Przeczytasz tekst w ok. 4 min.

„Jeśli COVID-19 przechorowałoby 32 miliony Polaków, z czego byłoby 4% zgonów, łatwo policzyć, że zwolennicy odporności stadnej mogą nam ofiarować prawie 1,3 miliona zgonów!” – alarmował w IPP TV prof. Włodzimierz Gut, wirusolog, doradca Głównego Inspektora Sanitarnego. Rozmawia Kornelia Chojecka. 


Zobacz cały wywiad z prof. Włodzimierzem Gutem:

Widzowie informują nas, że często rodziny chorych nie są obejmowane kwarantanną, jest problem z dostępem do testów, a nawet zdarzają się przypadki pomyłki wyników. Czy sanepid panuje jeszcze w ogóle nad sytuacją?
Sytuacja w sanepidach jest trudna, bo od lat były one spychane do funkcji nadzoru i funkcji mandatowej. Aktualnie wszystkie siły działają w zakresie koronawirusa. Często do sanepidu dzwonią też osoby, które w pierwszej kolejności powinny się skontaktować z lekarzem, więc sanepid pracuje ostatkiem sił.
Sanepidom jest potrzebne nie tylko wsparcie, ale też wzmocnienie organizacyjne. A brak pomyłek zdarza się tylko tym, którzy nic nie robią.
Jak w takim razie ocenia pan profesor wcześniejsze przygotowania sanepidu i rządu?
W tamtym okresie wprowadzono dość ostry reżim, ale przestrzegano go, ilość kontaktów międzyludzkich znacząco spadła. (…) Było za dobrze, w związku z czym ludzie uwierzyli, że nie ma żadnego koronawirusa. Efektem tego zaczął się najgorszy okres – mniej więcej dwa tygodnie po powrocie do szkół. Gdyby taki stan był na początku epidemii, ludzie ze strachu przestrzegaliby obostrzeń.

(…) Nawet gdyby wszyscy zdecydowali się przestrzegać obostrzeń, trzeba się spodziewać, że w ciągu dwóch tygodni będziemy mieli w najlepszym razie niewielki wzrost zachorowań, ale może być znacznie gorzej…

Było za dobrze, w związku z czym ludzie uwierzyli, że nie ma żadnego koronawirusa. Efektem tego zaczął się najgorszy okres – mniej więcej dwa tygodnie po powrocie do szkół. Gdyby taki stan był na początku epidemii, ludzie ze strachu przestrzegaliby obostrzeń.


Przywołam słowa byłego wiceministra zdrowia dr. Zbigniewa Hałata w rozmowie z naszą telewizją, który stwierdził, że antymaseczkowcy mogą być sterowani przez komunistów. “Dla podboju świata marksizm nie pozbędzie się żadnego skutecznego narzędzia. Korzystanie z mediów społecznościowych, telewizji, gazet, z grup nacisku – będących w istocie agenturami – jest oczywistością”. Z kolei pan profesor wskazuje, że tylko 40% społeczeństwa nosi maseczki prawidłowo, ale media wytykają, że często również przedstawiciele partii rządzącej ich nie noszą, m.in. prezes Kaczyński, który od dzisiaj przebywa na kwarantannie. Jakiego rozwoju pandemii możemy się spodziewać w najbliższych tygodniach?
Grupy polityków powinny być wzorem do naśladowania, ale każdy odpowiada za swoje działania, nie mamy na to wpływu…
Poszczególne ruchy, które chcą zaistnieć, korzystają z niepokoju i próbują ugruntować swoją pozycję.
Jednak należy zauważyć, że rządzący politycy powinni się stosować do restrykcji, które sami wprowadzają. Chciałam powołać się na analizy Uniwersytetu Waszyngtońskiego, który przedstawił model przebiegu epidemii na styczeń przyszłego roku. Model ten dla Polski przewiduje prawie 1800 zgonów dziennie, z kolei zakażenia mogą wynosić dziennie ponad 280 tys. Czy według pana profesora możemy spodziewać się w Polsce takich liczb?
Śledzę te statystyki, są dostępne prawie codziennie i są one modyfikowane w zależności od tego, co się dzieje. Z reguły modyfikowane są przy założeniu, że nadal będzie trend spadkowy osób stosujących się do reguł, ewentualnie, że nastąpi kolejne załamanie. Model matematyczny nie zawiera elementu niestabilności zachowań ludzkich. Jak będzie – to zależy od ludzi! (…) Nie kierowałbym się modelami, kierowałbym się rozumem.

Model matematyczny nie zawiera elementu niestabilności zachowań ludzkich. Jak będzie – to zależy od ludzi!


Nawiązując do kierowania się rozumem, jak według pana profesora Polacy powinni zachować się 1 listopada podczas Wszystkich Świętych?
Odwiedziny na cmentarzach mogą odbywać się przez 8 dni, więc mniej boję się odwiedzin na cmentarzach niż spotkań rodzinnych. Spotkania rodzinne to mieszalnia ludzi z różnych terenów i środowisk, i przy takim prawdopodobieństwie kontaktu z osobą zakażoną (która jeszcze o tym nie wie) nie spowoduje to na pewno spadku zakażeń, a nie chciałbym, żeby spowodowało wzrost.
Wciąż są w Polsce zwolennicy tzw. modelu szwedzkiego, lansujący pogląd, aby jak najszybciej zarazić się koronawirusem, żeby zdobyć odporność stadną. Co chciałby pan profesor powiedzieć zwolennikom tego poglądu?
Niech przejrzą dane spośród osób, które zakończyły swój kontakt z koronawirusem. Liczba zgonów to 4%.
Wyjaśnię, czym jest odporność stadna. Jest to sytuacja, w której osobnik niezakażony spotyka się prawie wyłącznie z osobnikami, którzy już przechorowali COVID-19 lub zostali zaszczepieni skutecznie. Odporność stadna jest też wtedy, gdy jest osobnik, który jest dobrze zabezpieczony i nie da się zakazić. Musi to wynosić co najmniej 80% do 95% osób. Jeśli tyle osób będzie chronionych przy wykorzystaniu masek, tak samo będziemy mieli efekt odporności stadnej.
Ile zgonów mogą nam ofiarować zwolennicy odporności stadnej? 80%–95% spośród ludności Polski to 32 miliony ludzi. Jeśli przechorowałoby 32 miliony Polaków, z czego byłoby 4% zgonów, łatwo policzyć, że zwolennicy odporności stadnej mogą nam ofiarować prawie 1,3 miliona zgonów!

Uprzedzam, że nie ma pewności, że odporność nabyta jest odpornością trwałą. Dla innych koronawirusów odporność utrzymuje się 3 lata.
Zdarzają się też przypadki ponownego zakażenia COVID-19. Co jeszcze powinien zrobić rząd Prawa i Sprawiedliwości, żeby powstrzymać pandemię?
Jeśli zaczniemy od podziałów: “niech rząd robi to, a my poddamy to krytyce i będziemy robili na odwrót” albo “my mamy lepszy pomysł, ale nie powiemy”, to skończymy na tym, że będziemy przypominać Lombardię.
Co w takim razie my, obywatele, powinniśmy zrobić, żeby nie dopuścić do scenariusza włoskiego?
Po pierwsze liczy się konsekwencja w działaniu. Po drugie, gdzie nie ma rozumu, tam musi być wyegzekwowanie go.

Współpraca: Weronika Lewandowska