Zbliżają się wakacje, a wraz z nimi nowa fala emigracji, którą prof. Krystyna Iglicka nazwała „krwawieniem ludźmi”. Tandem Tusk/Komo-rowski kontynuuje dzieło okrągłego stołu i wejścia do UE – niszczą Polską gospodarkę, zmuszając kolejne rzesze młodych Polaków do wyjazdu „za chlebem”.
Co możemy w tej sprawie zrobić? Nie poprawimy szybko sytuacji ekonomicznej, ale możemy wzmacniać pozaekonomiczne czynniki wiążące Polaków z krajem nad Wisłą. Możemy budować u siebie nawzajem poczucie dumy narodowej – poznawać chlubne karty historii, odkłamywać lewacką propagandę deprecjonowania polskości, wykonywać sumiennie swoje powinności i żyć zgodnie z deklarowanymi wartościami. Możemy wzmacniać wzajemne więzi, łączyć się w grupy wsparcia, pomagać mniej zaradnym i tworzyć przyjazny klimat więzi społecznych. Tu jest ogromne pole do aktywności dla kościołów chrześcijańskich – jeśli my nie damy narodowi wzoru, to skąd ma on przyjść?
Warto też skończyć z mitem wyższego wykształcenia. Oto zasłyszana niedawno rozmowa dwojga pracowników hipermarketu: „Co skończyłaś? Polonistykę, a Ty? Politologię…” Jeśli ponad połowa młodych Polaków kończy studia, to jaką one mogą przedstawiać wartość? Musimy naszym dzieciom pomóc rozpoznać, czy studia to nie jest dla nich strata czasu, czy nie powinni wcześniej wejść w samodzielne życie i rozpocząć żmudną drogę do materialnej niezależności. Trzeba przywrócić szacunek do zawodów rzemieślniczych i do rolników. To w tych obszarach buduje się znaczna część naszej ekonomicznej przyszłości.
Nade wszystko musimy pomóc młodemu pokoleniu przeciwstawić się kulturze braku wartości czy ograniczeniu się do sfery materialnej. Na tym kierunku rozgrywa się główny konflikt w walce o przetrwanie naszej cywilizacji – człowiek bez wartości, bez Boga, żyjący tylko „tu i teraz” to wymarzony obiekt obróbki medialnej dla koncernów oraz politycznych szalbierzy. Niestety hierarchowie kościelni wydają się mało zainteresowani ratowaniem młodych Polaków. Co więcej, zamiast dawać im „pokarm o właściwej porze” (Mat. 24:45), sączą im zgubną truciznę. Bo jak inaczej nazwać zachowanie człowieka obdarzonego przez młodzież ogromnym autorytetem i powołującego się na Jana Pawła II, który daje młodzieży za wzór Bronisława Komorowskiego? Na ks. Janie Górze i dominikanach, którzy zaprosili tę personę do Lednicy, nie pozostawia suchej nitki Aleksander Ścios:
„Po złożeniu homagium przez Prezydium Konferencji Episkopatu Polski, podpisaniu orędzia z wysłannikiem płk. Putina, publikacji „przesłania” Komorowskiego w śpiewniku uczestników Orszaku Trzech Króli, mamy kolejny akt politycznego serwilizmu. Akt szczególnie niegodziwy i podstępny, bo odnoszący się do młodzieży zgromadzonej na modlitewnym spotkaniu na polach Lednicy.
Zapraszając Komorowskiego na XVII Spotkanie Młodych Lednica 2000, ojcowie dominikanie poczynili wyrazisty gest polityczny pod adresem środowiska Belwederu. Ta decyzja nie znajduje innego uzasadnienia i nie wolno doszukiwać się w niej sensu religijnego czy patriotycznego. Komorowskiego nie zaproszono ze względu na jego życiową postawę lub przymioty osobiste. Nie wpuszczono go dlatego, że swoim życiem zasłużył na miano „ojca narodu” czy „męża stanu”. Ta wizyta leżała w interesie obu stron i tylko w kontekście interesu należy ją oceniać.
Ten, kto podjął decyzję, wykorzystał cynicznie nie tylko tradycję spotkań lednickich, ale potraktował instrumentalnie polską młodzież i świadectwo wiary dawane przez młodych Polaków. (…) W takim działaniu wolno się dopatrywać szczególnie groźnej intencji. Ludzie, którzy chcieliby uczynić z Komorowskiego „wzór ojcostwa” i „konserwatyzmu”, wydają się liczyć na to, że zapomnimy, kim naprawdę jest ten człowiek, jakim wartościom politycznym hołdował, z kim przestawał, co mówił i robił w swojej karierze.
W narzuconej Polakom optyce mamy nie pamiętać, że lokator Belwederu przez lata wspierał „czerwoną generalicję” i środowisko wojskowej bezpieki, stając się najzagorzalszym obrońcą i politycznym patronem ludzi WSI. Mamy zapomnieć jego pełne pogardy słowa na temat przeciwników politycznych i nie pamiętać o nienawiści, jaką żywił wobec prezydenta Kaczyńskiego. Mamy wymazać z pamięci obraz roześmianej twarzy Komorowskiego, gdy nasz prezydent wracał w trumnie z nieludzkiej ziemi.
Mamy nie rozumieć, skąd brała się radość kremlowskich satrapów po wyborze tego człowieka i nie dostrzegać jego rozlicznych kontaktów z ludźmi służącymi Moskwie. Mamy zapomnieć, że jego serdecznym przyjacielem i alter ego jest poseł na P. i to, czego nie mógł zrobić i powiedzieć lokator Belwederu, zawsze wykonywał jego kamrat. Bo i to mamy zapomnieć, że za sprawą Komorowskiego rozpętano walkę z krzyżem upamiętniającym ofiary Smoleńska, że pod jego siedzibą drwiono ze zmarłych, bito i lżono modlących się ludzi. Zapomnieć mamy tym szybciej, że w tym samym czasie polski Episkopat słał do Komorowskiego zadziwiające homagium, a opluwanych i bitych przez motłoch Polaków nazwano „fanatyczną sektą” i ludźmi „zadymionymi PiS-em”.
Jeśli ojciec Góra i podobni mu ludzie Kościoła chcą młodym Polakom stawiać „na wzór” postać Komorowskiego – niech mają dość odwagi, by zmierzyć się z prawdą o tej postaci.” CENA STRACHU, bezdekretu.blogspot.com
Mądra młodzież nie da się nabrać na fałszywe nuty. Potrzebuje autentyzmu i szczerości. Warto zapytać, dlaczego tak wielu młodych ludzi porzuca wiarę i z niechęcią odnosi się do kościoła? Czy czasem przykład nie przyszedł z góry? Czy młodzi nie zaobserwowali letniości i obłudy w wierze swoich rodziców? Czy służąc do mszy, nie poznali prawdziwego oblicza kapłana, który krótko potem zmienia się w „rozmodlonego świętego”? Już apostoł Paweł ostrzegał, skąd bierze się agresywny ateizm:
Ty więc, który uczysz drugiego, siebie samego nie pouczasz? Który głosisz, żeby nie kradziono, kradniesz?
Który mówisz, żeby nie cudzołożono, cudzołożysz? Który wstręt czujesz do bałwanów, dopuszczasz się świętokradztwa?
Który się chlubisz zakonem, przez przekraczanie zakonu bezcześcisz Boga?
Albowiem z waszej winy, jak napisano, poganie bluźnią imieniu Bożemu. Rzym. 2:21-24