Po wypadku w Kamieniu Pomorskim, w którym pijany kierowca zabił 6 osób, specjaliści, fachowcy, dziennikarze i policjanci karnie jak na rozkaz odpowiadali na leninowskie pytanie, co robić. Część z nich doszła do wniosku, że to „zwykli ludzie” powinni informować policję o tym, że ktoś jedzie autem wężykiem albo ktoś, będąc pod wpływem alkoholu, wsiada do samochodu. W tym drugim przypadku szczególny obowiązek powiadomienia policji o zdarzeniu spoczywałby na rodzinie bibosza za kółkiem. Oczywiście podano, jak taki donos w formie telefonicznej ma wyglądać, i zachwalano, jak skutecznie przebiegła akcja zatrzymania „niedoszłego mordercy”.
Niedawno w telewizji pokazano reportaż o donosach trafiających do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Wiele osób inaczej odczytuje ten skrót, sugerując, że zakład ów zajmuje się utylizacją, ale pozostanę przy nazwie zaczerpniętej z Wikipedii. Swoją drogą, rzeczniczka prasowa jednego z oddziałów ZUS-u powiedziała, że zatrudniająca ją instytucja donosy, które dotyczą spraw niebędących w kompetencji ZUS-u, odsyłał do „właściwych organów”. Ciekaw jestem, jak brzmi podstawa prawna uprawniająca „organy” do przekazywania sobie donosów. Ale czort a nią. Podano oczywiści, jak ma wyglądać wzór takiego donosu, przy czym z reportażu jasno wynikało, że osobą, na którą trzeba donosić, jest ktoś utrzymujący się z drobnego handlu. W żadnym wypadku tzw. samorządowiec tracący stołek i w związku z tym zapadający natychmiast na zdrowiu na pół roku czy rok, dzięki czemu, oprócz odpraw, bierze przez ten czas te kilkanaście tysięcy miesięcznie. Co to, to nie. (PS Nie uważam unikania płacenia składek do ZUS-u przez osoby prowadzące działalność gospodarczą za coś złego. Tak mogą uważać ci, którzy kosztem uczciwych ludzi siedzą na stołkach państwowych albo opłacanych przez samorząd. A niechęć do płacenia ZUS-u traktują jako podcinanie gałęzi, na której siedzą.)
Nie trzeba było długo czekać, aż telewizja poinformowała, że dentyści strasznie wyłudzają od Narodowego Funduszu Zdrowia pieniądze za usługi, jakich tak naprawdę nie wykonali, i że pacjenci powinni się zainteresować, co figuruje w ich dokumentacji, a co tak naprawdę zrobił dentysta, a o różnicach oczywiście powinni donosić. Proceder wyłudzania przez dentystów pieniędzy trwa od lat i jakoś nikt z NFZ nie poszedł siedzieć za to, że stworzył złodziejski system i że tolerował jego istnienie. Najpierw pozwalają kraść, a później nie ma na leczenie choćby ludzi chorych na raka.
W Polsce jest mnóstwo służb specjalnych, policja, niezależna prokuratura, niezawisłe sądy, straż miejska, ale gdy władze chcą wykryć przestępstwa, to armię tą ma wyręczyć donos od podatnika, który tę całą armię zmuszony jest utrzymywać. Widać oni, wychowani na donoszeniu, innego systemu nie potrafią zbudować. Ale to chyba zbyt optymistyczne wyjaśnienie. Gdyby ten fakt świadczył o nieudolności organów, to byłoby jeszcze pół biedy. Gorzej, że raczej im chodzi o zerwanie więzi między ludźmi i tworzenie, jak to się ładnie określa, zatomizowanego społeczeństwa, gdzie jeden drugiego będzie się bał, że jak powie coś nie tak, zrobi coś nie tak, to ten drugi od razu pobiegnie napisać donos, bojąc się, że ten pierwszy szybciej biega i zdąży wcześniej nie tylko napisać donos, ale w dodatku złożyć go u właściwego organu. Takim społeczeństwem łatwiej się rządzi, takie społeczeństwo nie wytworzy opozycji mogącej odgonić rządzących od koryta itd. Słowem, dla władzy same plusy.
Dla nich ideałem jest Związek Sowiecki. A my według nich mamy być takimi Pawlikami Morozowami, oczywiście po pracy, podczas której niczym Stachanow wykonamy, podaję za Wikipedią, 1475% normy. Proszę, czego doczekaliśmy się po 25 latach od przesławnej transformacji ustrojowej, podczas której została obalona komuna.
PS Oczywiście wiem, że z Pawlikiem sprawa wyglądała inaczej, niż przedstawiała to sowiecka propaganda, ale to sprawa na inny artykuł.