Przeczytasz tekst w ok. 2 min.
Rosyjski premier Dmitrij Miedwiediew skrytykował członków Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej: Białoruś, Kazachstan i Kirgistan. Była to wyraźna aluzja do Białorusi, która odmówiła podpisania nowego kodeksu celnego. Jak będą rozwijać się stosunki pomiędzy tymi państwami?
– W przyszłym roku odbędą się wybory w Rosji, więc trzeba coś narodowi rzucić na stół. Pompuje się tam dumę narodową, bez przerwy się o tym mówi i wydaje na to gigantyczne pieniądze. Tymczasem okazało się, że ta Rosja, która pretenduje do miana jednego z głównych rozgrywających politykę światową, zupełnie nie była w stanie połknąć Ukrainy – mówił Marian Kowalski. – Wybory się zbliżają, więc znajdą się tacy, którzy zaatakują duet Miedwiediew – Putin za czcze obietnice i nieporadność. Ambicje, którymi pompowano naród rosyjski okazały się parą w gwizdek. Dlatego teraz muszą cokolwiek narodowi pokazać. Skoro nie udało się Ukrainy wziąć z buta, to Białoruś trzeba szantażykiem. Tylko że prezydent Białorusi nie jest mydłkiem i nie z takimi sobie dawał radę. To jest rok sprawdzenia. Albo ta koncepcja pompowania Rosji na mocarstwo legnie w gruzach, albo rzeczywiście to zadziała. Wątpię, żeby zadziałała siła militarna na Ukrainę, bo gdyby miała zadziałać to by to zrobiła już wcześniej. Wątpię też, żeby te metody nacisku na Białoruś się powiodły. Zadaję sobie tylko takie pytanie: czy jeżeli nasi czołowi politycy chwieją się jak stary płot pomiędzy Chinami a Stanami, to prezydent Łukaszenka okaże się bardziej zdecydowany od…