Przeczytasz tekst w ok. 2 min.

„Papież Franciszek chlapie jęzorem w sposób nieprzemyślany” – ocenił poseł Konfederacji Dobromir Sośnierz, komentując w rozmowie z Telewizją Idź Pod Prąd decyzję papieża o ograniczeniu mszy odprawianych po łacinie. „Takie nawiedzone, posoborowe reformatorstwo do niczego dobrego nie prowadzi” – dodał polityk. Rozmawiał red. Tymoteusz Chojecki. 

ZOBACZ CAŁOŚĆ ROZMOWY Z POSŁEM DOBROMIREM SOŚNIERZEM: 

Red. Tymoteusz Chojecki: Papież Franciszek ogranicza msze odprawiane po łacinie. Zdecydował, że dyspozycje w sprawie mszy przedsoborowych będą wydawać biskupi. Zarządził również szereg innych ograniczeń. Jak pana ocenia tę decyzję papieża Franciszka?
Dobromir Sośnierz: Bardzo źle, tak jak i cały pontyfikat Franciszka. W wielu wypowiedziach zdradza wyraźne oznaki herezji, które później trzeba po nim prostować. Chlapie jęzorem w sposób nieprzemyślany, mało trzyma się wcześniejszego magisterium. Poprzez swoje nierozważne, lekceważące tradycję zachowanie chętnie trwoni autorytet zbudowany wokół tego urzędu przez jego poprzedników.
Nie wiem, co może komu przeszkadzać tradycyjna msza. Cóż złego mogłoby wynikać z odprawiania tradycyjnej mszy świętej? Przecież papież chyba nie podejrzewa, że Kościół przez kilkaset lat zamieszczał w swojej liturgii jakieś herezje. W związku z tym nie widzę żadnego powodu, żeby ograniczać swobodę. Wręcz przeciwnie – można się zastanawiać, czy ta nowa msza ma jakiś sens i umocowanie, skoro tamta msza była ustanowiona w  formie wieczystej. (…) Sobór watykański II w swojej reformie liturgicznej nie ustosunkował się do tej poprzedniej bulli, w związku z czym możemy domniemywać, że ona jest ciągle ważna.
Papież uderza w katolickich tradycjonalistów – ludzi, którzy dopominają się, żeby Kościół nie odchodził od swojego powołania, nie porzucał swojego wielowiekowego nauczania na rzecz nowinkarstwa i próby przypodobania się prądowi poprawności politycznej rządzącej światem zachodnim.
Z tego, że Kościół będzie próbował być spóźnioną podróbką różnych lewicowych ruchów, nic dobrego nie wynika. (…)
Takie nawiedzone, posoborowe reformatorstwo do niczego dobrego nie prowadzi. Powoduje raczej, że wierni zaczynają podejrzewać, że Kościół sam siebie nie traktuje poważnie.