Przeczytasz tekst w ok. 3 min.

Jarosław Kaczyński przemawiał na mszy w Starachowicach bez maski, nie przestrzegał też dystansu społecznego. O sprawie został powiadomiony Sanepid. – Takie zachowania są skandaliczne, ale i tak nikt nikogo nie ukarze przy tym systemie prawa – komentuje prof. Krzysztof Simon, doradca premiera Morawieckiego, specjalista w dziedzinie chorób zakaźnych, w telewizji Idź Pod Prąd. – Zawsze byłem przeciwnikiem zamykania stoków, ale zrobiono inaczej – dodaje gość IPP TV. Kiedy należy spodziewać się powrotu do normalności? Dlaczego wśród Polaków panuje taka znieczulica? Rozmawia Kornelia Chojecka.

CAŁOŚĆ WYWIADU Z PROF. SIMONEM:

Rząd utrzymuje restrykcje, a wicepremier Jarosław Kaczyński, przemawiając na sobotniej mszy w Starachowicach, nie miał na sobie maseczki, nie przestrzegał też dystansu społecznego. Członkowie Forum Unii Młodych skierowali w tej sprawie pismo do Sanepidu w celu jej zbadania i ukarania uczestników mszy. Czy zachowanie prezesa PiS to dobry przykład dla Polaków?
Nie chcę się wypowiadać w sprawach politycznych jako takich. Prezes Kaczyński zachowuje się w bardzo wielu sprawach bardzo nagannie. Pamięta pani te groby – wszystkim zakazano, a oni pojawili się zupełnie bez masek. Zdewastowało to psychikę wielu osób – tu są zakazy, a tu jest pan prezes. Takie zachowania są skandaliczne, ale i tak nikogo nikt nie ukarze przy tym systemie obowiązującego prawa i funkcjonowania prawa jako takiego, nad czym my wszyscy bardzo ubolewamy jako świat i normalni obywatele, ale jest jak jest.

Od 18 stycznia są otwarte klasy 1-3 szkół podstawowych, ale jednocześnie rząd poinformował, że pozostałe obostrzenia pozostają utrzymane, czyli zamknięte są np. stoki narciarskie, a hotele i restauracje funkcjonują w bardzo ograniczonym wymiarze. Skąd taka rozbieżność i czy nie spowoduje to jakiegoś buntu, na przykład przedsiębiorców, w najbliższych tygodniach?
Przedsiębiorcy i prowadzący interesy oczywiście mają powody do ogromnego niepokoju. Przede wszystkim muszą zarabiać i płacić pożyczki, które mają, leasingi itd., jest to zupełnie zrozumiała sprawa. Zawsze byłem przeciwnikiem zamykania stoków i to publicznie deklarowałem, ale przecież nie jestem jedynym doradcą. Postulowałem, by pozostawić restauracje tylko z wydawaniem posiłków, a hotele powiedzmy zredukować do jednej trzeciej pokojów z przestrzeganiem dystansu – to było moje zdanie, ale zrobiono inaczej.
Często podaje pan przykłady tego, jak Polacy lekceważą koronawirusa. Dlaczego tak się dzieje?
Jesteśmy egocentrykami. Covidosceptycy i bezmaskowcy powodują szerzenie się zakażeń, lekceważą, namawiają innych, żeby lekceważyli, a potem, jak twierdzą, mam śmierdzący obowiązek ich leczyć! Oczywiście, rozumiem – każdy chory niezbyt przyjemnie pachnie, ja oczywiście każdego będę leczyć, ale głupota wychodząca z takich stwierdzeń jest przerażająca.
W jednym z wywiadów opisywał pan przypadek pacjenta chorego na COVID-19, z czterema innymi chorobami współistniejącymi, w tym z nowotworem. Rodzina nie pytała o stan zdrowia ojca, tylko chciała wiedzieć, czy szpital już załatwił hospicjum. Podkreśla pan, że wiele starszych osób jest samotnych i nie ma do czego wrócić, nawet jeśli mają rodziny. Jak na tej podstawie ocenia pan profesor stan moralny Polaków?
To jest tragiczna sprawa. Postawy niektórych osób są przerażające. Znieczulica i zdziczenie właściwie – tak bym to nazwał. Ten pacjent u mnie leży. On nie ma czterech różnych chorób, lecz kilkanaście, a cztery różne nowotwory! On choruje od wielu lat, miał długą historię choroby. Oczywiście rodzina w ogóle nie była tym zainteresowana. Kiedy lekarz poinformował ich, że skończy się to źle, bo pacjent ma cztery choroby, to pierwsze, o co pytała rodzina, to”kiedy załatwicie mu hospicjum?”, nie było pytania , jak on się czuje! Pani myśli, że to jest jednostkowe wydarzenie? Kolejnej pani nie chcą przyjąć do domu, bo ma 90 lat! Trzecia leży i żaden szpital nie chce jej przyjąć, bo jest nastawiona negatywnie do przetaczania krwi z powodów religijnych, a żaden szpital nie przyjmie kogoś, kto ma cztery procent hemoglobiny. (…) To jest codzienność naszej pracy! Takie mamy społeczeństwo. Sądzę, że w innych krajach też pojawiają się takie nieludzkie postawy.
Miejmy nadzieję, że Polacy wyciągną jak najwięcej wniosków z COVID- 19.
Żadnych wniosków nie wyciągną, proszę pani. To są ludzie zainteresowani tylko własnym czubkiem nosa. Oczywiście nie wszyscy – ogrom społeczeństwa jest przyzwoity, honorowy, patriotyczny, działa dla dobra innych. (…) Jest bardzo wiele przyzwoitych, ale są też tacy… Jak wręczałem maskę, to jeden mi ją wyrzucił, klepnął w rękę i powiedział: „COVID-u nie ma!”. Czy widziała pani większego durnia?
Biorąc pod uwagę tempo procesu szczepień w Polsce, kiedy należy spodziewać się powrotu do normalności?
Przy tempie 360 tysięcy dawek to jest 180 tysięcy osób tygodniowo, ewentualnie to wychodzi 500-600 tysięcy, więc my się nie zaszczepimy niezależnie od masowych zachorowań i tych konsekwencji do końca roku. A z czasem ta odporność będzie spadała, bo taki jest problem z tym wirusem. Wiemy, że przechorowanie [infekcji] daje słabą odporność, ale zaszczepienie daje zdecydowanie lepszą, tylko kwestia, jak długo. Rok czy dwa, czy maksimum trzy, prawdopodobnie nie będzie to trzy, tylko maksimum dwa lata.
Jakiejś normalności należy spodziewać się pod koniec roku. Niektórzy moi koledzy byli bardziej pozytywnie nastawieni, twierdzili, że w połowie roku. Uważam jednak, że najwcześniej pod koniec roku na pewno problem się przesunie. Problem zapewne na zawsze z nami pozostanie w mniejszym czy większym procencie.

Opracowała: Agata Machała