Przeczytasz tekst w ok. 3 min.

„Nie jestem zdziwiony procesem pastora Pawła Chojeckiego, ponieważ mamy do czynienia z próbą kneblowania dyskusji czy też wyrażania negatywnych opinii o Kościele, czy rządzących, poprzez instrumenty prawne” powiedział w wywiadzie dla telewizji Idź Pod Prąd Jarosław Makowski, dyrektor Instytutu Obywatelskiego. Pastor Chojecki, redaktor naczelny IPP TV, został oskarżony m.in. o obrazę uczuć katolików i zniewagę prezydenta Dudy. Grozi mu 5 lat więzienia. „Mam nadzieję, że ten proces skończy się dla pastora dobrze” dodał szef PO w Katowicach i autor książki Kościół w czasach dobrej zmiany. Rozmawia red. Kornelia Chojecka. 

ZOBACZ CAŁOŚĆ ROZMOWY Z JAROSŁAWEM MAKOWSKIM: 

Wobec pastora Pawła Chojeckiego z Kościoła Nowego Przymierza w Lublinie, redaktora naczelnego telewizji Idź Pod Prąd, toczy się proces. Zdaje się, że pierwszy raz w historii świecki sąd sądzi protestanckiego pastora za krytykę dogmatów katolickich, czyli de facto stawia się po jednej ze stron konfliktu czy dyskusji teologicznej. Czy jest pan zdziwiony tym procesem?
Muszę się przyznać, że nie jestem zdziwiony, patrząc na ostatnie działania zarówno prokuratury, jak i tych wszystkich, którzy z pobudek nadgorliwości religijnej oburzają się działalnością ludzi, w tym przypadku pastora Chojeckiego. Nie jestem zdziwiony, ponieważ mamy do czynienia z próbą kneblowania dyskusji czy też wyrażania negatywnych opinii o Kościele, czy rządzących, poprzez instrumenty prawne. Wydaje mi się, że to nie jest najlepszy sposób. Jestem jednak zwolennikiem poglądu, głoszonego przez oświeceniowego filozofa Woltera, który powiadał, że „nie podzielam twoich przekonań i opinii, ale jestem gotów oddać życie, abyś mógł je głosić”. Ostatnią rzeczą, której dzisiaj potrzebujemy, to żeby do debaty publicznej, czasami nawet ostrej czy emocjonalnej, wprowadzać przemoc, jaką jest prokuratura czy sądy. Spierajmy się na argumenty, racje, a nie wykorzystując instrumenty prokuratorskie czy też oczekiwane wyroki sądowe, żeby regulować swoje obyczaje dotyczące debaty publicznej.
(…) Być może ten artykuł o obrazie uczuć religijnych naprawdę powinien zostać wyrzucony na śmietnik historii. Obraza uczuć religijnych to bardzo delikatna sprawa i w zasadzie, w zależności od tego, kto jaką ma wrażliwość i grubość skóry, może czuć się dotknięty bądź niedotknięty taką czy inną opinią. To jest sprawa bardzo, bardzo subiektywna. Jestem ciekawy, jaki będzie wyrok, natomiast chciałbym, żeby to obyczaje, które są istotne w demokratycznym państwie – rzetelnej, autentycznej, kulturalnej debaty publicznej obowiązywały w naszym życiu publicznym, a nie uciekanie się do wyroków sądowych. W moim przekonaniu jest to pokazanie słabości naszej debaty publicznej, a nie jej siły. Pokazanie, że my de facto nie chcemy, aby była ona wolna i nieskrępowana, ale żeby regulowały ją wyroki sądowe. W moim przekonaniu jest to porażka naszego sposobu rozmowy, prowadzenia otwartej, nieskrępowanej debaty publicznej. Mam więc nadzieję, że sąd stanie jednak po stronie nieskrępowanej, otwartej, rzetelnej debaty publicznej, a nie próby jej kneblowania.
W mediach społecznościowych rozpoczęliśmy akcję #SupportPastorChojecki, do tej akcji przyłączają się także osoby z zagranicy. Czy sądzi pan, że taka oddolna inicjatywa przysłuży się sprawie wolności słowa?
Myślę, że dokładnie tak. To jest pokazanie, po pierwsze, że szanujemy wolność debaty, po drugie, że pastor Paweł Chojecki ma wsparcie. To wsparcie jest zawsze ważne, bo taki akt oskarżenia i spotkanie w sądzie nie jest przecież niczym miłym. Ostatnia rzecz: mam nadzieję, że ta historia, ten proces, skończy się dla pastora dobrze, że będzie świadectwem i przykładem, jak nie należy postępować w tego typu sprawach. Mam również nadzieję, że będzie to negatywny przykład i świadectwo tego, że mamy rozmawiać na argumenty i racje, a nie na słuszne bądź niesłuszne wyroki. Tym bardziej, kiedy mamy do czynienia z sytuacją, w której prokuratura potrafi być nadgorliwa, o czym już wspominałem przy okazji wyroku z Poznania, a więc słynnej „Matki Boskiej z tęczą”.