Elity narodu, który od ponad czterystu lat doświadcza ciągłego umniejszania swojej potęgi i zasobów, powinny wreszcie „przeorać” swoje aksjomaty i na poważnie zmierzyć się z pytaniem – W czym zbłądziliśmy? Bez rozpoznania przyczyn upadku Rzeczypospolitej niemożliwa jest jej naprawa.
Prof. Paweł Wieczorkiewcz miał odwagę wezwać Polaków: „Mój postulat jest następujący: wymażmy całkowicie całą pisaną historię Polski po 1939 roku i napiszmy ją od nowa”. Mój postulat idzie dalej – odłóżmy na bok nasze narodowe interpretacje przyczyn nieszczęść i klęsk Rzeczpospolitej, odłóżmy na bok stereotypową, szkolną wiedzę o historii i bezstronnie, chłodno (jakbyśmy badali dzieje np. Argentyny) spójrzmy na nasze losy.
Tak jak kiedyś były różne szkoły historyczne, a obozy polityczne formułowały inne, nieraz wykluczające się koncepcje przyczyn upadku Polski, tak niech i teraz na nowo rozgorzeje autentyczna ogólnonarodowa debata na temat powodów obecnego stanu rzeczy.
Narzekamy, że młodzi odwracają się od patriotyzmu, że historię uważają za nudny przedmiot niemający związku z teraźniejszością. To jednak nasza wina – to my uczyniliśmy patriotyzm wartością muzealną, której się składa odświętne hołdy, a historię uczyniliśmy recytacją ckliwych formułek. Ktoś powie: to trend ogólnoświatowy i nic na to nie poradzimy. To ściema godna GW! Inne narody dbają o swoje młode, przyszłe elity. Miałem niedawno okazję obserwować na plaży w okolicach Saint-Tropez grupę bananowej francuskiej młodzieży. Powierzchownie osądzając, myślałem: oto podobne bezmózgowie, jak u nas. Gdy jednak na niebie pojawił się samolot Air France, wszystkie nastolatki zerwały się na równe nogi i zakrzyknęły „Vive la France!”. Oto wychowanie swojej przyszłości w niezbyt wojowniczej Francji, a co dopiero musi dziać się w tym zakresie w Niemczech, Rosji czy USA?
Za czasów świetności polska młodzież wręcz oddychała atmosferą „starodawnych dziejów”, wąchała proch na strzelnicach czy polowaniach i bez wahania pisała kolejne chlubne karty naszego bohaterstwa, umiłowania wolności i Ojczyzny. Musimy wrócić do fundamentów sukcesów państwa Jagiellonów i I RP oraz właściwie rozpoznać jad, który zatruł nasze umysły na przełomie XVI i XVII wieku.
Nawet dziś, w zdemoralizowanej Polsce, gdy pojawia się okazja do autentycznej debaty nad historią czy patriotyzmem, widzę młodych ludzi, którzy z wypiekami na twarzy słuchają ludzi formatu Piotra Zychowicza i dyskutują ze świadomością, że poważny namysł nad przeszłością to najlepsze lekarstwo na przyszłość. Musimy jednak wprowadzić do naszej debaty patriotycznej autentyczny spór – marną hagiografią nie rozpalimy umysłów przyszłej elity.
Kto ma to zrobić? Jest w Polsce kilku młodych historyków, którzy świetnie sobie radzą w pisaniu książek czy formułowaniu śmiałych, kontrowersyjnych tez. Jest kilka małych środowisk, które próbują taką debatę zainicjować – i dalej będziemy to robili. Ale tu potrzebna jest skala. Dziś takie możliwości ma tylko PiS i RM. Jednak obydwa te środowiska wolą na razie poruszać się w bezpiecznym nurcie utartych poglądów, które nie odwróciły naszego dryfu ku katastrofie i nie mają żadnej szansy przykuć uwagi młodego pokolenia. Tu należy upatrywać przyczyn sukcesu Ruchu Narodowego, który przywrócił wielu młodym ludziom nadzieję na uwieńczone sukcesem działanie zbiorowe. Jeśli jednak Jarosław Kaczyński i ks. Tadeusz Rydzyk nie zmienią zachowawczego kursu swojej działalności, ludzi młodych ukradną nam agenci Moskwy, którzy przy zaangażowaniu mediów i Belwederu ponownie „wytłumaczą” im, że „Polsza tylko przy carze powstać może”.
Zarówno PiS, jak i ks. Rydzyk (nie mówię o zaprzańskim episkopacie) mają zasoby materialne oraz organizacyjne, by na nowo rozpalić płomień polskości w młodych głowach.
Jeśli tego nie zrobicie, Bóg „ruszy” pozycję nie tylko waszą, ale i niestety całego narodu.