Przeczytasz tekst w ok. 3 min.

W ostatnich latach chińskie operacje wpływu znacznie się zintensyfikowały, a metody stosowane przez Pekin coraz bardziej przypominają te wykorzystywane przez Moskwę. Tak twierdzi raport francuskiego think tanku – Instytutu Badań Strategicznych Szkoły Wojskowej (IRSEM). Cytując Machiavellego, autorzy opracowania twierdzą, że w dzisiejszych Chinach panuje przekonanie, iż „bezpieczniej jest budzić strach niż miłość”.

Autorami 650-stronicowego raportu zatytułowanego „Chińskie operacje wpływu – moment Machiavellego” są Paul Cheron, ekspert ds. wywiadu i specjalista ds. Chin, oraz Jean-Baptiste Jeangène Vilmer, politolog i ekspert ds. bezpieczeństwa. Dokument ten określany jest jako jedna z najbardziej obszernych analiz chińskich machin propagandy i wpływów.

Jego twórcy przekopują się przez warstwy tajnych – i nie tylko – instytucji, działań i projektów wykorzystywanych przez Pekin do manipulowania zachodnią opinią. W dokumencie nie zabrakło także odniesień do Polski.

From Beijing NOT with Love

Autorzy francuskiego raportu twierdzą, że Komunistyczna Partia Chin (KPCh), w przeciwieństwie do rządzących Rosją, przez lata starała się, aby Chiny pod jej rządami mogły być bardziej kochane niż budzące obawy. Pekin chciał wytworzyć w świecie pozytywny obraz ChRL, wzbudzać podziw i podkreślać swoją atrakcyjność. W ostatnich latach doszło do zmiany strategii. Metody stosowane przez Pekin coraz bardziej przypominają te rodem z Moskwy. Mamy więc do czynienia, według dokumentu IRSEM, z „rusycyzacją” chińskich operacji wpływu i „momentem makiawelicznym”. Pekin uznał, że – jak napisał Machiavelli w „Księciu” – „bezpieczniej jest budzić strach niż miłość”, czyli że obrona Partii i jej interesów jest ważniejsza niż zdobywanie serc i umysłów.

Pekin – uczeń Moskwy

„Rusycyzację” chińskich operacji wpływu widać na wielu płaszczyznach.

Pekin, podobnie jak Moskwa, prowadzi operacje dezinformacyjne na zachodnich portalach społecznościowych (Facebook, Twitter, YouTube) z wykorzystaniem trolli, fałszywych kont i botów. Amerykański think tank Freedom House uważa, że od 2017 r. ​​chińskie operacje informacyjne to przede wszystkim prowadzenie „kampanii dezinformacyjnych w stylu rosyjskim w mediach społecznościowych”, ale jeszcze głównie na platformach krajowych, takich jak Weibo, WeChat i QQ. Od 2019 r., czyli od protestów w Hongkongu, Pekin szczególnie nasilił swoje praktyki na platformach zachodnich.

Celem tych kampanii dezinformacyjnych w Internecie jest szerzenie kłamstw, sianie w społeczeństwach niezgody i paniki, manipulowanie opinią publiczną lub podważanie procesu demokratycznego. Autorzy raportu twierdzą, że na razie kampanie te są głównie wymierzone w Tajwan, Hongkong, Australię i Stany Zjednoczone, dlatego „Europejczycy – podlegający znacznie bardziej widocznym rosyjskim kampaniom – wciąż mogą nie doceniać zagrożenia, jakie stwarza manipulacja informacjami” ze strony Chin.

Kierując się doświadczeniem Moskwy, w ostatniej dekadzie (2010–2020) Pekin poszerzył swoje pole walki, wcześniej ograniczone do chińskiej diaspory, na niechińskie elity polityczne, biznesowe, medialne i akademickie w docelowych krajach.

„Rusycyzację” chińskich operacji wpływu widać także w zmianie z „pozytywnego dyskursu o sobie na negatywny dyskurs o innych”. Tak jak Kreml, Pekin przyjął bardziej ofensywny charakter swoich operacji. Widać to w częstej otwartej krytyce zachodniej demokracji, np. przez chińskich dyplomatów.

Tak jak Moskwa, Pekin stosuje działania służące tworzeniu podziałów i sianiu niezgody w krajach docelowych. KPCh przyjmuje metodę powszechnie praktykowaną przez Kreml, który często wspiera protestujących w tych krajach, na przykład ruch żółtych kamizelek we Francji.

Jedna z takich przykładowych operacji wymierzona była w Japonię.

[…]

Tekst w całości można przeczytać w nowym numerze magazynu „Idź Pod Prąd”