Dziś 1 marca – Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, upamiętniający żołnierzy antykomunistycznego i niepodległościowego podziemia w Polsce. Jeszcze do niedawna niewiele mówiło się w Polsce o tych bohaterach. Z inicjatywy prezydentaLecha Kaczyńskiego w 2011 roku dzień 1 marca ustanowiono świętem państwowym. Kiedy Marian Kowalski i Paweł Chojecki dowiedzieli się o Żołnierzach Wyklętych?
– Termin „Żołnierze Wyklęci” jest oficjalnym określeniem, które funkcjonuje od kilku lat. Ja dowiedziałem się o tym, że wojna się nie skończyła tu na Lubelszczyźnie w 1944 r. od mojego ojca, który krótko po wejściu wojsk sowieckich na Lubelszczyznę został aresztowany i przesiedział kilka tygodni w lubelskim areszcie UB. Upiekło mu się, był partyzantem Batalionów Chłopskich. W zasadzie długo miałem wrażenie, że cała sprawa z tą partyzantką antyrosyjską, antysowiecką będzie zapomniana. Co prawda na początku lat 90-tych w Lublinie środowisko Zaporczyków było dosyć aktywne, ale fundamentem naszej wiedzy była pamięć rodzinna. Władze państwowe nie prowadziły żadnej polityki mającej na celu odkrycie tajemnic sprzed lat. Dopiero młodsze pokolenie w ostatnich latach zaczęło odkrywać te zapomniane karty historii – powiedział Marian Kowalski.
– Moją pamięć mógłbym podzielić na trzy okresy – mówił pastor Paweł Chojecki. – Pierwszy okres to ten, w którym chodziłem do szkoły, czyli wczesne lata 70-te. W czasach gomułkowskich sprawa żołnierzy, którzy wzniecili powstanie przeciwko Rosji, była żywa, tylko żywa inaczej. Wtedy cały aparat propagandy był skierowany na narrację, którą zresztą ostatnio przedstawił pan Kukiz. W polskich filmach z tamtego czasu przedstawiano Żołnierzy Wyklętych jako złych i odpychających, jako „zaplute karły reakcji”. Później, kiedy przyszły lata 80-te, temat Żołnierzy Wyklętych praktycznie nie istniał. Dopiero coś zaczęło się zmieniać w późnych latach 90-tych. Internet też odegrał w tym dużą rolę. O skali walk, jakie wtedy były, o skali różnych komunistycznych zdrad, ale i o zdradzie Kościoła katolickiego, dowiedziałem się dopiero niedawno. Wątek zdrady biskupów katolickich dotarł do mnie kilka lat temu. Wreszcie też powstał film „Historia Roja”, bardzo wartościowe pełnometrażowe dzieło, które może zniszczyć ten fałszywy etos wykreowany przez komunistów. Niezwykle ważne jest to, że Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych pojawił się w panteonie świąt narodowych. To się dopiero teraz dzieje, teraz odkrywamy prawdę o tamtych czasach – powiedział pastor Paweł Chojecki.
Prowadząca zapytała, co Marian Kowalski i pastor Paweł Chojecki powiedzieliby bohaterom antykomunistycznego podziemia, gdyby ich spotkali.
– Ja nie czuję się na siłach, żeby odpowiedzieć na takie pytanie. Cały czas mam wrażenie, ze niczego ważnego nie zrobiłem – odpowiedział wyraźnie wzruszony Marian Kowalski. – Niektórzy bohaterowie walki o wolną Polskę nadal żyją, są to starsi ludzie i nie są już w stanie przemówić do sumień młodych ludzi, żeby znowu nie słuchali fałszywych proroków. Dzisiaj młode pokolenie jest wystawione na wielką próbę. Albo zdadzą egzamin ze swojej roztropności politycznej, albo niestety zapiszą się najgorszymi zgłoskami w historii Polski, wznosząc jak najpiękniejsze hasła. Gdy dzisiaj widzę skłócenie środowisk patriotycznych… nie napawa to optymizmem. To jest także moja osobista klęska, że Ruch Narodowy i to wszystko, co przez ostatnich kilka lat próbowałem organizować, tak się potoczyło – mówił Marian Kowalski.
– Chciałbym jakoś przekazać tym ludziom, że to co zrobili, to nie była walka z wiatrakami, to nie była ofiara złożona na próżno. Oni przegrali, ale pokazali, że zawolność byli gotowi zapłacić najwyższą cenę – mówił pastor Chojecki. – Wielu z tych ludzi mogło uciec z kraju, lecz zostawali, wiedząc, że czeka ich śmierć. I to nie śmierć w majestacie chwały, w wielkiej bitwie, tylko najpewniej w wyniku zdrady przyjaciół. Byli świadomi, że potem nie czeka ich szybka egzekucja czy sprawiedliwy proces, ale czeka ich gehenna, którą sprawią im ludzie mówiący po polsku. O to bym ich zapytał, dlaczego, wiedząc że taki straszny los ich czeka, trwali na posterunku? To jest wielka niezłomność, dlatego niektórzy nazywają ich żołnierzami niezłomnymi. Z tego punktu widzenia jest to lepsze określenie, ale z punktu widzenia tego, co zrobili katoliccy biskupi, że nazwali ich bandami podziemia, określenie wyklęci bardziej pasuje. Punkt ósmy porozumienia episkopatu z rządem z roku 1950 stanowi jasno że: „Kościół Katolicki, potępiając zgodnie ze swymi założeniami każdą zbrodnię, zwalczać będzie również zbrodniczą działalność band podziemia oraz będzie piętnował i karał konsekwencjami kanonicznymi duchownych, winnych udziału w jakiejkolwiek akcji podziemnej i antypaństwowej” – mówił Pastor Paweł Chojecki.
– Ten dokument świadczy o pewnym kunktatorstwie polskiego episkopatu, z drugiej strony wiadomo, że groźba wywiezienia wszystkich księży na Sybir była w zasięgu ręki – stwierdził Marian Kowalski. – Jest to bardzo trudna polska historia. Tak czy inaczej jestem pełen podziwu dla intuicji politycznej Żołnierzy Wyklętych. Ich decyzje polityczne, ich postawienie na to, żeby nie liczyć na gwarancje radzieckie, dały nam lekcję niebywałej intuicji politycznej. Walka to jest bohaterstwo, ale walkę trzeba zawsze brać w kontekście decyzji politycznych. Nikt nie wojuje na oślep. Trzeba wiedzieć, z kim walczyć, kiedy, jakich efektów można się spodziewać, w przeciwnym razie to nie ma sensu – podsumował Marian Kowalski.
Amerykańscy żołnierze brali udział w biegu „Wilczym Tropem” oddając hołd polskim Żołnierzom Wyklętym.
– To jest piękne, że choć zza grobu, to ci bohaterscy żołnierze w końcu doczekali się przekreślenia tej haniebnej Jałty, czyli oddania nas pod okupację rosyjską. To jest dziejowy moment w historii Polski, pierwszy znak, że to już nie są tylko papierowe gwarancje. To pokazuje, że Amerykanie są gotowi ryzykować przelanie własnej krwi za swoich sojuszników – stwierdził Paweł Chojecki.