OD REDAKCJI

Udostępnij
Przeczytasz tekst w ok. 2 min.

Już więcej nic nie narysuje…

Arkadiusz Gacparski był niezwykłym komentatorem naszego życia politycznego. Nie pisał jednak artykułów, ale celnie wychwytywał ważkie elementy naszej rzeczywistości i ujmował je w rysunki często więcej mówiące niż niejeden artykuł. Był w nich konsekwentny i nieubłagany dla Salonu – nigdy więc nie przebił się do „głównego nurtu”. To był jego wybór ideowy, za który płacił niemożnością zrobienia wielkiej kariery i pieniędzy.

Gdy tylko zaczęliśmy wydawać „idź POD PRĄD”, nasze drogi zaraz się spotkały. Dziś już nie pamiętam nawet jak. Pamiętam jednak, że od razu doskonale się rozumieliśmy i mieliśmy podobne postrzeganie polskich problemów. Często opisywałem mu tylko szkic rysunku, a on realizował go doskonale komponując wszystkie elementy graficzne. Prawie zawsze powtarzał się też schemat – ja o czymś pisałem artykuł, a niezależnie Arkadiusz tworzył swoje karykatury. Po zestawieniu tekstu i rysunku wydawało się, że to na zamówienie, a to było spotkanie w myślach. Tego będzie mi szczególnie brakowało. Niewielu mamy w życiu ludzi, z którymi łączy nas braterstwo myśli.

Przeszliśmy też podobną drogę polityczną – zaczynaliśmy od zafascynowania UPR-em, ale już podczas wyborów 2005 widzieliśmy konieczność pójścia szerszym frontem obozu patriotycznego. Kwiecień 2010 nie pozostawił złudzeń co do słuszności tego kierunku – wtedy też datuje się erupcja talentu Arkadiusza – prawie codziennie tworzył wymowne, często kolorowe, dzieła będące celną amunicją w walce o Polskę. Wiele okładek „iPP” z tamtego okresu to jego wspaniałe dzieła. Wielkie karykatury Gacpara towarzyszyły manifestacjom nie tylko na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie.

Wieść o ciężkiej chorobie Arkadiusza odebrałem bardzo osobiście – jesteśmy równolatkami. Jeszcze kilka tygodni temu pisał, że mocno wierzy w powrót do zdrowia i pracy twórczej, choć nawet pisanie listu sprawiało mu wielki wysiłek. Ogromnie cieszył się z sukcesów swojej dziesięcioletniej córki – wierzył, że zostanie „reżyserem jak Ewa Stankiewicz”.

Za życia rzadko doświadczał wdzięczności naszego środowiska – patrioci wydają się nie zdawać sobie sprawy z materialnego wymiaru życia – postarajmy się, by chociaż jego Rodzina doświadczyła jej po jego śmierci…

 

Autor
Redakcja IPP