Przeczytasz tekst w ok. < 1 min.

Aleksander Ścios na swoim blogu bezdekretu.blogspot.com ostro i celnie wypowiedział się w sprawie tzw. Ustawy dezubekizacyjnej i bezczynności władzy wobec protestów byłych esbeków:

„Jeśli wybrałem polityka, bo obiecywał mi „walkę z patologiami” i rozprawę z komunistyczną mafią, a miał przy tym gębę pełną patriotycznych frazesów – mam prawo od niego wymagać, by:
-nie prowadził żadnych negocjacji z esbekami (projekt ustawy dezub. był „konsultowany” z esbeckimi organizacjami),
-odebrał im wszystkie świadczenia pieniężne (nie ma żadnego powodu, by Polacy płacili swoim ciemiężycielom choćby złotówkę),
– zabronił organizowania lub spacyfikował jakiekolwiek „manifestacje” esbeków,
– zadbał o bezpieczeństwo Polaków i nie udawał, że wzywanie żołnierzy i policjantów do „wypowiedzenia posłuszeństwa władzy” nie jest podżeganiem do buntu.
Na tym polega prawo demokracji w normalnym państwie. Płacę temu politykowi i wymagam, by zadbał o moje interesy i moje bezpieczeństwo.
Mam w głębokim poważaniu wyimaginowane „prawa opozycji”, „zasady demokracji” itp. brednie, bo przez ostatnie osiem lat były one wyłącznie pożywką dla najgorszych nadużyć i patologii, a dziś służą byłym reżimowcom do uniknięcia odpowiedzialności. Jeśli minione lata nie przekonały Polaków, że „demokracja III RP” jest fikcją, to tylko tych, którzy nawet pod ruskim butem sławiliby prawa i wolności.”