Mija już kolejny rok od wprowadzenia na Białorusi specjalnego podatku dla osób niepracujących i nieposzukujących pracy. Tak zwany podatek dla darmozjadów społecznych istnieje od 2015 roku i został przyjęty na podstawie dekretu prezydenta Łukaszenki „o zapobieganiu społecznemu pasożytnictwu”.
W roku 2016 inspekcja podatkowa znalazła około 400 tysięcy osób, które można określić takim terminem. Muszą one uiścić opłatę o równowartości 800 zł. Kwota uzyskana z tego podatku przez państwo białoruskie powinna wynieść ok. 250 mln złotych, co przy 10-milionowej ludności kraju stanowi spory zastrzyk środków budżetowych.
Jednym z warunków uniknięcia opodatkowania jest przepracowanie 183 dni kalendarzowych w roku.
Nasuwa się pytanie, czy nie skorzystać w Polsce z tego pomysłu i podatku dla pasożytów społecznych w stosunku do posłów opozycji, którzy zamiast pracować w pocie czoła dla dobra Polski, okupowali salę sejmową, robiąc z niej teatr lub cyrk.