KOŚCIÓŁ BEZ CHRYSTUSA
Rzym zbuduje uniwersalną religię bez Chrystusa
Sobór Watykański II otworzył nowy etap w historii katolickiego odchodzenia od Prawdy. Tam położono podwaliny pod budowę światowego Kościoła bez Chrystusa. Najjaśniejszą, praktyczną i multimedialną wykładnię SW II dał papież JP II, gdy „modlił” się o pokój wespół z przedstawicielami różnych religii, z szamanami i czarownikami. F I najwyraźniej idzie tą drogą, a za cel nadrzędny wziął sobie zwiedzenie ewangelikalnych protestantów, którzy są największą przeszkodą na drodze odstępczej wszechświatowej religii.
KOŚCIÓŁ BEZ CHRYSTUSA
Rzym zbuduje uniwersalną religię bez Chrystusa
Sobór Watykański II otworzył nowy etap w historii katolickiego odchodzenia od Prawdy. Tam położono podwaliny pod budowę światowego Kościoła bez Chrystusa. Najjaśniejszą, praktyczną i multimedialną wykładnię SW II dał papież JP II, gdy „modlił” się o pokój wespół z przedstawicielami różnych religii, z szamanami i czarownikami. F I najwyraźniej idzie tą drogą, a za cel nadrzędny wziął sobie zwiedzenie ewangelikalnych protestantów, którzy są największą przeszkodą na drodze odstępczej wszechświatowej religii.
Sobór watykański II otworzył dialog z religiami pogańskimi i ogłosił, że „Kościół katolicki nic nie odrzuca z tego, co w religiach owych prawdziwe jest i święte. Ze szczerym szacunkiem odnosi się do owych sposobów działania i życia, do owych nakazów i doktryn, które chociaż w wielu wypadkach różnią się od zasad przez niego wyznawanych i głoszonych, nierzadko jednak odbijają promień owej Prawdy, która oświeca wszystkich ludzi” Deklaracja Nostra aetate o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich.
Karol Wojtyła, gorący orędownik soborowych zmian, gdy został papieżem, poszedł jeszcze dalej – zrównał wszystkie religie jako możliwe drogi do Boga oraz ogłosił zbawienie bez osobistego poznania Chrystusa:
„…należy uznać «ziarna Słowa» istniejące i działające w różnych religiach (por. Ad gentes,11; Lumen gentium, 17). Nauka ta każe nam stwierdzić, że wprawdzie na różnych drogach, «ale przecież jakby w jednym kierunku postępuje to najgłębsze dążenie ducha ludzkiego, które wyraża się w szukaniu Boga – a zarazem w szukaniu poprzez dążenie do Boga – pełnego wymiaru człowieczeństwa, pełnego sensu życia ludzkiego» (…) Trzeba przede wszystkim pamiętać, że wszelkie poszukiwania prawdy i dobra, a ostatecznie Boga, podejmowane przez ludzkiego ducha wzbudzane są przez Ducha Świętego. Właśnie z tego pierwotnego otwarcia się człowieka na Boga rodzą się różne religie. Nierzadko ich założycielami byli ludzie, którzy z pomocą Ducha Bożego zdobyli głębsze doświadczenie religijne. Doświadczenie to, przekazane innym, przyjęło postać doktryn, obrzędów i przykazań w różnych religiach. Jan Paweł II, Duch Boży a «ziarna prawdy» obecne w religiach niechrześcijańskich, audiencja generalna 9 września 1998
„Na ogół «poprzez praktykowanie tego, co dobre w ich własnych tradycjach religijnych i postępując zgodnie z głosem sumienia, członkowie innych religii odpowiadają pozytywnie na Boże wezwanie i dostępują zbawienia w Jezusie Chrystusie, nawet jeżeli nie uznają Go za swego Zbawiciela” j.w.
Warto zaznaczyć, że jeszcze sto lat wcześniej poprzednik JP II zakazywał takich poglądów: „Ludzie mogą znaleźć drogę do wiecznego zbawienia i osiągnąć to wieczne zbawienie przez praktykowanie jakiejkolwiek religii.” Syllabus błędów Piusa IX
Benedykt XVI próbował delikatnie łagodzić skutki herezji JP II i przypominać o wyjątkowości i konieczności wiary w Chrystusa, ale jak wiemy, nie dał rady i… przeszedł na emeryturę.
Obecny „zastępca Chrystusa na ziemi” zrobił ostry zwrot w kierunku humanistycznej religii. Za pomocą tanich gestów zjednuje sobie pospólstwo, które z radością wita „ubogi Kościół Franciszka”, a jednocześnie mocno uderza w konserwatywne fundamenty katolicyzmu, czego przykładem może być sławna wypowiedź o zboczeńcach: „Jeśli ktoś jest gejem i szuka Boga, i ma dobrą wolę, kim jestem, by go sądzić?”.
Jako że zbliża się pięćsetna rocznica wydarzenia, które przywróciło Chrystusowi należne miejsce w chrześcijaństwie, F I podejmuje działania, by zniwelować doniosłość tego wspaniałego zakrętu historii, który dla milionów ludzi ponownie odkrył prawdę o zbawieniu wyłącznie z łaski tylko przez wiarę w Jezusa.
Gdy zakończył się okres wojen religijnych XVI i XVII wieku, Watykan długo nie potrafił znaleźć sposobu, by powstrzymać sukcesy ewangelikalnego protestantyzmu. Spektakularnym przykładem może tu być Brazylia, która jeszcze na początku XX w wieku była praktycznie w 100% katolicka, a obecnie katolicy nie stanowią tam nawet połowy obywateli. Tam, gdzie biblijni chrześcijanie odważnie głosili prawdę o darmowym zbawieniu nabytym dla nas bezcenną Krwią Jezusa przelaną na Golgocie i jasno demaskowali rzymskokatolickie odstępstwo, tam odnosili sukces. Nie pomagały katolickie prześladowania, oszczerstwa, obelgi ani intrygi. Narzędzie do walki z Prawdą wymyślili … sami protestanci! Na imię mu ruch ekumeniczny. Zrodził się on w połowie XIX wieku (Alians Ewangeliczny) i miał pomóc we wspólnym zaangażowaniu społecznym oraz pracy misyjnej różnych wyznań protestanckich. Watykan długo odnosił się wrogo do ekumenizmu. Jeszcze w roku 1948 nie pozwalał katolikom na obecność w Zgromadzeniu Ogólnym Światowej Rady Kościołów w Amsterdamie (Cum compertum). Dopiero J XXIII dostrzegł w nim doskonałe narzędzie powstrzymania klęsk Watykanu. Na zwołany przez siebie sobór zaprosił w roli obserwatorów protestantów. Od wieków katolicyzm stosował wobec zagrożeń trójstopniową taktykę: izolacja, prześladowanie, inkorporacja. Na pierwszym etapie starano się nie zwracać uwagi na nowe zjawisko, licząc, że samo się „wypali”. Gdy jednak pomimo izolacji robiło postępy, przechodzono do etapu zwalczania wszelkimi dostępnymi środkami. Gdy to nie pomogło, Watykan… sam stawał się orędownikiem zwalczanych idei. Przykładem tej taktyki może być stosunek katolicyzmu do demokracji liberalnej i wolności religijnej (Jeszcze w 1864 Watykan ogłosił błędem następujące poglądy: „W naszej epoce nie jest już użyteczne, by religia katolicka miała status jedynej religii państwowej, z wykluczeniem wszystkich innych wyznań.(…) Chwalebne jest więc, że w pewnych krajach uważanych za katolickie ustawy zezwalają, by przybysze mogli tam sprawować publicznie swoje nabożeństwa.” Syllabus błędów Piusa IX)
Dziś katolicyzm jest jednym z pierwszych propagatorów ekumenizmu i stara się wniknąć nawet do stricte protestanckich przedsięwzięć, byleby tylko utrwalać mit, że „wszyscy wierzymy w jednego Boga”, a katolicyzm od protestantyzmu różnią tylko naleciałości kulturowe.
Naiwność protestantów jest w tym zakresie trudna do wyobrażenia – choć Rzym dotychczas nie odwołał klątwy, którą obłożył Marcina Lutra, choć Rzym na zawsze potępił zbawienie tylko z łaski dzięki zasługom samego tylko Chrystusa (Sobór Trydencki), spora część protestantów radośnie brata się katolicyzmem i cieszy się, że wpuszczają ich do swoich świątyń.
„Jeśli ktoś twierdzi, że wiara usprawiedliwiająca jest tylko ufnością w miłosierdzie Boga, który odpuszcza grzechy ze względu na Chrystusa, albo że ta ufność jest jedynym źródłem usprawiedliwienia – niech będzie wyłączony.”
Sobór Trydencki, Dekret o usprawiedliwieniu, kanon 12
Sztampowym przykładem tego był znany ewangelista Billy Graham, którego syn Franklin ma niebawem odwiedzić Polskę ze swoją krucjatą (Festiwal Nadziei). Oczywiście katolicki Episkopat i apb Nycz zostali dołączeni do organizatorów tego protestanckiego przedsięwzięcia.
W tym samym czasie F I wysyła do protestantów ckliwe orędzie nagrane smartfonem. Co ciekawe, reakcją na nie są oklaski, uniesienie i dziękczynna modlitwa amerykańskich zielonoświątkowców (tu film: tiny.pl/q4q39). Trudno o widoczniejszy obraz zwiedzenia, jakie dotknęło świat protestancki.
Gest papieża i reakcja amerykańskich zielonoświątkowców to policzek nawet dla prawdy przez małe „p”. Papież gra na tanich emocjach i ewidentnie zakłamuje rzeczywistość: „Jesteśmy rozdzieleni ze względu na grzech, wszystkie nasze grzechy, nieporozumienia, do jakich doszło w historii. To długa droga grzechów, w której wszyscy mamy udział. Kto ponosi winę? Wszyscy jesteśmy winni. Zgrzeszyliśmy. Tylko Pan jest bez winy.”
A więc nie ma winnych (ale Luter jest ekskomunikowany), a podział spowodowały tylko ludzkie ułomności i niezrozumienie. Trudno o bardziej trywialne i dalsze od faktów podsumowanie reformacyjnego konfliktu. Anglikański biskup i agent ekumenizmu Tony Palmer, który nagrał przesłanie F I do zielonoświątkowców, posuwa się również do jawnego kłamstwa i manipulacji:
„Bracia i Siostry, protest Lutra skończył się. Teraz będę trochę uszczypliwy, rzucając wyzwanie moim przyjaciołom pastorom. Pytam Was: skoro już nie ma protestu, jak może istnieć Kościół protestancki?”
Jako dowód, że istota konfliktu pomiędzy Lutrem a Rzymem została zakończona, podaje dokument z 1999 roku podpisany przez Światową Federacją Luterańską i Papieską Radą do spraw Popierania Jedności Chrześcijan („Wspólna deklaracja w sprawie nauki o usprawiedliwieniu”), z którego cytuje:
„Usprawiedliwienie oznacza zatem, że Chrystus sam jest naszą sprawiedliwością, która staje się naszym udziałem z woli Ojca przez Ducha Świętego. Wspólnie wyznajemy: Tylko z łaski i w wierze w zbawcze działanie Chrystusa, a nie na podstawie naszych zasług zostajemy przyjęci przez Boga i otrzymujemy Ducha Świętego, który odnawia nasze serca, uzdalnia nas i wzywa do dobrych uczynków.”
Jednocześnie Palmer zataja przed ufnie go słuchającymi zielonoświątkowcami, że w kościele katolickim tego typu „wspólne deklaracje” nie są normatywne. Nawet ekumeniczni teologowie zastrzegają to w dokumencie, na który Palmer się powołuje jako na rzekomy koniec reformacji:
„Nasz konsens w podstawowych prawdach dotyczących nauki o usprawiedliwieniu musi znaleźć odbicie i potwierdzenie w życiu i doktrynie Kościołów.”
W katolicyzmie naukę określają niezmienne i nieomylne dogmaty i dekrety soborów, a nie jakieś deklaracje gremiów teologicznych. Tej prawdy Palmer już zielonoświątkowcom nie mówi, ale bezczelnie wciska im kłamstwa w rodzaju: „Skoro już nie ma protestu, jak może istnieć Kościół protestancki?”.
Zwodzenie weszło więc dziś w nowy etap – już nie pochodzi ono tylko z Watykanu. Fałszywi prorocy w rodzaju Palmeta i wielu mu podobnych są pośród protestantów. Nic też dziwnego, że diabeł wybrał sobie zielonoświątkowców na obiekt szczególnego rozpracowania pojednaniem z Franciszkiem. Ci protestanci mają chyba najluźniejsze oparcie w Biblii i bardzo łatwo sprowadzić ich na manowce, odwołując się do emocji, rzekomych porywów Ducha Świętego i powierzchownego rozumienia wybranych tekstów Biblii. Tę manipulację przywódców zielonoświątkowych widać wyraźnie na linkowanym wcześniej filmie, który polecam każdemu chrześcijaninowi do wnikliwej analizy. Całość kończy się „wesołym oberkiem”, kiedy to zielonoświątkowcy przyjmują błogosławieństwo F I, modlą się za niego, błogosławią go i nagrywają smartfonem swoje poselstwo dla niego, które mają zawieźć już w większym gronie „pastorzy” żądni synekur i pierwszych miejsc w nowo powstającym kościele światowym, czyli ekumenicznym – gr. οικουμένη – oikumene zamieszkała ziemia, świat…
Każdy więc, kto dziś przykłada w jakiejkolwiek sposób rękę do ekumenizmu i współpracy z Kościołem rzymskokatolickim, musi mieć świadomość, że bierze udział w zwodzeniu wierzących i diabolicznym spisku mającym zniewolić mieszkańców ziemi (Obj. 17:1-15). Pamiętajmy ostrzeżenie ap. Pawła:
Tacy bowiem są fałszywymi apostołami, pracownikami zdradliwymi, którzy tylko przybierają postać apostołów Chrystusowych. I nic dziwnego; wszak i szatan przybiera postać anioła światłości. Nic więc nadzwyczajnego, jeśli i słudzy jego przybierają postać sług sprawiedliwości; lecz kres ich taki, jakie są ich uczynki. 2 Kor. 11:13-15