Przeczytasz tekst w ok. 3 min.

Polski Sąd Najwyższy przychylił się do kasacji wyroku o ekstradycji Zhihui’a Li do komunistycznych Chin. Oznacza to, że mężczyzna nie zostanie na razie wydany Chinom. Ale to nie koniec sprawy. Ma być ona powtórnie rozpoznana przez Sąd Apelacyjny w Warszawie, który ponownie może wydać postanowienie o dopuszczalności ekstradycji Li do Chin. 

Zobacz DOGRYWKĘ IDŹ POD PRĄD:

Mieszkający od 2012 r. w Szwecji biznesmen aktywnie wspierał zwalczany przez komunistów chińskich ruch Falun Gong. Oficjalny zarzut, jaki przedstawia mu strona chińska, to nielegalne wyprowadzenie pieniędzy z Chin. Zhihui Li twierdzi jednak, że oskarżenia są bezpodstawne i stanowią przykrywkę dla prawdziwych celów rządu chińskiego, czyli prześladowania go za działanie w ramach ruchu Falun Gong.
Podczas dzisiejszego ogłoszenia wyroku Sąd Najwyższy oświadczył, że do wniosku strony chińskiej o ekstradycję nie może się przychylić, dopóki rozszerzony nie zostanie dialog z Chinami na temat sytuacji Zhihui’a Li, gdyby ten trafił do Chin.
W dzisiejszym programie Idź Pod Prąd Dogrywka wyrok sądu skomentował mecenas Michał Hara, naczelnik Wydziału ds. Legislacyjnych i Ustrojowych w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich: – Sąd Najwyższy uwzględnił kasację Rzecznika Praw Obywatelskich i uchylił postanowienie dopuszczające ekstradycję oskarżonego do Chin, przekazał sprawę do ponownego zapoznania sądowi drugiej instancji, czyli Sądowi Apelacyjnemu w Warszawie.

Na pytanie red. Euniki Chojeckiej, czy w takim razie Zhihui Li jest już bezpieczny i nie zostanie wydany przez Polskę komunistycznym Chinom, mec. Hara odpowiedział jednak: – To zależy, bo sprawę ponownie rozpozna Sąd Apelacyjny w Warszawie i potencjalnie może podjąć decyzję, że po rozpatrzeniu wskazówek, które poczynił Sąd Najwyższy, ponownie wyda postanowienie o dopuszczalności ekstradycji.
Rzecznik Praw Obywatelskich, składając kasację, zaznaczył, że sąd niższej instancji, wydając decyzję o możliwości ekstradycji, nie upewnił się, że w Chinach przestrzegane będą prawa człowieka. Panu Li formalnie grozi w Chinach dożywocie, a chińska strona nie przekazała przekonujących informacji świadczących o możliwości skrócenia kary.
Zhihui Li jest przekonany, że w razie oddania go komunistycznym Chinom w rzeczywistości grozi mu kara śmierci.
Obrońca Zhihuia Li, mecenas Krzysztof Kitajgrodzki, poinformował na naszej antenie, że jego klient z aresztu wyjść może najwcześniej dopiero za kilka miesięcy: – W tej chwili obowiązuje postanowienie o tymczasowym aresztowaniu Zhihui Li do 17 marca tego roku. (…) Tymczasowy areszt to jest w Polsce jakaś zakała wręcz, jego nadużywanie jest ewidentne! Trudno mi ocenić, w jakim procencie, ale myślę, że prawie połowa spraw wcale nie wymaga tymczasowego aresztowania, a już w szczególności sprawa mojego klienta. Po 17 marca sąd (…) będzie musiał rozstrzygnąć kwestię, czy przedłuża ten areszt, czy nie – (…) jeżeli spotkamy się z dalszym przedłużeniem, będzie to ewidentnym nadużyciem, bo areszt będzie trwał ponad dwa lata! – powiedział adwokat.
Sąd pierwszej instancji w ubiegłym roku wydał zgodę na ekstradycję Li. Sąd Apelacyjny wyrok odwołał i cofnął sprawę do Sądu Okręgowego. Tam znów zapadła decyzja o przekazaniu mężczyzny władzom chińskim.
O sprawie działacza informowaliśmy już na początku stycznia. 5 stycznia na naszej antenie gościliśmy obrońcę Zhihui’a Li, mec. Krzysztofa Kitajgrodzkiego. Prawnik już wtedy mówił, że jeśli jego klient trafi do komunistycznych Chin, czeka go nie tylko więzienie, ale także tortury i prawdopodobnie śmierć.
„Jeżeli Polska wyda mnie Chinom, zginę”, mówił aktywista w rozmowie z TVN.
Służby polskie zatrzymały mężczyznę w 2019 r. Od tamtej pory działacz przebywa w polskim areszcie. Mecenas Kitajgrodzki na antenie naszej telewizji ujawnił wtedy, że jego klient siedzi w jednej celi z podejrzanym o szpiegostwo byłym dyrektorem Huawei Weijingiem Wangiem.
Prokuratura kilkukrotnie zmieniała opinię w sprawie działacza Falun Gong, opowiadając się w końcu w Sądzie Najwyższym przeciw wydaniu mężczyzny Chinom.
Nie jest to jednak koniec sprawy działacza. Sprawa zostanie rozpatrzona teraz ponownie przez Sąd Apelacyjny w Warszawie.
Redaktor naczelny IPP TV, pastor Paweł Chojecki, zapytał mec. Michała Harę z BRPO, czy postępowanie komunistycznych Chin i polskiego wymiaru sprawiedliwości w sprawie obywatela Szwecji może oznaczać, że zagrożony może poczuć się każdy mieszkaniec Europy. – Przede wszystkim trzeba zaznaczyć, że to, że ktoś jest obywatelem Polski czy UE nie chroni automatycznie przed ekstradycją do państwa trzeciego. (…) W 2017 roku Trybunał Sprawiedliwości UE wydał orzeczenie, w którym mówi dokładnie o takiej sytuacji: jeżeli mamy obywatela UE, który jest poszukiwany przez państwo spoza Unii i jest zatrzymany w innym państwie unijnym, to to inne państwo unijne musi najpierw spytać pierwsze państwo, czy nie chciałoby ono tego człowieka ścigać i jeśli to pierwsze państwo zrezygnuje, dopiero wtedy można wydać człowieka do państwa trzeciego. W sprawie pana Li organy szwedzkie stwierdziły, że zrzekają się ścigania oskarżonego za te przestępstwa i dlatego właśnie możliwe było wydanie postanowienia o dopuszczalności wydania go [przez polskie sądy – przyp. red.] – tłumaczył mec. Hara.

O sprawie także w SERWISIE INFORMACYJNYM IPP:

Współpraca: Cezary Kłosowicz, Eunika Chojecka, Agata Machała