Przeczytasz tekst w ok. 4 min.

Dr Anna Karoń-Ostrowska, doktor filozofii, wychowanka Jana Pawła II i jedna z głównych komentatorek w filmie Marcina Gutowskiego „Franciszkańska 3”, który odsłania uwikłanie Karola Wojtyły w krycie księży pedofilów, była dziś gościem specjalnym Telewizji Idź Pod Prąd. Jak przyznała, dla niej, jako osoby, która miała z Janem Pawłem II bliską, przyjacielską relację osobistą i która ciepło go wspomina i uważa za wielkiego Polaka, prawda o kościele jest rzeczą trudną i bolesną, ale trzeba dociekać prawdy. Jak mówiła, w polskim katolicyzmie „Bogiem przez te ostatnie lata pontyfikatu był Jan Paweł II […], z człowieka, który był żywy, przeżywał swoje dramaty, miał swoje słabości, stworzono obraz jakiegoś złotego cielca, właściwie bezgrzesznego, pozbawionego jakiejkolwiek winy, słabości. […] Mówienie i myślenie o Bogu, czytanie Ewangelii poszło w kąt, bo mieliśmy Jana Pawła II”. Z dr Anną Karoń-Ostrowską rozmawiali pastor Paweł Chojecki i red. Cezary Kłosowicz.

CAŁY WYWIAD:

Dr Anna Karoń-Ostrowska szczególnie podkreśliła, że nie można zrezygnować z odkrywania prawdy:

„Musimy badać, musimy szukać, musimy zadawać trudne pytania, nawet najtrudniejsze – i nie bać się tego – bo nie ma innego wyjścia, jeżeli chcemy żyć w prawdzie, jeżeli naprawdę wierzymy w to, że prawda może nas wyzwolić i że Chrystus jest tą prawdą, a nie jakikolwiek hierarcha kościelny”.

Reakcje wielu osób w przestrzeni publicznej, które po reportażu Gutowskiego bronią papieża, uciekając od faktów, dr Karoń-Ostrowska określiła jako „przerażające”, bo nie widać w nich pytania o prawdę ani pochylenia się nad świadectwem ofiar i ich losem. Jak oceniła, wielu polskich katolików ma problem ze zmierzeniem się z prawdą o Janie Pawle II, ponieważ uważali go za ucieleśnienie Boga.

„To, co się rozpętało po ostatnim odcinku z serii filmów [„Bielmo”] Marcina Gutowskiego i po dyskusji, którą potem prowadziliśmy w studio TVN-u, jest dla mnie przerażające. Jest to kompletnie pozamerytoryczne, jest to jakaś histeria, sytuacja, w której chce się zaprzeczyć rzeczywistości. Kompletnie nie ma w tym pytania o papieża i o prawdę, o to, kim był i co zrobił.

[…] z jednej strony są oszołomy – przepraszam, że tak to nazwę – którzy po prostu nie chcą przyjąć do wiadomości faktów, dokumentów, a przede wszystkim głosu ofiar. Nikt nie mówi o ofiarach, w ogóle nie ma tego tematu. Jest tylko wykrzykiwanie, że Jan Paweł II był wielkim Polakiem i wielkim papieżem, świętym człowiekiem. Zgadzam się absolutnie z tym wszystkim. Był wielkim Polakiem, był wielką osobą, odegrał ogromną rolę w upadku komunizmu. […] Sama świadczę o tym, że w relacji osobistej był wspaniałym człowiekiem, wspaniałym przyjacielem. I myślę, że był też wspaniałym księdzem, wspaniałym duchownym. Natomiast to […] jak był znakomity, [nie znaczy] że był bezgrzeszny, że nie popełniał błędów, że nie robił złych rzeczy i że był częścią systemu kościelnego i że nie wyrósł ponad ten system. Po prostu robił to, co robili w tym czasie wszyscy biskupi, czyli absolutnie lekceważyli ofiary i zajmowali się księżmi, których przenosili z parafii na parafię.

[…] Jest to dla mnie bardzo trudne i bardzo bolesne, bo wychowałam się w kościele, który tworzył Jan Paweł II i wierzyłam mu od moich nastoletnich lat absolutnie. […] Dla tego Kościoła pracowałam, temu Kościołowi służyłam. […] Coraz bardziej to, co robi instytucja Kościoła, jest dla mnie obce. Nie rozumiem, nie odnajduję się w tym, nie widzę w tym szukania prawdy, pochylenia się nad cierpieniem ludzi. […] Nie wiem, jak sobie z tym poradzimy – jeżeli Kościół nie chce pochylić się nad poszukiwaniem prawdy i nie chce uczciwie stanąć wobec tych wszystkich trudnych wyzwań. […] Zachowuje się, jakby był bierny, głuchy […] – teraz właśnie jest głuchy na te dramatyczne świadectwa ofiar.

[…] Hierarchia kościelna, mam wrażenie, nie jest zainteresowana jakąkolwiek reformą Kościoła. Myśl teologiczna – i nie mówię, że tylko w Polsce, ale i w Europie, i na świecie – jest w tej chwili bardzo słaba, więc nie ma wielkich umysłów, które taką reformę Kościoła mogłyby poprowadzić.

[…] Polska religijność jest sarmacka, jest folklorystyczna. Właściwie Bogiem przez te ostatnie lata pontyfikatu był Jan Paweł II, którego się chyba traktowało jako jego [Boga] ucieleśnienie – że jest właściwie drugim Chrystusem, jest święty. I chyba te ostatnie 40 czy 50 lat polskiego katolicyzmu, myślę, że stąd to przerażenie, jakie padło na Kościół, nagle odsłoniło, że owszem, był wielką postacią, ale być może nie był tak święty, jak się wydawało […]. Z człowieka, który był żywy, przeżywał swoje dramaty, miał swoje słabości, stworzono obraz jakiegoś złotego cielca, właściwie bezgrzesznego, pozbawionego jakiejkolwiek winy, słabości. […] A już po jego śmierci była ta wizja świętego, na którym cały polski katolicyzm był budowany. I można powiedzieć, że mówienie i myślenie o Bogu, czytanie, odczytywanie wciąż na nowo Ewangelii poszło w kąt. Bo mieliśmy Jana Pawła II.

W tych reakcjach [po filmie] nikt nie cytuje Ewangelii i nikt nie przypomina tego, o czym mówił Jezus. O zgorszeniu maluczkich, że kto to zrobi, to lepiej, żeby sobie kamień młyński przywiązał, bo jest osobą zatraconą, że 'to, co uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnieście uczynili’. To w ogóle nie pada. To znaczy, wrażliwość na Ewangelię, wrażliwość na nauczanie Chrystusa jest pusta”.