Hongkoński aktywista i biznesmen Jimmy Lai usłyszał wyrok dwunastu miesięcy więzienia za udział w demonstracjach prodemokratycznych w Hongkongu w 2019 roku. Jimmy Lai znany jest z krytykowania komunistycznych władz chińskich i przychylnych im władz Hongkongu. „Jest katolikiem – Watykan, katolicy, powinni się o niego upominać, a z ich strony jest totalna cisza” – skomentowała korespondentka telewizji Idź Pod Prąd na Tajwanie, redaktor Hanna Shen.
Wcześniej prokuratura hongkońska zarzucała mu między innymi zmowę z zagranicą oraz nawoływanie rządów innych państw do podjęcia ingerencji w Hongkongu. Wraz z nim wyroki usłyszało dziś także ośmiu innych aktywistów, w tym określany jako „ojciec demokracji” w Hongkongu Martin Lee, który został skazany na 11 miesięcy więzienia. Pozostali działacze spędzą w zakładzie karnym od ośmiu do osiemnastu miesięcy. Wszyscy zostali uznani winnymi organizacji i udziału w jednej z największych demonstracji prodemokratycznych, w której w 2019 roku udział wzięło prawie dwa miliony osób. Sprawę skomentowała w programie IDŹ POD PRĄD NA ŻYWO redaktor Hanna Shen:
„Oczywiście jest to tylko wymówka. Próbowano coś znaleźć na Jimmiego Lai’a, który jest w Hongkongu głosem wolnościowym. On towarzyszył młodym Hongkończykom, którzy wyszli w 2014 roku na ulice, domagając się wolnych i w pełni demokratycznych wyborów przywódcy Hongkongu podczas sławetnej rewolucji parasolek. Towarzyszył im również w kolejnych protestach na przestrzeni lat. Nie polegało to tylko na tym, że jego gazeta je relacjonowała, ale on był tam wśród nich, był to więc symbol dla Hongkończyków różnych pokoleń. To jest już starszy pan, ma siedemdziesiąt dwa lata, a mimo to znalazł taki język, zachowanie i postawę, która do młodych ludzi przemawiała i była dla nich wzorem. Widać zresztą, że jest to hongkoński patriota. On pięknie mówi o Hongkongu, od samego początku, od pierwszych swoich dni tam. To jest człowiek urodzony w Chinach, który uciekł stamtąd do Hongkongu i powiedział, że pierwszy krok w Hongkongu sprawił, że poczuł zapach wolności i to spowodowało, że zakochał się w tym miejscu i ono dało mu wszystko – majątek, rodzinę oraz zrozumienie, czym są wartości takie jak wolność, wolność wypowiedzi czy wyznania. Jest katolikiem – jest to więc osoba, o którą katolicy, Watykan powinni się w tej chwili upominać, a z ich strony jest totalna cisza. Jedyną osobą, która dziś tak naprawdę się o niego upominała, był stojący na zewnątrz budynku sądu kard. Joseph Zen, który też zawsze jest z protestującymi i zawsze mówi bardzo ostre słowa pod adresem Watykanu i papieża Franciszka oraz tego, co dzieje się w Hongkongu. Wśród tych protestujących bardzo ważną rolę odgrywają chrześcijanie, także katolicy – ludzie tacy, jak Jimmy Lai”.