie dał rady, a Maryja potrafi.[…] Ojciec nie potrafi, trzeba spieprzać pod sukienkę Maryi, stąd może ci księża do tych sukienek mają takie zamiłowanie. Ani Syn nie potrafi, bo trzeba prosić Marię o pomoc i pośrednictwo…” (s. 167)

– „Zielonoświątkowcy dołożą swoich proroków, Adwentyści Dnia siódmego dołożą Ellen White, a katolicy najświętszą zjawę z Fatimy. Czym to się różni? Proszę mi pokazać drodzy zielonoświątkowcy, czym to się różni? Zjawa z Fatimy od waszej prorokini, czy proroka z waszego zboru?” (s. 205).

– „[…] Jakiś tam, nie wiem, kardynał czy biskup z Bliskiego Wschodu, on tam myślał, że na Chrystusa muzułmanie źle reagują, ale na Maryję to super, nie? No to oni tak właśnie, my im tę Maryję i oni się z nami połączą, być może to będzie już jakiś fetysz czasów ostatecznych, ta kobieta nie? Gdzieś tam na bestii jadąca, czy jakoś…” (s. 168).

Pierwszy z zacytowanych fragmentów wyraźnie insynuuje kontekst seksualny w odniesieniu do Maryi i oddawania jej czci w Kościele katolickim. Drugi z kolei określa Maryję mianem „zjawy”. Jednak najbardziej obraźliwy jest trzeci z przytoczonych cytatów, w którym Maryja została powiązana z „kobietą jadącą na bestii”. Mamy tutaj bowiem wyraźne odniesienie do fragmentu z Apokalipsy św. Jana (rozdz. 17, 1-18), przedstawiającego nierządnicę babilońską, która dla wszystkich chrześcijan jest symbolem zepsucia, uosobieniem sprzedajności i zła. Warto przytoczyć odnośny fragment, aby w pełni zrozumieć porównanie, którego Autor wypowiedzi – protestancki pastor, z pewnością był w pełni świadom:

„I przyszedł jeden z siedmiu aniołów, mających siedem czasz, i tak się do mnie odezwał: Chodź, pokażę ci sąd nad wielką wszetecznicą, która rozsiadła się nad wielu wodami, z którą nierząd uprawiali królowie ziemi, a winem jej nierządu upijali się mieszkańcy ziemi. A kobieta była przyozdobiona w purpurę i w szkarłat, i przyozdobiona złotem, drogimi kamieniami i perłami; a miała w ręce swej złoty kielich pełen obrzydliwości i nieczystości jej nierządu. A na czole jej wypisane było imię o tajemniczym znaczeniu: Wielki Babilon, matka wszetecznic i obrzydliwości ziemi. I widziałem tę kobietę pijaną krwią świętych i krwią męczenników Jezusowych” (Ap 17, 1-6 w tłumaczeniu Biblii Warszawskiej).

Warto w tym miejscu zauważyć, że tego typu porównanie Maryi z nierządnicą babilońską jest obraźliwe nie tylko dla członków Kościołów tradycji katolickiej i prawosławnej, ale także dla wyznawców protestantyzmu, którzy wprawdzie nie otaczają Marii czcią religijną, ale darzą szczególnym szacunkiem i stawiają jako przykład posłuszeństwa Bogu i czystej wiary.

Z kolei wypowiedzi dotyczące sakramentów zawierają jeszcze bardziej niewybredne, czasem wręcz wulgarne określenia. Najwięcej tego typu wypowiedzi dotyczy komunii świętej i koncepcji transsubstancjacji, która jest odrzucana przez wszystkie Kościoły protestanckie, choć nie wszystkie denominacje odrzucają eucharystię jako taką. Luteranie przyjmują naukę o konsubstancjacji wierząc, że „Jest to prawdziwe ciało i prawdziwa krew Pana naszego Jezusa Chrystusa, pod chlebem i winem nam chrześcijanom do spożywania i picia przez samego Chrystusa ustanowione”[2]. Inne Kościoły protestanckie, które pozostawiły element spożywania chleba i wina w swoich obrzędach, najczęściej uznają ją jedynie za pamiątkę Ostatniej Wieczerzy, bądź za celebrację wspólnoty wiernych. Autor wypowiedzi zawartych w stenogramie zdecydowanie odrzuca eucharystię zarówno w ujęciu katolickim, jak i luterańskim – i ma do tego prawo. Dopuszczalne granice polemik międzywyznaniowych przekracza jednak w następujących wypowiedziach:

– „No oni sobie taki dogmacik walnęli, że to w każdej najdrobniejszej cząsteczce, czyli w każdej cząsteczce, takiej jak uczymy na chemii o tym, jest już zaklęty cały Bóg i trzeba mu oddawać najwyższą cześć. Taką jak Panu Nieba i Ziemi. Tak sobie wymyślili. Ale ja pokazywałem, jakie są problemy, bo przecież kielich mokry oddają, nie? Przecież ksiądz go nie wylizuje. No wyobraźcie sobie jaki kielich musiałby być, żeby ksiądz łeb tam musiał wsadzić i wylizać. To musiałby być nocnik, a nie kielich. A jeszcze też nie ma pewności, czy dobrze by wylizał wszystko, nie? A oni szmatka i do frani później tego swojego boga wkładają. Nie mają litości. Może później modły takie tutaj, takie ziu ziu wirowanie, a tu wszyscy tfu, tfu, tfu, tfu, tfu, w taki rytm wirowania, nie?…” (s. 11).

– „[…] czy my wyśmiewamy katolicyzm w tym momencie? Mówiąc, że jak zjesz opłatek, to według teologii katolickiej 10-15 minut Bóg mieszka, Jezus mieszka w tobie, w twoim przewodzie pokarmowym? Czy myślicie, że my się naigrywamy z katolicyzmu? Powiedz, kto to powiedział?[…] To jest z deonu. Jezuita jakiś się na ten temat wypowiedział (…). Katolicki portal, jezuici, deon.pl mówi, zjesz se Jezusika, to pomieszka w tobie góra 15 minut. Jak ktoś szybciej trawi, np. jakby jeszcze winem ksiądz zapił, to szybsze trawienie, u księdza to 5 minut mieszka, a u jakiegoś bidoka, który się tylko wody napije, mu się soki żołądkowe rozrzedzą trochę, to 15 minut Jezus mieszka. No to jest katolicki portal dla idiotów” (s. 15).

– „Kiedy się kończy rzeczywista obecność Chrystusa w wafelku? Jakbym chciał być ordynarny, to bym powiedział gdzie się kończy. Wiecie gdzie. (śmiech)” (s. 33).

– „[…] przed opłatkiem wszystko, przed kawałkiem wafla to się dzieje, bo im kasta kapłanów wytłumaczyła, że to Jezusik, no tylko taki wodno-mączny, nie?, który się transskonsumował, to tak, pamiętacie, jak z tym przenoszeniem w czasie, nie?, jak gdybyśmy taką walizkę byśmy mieli, to oni wierzą, że każdy ksiądz ma taką wiecie, taką moc, jak czarodziejska różdżka i on abra kadabra hokus pokus, taki dym i z wafelka robi się Jezusik” (s. 124).

– „A jeszcze zrobimy takie szup pfu, jak dżina z butelki będziemy puszczać takie pierdy i to się nazywa sakramenty. […] A co to jest jak banda dziadów powie abra kadabra hokus pokus, pach! Jesteś zbawiony. Co to jest? Czym to się różni od wypuszczania pierdów z dżina z butelki? Dla mnie niczym..” (s.121-122).

Analogiczne fragmenty można znaleźć także na stronach: 14, 35, 37-38, 82, 97, 98, 123, 125-126, 148, 157, 171, 179, 185-186, 232 i 302. Wiele z nich powtarza dokładnie te same frazy, które zostały zacytowane powyżej.

Powiązanie sakramentów, zwłaszcza eucharystii, z odniesieniami o charakterze fekalnym (nocnik, „pierdy”, „gdzie się kończy rzeczywista obecność Chrystusa w wafelku…”) w powszechnym odbiorze ma charakter wulgarny, obraźliwy, bądź – w najlepszym przypadku – przynajmniej budzi skrępowanie. W przytoczonych tutaj fragmentach odniesienia te są stosowane do eucharystii, która – zgodnie z wiarą wyznawców katolicyzmu, prawosławia i ewangelików augsburskich – jest „prawdziwym ciałem i prawdziwą krwią Chrystusa Pana w chlebie i winie” (cytat z Dużego katechizmu Marcina Lutra[3], analogiczne orzeczenia Kościołów katolickiego i prawosławnego podaję w przypisie). Zatem w tradycji wszystkich tych Kościołów eucharystia traktowana jest jako rzeczywista obecność Jezusa w chlebie i winie (choć natura tej obecności jest różnie pojmowana), a więc jest elementem sakralnym w ścisłym sensie. To zaś oznacza, że stwierdzenia obraźliwe w odniesieniu do eucharystii odnoszą się do przedmiotu czci religijnej, a więc tych aspektów religii, które są chronione na mocy art. 196 KK. Podobnie za obraźliwe należy uznać także określenia „kawałek wafla”, czy „Jezusik wodno-mączny”, które ewidentnie mają na celu ośmieszenie eucharystii w rozumieniu wyżej wymienionych Kościołach.

Z kolei fragment dotyczący czasu rzeczywistej obecności Jezusa w człowieku po komunii należy także uznać za manipulację. Fragment, do którego odnosi się ten cytat w całości brzmi bowiem następująco: „Realna obecność Jezusa w Eucharystii trwa od momentu konsekracji, aż do momentu istnienia materii, która do niej została użyta. Inaczej mówiąc, w momencie gdy materia chleba i wina się zmienia po upływie czasu lub zostaje rozpuszczona w żołądku, fizyczna obecność Jezusa zanika. Można więc powiedzieć, że po spożyciu Komunii ta fizyczna obecność Jezusa trwa w nas od 10 do 15 minut, bo tyle mniej więcej trwa proces jej trawienia. Trzeba jednak jednocześnie powiedzieć, że Jezus nas w tym momencie nie opuszcza. Jego obecność trwa w naszej duszy w sposób nie mniej rzeczywisty”[4]. W wykładni wielu Kościołów chrześcijańskich eucharystia stanowi połączenie elementów materialnych (chleb i wino) z duchowymi (rzeczywista obecność Chrystusa). Autor zacytowanego powyżej fragmentu wyraźnie i precyzyjnie te sfery omawia. Autor wypowiedzi zawartych w stenogramie pomija tę część duchową, by wyśmiać skupianie się katolików na sferze materialnej, co – jak sądzi – pozwala mu niewybredne i obraźliwe żarty.

Po raz kolejny warto zaznaczyć, że gdyby te same treści zostały wyrażone polemicznie, z zachowaniem szacunku dla wiary i przekonań innych osób, jako stanowisko przedstawiciela innej denominacji chrześcijańskiej, z pewnością mogłyby zostać uznane jedynie za wyraz przekonań ich Autora, w niczym nie uchybiający przekonaniom i wierze innych osób. Jednak forma i styl zaprezentowanych wypowiedzi wyraźnie wskazują, że ich celem było zaszokowanie, poniżenie i obrażenie tych osób, które wierzą w rzeczywistą obecność Chrystusa w eucharystii, co jest jednym z istotnych elementów wiary wielu wyznań chrześcijańskich. Tym samym wypowiedzi tego typu, wyrażone publicznie w formie transmisji internetowych, można uznać za obrażające uczucia religijne innych osób. 

Elżbieta Przybył-Sadowska

Przypisy:

1. Cyt. za: http://luter2017.pl/wp-content/uploads/pdf/Artyku%C5%82y%20szmalkaldzkie.pdf [dostęp: 25.09.2020].

2. Marcin Luter, Mały katechizm [w:] Księgi wyznaniowe Kościoła luterańskiego, Bielsko Biała 2018, s. 51. Zob. także: Marcin Luter, Krótkie wyznanie o świętym sakramencie przeciw marzycielom, przekład, wprowadzenie i komentarz Mateusz Osęka, Warszawa 2007.

3. Księgi wyznaniowe Kościoła luterańskiego, Bielsko Biała 2018. s. 122. Zob. także analogiczne fragmenty dla Koscioła katolickiego zawarte w Katechizmie: „W centrum celebracji Eucharystii jest chleb i wino, które przez słowo Chrystusa i wezwanie Ducha Świętego stają się Ciałem i Krwią Chrystusa. […] Znaki chleba i wina, stając się w tajemniczy sposób Ciałem i Krwią Chrystusa, nie przestają” (1333); „W Najświętszym Sakramencie Eucharystii „są zawarte prawdziwe, rzeczywiście i substancjalnie Ciało i Krew wraz z duszą i Bóstwem Pana naszego Jezusa Chrystusa, a więc cały Chrystus”. „Ta obecność nazywa się <> nie z racji wyłączności, jakby inne nie były <>, ale przede wszystkim dlatego, że jest substancjalna i przez nią uobecnia się cały Chrystus, Bóg i człowiek” (1374), oraz dla Kościoła prawosławnego: „[…] wypada zaznaczyć, że przez tę modlitwę Duch Święty nie jest przyzywany jedynie na „nas”, to znaczy na osoby, ale również na „te dary”, to znaczy na Chleb i Wino; materia nie jest nieprzenikliwa dla działania Ducha Świętego, a komunia Chleba i Wina nie miałaby żadnego sensu, gdyby te dary nie zostały przemienione przez działanie Ducha Świętego w Ciało i Krew Chrystusa Zmartwychwstałego”; Bóg żywy. Katechizm Kościoła Prawosławnego, Kraków 2001, s. 352.

4. https://deon.pl/wiara/duchowosc/jak-dlugo-jest-z-nami-chrystus-po-przystapieniu-do-komunii,528686 [dostęp 25.09.2020]; podkreślenia moje – E. P.-S.

 


Pełna treść opinii dr hab. Tadeusza Bartosia

Dr hab. Tadeusz Bartoś
Filozof, teolog
Profesor Akademii Finansów i Biznesu w Warszawie

Opinia na temat opinii dr hab. E. Przybył-Sadowskiej sygn. PR 1Ds. 1882.2019

Dr hab. Elżbieta Przybył-Sadowska jest ekspertem w zakresie religioznawstwa. Jej praca naukowa koncentruje się na nowożytnej historii prawosławia. 

W swej opinii ww. rzeczoznawca zaznacza, że krytyka składowych dogmatycznych i rytualnych katolicyzmu jest tradycją sięgającą ruchów protestanckich z XVI wieku. Przedstawia też wiodące wątki protestanckiej krytyki katolicyzmu. To między innymi teoria transsubstancjacji i dziewictwa Maryi.

Oskarżony jest pastorem protestanckim, zbadania więc wymaga czy nie krytykuje on katolicyzmu zgodnie ze swoją tradycją religijną. I rzeczywiście treść krytyki formułowanej przez oskarżonego jest klasyczna dla ruchów protestanckich.

Rzeczoznawca jednak nie koncentruje się na treści krytyki, ale zwraca uwagę na formę językową wypowiedzi oskarżonego. Rzeczoznawca wykracza tym samym poza zakres swojej kompetencji, nie jest bowiem językoznawcą, ekspertem od rozmaitych form językowej ekspresji. Sarkazm, szyderstwo, kpina, żart, ironia – wiele jest tu możliwości, opisanych w literaturze przedmiotu, nie każda jednak przybiera formę oszczerstwa, obmowy, oczernienia czy zniesławienia.

Podobnie rzeczoznawca wypowiada się o zakresie obowiązywania paragrafu o obrazie uczuć religijnych, dokonuje interpretacji prawnej przepisu, do czego nie ma uprawnień. Wielokrotne przekraczanie przez rzeczoznawcę zakresu własnej kompetencji stawia jego ekspertyzę w stan podejrzenia. Elementarnym bowiem wymogiem logicznie składnej wypowiedzi jest świadomość przedmiotu wypowiedzi. Przedmiotem religioznawcy jest religia, a więc interpretacja tekstów religijnych, obyczajów, rytuałów, praktyk. 

W swojej religioznawczej dziedzinie rzeczoznawca także popełnia istotne dla sprawy błędy. Twierdzi mianowicie, że kler katolicki nie jest przedmiotem kultu, nie jest obiektem sakralnym. Rzeczoznawca myli ocenę merytoryczną wykorzystującą warsztat badacza religii z przyjętą praktyką prawną. Dziś krytyka kleru w praktyce sądowniczej, o ile mi wiadomo, nie jest karana z paragrafu o obrazie uczuć religijnych. Taka wytworzyła się zawężająca formuła interpretacyjna. To zrozumiałe, sądy popadałyby bowiem w poważne problemy karząc obywateli za krytykowanie duchownych, kpienie z nich, czy to w przemyśle rozrywkowym, czy w życiu publicznym.

Praktyka sądownicza to jednak nie opis rzeczywistości, ale interpretacja i stosowanie przepisów prawa. Tymczasem w tradycji – już ponad tysiącletniej – kler katolicki w swym stroju, obyczaju, rytuale jawi się intencjonalnie jako obiekt sakralny. Mamy tu szczególną sytuację, że nie tylko martwy przedmiot, obraz święty, ołtarz, postaci eucharystyczne ,mają walor sakralny, ale także żywi ludzie. Strój, poruszanie się, praktyka uniżoności wobec kleru, całowanie pierścienia biskupa, zakaz wstępu do prezbiterium osobom nieupoważnionym, wcześniej obowiązujący zakaz dotykania naczyń z postaciami eucharystycznymi, zakaz wstępu ministrantowi na najwyższy stopień ołtarza. Jest bardzo wiele elementów sakralizujących duchownych, tworzących z nich wyjętą z całości grupę społeczną, względnie izolowaną, możne by powiedzieć, odciętą, Nota bene hebrajskie słowo „kadosz” oznacza zarazem święty, i wyodrębniony, odcięty właśnie. Formacja duchownych jest inicjacją w ten świat, w klasztorach są to m.in. klauzura, dla całego duchowieństwa to obowiązek celibatu, a więc życia w stanie nadzwyczajnego wyniesienia, wzmożenia, intensyfikacji. Kler jest rozumiany w doktrynie i w praktyce katolickiej jako obiekt sakralny, pośredniczący, podobnie jak święty obraz, figura, krzyż, w kontakcie z bytem boskim. I nie zmienią tego faktu same deklaracje duchownych, czy rzeczoznawców, że jest inaczej. Także ewentualne oświadczenia duchownych, że nie chcą i nie są przedmiotem religijnego kultu, mogą być wyrazem ich intencji, przekonań, pragnień, ale są niezgodne z dosyć łatwo rozpoznawalnym faktami kulturowymi, pokrótce tu opisanymi.

Odnośnie fragmentu wypowiedzi oskarżonego:

„I zobaczcie tu jest prośba do Maryi, żeby pojednała katolika z Jezusem. Czyli ojciec nie dał rady, Jezus nie dał rady, A Maryja potrafi (…). Ojciec nie potrafi, trzeba spieprzać pod sukienkę Maryi, stąd może ci księża do tych sukienek mają takie zamiłowanie. Ani syn nie potrafi, bo trzeba prosić Marię o pomoc i pośrednictwo (s. 167)

Rzeczoznawca ocenia, że jest w nim zawarty kontekst seksualny. Nie znam szerszego kontekstu tej wypowiedzi oskarżonego, ale jak łatwo się domyślić, idzie w nim o problem miejsca Maryi w „panteonie” boskich bytów katolicyzmu. Jednym z istotnych tematów debat teologicznych ostatnich stu lat była idea Maryi Wszechpośredniczki Łask. Próby ustanowienia takiego nowego dogmatu póki co się nie powiodły. Wszechpośredniczka oznacza – można powiedzieć – że bez niej jakby Ojciec, Syn i Duch nie dają rady udzielać ludziom łask. Tego typu nurty pobożnościowe były krytykowane przez najwybitniejszych teologów kościoła katolickiego w XX wieku. Nazywano je mariolatrią. Możemy o tym przeczytać między innymi w Dzienniku Yves’a Congara, teologa, jednego z współautorów dokumentów Soboru Watykańskiego II.

Brzydkie słowa, w postaci „spieprzaj”, mogą razić, ale nie mogą przesłaniać treści wypowiedzi. W polskich kościołach katolickich śpiewana jest często pieśń „Serdeczna Matko”. Tam między innymi mamy słowa: „Lecz kiedy Ojciec rozgniewany siecze, szczęśliwy kto się do matki uciecze”. Uciekanie się do matki przed rozgniewanym Ojcem, to jest katolicka tradycja. A zamiłowanie kleru katolickiego do „sukienek” to ironiczna konstatacja faktu, że chodzą oni w strojach o typie luźnych sukman aż do kostek. W kulturze Zachodniej od kilkuset lat ten typ stroju uznawany jest powszechnie za damski. Dostrzeganie w tej wypowiedzi oskarżonego kontekstu seksualnego, dziwi i każe zastanowić się skąd takie skojarzenie?

Jeden z dogmatów katolickich głosi, że Maryja była dziewicą ante partu, in partu, et post partum. Równocześnie umacnia się przekonanie badaczy, historyków pracujących w ramach dyscypliny zwanej Biblical Studies, że historyczne teksty wprost wskazują, że Jezus miał rodzeństwo. Jakub był jego bratem, a więc osobliwa koncepcja dziewictwa Maryi byłaby fałszem, co oznaczałoby między innymi, że współżyła ze swoim legalnym mężem poczynając i rodząc potomstwo. Pytanie, czy głoszenie takiej tezy jest obrazą uczuć religijnych. Wierni, zwłaszcza zaangażowani w kult maryjny, mogą się poczuć urażeni. Czy jednak urażenie, poczucie, odczucie, może być kryterium prawdy? W tradycji zachodniej od czasów Platona przynajmniej odróżniano wiedzę (episteme-scientia) od mniemań i odczuć (doxa-opinio). To drugie uznawano za niewystarczającą podstawę do działania.

Wypowiedź oskarżonego o kobiecie jadącej na smoku ma wedle rzeczoznawcy oznaczać porównanie Maryi do Babilonu – miasta uznawanego w poemacie religijnym Apokalipsy Św. Jana za miasto zepsute, nazywane nierządnicą itp. Nie sposób mi wyobrazić sobie wolności twórczości artystycznej, religijnej, teologicznej, filozoficznej bez prawa do swobody takich porównań. Jeśli ktoś domyśla się, że chrześcijaństwo jest udającym przyzwoitość satanizmem, tj. praktyka i teoria chrześcijańskich grup spełnia opisy działań przypisywanych szatanowi – to ma prawo to powiedzieć. Ja sam taką myśl zawarłem w powieści Mnich, gdzie bohater dotknięty przez psychomanipulacyjną strukturę katolicyzmu wykrzykuje na głos, że chrześcijaństwo jest satanizmem. Podobnie Konrad, bohater mickiewiczowskich Dziadów, usiłuje powiedzieć o Bogu, że jest…. Carem, mdlejąc widowiskowo.  

Kolejna kwestia. Oskarżony nie jest pierwszy, który zdegustowany mówi o praktyce katolickiej spożywania postaci eucharystycznych. Już w pierwszych wiekach naszej ery dowiadujący się o tym, że na spotkaniach chrześcijanie jedzą ciało i piją krew Jezusa, reagowali obrzydzeniem. Mamy na to dowody w źródłach historycznych (Justyn, Apologia I, 26,7,  Teofil z Antiochii, Do Autolyka, III).

Oskarżony komentuje wypowiedz z katolickiego portalu i kpi z niej. Prawdopodobnie nie jest świadomy katolickiej teologii obecności eucharystycznej, stąd niewyszukane kpiny, np. z wylizywania kielicha itp. Nie wchodząc tu w zawiłości teologii eucharystycznej przyjętej w Kościele katolickim za Tomaszem z Akwinu, przyznać trzeba, że dla nieobznajomionych z katolicką doktryną w naturalny sposób nasuwa się pytanie: i co dalej po spożyciu postaci eucharystycznych. Ten wątek podjęli autorzy wypowiedzi z cytowanego tam katolickiego portalu. Ponieważ wejście i wyjście przewodu pokarmowego u zwierząt od milionów lat jest rozdzielone, naturalnie rodzi się pytanie – mogą w ten sposób zastanawiać się na przykład dzieci czy młodzież na katechezie – co się dzieje dalej, jeśli tędy wchodzi, to może tamtędy wychodzi. 

Knajacki język oskarżonego utrudnia dostrzeżenie istotnego problemu rozumienia obecności eucharystycznej (pojawiania się i znikania) w teologii w katolicyzmie. Jednak ocena przyjętej formy wypowiedzi będącej rodzajem rozrywkowej publicystyki telewizyjnej wymaga ekspertyzy medioznawczej i językoznawczej. Choćby porównania podobnych kpiących programów, stand-upów, by zrozumieć rzeczywisty sens, artystyczną, ekspresywną, funkcję publicznych występów oskarżonego.

Kolejna kwestia. Omawiany w opracowaniu rzeczoznawcy cytat z katolickiego portalu o obecności eucharystycznej zawiera błędy doktrynalne. Rzeczoznawca nie zna teorii eucharystycznej katolików, skoro tego nie zauważa. Cytat: „W momencie, gdy materia chleba i wina się zmienia po upływie czasu lub zostaje rozpuszczona w żołądku, fizyczna obecność Jezusa znika”. Doktryna katolicka wyklucza możliwość fizycznej obecności Jezusa w postaciach eucharystycznych. Jest to obecność, cytuję za Tomaszem z Akwinu, non sicut in loco, sed sicut in sacramento. To obecność sakramentalna, a nie czasoprzestrzenna, a porządek sakramentalny należy do porządku symbolicznego. Rzeczoznawca nie jest świadomy swojej niewiedzy w temacie cytując bezkrytycznie tę wypowiedź.

Na zakończenie rzeczoznawca powtarza opinię o niestosowności formy i stylu oskarżonego, najwyraźniej nie zdając sobie sprawy, raz jeszcze, że nie ma on kompetencji w ocenie literackich stylów języka.

Ostatnia kwestia. Rzeczoznawca stwierdza, że cytowane wypowiedzi oskarżonego można uznać za obrażające uczucia religijne innych osób. Taki wniosek nie wynika z tego co rzeczoznawca wcześniej analizował. Na końcu tekstu rzeczoznawca wprowadza pojęcia wcześniej niewzmiankowane. Nie powiedział nic o tym, czym może być i czym jest obrażanie, czym może być i czym jest obrażanie uczuć, oraz czym może być i czym jest ewentualne obrażanie uczuć religijnych. Mamy więc w konkluzji orzeczenia całkowicie nowe tezy, które w ogóle nie były wcześniej badane. Przesłanki nie są powiązane treściwo explicite z wnioskiem. Ewentualne ukryte powiązania nie zostały przez rzeczoznawcę odsłonięte.

Zbadajmy to pokrótce. Po pierwsze, logiczno-filozoficzna analiza formuły: obrażanie uczuć, prowadzi do wniosku, że jest to sytuacja niemożliwa, nie może ona z samej natury rzeczy zachodzić. Obrażać można bowiem człowieka, nie można obrażać jego uczuć. Uczucia nie są podmiotem, są reagowaniem podmiotu na bodźce zewnętrzne lub wewnętrzne. Są częścią psychofizjologii ludzkiego organizmu. W tej materii zgodziliby się Arystoteles, Tomasz z Akwinu i współczesny neurobiolog. Podobnie nie można obrazić czyjegoś smaku, lub węchu, czy też wzroku. Dla dobra publicznego, jakim jest niewątpliwie promocja wypowiedzi, idei nie wprowadzających w błąd, wskazane jest unikanie tak mylących i niepoprawnych sformułowań jak „obrażanie uczuć”. 

Rzeczoznawca bez zmrużenia okiem przechodzi do porządku dziennego nad katolicką tradycją teologiczną odnośnie rozumienia uczuć i religijności. Otóż w nauce katolickiej nie istnieje i nie może istnieć sformułowanie „uczucia religijne”. W doktrynie katolickiej nie ma mowy o uczuciach religijnych. 

„Religio” (pietas) – w katolickiej nauce to nie uczucie, ale cnota, sprawność, część cnoty sprawiedliwości, jednej z czterech cnót kardynalnych. Sprawiedliwość oznacza: „dać każdemu co mu się należy”, w ten sposób, „religio” – pobożność sive religijność, oznacza postawę (nie uczucie) człowieka, postawę oddającą należną cześć Bogu. Tak rozumiana pobożność może mieć uczucia towarzyszące, zachwyt, radość, lęk, poczucie winy, smutek, gniew itp. Jednak praktyka religijna odnotowuje także pobożność pozbawiona uczuć. Jeden z doktorów Kościoła katolickiego Teresa Wielka pisząc traktaty o ciemnej nocy duszy to właśnie miała na myśli. Możliwa jest religijność pozbawiona uczuć, bez radości, bez smutku, itp., rodzaj wewnętrznej pustki.

Wymienione tu uczucia towarzyszyć więc mogą, lub nie, praktykom religijnym. Nie ma jednak ani jednego uczucia, które można by nazwać religijnym. Radość, smutek, gniew, zniechęcenie, pragnienie, nienawiść, miłość – to lista uczuć, które znaleźć możemy w pismach Tomasza z Akwinu. Rzeczoznawca, jako ekspert w dziedzinie tradycji chrześcijańskiej, powinien to wiedzieć. Jeśliby to wiedział, problem uczuć religijnych i możliwości ich obrażania postawiłby pod znakiem zapytania. Ignorantia peritorum nocet… accusato.

XIX i XX-wieczne teorie psychologiczne tworzą rozmaite katalogi uczuć, jednak z każdym z nich można skutecznie polemizować, jeśliby chciały wpisać do takiego zbioru uczucia religijne. 

Błąd polega na tym, że uczucia religijne to inaczej uczucia, jakie wywołują u osób religijnych przedmioty i praktyki religijne. Podobnie można by mówić o uczuciach sportowych, uczuciach politycznych, uczuciach szkolnych, uczuciach sądowych, uczuciach policyjnych, uczuciach prokuratorskich, uczuciach rządowych itp. Każda dziedzina życia wiąże się z określonymi przeżyciami. Taka jednak klasyfikacja jest błędna z punktu widzenia poprawności podziałów, choćby dlatego że tworzy zbiory nierozłączne. W ten sposób mamy uczucia sportowe, sądowe, czy prokuratorskie, takie jak radość, smutek, zachwyt, strach. I mamy uczucia religijne (a więc będące reakcją na kontakt z religijnymi obiektami kultu) takie jak radość, smutek, zachwyt, strach, itp.

Podział na uczucia religijne jest więc nietrafny, mylący i bezcelowy. By nie wprowadzać obywateli w błąd co do tej materii, należałoby jak tylko się da unikać tego sformułowania. Także w praktyce sądowej. 

 

ZOBACZ RÓWNIEŻ: O co chodzi w procesie pastora Chojeckiego?