Przeczytasz tekst w ok. 4 min.

W MAJU TEGO ROKU ZROBIŁO SIĘ GŁOŚNO O ZIELONOŚWIĄTKOWYM PASTORZE, KTÓRY WRAZ Z RODZINĄ PRZESZEDŁ NA KATOLICYZM. ULF EKMAN NA POCZĄTKU LAT 80. ZAŁOŻYŁ W SZWECJI CHARYZMATYCZNĄ DENOMINACJĘ SŁOWO ŻYCIA (LIVETS ORD) I PROWADZIŁ JĄ PRZEZ KILKADZIESIĄT LAT. JUŻ JAKO KATOLIK OPUBLIKOWAŁ ZA POŚREDNICTWEM RADIA WATYKAŃSKIEGO WYWIAD, W KTÓRYM PRZEDSTAWIA SWÓJ „ROZWÓJ” DUCHOWY, JAKI DOPROWADZIŁ GO DO RZYMU, ROZPOZNANIA „CUDU” EUCHARYSTII I KULTU MARII. W PONIŻSZYM OMÓWIENIU CHCIAŁEM JEDNAK ZWRÓCIĆ UWAGĘ NA STOPIEŃ JAWNOŚCI POSZUKIWAŃ BYŁEGO PASTORA.

hodowanie wezaBy mieć właściwy ogląd sytuacji, warto przywołać nieco historii. Otóż po chwilowym szoku spowodowanym sukcesem działalności Lutra i pojawieniem się pierwszych w historii państw protestanckich (Prusy, Anglia), Rzym przeszedł do zorganizowanej kontrofensywy. Głównym jej narzędziem było powołanie specjalnego zakonu do walki z biblijnym chrześcijaństwem. Jego celem nadrzędnym stało się przywrócenie państw protestanckich z powrotem pod władzę Rzymu. Nic nie krępowało działań ani sumień sług papieża – cel uświęcał wszelkie zbrodnie i niegodziwości. Gdy nie pomagał ogień, miecz, trucizna, sztylet czy spisek, tam posyłano przeszkolonych wcześniej w watykańskich seminariach „pastorów” i „kaznodziejów”. Ciekawym zjawiskiem jest korelacja pomiędzy wyborem na papieża pierwszego w historii jezuity z wysypem „coming outów” protestantów, którzy od lat w ukryciu kochali religię rzymską. Jednym z nich jest właśnie pastor Ekman, który to otwarcie przyznaje:

Było to uwieńczenie długiej drogi, a zarazem otwarcie ku czemuś nowemu. Marzyliśmy o tym od wielu lat, być może od 15 lat (…)

Ważne, w jakim kontekście wspólnotowym realizowały się te kilkunastoletnie „marzenia” Ekmana:
Byłem pastorem charyzmatycznego wolnego kościoła. Utworzyliśmy wielki kościół o silnym zaangażowaniu misyjnym. Byłem w to wszystko bardzo zaangażowany.

Mówiąc wprost, Ekman marzył, by zostać katolikiem i jednocześnie z wielką gorliwością budował protestanckie wyznanie!? Nie brzmi to wiarygodnie w ustach człowieka, który odebrał pełne wykształcenie w zakresie historii chrześcijaństwa i okołoreformacyjnych sporów teologicznych (wcześniej studiował teologię i został ordynowany na luterańskiego pastora). Biblia poucza nas, że z obfitości serca mówią usta (Mat. 12:34). Warto więc porównać ze sobą te dwie wypowiedzi „oświeconego” Ekmana:

nawrócenie jest czymś bardzo osobistym. Nie byłem do tego w pełni przekonany jeszcze przed rokiem. Przed rokiem znalazłem się w decydującym punkcie.

I muszę też powiedzieć, że liderzy naszego Kościoła, kilkuset wspólnot, przeszli w ciągu ostatnich lat wielką ekumeniczną drogę. Nie zaszli tak daleko, jak ja, ale na pewno zrobili krok naprzód. Byli też kilka razy w Rzymie, bo chciałem, by zrozumieli naszą decyzję. Pod tym względem bardzo dobrze to przygotowaliśmy. Patrząc wstecz, mogę powiedzieć, że wielu moich współpracowników, choć nie podziela naszej decyzji, to jednak ją rozumie i respektuje jej powody. I pozostajemy z nimi w dobrych relacjach.

Mamy tu dwa sprzeczne obrazy – uduchowionego charyzmatyka, którego sam Jezus kieruje ku Rzymowi, który się waha i nie ma pewności prawie do samego końca swych poszukiwań, a kilka zdań dalej wyłania nam się obraz pragmatyka kierującego wielkim wyznaniem, które latami z premedytacją i bez wiedzy zainteresowanych prowadzi w ręce Rzymu.

Widać, że sprawa jest poważna. Współczesne zwiedzenie protestantów było długo i misternie przygotowywane i realizowane przez Rzym. W tym kontekście trzeba ocenić wszelkie ekumeniczne, protestancko-katolickie inicjatywy w naszych zborach. Za każdą z nich stoi jakiś figurant (osoba nieświadoma pełnego kontekstu realizowanych zadań i szczerze wierząca w ich szlachetność) alboagent Watykanu, który bardzo dobrze przygotowuje swoje owce na rzeź. Nie bez przyczyny Bóg wielokrotnie ostrzega nas w kontekście czasów ostatecznych przed zwiedzeniem i wilkami w owczej skórze. Jeśli Twój pastor prowadzi zbór w kierunku bratania się z katolicyzmem, to z pewnością należy do jednej z powyższych grup – watykańskich figurantów albo agentów. W żadnym jednak przypadku nie ma Bożych kwalifikacji do prowadzenia kościoła uczniów Chrystusa.

Ekman w sposób niezamierzony pokazuje nam antidotum na kwas zwodzicieli – „pozostajemy z nimi w dobrych relacjach”. To jest ich metoda! Dalej sączyć jad przez relacje z naiwnymi braćmi z naszego obozu. Ten zwodziciel przez przynajmniej kilkanaście lat oszukiwał tysiące ludzi i teraz, po otwartym kroku zdrady, jest nadal traktowany jak przyjaciel i brat!? Trudno o bardziej naiwną i niebiblijną postawę do węży! Słowo deklaruje jasno:

Nie dajcie się zwodzić przeróżnym i obcym naukom (…). Mamy ołtarz, z którego nie mają prawa jeść ci, którzy służą przybytkowi. Hebr. 13:9-10

Przyjaźń z ekumenistami prowadzącymi Lud Boży z powrotem w niewolę Rzymu jest udziałem w ich grzechu.

***

Jeden z braci zwrócił mi w liście uwagę na kierunek zwodzenia wszechobecny w dzisiejszych zborach:

Z perspektywy czasu widzę, jak duże zmiany zaszły w moim „macierzystym zborze”, którego pastor jest ultrazwolennikiem ekumenii. Wierzący zostali odgórnie wprowadzeni w sidła watykańskiego odstępstwa. Zza kazalnicy nie mówi się już o przystępowaniu do „wieczerzy pańskiej”, tylko używa się słowa „komunia”…

Na katolickiej stronie dzieło.pl ks. dr Radosław Kimsza w ten sam sposób definiuje cele strony katolickiej:
…jedność chrześcijan nastąpi wówczas, kiedy poszczególne wyznania chrześcijańskie uznają wzajemnie sakrament eucharystii.

Kościoły głoszące zbawienie z łaski, wystarczalność i niepowtarzalność odkupienia, za które Jezus złożył raz na zawsze doskonałą Ofiarę z Samego Siebie, mają podeptać swoją podstawową misję głoszenia ewangelii i połączyć się z Rzymem w najbardziej bluźnierczym tajemnym znaku (sakramencie), który w miejsce Chrystusa Biblii wprowadza innego chrystusa zamkniętego na głos kapłana w kawałku wafla. Brr… Czy można lepiej przygotować świat na nadejście Antychrysta?

Drogi Czytelniku, jeśli to rozumiesz i jednocześnie jesteś w takim odstępczym kościele, nie zwlekaj – szukaj wspólnoty braci wiernych Jezusowi. Pan jest blisko! Filip. 4:5