Pastor Paweł Chojecki
Tekst redakcyjny z nowego numeru magazynu „Idź Pod Prąd”
Kościół katolicki stracił atrakcyjność dla młodego pokolenia – jest mu obojętny, a nawet coraz częściej budzi wrogie uczucia. Dobrze, że stosunek młodych ludzi do instytucjonalnego Kościoła nie przeniósł się jeszcze na Boga. Wielu młodych ludzi szuka autentycznego chrześcijaństwa, spójnego świata wartości, sensu życia, fundamentów, na których mają budować swoją przyszłość. Jeśli starsze pokolenie chrześcijan nie pokaże szybko młodym porywającej wizji i autentycznego przykładu życia z Jezusem, pokolenie poszukujących może przekształcić się w pokolenie beznadziei. Socjologowie nazywają to zagrożenie apateizmem. Musimy więc pilnie stworzyć ruch ewangelizacyjny na miarę dzieła ks. Blachnickiego i Joe Łosiaka z Campus Crusade for Christ (protestanckiego ruchu ewangelizacyjnego założonego przez Billa Brighta).
Episkopat Polski jest zadowolony z siebie i nawet u papieża Franciszka jego przewodniczący miał czelność powiedzieć, że Watykan zbyt surowo karci biskupów tuszujących pedofilię wśród księży: „Biskupi zwracali uwagę na dysproporcję między karami, które zostały nałożone na biskupa po wstępnym dochodzeniu i orzeczeniu trwałych kar wobec niego, a sytuacją pedofila, przestępcy, który po 5 latach wychodzi z więzienia i może swoje życie zacząć od nowa, z carte blanche. W przypadku biskupa mamy do czynienia jakby ze śmiercią cywilną oskarżonego hierarchy, który nie jest pedofilem. Jest on usuwany z urzędu, popada w infamię i zostaje jakby unicestwiony przez media” (bp Gądecki dla Katolickiej Agencji Informacyjnej).
W najbliższych latach z tego kierunku nie należy spodziewać się żadnej znaczącej odnowy religijnej czy moralnej. Już zresztą w czasach ks. Franciszka Blachnickiego stało się jasne, że największym hamulcowym dla tego wspaniałego biblijnego ruchu w Kościele będzie jego najwyższa hierarchia. Dzisiaj ten fakt widać jeszcze dobitniej. Nic wartościowego, autentycznie związanego z Jezusem i Jego Słowem nie urośnie pod kuratelą Watykanu. Przyczyna jest prosta – Watykan opiera się na sieci zależności i posłuszeństwa człowiekowi i organizacji. Osobista zbawcza relacja z Jezusem daje wolność i kieruje człowieka przede wszystkim ku posłuszeństwu Bogu i Jego Słowu. Inaczej mówiąc, gdyby katolicyzm zgodził się na masowe głoszenie ewangelii o darmowym zbawieniu wśród swoich członków i pozwolił im na autentyczną formację biblijną, feudalny Kościół katolicki przestałby istnieć, a do tego przecież nie można dopuścić…
Duchowy ratunek dla Polski musi więc urodzić się i rozwinąć poza Kościołem rzymskim. Do tych wniosków doszedłem już około roku 1990, zaledwie po czterech latach od nawrócenia, czyli osobistego zawołania do Jezusa, by przebaczył mi moje grzechy i dał nowe życie. Wtedy jednak Kościół katolicki w wyniku porozumienia z komunistami (i rzekomej walki z nimi przed rokiem ’89) był u szczytu potęgi – zyskał od komunistów i późniejszej III RP ogromne środki finansowe, wpływy polityczne, bezkarność w sądach, a jednocześnie wśród zwykłych ludzi miał etos niezłomnych obrońców wolności i Polski w czasach komunizmu. Nie udało się więc wtedy doprowadzić do masowego ruchu ewangelicznego w Polsce. Udało się jednak zebrać doświadczenie, uzyskać dojrzałość w Chrystusie, wyszkolić współpracowników i zgromadzić skromne środki materialne. Z takimi zasobami w 2016 roku ruszyliśmy z codzienną telewizją chrześcijańską o silnym zabarwieniu społeczno-politycznym. Okazało się to strzałem w dziesiątkę. Liczba subskrypcji, widzów na żywo, dziennych wyświetleń – rosła w zawrotnym tempie. Szybko dotarliśmy do osób poszukujących. Wysyłaliśmy tysiące egzemplarzy Nowego Testamentu. Zaczęły powstawać grupy studiujące Biblię w różnych miastach Polski oraz wśród Polonii. Ten nowatorski sposób głoszenia ewangelii o darmowym zbawieniu w Jezusie w połączeniu z przekazem społecznym i politycznym opartym na Biblii przemówił do wielu serc. Setki ludzi zaczęły zgłaszać się z prośbą o pomoc we wzroście duchowym. Czas pandemii w dużym stopniu zatrzymał ten wzrost, ale też jeszcze bardziej obnażył zło w Kościele katolickim. Zachwiał również poczuciem pewności i samowystarczalności naszego społeczeństwa. W każdym z nas wzmogła się też tęsknota za życiem towarzyskim i kontaktem z drugim człowiekiem. Mamy więc czas na nowe otwarcie. Trzeba przygotować jeszcze lepszą, precyzyjniej dopasowaną do potrzeb mentalnych i duchowych pokolenia postcovidowego, chrześcijańską ofertę. Pięknie byłoby, gdyby chrześcijańscy przywódcy z różnych środowisk zrozumieli potrzebę chwili i nie szukając dobra tylko swojej wspólnoty, kościoła czy denominacji, potrafili włączyć się w zbudowanie ruchu ewangelizacyjnego na skalę podobną do tego, co 50 lat temu zrobili ks. Blachnicki i Joe Łosiak (protestancki misjonarz, Amerykanin polskiego pochodzenia, który przyjechał do Polski w 1974 roku).
Czasy się zmieniły. Mamy inne społeczeństwo, inną młodzież, ale mamy też niezwykłe zdobycze techniki – Internet, media społecznościowe, smartfony, aplikacje biblijne, transmisje wideo na żywo itd. Kluczem do sukcesu nie będzie jednak tylko mądra analiza zmian społecznych, zebranie odpowiednich środków finansowych czy budowa nowoczesnych mediów, ale prawdziwie gorące serca dla Jezusa u liderów tego nowego ruchu.
Ks. Blachnicki już nie żyje. Prawdopodobnie został zamordowany przez komunistów. Niedawno jednak miałem okazję spotkać jego współpracownika, dzięki któremu biblijne treści i metody ewangelizacyjne dotarły do ruchu oazowego. Joe ma już 73 lata i nietęgie zdrowie, ale ciągle widać w nim gorące serce dla Jezusa i ten żywy błysk w oku, kiedy słyszy o nowych okazjach do ewangelizacji Polski.
I teraz najważniejsze pytanie: ilu mamy w Polsce pastorów i przywódców chrześcijańskich, którzy tak jak Tymoteusz nie szukają swego [Flp. 2:21], a biegną za Chrystusem, mając przed oczami Jego – a nie swoje – cele dla Polski? I pytanie osobiste: czy Ty jesteś jednym z nich?
Nowy numer magazynu „Idź Pod Prąd” dostępny w kioskach Ruchu, salonach Garmond i w Empikach oraz w sklepie IPP.