Przeczytasz tekst w ok. < 1 min.

Główny epidemiolog Szwecji Anders Tegnell stwierdził w wywiadzie dla brytyjskiego tygodnika „New Statesman„, że Szwecja nie szła drogą odporności stadnej. – To nieprawda – podobnie jak inne kraje próbowaliśmy opóźnić rozprzestrzenianie wirusa na tyle, ile to było możliwe. Mówienie, że pozwoliliśmy chorobie rozprzestrzeniać się bez żadnych środków powstrzymywania nie jest prawdą – powiedział Tegnell.

Ostrzegł, że strategia „odporności stadnej” może być katastrofalna. „Jeśli COVID-19 rozprzestrzeni się tak, by 50–60 proc. społeczeństwa w końcu zachorowało, to gwałtownie przepełni to służbę zdrowia i może doprowadzić do wielu zgonów i pozostawić ludzi z długoterminowymi skutkami. Jeśli możecie tego uniknąć, to powiedziałbym, że zdecydowanie powinniście”.
„Chcę jasno powiedzieć – nie, nie zamknęliśmy kraju tak, jak wiele innych krajów, ale zdecydowanie mieliśmy wirtualny lockdown. (…) Szwedzi ogromnie zmienili swoje zachowanie. Powstrzymaliśmy podróżowanie nawet bardziej niż sąsiednie kraje. Samoloty nigdzie nie latały, pociągi kursowały na poziomie kilku proc. normalnego ruchu, tak że były ogromne zmiany w społeczeństwie”.
W wywiadzie dla BBC Tegnell powiedział:
„Restauracje działają w całkiem inny sposób, dużo częściej pracujemy w domu, podróżujemy znacznie mniej, wiele spraw w Szwecji się zmieniło”.
Stwierdził, że Szwecja skupia się na testowaniu:
„Teraz głównie patrzymy na liczbę nowych przypadków, staramy się wyśledzić ich źródła i robimy dość sporo testów, śledzimy kontakty, by zatrzymać zarażanie tak skutecznie, jak tylko to możliwe”.
Obecnie w Szwecji obowiązuje ograniczenie liczby osób na zgromadzeniach do 50.
Władze niektórych regionów zamierzają także wprowadzić zalecenia unikania zatłoczonych miejsc publicznych, transportu publicznego oraz kontaktów bezpośrednich z osobami starszymi, najbardziej narażonymi na ciężki przebieg choroby.