Przeczytasz tekst w ok. 4 min.

Dziś w Chinach 1 mln ludzi jest zamkniętych w obozach koncentracyjnych za to, że ma inne poglądy niż komunistyczny rząd. Murat Harri Uyghur udzielił prestiżowego wywiadu telewizji Idź Pod Prąd. Tłumaczył, dlaczego rozpoczął akcję hasztagową #MeTooUyghur, jak wygląda życie na ulicach chińskich miast i opowiadał o tym, jak łamani są ludzie w tzw. obozach reedukacyjnych. Poniżej prezentujemy krótką relację z wywiadu.

Zapraszamy również do zapoznania się z pełnym wywiadem na stronie naszego kanału na YouTube:

 

Murat w swej opowieści powołuje się na opisy świadków, np. Mihrigul Tursun i Ömera Bekali. Z ich relacji wynika, że to, co dzieje się wewnątrz obozów, przypomina to, co w czasie II wojny światowej spotkało europejskich Żydów. Być może nie można tego porównać wprost, ale jest prawdą, że ludobójstwo kulturowe w Xinjiangu już ma miejsce i tylko nie wiadomo, czy nie odbywa się tam też fizyczne ludobójstwo. W tych obozach przetrzymuje się osoby, które mają poglądy odmienne od chińskiego rządu. Sprawa nie dotyczy tylko Ujgurów i muzułmanów. Brak jest konkretnych dowodów, jakie nacje przetrzymywane są w obozach reedukacyjnych, ale podejrzewa się, że sprawa nie dotyczy tylko Ujgurów. Bardzo prawdopodobne, że inne grupy etniczne również są zamykane w obozach z powodu odmiennych od władzy poglądów politycznych. Sprawa może dotyczyć np. Chińczyków albo Huiów.

Murat Harri Uyghur przeżywa wyjątkową i osobistą tragedię, gdyż jego rodzice byli więzieni w obozie reedukacyjnym dla Ujgurów. Zostali wypuszczeni 24 grudnia 2018 r. Od momentu ich zwolnienia kontaktował się z nimi tylko raz:

„Mówią, że są OK, ale nie brzmią, jakby wszystko było w porządku. Starali się stwarzać pozory, że są szczęśliwi, ale rozumiecie, w mojej kulturze nie jest to czymś normalnym, gdy nie widzi się syna przez 2 lata. Zwykle jest się wzruszonym, ale głos mojej mamy brzmiał jak robota, jak maszyny. To nie pasuje. Naprawdę nie wiem, czy rodzice mają się dobrze, czy są zdrowi.”

O samych obozach mówi, że nie ma dowodów z pierwszej ręki, ale logiczne obserwacje prowadzą do pytania: jeśli naprawdę nic złego się tam nie dzieje, a powód istnienia obozów jest edukacyjny, to dlaczego zamykają tam tak wielu ludzi? Murat pyta też: „Dlaczego nie udostępnia się informacji? Nawet my, najbliższa rodzina, nie możemy kontaktować się z uwięzionymi. Przecież nawet kryminaliści skazani na więzienie, nawet ich krewni mogą się z nimi kontaktować, mogą pytać o ich zdrowie i mogą się z nimi zobaczyć. Dlaczego więc ci w obozach reedukacji nie mogą być odwiedzani przez rodzinę?”

Ta życiowa sytuacja spowodowała, że Murat Harri Uyghur rozpoczął kampanię #MeTooUyghur. Jest to akcja w mediach społecznościowych. Rozpoczęła się 11 lutego br. Kampania #MeTooUyghur to platforma do wołania o pomoc dla ludzi, których rodziny zostały zamknięte w obozach. Dzięki tej akcji Murat ma nadzieję uwrażliwić innych na los Ujgurów i innych prześladowanych w komunistycznych Chinach.

„Dostałem wiele wiadomości od znajomych i coraz więcej mediów donosi o tym, o temacie Ujgurów i o kampanii. Nawet osoby, które nie są Ujgurami, zaczynają dołączać do naszej kampanii, do naszego ruchu. Używają hasztagu #MeTooUyghur i umieszczają posty związanie z Xinjiangiem i Wschodnim Turkiestanem. Oskarżają i potępiają rząd Chin za okrucieństwa wobec Ujgurów, Kazachów i innych mniejszości etnicznych w regionie.”

Murat opowiadał też, jak codzienne życie wygląda na ulicach chińskich miast. Są w nich gęsto porozmieszczane punkty patrolowe. Wybudowano też coś, co się nazywa punktami obsługi. Podobno są to policyjne punkty obsługi, ale wyglądają one jak wieże obserwacyjne. Odległości pomiędzy nimi wynoszą 500 metrów. Są też straże patrolujące. Chodzą wokół, jakby faktycznie coś patrolowały. Do tego dochodzą patrole wojskowe. Kontrola jest permanentna i przy każdej okazji. Przykładowo, żeby podróżować między miastami, potrzebne jest specjalne pozwolenie. „Jeśli pójdziesz na stację benzynową, to policzą, ile kilometrów przejedziesz i ile litrów benzyny albo ropy możesz zatankować. Naprawdę niewiarygodne. A jeśli nie masz chińskiego dowodu osobistego, to nie możesz zatankować” – relacjonuje Murat.

Na przykład w Urumczi patrole policyjne i wojskowe mogą zatrzymać wszędzie, sprawdzić samochód, telefon komórkowy i dowód. W praktyce kontrola wygląda niby jak rozmowa towarzyska. Jedną z takich kontroli przeżył nasz rozmówca:

„Zadają pytania dotyczące wszystkiego, jakby chcieli wiedzieć, co się ma w głowie. Jeśli w czasie tego przesłuchania twoja odpowiedź nie jest wystarczająca, możesz nabawić się kłopotów. To przytrafiło się mnie, gdy spacerowałem w moim mieście, Turfanie. Wojsko zatrzymało mnie, bo wyglądałem inaczej. Zażądali mojego dowodu osobistego. Pokazałem im mój fiński paszport. Byli zdenerwowani i pytali, jak to możliwe, że mówię po ujgursku, po chińsku, a mam fiński paszport. I żądali mojego chińskiego dowodu. Powiedziałem im, że nie jestem obywatelem Chin, że nie mam chińskiego dowodu. Ale oni nie chcieli uznać mojego paszportu i domagali się dowodu. Na szczęście była tam jeszcze jedna osoba, wyglądała jak oficer. Podszedł i pozwolił mi odejść. Inaczej może zostałbym zatrzymany albo coś złego by mi się przytrafiło. Podczas tego przesłuchania, ulicznego przesłuchania, od jego początku do końca, trzymali wycelowany we mnie pistolet. A ludzie przechodzący obok nawet nie spoglądali na nas, co oznacza, że pewnie przywykli do takich sytuacji i nie chcą się mieszać. Czułem się zagrożony.”

Zapraszamy również do zapoznania się z pełnym wywiadem na stronie naszego kanału na YouTube: