Żaden inny okres pobytu Syna Bożego na ziemi nie został w Biblii przedstawiony tak szczegółowo, jak kilka dni między wjazdem do Jerozolimy a Zmartwychwstaniem. Najwidoczniej jej autorzy uważali, że jest rzeczą szczególnie ważną, by każdy chrześcijanin wiedział, co się wtedy stało, dobrze zrozumiał znaczenie tych wydarzeń i wierzył, że rzeczywiście miały one miejsce. Przede wszystkim zależało im na tym, żeby czytający ich słowa zrozumieli, że tylko męka i śmierć Jezusa mogła zmazać grzechy każdego z nas. Chcieli też upewnić ich, że Jego zmartwychwstanie jest faktem, a także dowodem, że ofiara została przyjęta, a wierzący w Niego już nie są w swoich grzechach (1 Kor. 15:17). Każda z Ewangelii przedstawia te wydarzenia trochę inaczej, wnosi jakieś dodatkowe szczegóły. Jednak uzgodnienie tych relacji i ułożenie wszystkich elementów w spójną całość okazuje się wcale nie takie łatwe. Dla pewnych ludzi związane z tym problemy są pretekstem do kwestionowania prawdziwości Ewangelii. Inni podejmują próby odczytania ich „na nowo”. Jedną z takich prób jest książka Mieczysława Pajewskiego „Chrystus umarł we środę”.
Tytuł jest streszczeniem wywodu. Autor za fundament uznaje słowa Jezusa: Pokolenie złe i cudzołożne znaku żąda, ale nie otrzyma innego znaku jak tylko znak Jonasza proroka. Albowiem jak Jonasz był w brzuchu wieloryba trzy dni i trzy noce, tak i Syn Człowieczy będzie w łonie ziemi trzy dni i trzy noce (Mat. 12:39–40).Chronologia wydarzeń jego zdaniem była następująca. Jezus został aresztowany w nocy z wtorku na środę i postawiony przed Sanhedrynem. W środę wcześnie rano Żydzi skazali Go na śmierć. Następnie skłonili Piłata, by również wydał taki wyrok i zarządził egzekucję. Wieczorem tego dnia Józef z Arymatei z pomocą Nikodema pochował Jezusa w swoim grobie. Następny dzień, czwartek, był pierwszym dniem Święta Przaśników, w którym obowiązywał całkowity zakaz pracy. Takie święta Biblia nazywa niekiedy szabatami, bo słowo to oznacza po prostu „odpoczynek”. Następnie minął piąteki „normalny” szabat. Gdy po szabacie, o świcie pierwszego dnia tygodnia przyszła Maria Magdalena i druga Maria, aby obejrzeć grób (Mat. 28:1), stwierdziły, że jest on pusty. Zmartwychwstanie musiało nastąpić niedzielnym rankiem lub jeszcze w nocy. Pajewski uważa, że słowa Jezusa o trzech dniach i trzech nocach musiały być spełnione dokładnie. Według niego czwartek, piątek i sobota to te trzy dni. Noc ze środy na czwartek, z czwartku na piątek i z piątku na sobotę to pełne trzy noce.
Na początek zauważmy, że zapowiadając, jak długo będzie leżał w grobie, Jezus jakby „wahał się”. W tej samej Ewangelii Mateusza kilka rozdziałów dalej możemy przeczytać, że dnia trzeciego zostanie wzbudzony z martwych (Mat. 16:21 i 20:19). Podobną obietnicę zapisali Jan (Jan 2:19–22) i Łukasz (Łuk 9:22). Natomiast w Ewangelii Marka jest zapowiedź, że po trzech dniach zmartwychwstanie (Mar. 9:31). Tych różnic autor książki „Chrystus umarł we środę” jakby nie zauważa i nie wyjaśnia. Pomija milczeniem słowa apostoła Pawła, że Jezus dnia trzeciego został wzbudzony z martwych (1 Kor. 15:4). Przyjmuje też za rzecz oczywistą, że dzień śmierci Jezusa nie liczy się jako dzień w grobie. Do tych spraw jeszcze wrócę. Na razie chcę zająć się przesłankami, na których opiera się przypuszczenie, że tym dniem była środa. Czy nie musiał to być piątek, skoro następnym dniem była sobota? Otóż zdaniem Pajewskiego nie. Powołuje on przykłady żydowskiego Święta Trąb i Dnia Pojednania. Nie musiały one wypadać w sobotę, a w Biblii nazywane są sabatami (3 Mojż. 23:23–32). Słowo to oznacza po prostu „odpoczynek”. Jego zdaniem ewangeliści nazwali dzień po śmierci Jezusa sabatem tylko dlatego, że był to dzień świąteczny, pierwszy dzień Święta Przaśników, który niekoniecznie musiał być sabatem – siódmym dniem tygodnia. Rodzi się jednak pierwsza wątpliwość. Ewangeliści znali termin „święto” i używali go. Zapisali, że arcykapłani i starsi postanowili pojmać i zabić Jezusa nie w święto, aby nie powstały rozruchy między ludem (Mat. 26:5, Mar. 14:2). Jan, pisząc o ostatnim wielkim dniu święta Namiotów (Jan 7:37), nie używa słowa „sabat”, choć też był to dzień, w którym Żydom nie wolno było pracować. Dlaczego, opisując śmierć i zmartwychwstanie Jezusa, mieliby nagle zacząć wyrażać się w tak skomplikowany sposób? Tym bardziej, że opis chronologii tych wydarzeń poprzez „kalendarz liturgiczny” nie jest łatwy.
Jeśli ktoś uważnie przeczyta opisy męki Jezusa znajdujące się w Ewangeliach, powinien zauważyć, że święto Paschy jest tam obchodzone dwa razy. Nie ma wątpliwości, że Ostatnia Wieczerza, którą Jezus spożył z uczniami przed aresztowaniem, była żydowską wieczerzą paschalną. Dokładnie tak określają ją Marek (Mar. 14:12) i Łukasz (Łuk. 22:8). Mateusz pisze, że uczniowie przygotowali Paschę (Mat. 26:19). Czas, kiedy to zrobili, też jest dokładnie określony. Był to pierwszy dzień Przaśników, kiedy zabijali baranka wielkanocnego (Mar. 14:12). Podobnie pisze Łukasz (Łuk. 22:7). Określenie pierwszy dzień Przaśników może wprowadzić trochę zamieszania, bo ściśle rzecz biorąc to trwające siedem dni święto zaczynało się w pierwszym miesiącu roku od wieczora czternastego dnia tego miesiąca (2 Mojż. 12:18). Czyli dzień przygotowania Paschy poprzedzał te święta, ale w języku potocznym uznawano go już za świąteczny. Kto próbował w Polsce załatwić coś w Wigilię Bożego Narodzenia, zrozumie. Tak naprawdę pierwszym dniem Święta Przaśników był dzień zaczynający się tego wieczora, gdy zjadano baranka. Tego dnia pobożnemu Żydowi nie wolno było wykonywać żadnej pracy. U prześladowców Jezusa wszystko było przesunięte o jeden dzień. Nocą po pojmaniu Go palili ogień (Jan 18:18), co było pracą. Nie weszli do pretorium Piłata, aby się nie skalać, by móc spożyć wieczerzę paschalną (Jan 18:28). Najwyraźniej nie było zgody wśród Żydów, kiedy przypada dzień świąteczny, ale wszyscy zgadzali się, jaki jest dzień tygodnia. Ewangelie są relacjami. Można oczekiwać, że autorzy będą pisali w sposób jednoznaczny.
Co jeszcze ma świadczyć o tym, że między śmiercią a zmartwychwstaniem Jezusa były dwa dni, które można nazwać sabatami? Autor książki „Chrystus umarł we środę” zwraca uwagę, że według Marka, gdy minął sabat, Maria Magdalena i Maria Jakubowa, i Salome nakupiły wonności, aby pójść i namaścić go (Mar. 16:1). Natomiast według Łukasza kobiety przygotowały wonności i maści. Przez sabat zaś odpoczywały według przykazania (Łuk. 23:56). Jego zdaniem jedynym sposobem uzgodnienia tych relacji jest przyjęcie, że wonności do namaszczenia Jezusa kupiono w dniu następującym po pierwszym dniu Święta Przaśników a poprzedzającym normalny sabat. Nie uważam, by tak było. Kobiety patrzyły jak Józef z Arymatei wziął ciało i owinął je w czyste prześcieradło i złożył w swoim nowym grobie (Mat. 27:59–60). Być może nie było ich, gdy przyszedł Nikodem niosąc około stu funtów mirry i aloesu (Jan 19:39) i razem z Józefem dopełnił żydowskich zwyczajów pogrzebowych. Być może uznały, że wonności jest jeszcze za mało i poszły je przygotować z tego, co miały pod ręką. O tym prawdopodobnie pisze Łukasz. Zauważmy, że w jego relacji nie ma mowy o kupowaniu. Gdy skończyły, był już czas obowiązkowego odpoczynku. Podczas niego uznały, że mają zbyt mało maści i gdy tylko minął sabat, dokupiły wonności. O tym pisze Marek.
Przyjmijmy, że Jezus rzeczywiście umarł w środę, a w czwartek był pierwszy dzień Święta Przaśników. Czemu kobiety czekały z namaszczeniem zwłok aż do niedzieli? Czy w piątek nie zdążyłyby kupić, przygotować wszystkiego i pójść do grobu? Z pewnością Nikodem miał mniej czasu od nich. Prawdopodobnie w nocy uczestniczył w posiedzeniu Sanhedrynu razem z Józefem z Arymatei. Sumienie musiało mu wyrzucać, że nie zrobił nic w obronie oskarżonego. Potem obserwował, co się dzieje z gasnącą nadzieją, że ktoś położy kres temu obłędowi. Za przygotowanie wonności zabrał się chyba dopiero, gdy Piłat wydał wyrok, czyli około godziny trzeciej według tamtej rachuby, naszej dziewiątej. Zdążył przygotować sto funtów wonności przed wieczorem.
Maria Magdalena i Maria Jakubowa, i Salome miały ważny powód, żeby spieszyć się z namaszczaniem. W Palestynie jest dość ciepło i ciała szybko się rozkładają. Maści pogrzebowe nie hamują tego procesu. To odpowiednik naszych kwiatów.[1] Właśnie dlatego Żydzi grzebią zmarłych szybko. Nawet w kilka godzin po stwierdzeniu śmierci.[2] Jeśli trzymamy się tradycyjnej chronologii, łatwo zauważyć ten pośpiech. Materiał na wonności zapewne kupiły zaraz po zmierzchu. Nard, aloes i majeranek trzeba było rozetrzeć na żarnach lub w moździerzach.[3] Pewnie pracowały przez całą noc i były przy grobie o świcie, żeby ciało jeszcze nie cuchnęło, a przynajmniej nie za bardzo… Naprawdę trudno znaleźć przyczynę zwłoki, której wymaga hipoteza Pajewskiego.
Zastanawia jeszcze jedno. Kobiety, idąc, myślały tylko o tym, kto im usunie kamień zamykający wejście do grobu. Najwyraźniej nie wiedziały, że postawiono przy nim straż, a na kamieniu znajduje się pieczęć, której złamanie karane jest śmiercią. Jeśli śmierć nastąpiła w piątek, łatwo to zrozumieć. Istniał przepis o drodze sabatowej. Pobożny Żyd mógł przejść tego dnia 2000 łokci, czyli około 900 metrów. [4] Jeśli jednak Jezus leżał w grobie od środy, trudno wytłumaczyć, dlaczego w piątek żaden z jego zwolenników nie pojawił się przy grobiei nie powiadomił innych o sytuacji. Było to przynajmniej 120 osób, bo tyle zebrało się w wieczerniku w dzień zesłania Ducha Świętego. Ci ludzie byli przestraszeni, załamani, ale kochali swego nauczyciela i nadal tworzyli zwarte środowisko, w którym wiadomości rozchodziły się szybko. Uczniowie idący do Emaus wiedzieli o pustym grobie już po kilku godzinach, choć nie wierzyli w zmartwychwstanie (Łuk. 24:13.32).
Właśnie ci uczniowie, rozmawiając wtedy z Jezusem, wypowiedzieli słowa, które moim zdaniem pozwalają stwierdzić, w którym dniu tygodnia umarł Jezus.
Co jeszcze ma świadczyć o tym, że Chrystus umarł we środę? Jego zapowiedź o trzech dniach i trzech nocach. Słowa Mesjasza musiały się spełnić. Trudno się nie zgodzić, ale warto wiedzieć, jak rozumieli je Żydzi.
Zajrzyjmy do Księgi Estery. Jej bohaterka powiedziała swoim rodakom: pośćcie za mnie; przez trzy doby nocą dniem nie jedzcie i nie pijcie; również ja i moje służebnice tak będziemy pościć, a potem udam się do króla, choć to jest wbrew prawu (Es. 4:16). Jednak w pałacu królewskim stanęła już trzeciego dnia (Es. 5:1). Podobnie Józef oddał swoich braci pod straż na trzy dni, a trzeciego dnia wypuścił (Rdz. 42:17–18). To nie są przejawy niesłowności biblijnych bohaterów ani przypadkowe błędy. Zasadę, według której Żydzi liczyli, podaje Talmud. Posiadamy naukę: dzień i noc są Onach (czas) i część Onach jest jak jego całość. [5] Pajewski uważa, że „część jestniczym”. Można i tak, ale to nie jest żydowski sposób liczenia. Bywa on stosowany także w naszych czasach. Wystarczy, na przykład, żeby firma działała nawet jeden dzień w miesiącu, a daniny musi zapłacić za cały. W ZUS miesiąc jest onach i część jest jak całość.
Uważam, że z biblijnych relacji jasno wynika, że Jezus umarł w piątek. Ich pozorne sprzeczności łatwo można wyjaśnić. Mateusz i Marek byli Żydami i swoje pisma kierowali głównie do rodaków. Dlatego czytamy w nich o trzech dniach i nocach w łonie ziemi i zmartwychwstaniu po trzech dniach. Łukasz był Grekiem i konsekwentnie pisał, że Jezus zmartwychwstał trzeciego dnia. Tak też twierdził Żyd Paweł w 1 Liście do Koryntian, czyli Greków. Po prostu w różnych kulturach czas można różnie liczyć.
Przypisy:
[1] Daniel–Rops, „Dzieje Chrystusa”, IW PAX, Warszawa 1995, str.501.
[2] http://www.kirkuty.xip.pl/pogrzeb_zydowski.htm
[3] Daniel – Rops, op. cit., str.507.
[4] Giuseppe Ricciotti, „Życie Jezusa Chrystusa”, Wydawnictwo PAX, Warszawa 1954, str.85.
[5] http://mateusz.pl/pow/030204.htm
idź Pod Prąd, nr 5-6 (130-131), maj-czerwiec 2015, s. 15-16