Przeczytasz tekst w ok. 4 min.

– Kiedy zaangażowałem się w politykę w Polsce, będąc ciemnoskórym niekatolikiem, niewładającym dobrze językiem polskim, wielu wróżyło mi, że to się nie uda, a jednak się udało! – powiedział w telewizji Idź Pod Prąd John Godson, były poseł na Sejm RP, który obecnie chce kandydować na prezydenta Nigerii w 2023 roku. – Na początku mojej drogi politycznej jeden z pastorów powiedział mi: „Godsonie, polityka jest jak szambo, a ty chcesz w tym szambie pływać?!” – dodał w rozmowie z pastorem Pawłem Chojeckim i red. Kornelią Chojecką.

Jak panu się udało zostać posłem w zdecydowanie katolickiej Polsce? Niewielu protestantom udaje się tutaj zrobić karierę polityczną.
Po pierwsze to Boże powołanie, Boża łaska oraz Boża przychylność. Oczywiście były konkretne rzeczy, które cechowały mój pobyt w Polsce. Pierwsza z nich to zaangażowanie społeczne. Będąc na przykład w Choszcznie, pisałem do mieszkańców, dawaliśmy stypendia dla zdolnych dzieci z najuboższych rodzin, robiliśmy tak samo również po przeprowadzce do Łodzi. Jeżeli były jakieś problemy, np. że dzieciom brakowało boiska czy placu zabaw, interweniowałem i od tego się to wszystko zaczęło. Kiedy sąsiedzi to zobaczyli, to przy okazji wyborów do rady osiedla poprosili mnie, żebym ich reprezentował, kandydowałem, zostałem radnym rady osiedla oraz wiceprzewodniczącym zarządu osiedla i tak dalej. Wydaje mi się, że bycie servant leader, to znaczy służenie i bycie otwartym, powoduje, że ludzie nie patrzą na to, czy jesteś katolikiem, czy protestantem, bo widzą w tobie osobę, która jest w stanie rozwiązywać ich problemy i chyba na tym właśnie polega nasze powołanie. Mamy być światłością świata, solą ziemi.
Jak w Nigerii wygląda sytuacja ewangelicznych chrześcijan? Jaka jest pańska rola w ewangelizacji Nigerii?
Kościół w Nigerii jest bardzo, bardzo rozwinięty (…), niedługo będę tutaj pomagał w jednym z kościołów jako pastor. W naszym kościele w Umauhia jest prawie 10 tysięcy osób, a ten, w którym będę usługiwał jest jeszcze większy. Po sąsiedzku mam kościół, który ma aulę dla 100 tysięcy osób, zawsze pełny. Można powiedzieć, że sytuacja ewangelicznych chrześcijan w Nigerii jest dużo lepsza niż ta, którą widujemy w Europie czy w Polsce. Kościoły są bardzo aktywne w misjach, ewangelizacjach, dotarciu do muzułmanów, wielu muzułmanów się nawraca, niektórzy nawet stają się pastorami.

Jak w kontekście porównania sytuacji duszpasterskiej oraz ewangelizacyjnej Nigerii ocenia pan Polaków i swoją pracę ewangelizacyjną w Polsce?
Bycie pastorem w Nigerii jest dużo łatwiejsze niż w Polsce. Dlatego że tutaj, kiedy ludzie się nawracają to rozumieją i wspierają osobę pastora – nie jest on w potrzebie. (…) W Polsce było ciężko. Pamiętam, że będąc pastorem musiałem pracować zawodowo i sponsorowałem (finansowałem) kościół, ewangelizację, wspierałem ludzi, którzy mieli niewiele. Ludzie nie zawsze są tak bardzo hojni, może ze względu na religijne czy katolickie pochodzenie, podejście „co łaska”. Uważam, że Polska jest jeszcze bardzo dziewicza, jeżeli chodzi o rozwój Kościoła. Wierzący powinni się bardziej otworzyć na swoich przywódców, ponieważ pastorzy mają ciężko. W Nigerii jest więcej osób, które niosą ten ciężar, ludzie więcej rozumieją i z pewnego dystansu mogę powiedzieć, że bycie pastorem w Nigerii jest bardziej radosne. Ludzie szanują tutaj pastorów, w Polsce nie zawsze tak jest. (…) Pamiętam sytuację, kiedy w pewnym momencie jeden pastor chciał przejść na pełen etat w byciu pastorem – niektórzy z członków tamtego kościoła po prostu przeciwstawiali się temu pytając, czy tylko oni mają na niego pracować – z takim podejściem Kościół się nie rozwinie. (…) Jeżeli chcemy, żeby Bóg błogosławił kościołowi w Polsce, to musimy się nauczyć, jak być błogosławieństwem dla tych, którzy niosą brzemię kościoła w Polsce. Wtedy będziemy doświadczali błogosławieństwa u siebie.
Jak ocenia pan świadomość polskich protestantów, jeżeli chodzi o zaangażowanie polityczne?
Było, i myślę, że nadal jest, ciężko. Wierzący w Polsce uważają, że polityka jest brudna. Pamiętam jednego pastora ewangelicko- reformowanego, który powiedział mi na początku mojej drogi politycznej coś takiego: „Godsonie, polityka jest jak szambo, a ty chcesz w tym szambie pływać?!”. To było bardzo „zachęcające”. Ale pamiętam też innego pastora, który mnie [naprawdę] zachęcił. On zadał mi takie pytanie: „Gdzie jest najbardziej potrzebne światło – czy tam, gdzie jest jasno, czy tam, gdzie jest ciemno?”. Oczywiście, że tam, gdzie jest ciemno. Bóg powołał nas, abyśmy byli światłością świata i solą ziemi. Nie możemy być światłością świata wewnątrz Kościoła, bo tam już jest jasno. Żeby być światłością, musimy pójść tam, gdzie jest ciemno. Nie ma miejsca, gdzie Diabeł chciałby mieć więcej wpływu, aniżeli w polityce, dlatego że politycy decydują o tym, co się dzieje na danym terytorium – w kraju, regionie, województwie czy mieście. (…) Moje zaangażowanie w polską politykę nie zaczęło się od pracy społecznej, ale zaczęło się od modlitwy i kiedy modliłem się o Polskę, (…) wtedy Bóg przyszedł z tym zapytaniem. A więc, zachęcam do tego, abyśmy walczyli o nasz kraj, o nasze miasta, o nasze osiedla i województwa, a jeżeli Bóg daje ci łaskę, talent, abyś zaangażował się w politykę – to proszę, zrób to.

W wypowiedziach medialnych mówił pan, że jeśli Bóg pozwoli, to wróci pan do Polski. Kiedy możemy się tego spodziewać?
Tylko Bóg wie. (…) Zazwyczaj, jeśli nie liczyć czasu pandemii COVID-19, jestem w Polsce co drugi miesiąc, a więc Polska jest moim domem. Druga sprawa, której nie możemy przeoczyć – jestem sługą. Pójdę tam, gdzie Bóg mnie posyła. Jeżeli Bóg pośle mnie do Polski – przyjadę. Ale na dzień dzisiejszy widzę zadanie, które Bóg ma dla mnie tutaj, w Nigerii.

Współpraca: Agata Machała