Przeczytasz tekst w ok. 7 min.

Chiński milioner, kiedyś polityk, dwukrotnie zasiadający w parlamencie ChRL. W 2012 roku wyjechał z komunistycznych Chin, osiedlił się w Szwecji i zaangażował w działalność prześladowanego przez chińskie władze ruchu Falun Gong. Po kilku latach Pekin wysłał za nim czerwoną notę Interpolu, oskarżając o rzekome przestępstwo finansowe. Podczas podróży służbowej został zatrzymany na warszawskim Okęciu. Zhihui Li przez dwa lata czekał w areszcie Warszawa-Białołęka na decyzję polskiego wymiaru sprawiedliwości nt. ekstradycji do Chin. Dziś jest już na wolności. Sąd Apelacyjny orzekł, że nota Interpolu nie obowiązuje na terenie Polski. Z Li rozmawiają pastor Paweł Chojecki i red. Eunika Chojecka.

Eunika Chojecka: Niech pan nam pozwoli cofnąć się w czasie. Jak znalazł się pan w warszawskim areszcie? Jak przebiegało pana zatrzymanie w Polsce?
Leciałem do Rumunii tranzytem przez Polskę i w sposób zupełnie dziwny i niewytłumaczalny zostałem zatrzymany na warszawskim lotnisku…
Paweł Chojecki: Jak zachowywały się polskie służby na początku i później, w areszcie Warszawa-Białołęka, wobec pana?
Służby zachowały się przyzwoicie, można powiedzieć, że nawet troszczono się o mnie.
P.Ch.: Jak wyglądały relacje z innymi osobami? Czy miał pan jakieś problemy związane ze współwięźniami lub personelem?
Nie było żadnych problemów, wszyscy okazywali mi troskę.
E.Ch.: Pana obrońca, mec. Krzysztof Kitajgrodzki, mówił na naszej antenie, że został pan zamknięty w jednej celi z oskarżonym o szpiegostwo na rzecz komunistycznych Chin – byłym dyrektorem Huawei Polska. Jak pan na to zareagował? Jak się pan czuł?
Gdy spotkaliśmy się w jednej celi, obaj trzymaliśmy się jednej zasady, że ani on, ani ja nie rozpoczynamy tematów związanych z naszymi problemami, czyli powodami naszego aresztowania. Dlatego mogliśmy przebywać w celi jako przyjaciele, nie było żadnych problemów.
P.Ch.: A co było najgorsze dla pana podczas dwuletniego pobytu w areszcie?
Najstraszniejszą rzeczą, jaka przytrafiła mi się w czasie pobytu w areszcie, był stres i świadomość tego, że nie wiem, co mnie czeka. Nie wiedziałem, jaka droga jest przede mną, co mnie czeka, czy zostanę wydany Chinom, czy nie.
E.Ch.: W oświadczeniu opublikowanym przez TVN24 mówił pan, że w Chinach czeka go śmierć. Dlaczego pan tak sądził?
Byłem przekonany, że czeka mnie śmierć, bo jestem pewien, że Chiny nie odpuściłyby mi. Jako współwyznawca ruchu Falun Gong z całą pewnością zostałbym stracony lub zamęczony.
P.Ch.: Czy uważa pan, że zarzuty chińskie dotyczące spraw finansowych są przykrywką dla prześladowania ze względu na pana zaangażowanie religijne?
Chińskie władze mogą sięgać po jakiekolwiek sposoby i wykorzystywać jakiekolwiek wymówki do tego, by kogoś ścigać i prześladować. W moim odczuciu to, że akurat oskarżono mnie o przestępstwa gospodarcze, wynika z tego, że w opinii chińskich władz była to najwygodniejsza i najbardziej odpowiednia wymówka do tego, by wysunąć oskarżenia pod moim adresem.
E.Ch.: W wywiadzie dla TVN24 powiedział pan, że był gotowy na śmierć i spisał testament. Czy nie wierzył pan w polski wymiar sprawiedliwości?
Na początku nie wiedziałem, jak działa polski wymiar sprawiedliwości, na ile on jest obiektywny. Chciałem być gotowy na wszystko. Chiny są krajem, który jest obecny praktycznie wszędzie. Jeśli chcą kogoś dopaść, to na pewno znajdą sposób, by osiągnąć swój cel. Nie byłem pewien, jak to się potoczy.

P.Ch.: Jak pan myśli, dlaczego władze chińskie tak ostro prześladują wyznawców Falun Gong, chrześcijan, Ujgurów, wszelką aktywność religijną?
Jeżeli chodzi o ruch Falun Gong, to nie jest to ruch polityczny, tylko ruch religijno-filozoficzny. Natomiast liczba sympatyków ruchu Falun Gong była tak duża, że chińskie władze zaczęły się obawiać, że może to zagrażać ich istnieniu, ich władzy. Dlatego rozpoczęły prześladowania ruchu.
P.Ch.: Czy inni przedstawiciele drogi Falun Gong w Europie, w Polsce, w Szwecji też spotykają się z jakimiś prześladowaniami ze strony władz chińskich?
Naturalnie. Członkowie ruchu Falun Gong, osoby wspierające lub jawnie działające w tym ruchu są na celowniku władz chińskich i z całą pewnością nigdy nie będą mogły wrócić do Chin.
E.Ch.: Popiera pan Falun Gong. Media Falun Gong mają bardzo antykomunistyczny charakter. A kiedy pan zrozumiał, że komunizm to zło?
Byłem dwukrotnie wybierany jako przedstawiciel do Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych, czyli chińskiego parlamentu i byłem również członkiem młodzieżówki komunistycznej, ale nie byłem członkiem partii.
E.Ch.: Ale czy był w pana życiu taki moment, gdy zrozumiał pan, że komunizm jest zły, że coś w tym chińskim komunizmie jest nie tak?
Tak naprawdę dopiero po przyjeździe do Szwecji mogłem na pewne sprawy spojrzeć inaczej. Jako deputowany do Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych przez dwie kadencje miałem możliwość zobaczyć różne rzeczy, ale oczywiście miałem świadomość, że w Chinach demokracji nie ma i być nie może. Natomiast po przyjeździe do Szwecji otworzyły mi się oczy, zobaczyłem, jak żyją ludzie, jak demokracja wygląda naprawdę i to był ten moment przełomowy.
E.Ch.: Chciałam jeszcze wrócić do tematu polskich władz, które jawią się jako antykomunistyczne, demokratyczne. Jak pan reagował na te kolejne decyzje polskich sądów, na początku okręgowego, później apelacyjnego, że nie ma przeciwwskazań, by wydać pana komunistycznym Chinom?
Nie mogłem zaakceptować decyzji polskich sądów, jakie wydano wobec mnie, będąc świadomy tego, że jestem obywatelem państwa, które jest członkiem Unii Europejskiej. Z drugiej strony wszystkie zarzuty, jakie wysunięto wobec mnie, są całkowicie wyssane z palca. Trudno było mi się z tym pogodzić, nie mogłem tego zaakceptować.
P.Ch.: A co pomogło panu przetrwać ten czas tej ogromnej frustracji, niepewności i dwóch lat w areszcie?
Tak naprawdę ten najtrudniejszy okres pozwoliło mi przetrwać wsparcie ze strony innych wyznawców Falun Gong, którzy przez cały czas próbowali mi pomóc. Miałem bardzo dobrego adwokata, który niezwykle zaangażował się w moją sprawę. To dawało mi wiarę i oparcie do tego, by wytrwać. Ale naprawdę był to niezwykle bolesny okres w moim życiu.
P.Ch.: Wiemy o zaangażowaniu mec. Kitajgrodzkiego i jeszcze raz wielkie podziękowania za jego pracę. Udało się też powiadomić media. Najpierw TVN, a potem nasza telewizja zaczęła co tydzień, czasem częściej, mówić o pana sprawie. Zachęciliśmy też naszych widzów, by wysyłali do pana, do więzienia, słowa wsparcia. Czy to wsparcie do pana dotarło?
Jestem niezmiernie wdzięczny obu telewizjom za zainteresowanie moją sprawą. Po tym, jak zostały wyemitowane programy w TVN24 oraz telewizji Idź Pod Prąd, otrzymałem bardzo dużo wyrazów poparcia i wsparcia od zupełnie nieznanych mi osób. Sądzę, że to był przełomowy moment. W chwili, kiedy media zainteresowały się moją sprawą, wszystko zaczęło się zmieniać.
Wierzę, że gdyby nie pomoc mediów, czyli obu stacji telewizyjnych, to nie wiem, kiedy i czy w ogóle mógłbym z aresztu wyjść na wolność.
P.Ch.: Mam nadzieję, że to wsparcie zwykłych, anonimowych Polaków sprawi, że będzie pan mimo wszystko miał pozytywne wspomnienia z Polski i pozytywne myśli o Polsce.
Z całą pewnością. Pomimo tego, że w Polsce spędziłem w zamknięciu dwa lata, to po wyjściu z aresztu, po odzyskaniu wolności, spotkałem się z serdecznym przyjęciem ze strony Polaków, z wyrazami współczucia i poparcia. Z całą pewnością tego im nie zapomnę.
E.Ch.: Z tego miejsca bardzo serdecznie dziękujemy wszystkim widzom telewizji Idź Pod Prąd, którzy zaangażowali się w akcję wysyłania listów poparcia dla pana Zhihui’a Li do aresztu Warszawa-Białołęka. Chciałam też podziękować Rzecznikowi Praw Obywatelskich, dr. Adamowi Bodnarowi, za pomoc w tej sprawie, a także mec. Michałowi Harze i dr. Przemysławowi Tarwackiemu z Biura RPO, i dziennikarzom: Hannie Shen, naszej korespondentce na Tajwanie, a także Bartoszowi Żurawiczowi z TVN24.
Proszę nam jeszcze powiedzieć o innych zatrzymanych. Do pana celi trafił Tajwańczyk, którego ekstradycji również domagają się komunistyczne Chiny. Jego los jest teraz w rękach ministra sprawiedliwości, Zbigniewa Ziobry. Co by pan powiedział ministrowi sprawiedliwości w sprawie Tajwańczyka, który oczekuje na jego decyzję?
Pozdrawiam tego pana, który razem ze mną przebywał w celi i pochodzi z Tajwanu. Razem wspieraliśmy się w tym trudnym czasie. Jestem przekonany, że jego ekstradycja do Chin, w którą on nadal jeszcze wierzy, mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Potencjalna ekstradycja Tajwańczyka do Chin na pewno zakończy się jego śmiercią.
Chciałbym powiedzieć panu ministrowi i ministerstwu sprawiedliwości jedno zdanie. Darujcie mu. Darujcie mu życie.
Polska jest krajem demokratycznym, polski system sprawiedliwości jest systemem sprawiedliwym. Nie powinno się go wydawać na pewną śmierć.
P.Ch.: Będziemy się starali nagłośnić także tę sprawę i przekazać pana apel do ministra sprawiedliwości. Chciałem jeszcze zapytać o innego obywatela Chin, który również w tym samym czasie przebywał w areszcie, ale który nie wytrzymał presji i popełnił samobójstwo w celi… Czy rozmawiał pan z nim?
Śmierć pana Yu Hao wywarła na nas piorunujące wrażenie. Nie spodziewaliśmy się, że tak młody człowiek może tak szybko zakończyć swoje życie.
Co do zarzutów strony chińskiej, które były podstawą do wydania międzynarodowego listu gończego, mam wiele zastrzeżeń. Jego śmierć była naprawdę niepotrzebna.
E.Ch.: Przejdźmy do momentu, kiedy dowiedział się pan, że wychodzi na wolność. Jak to było? 
W tamtym momencie byłem bardzo podekscytowany. Niezwykle podekscytowany. Moje serce wypełniała wdzięczność wobec wszystkich osób, które przyczyniły się do mojego uwolnienia.
Bardzo dziękuję wszystkim przyjaciołom z mediów za poparcie i za pomoc, jaką mi ofiarowaliście.
Jestem bardzo wdzięczny mojemu adwokatowi, jestem wdzięczny pracownikom ambasady szwedzkiej w Polsce, jestem wdzięczny moim współwyznawcom Falun Gong za ich poparcie i tym wszystkim ludziom z Polski i Szwecji, którym mój los nie był obojętny.
E.Ch.: Rozmawialiśmy z mec. Kitajgrodzkim, kiedy jechał, żeby zabrać pana z aresztu. Nie ukrywał zaskoczenia, jeśli chodzi o decyzję sądu apelacyjnego, bo to był już któryś jego wniosek o to, żeby pana stamtąd wypuścić. My również, jako protestanci, bardzo modliliśmy się o to, żeby pan w końcu wyszedł na wolność.
Wprawdzie mój adwokat, pan Kitajgrodzki, był może nieco zaskoczony, ale ja, kiedy uzyskałem już orzeczenie z Sądu Najwyższego o kasacji poprzedniego postanowienia sądu apelacyjnego, wierzyłem, że wyjdę na wolność. Czytałem treść tego orzeczenia i wiedziałem, że prędzej czy później do tego dojdzie. Polska jest mimo wszystko krajem demokratycznym. A poza tym, wierzyłem w to, ponieważ jestem człowiekiem niewinnym, nie zrobiłem niczego złego.
P.Ch.: Jak potoczy się pana sprawa, jak długo jeszcze musi pan pozostać w Polsce i jakie ma pan dalsze plany?
Bardzo żałuję, ale nie wiem, kiedy będę mógł wrócić do Szwecji, do domu, ponieważ, w Szwecji list gończy, który za mną wystawiono, nie został jeszcze skasowany.
Wygląda na to, że Polska jest teraz dla mnie najbezpieczniejszym miejscem.
Wierzę, że moje sprawy nie zostały jeszcze do końca wyjaśnione. Wynika to chociażby z faktu, że na dwa dni przed moim uwolnieniem członkowie mojej rodziny pozostający w Chinach otrzymali telefon od policji, w którym informowano ich, by się przygotowali do przyjazdu do Pekinu, gdyż będą tam mogli spotkać się ze mną, kiedy zostanę wydany władzom chińskim.
Po odzyskaniu wolności, kilka dni później, członkowie mojej rodziny otrzymali jeszcze telefon z sądu chińskiego, w którym przekonywano ich, że powinni mnie namówić do dobrowolnego powrotu do Chin. Brzmi to śmiesznie.
Przede wszystkim teraz muszę czekać na wyjaśnienie mojego statusu w Szwecji, muszę się upewnić, że po powrocie będę bezpieczny. Gdyby się okazało, że jest to niemożliwe, nie pozostaje mi nic innego jak prowadzić dalsze życie w Polsce i tutaj układać swoje sprawy.
P.Ch.: Mam nadzieję, że będzie pan miał wolność wyboru. Chciałem jeszcze zapytać, czy realne jest to, że pana rodzina w Chinach spotka się z jakimś prześladowaniem z powodu tego, że pan został uwolniony, na razie z aresztu, a potem ze wszystkich zarzutów.
Niewykluczone, że w przyszłości będą spotykać się z nieprzyjemnościami. Ale do tej pory jedyne, co ich spotkało, to były tylko te dwa telefony, o których mówiłem wcześniej.
E.Ch.: Co nasi widzowie mogą zrobić, by pomóc panu w tej sytuacji?
Jestem bardzo wdzięczny polskim przyjaciołom, osobom, które wspierały mnie w Polsce. Bardzo dziękuję. Oprócz słów podziękowań nie chciałbym nikogo absorbować swoją osobą, ale i tak na zakończenie jeszcze raz bardzo dziękuję.
E.Ch.: Mówił pan, że był bardzo podekscytowany, kiedy dowiedział się, że wychodzi na wolność. My również, kiedy dostaliśmy tę informację od mec. Kitajgrodzkiego, jako pierwsza telewizja, byliśmy wzruszeni… 
Dziękuję, serdecznie wam dziękuję.

 


Współpraca: Hanna Shen, Agata Machała, Weronika Lewandowska