My nie niszczymy naszych wrogów; my ich zmieniamy.
George Orwell – „Rok 1984”
Dziewiętnaście dni po śmierci Faniniego, 10 września 1550 roku w Piacenzy powieszony został Dominik Cabianca. Pochodził z miejscowości Bassano i był z zawodu kuśnierzem. Zaciągnął się do armii cesarza Karola V walczącej z protestanckim Związkiem Szmalklandzkim i wrócił z wojny jako protestant. Zaczął głosić swoją wiarę po miastach i wsiach. Nie krył się z tym i inkwizycja łatwo go ujęła. Mimo tortur niczego nie odwołał. Jako zatwardziały został skazany na śmierć, ale była ona stosunkowo lekka. Zwłoki spalono oczywiście na stosie.[1]
Los Pomponiusza de Algerio, studenta uniwersytetu w Padwie, dowodzi, że rzymska centrala traktowała heretyków surowiej. Prawdopodobnie „zaraził” go kalwinizmem wykładający prawo Mateusz Gribaldi. Profesor widząc, że inkwizycja interesuje się nim, w roku 1552 uciekł do Genewy. Studenta aresztowano w roku 1555. Podczas przesłuchań przyznał się, że nie wierzy w transsubstancjację i czyściec oraz nie uznaje kultu świętych. Jego sprawą osobiście zainteresował się papież Paweł IV, który jeszcze jako kardynał Carafa tworzył inkwizycję rzymską. Zażądał od Republiki Weneckiej, na terenie której de Algerio przebywał, wydania go. Po kilku miesiącach Rada Dziesięciu zgodziła się na ekstradycję. Podczas procesu przed rzymskim trybunałem de Algerio nie wyparł się swych poglądów i został skazany na śmierć. 19 sierpnia 1556 roku na Piazza Navona wrzucono go do kotła wypełnionego mieszaniną paku, oleju i terpentyny i podpalono. Konał przez około piętnaście minut i ku zdumieniu świadków egzekucji nie wydał nawet jęku.[2]
Bartłomiej Bartocci z Citta de Castello próbował w sposób bardziej przebiegły uniknąć śmierci. Wyznawcą kalwinizmu stał się około 1555 roku. Przez pewien czas krył się z tym, ale zachorował i w obliczu śmierci odmówił przyjęcia ostatniego namaszczenia. Gdy wyzdrowiał, został wezwany przez biskupa Vitellego, aby wyjaśnić swe zachowanie. Uciekł do Sienny, potem do Wenecji i w końcu do Genewy.[3] Biskup Vitelli był członkiem Kongregacji Świętego Oficjum nadzorującej inkwizycję.[4] Z pewnością bardzo zależało mu na wykryciu i wytępieniu herezji i dobrze znał sposoby osiągnięcia tego celu. W Genewie Bartocci założył rodzinę i dorobił się znacznego majątku, handlując jedwabiem. Był też znajomym Teodora Bezy, który po śmierci Kalwina przejął kierownictwo gminy genewskiej. Można z tego wnioskować, że nie interesy były treścią jego życia. W roku 1567 wyruszył do Italii. Twierdził później, że podróż miała wyłącznie cel handlowy. Inkwizycja uznała jednak, że Bartocci zamierzał szerzyć w państwach włoskich kalwinizm.[5] Najprawdopodobniej miała rację.
Genueńczycy na „prośbę” Świętego Oficjum zatrzymali go, ale przez pewien czas nie przekazywali do Rzymu, ponieważ Genewa i Berno zagroziły im zerwaniem stosunków handlowych. Dopiero gdy papież zagroził im ekskomuniką, zrobili to, czego sobie życzył.[6] Ponieważ Bartocci nie wyparłsię swojej wiary, został uznany za zatwardziałego heretyka ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Człowiek ginący na stosie za swoją wiarę robił wielkie wrażenie na oglądającej jego śmierć publiczności i inkwizycja starała się unikać takich egzekucji. Skazanym zajmowało się Arcybractwo Świętego Jana Chrzciciela. Składało się ono z kaznodziejów i teologów, którzy starali się skłonić go, by się pokajał. Niekiedy mógł w ten sposób ocalić życie, a zawsze zamienić śmierć w płomieniach na jakąś lżejszą. W tym wypadku Arcybractwo poniosło porażkę. Jego kronikarz stwierdził, że Bartocci nie zwracał uwagi na namowy teologów i uczonych i w coraz większym trwając uporze, został przyprowadzony na plac przed mostem Świętego Anioła, gdzie na nowo usiłowano nań wpłynąć; ale gdy nie przyniosło to żadnego skutku, został żywcem spalony w obecności całego niemal ludu rzymskiego. Stało się to 25 maja 1569 roku.[7]
Można zauważyć pewną różnicę w podejściu do zatwardziałych heretyków w lokalnych ekspozyturach inkwizycji rzymskiej i jej centrali. Faniniemu i Cabiance pozwolono umrzeć bez wielkich cierpień. W Rzymie ktoś, kto nie okazał skruchy, zawsze ginął w płomieniach. Najczęściej skazańcy szli na jakiś układ z Arcybractwem Świętego Jana. W XVI wieku, gdy głównym celem rzymskiego trybunału byli włoscy protestanci, wydał on wyroki śmierci na około 130 osób. Na stosach spłonęło około 20 z nich.
Wyroki śmierci i egzekucje były tylko częścią działań inkwizycji przeciwko zwolennikom reformacji we Włoszech. Stosunkowo najlepiej zbadano dzieje trybunału w Wenecji. Wiadomo, że w drugiej połowie XVI wieku prowadził on przynajmniej 1560 postępowań i dochodzeń.[8] Z pewnością zdecydowana większość z nich była skierowana przeciwko protestantom. Z zachowanych akt wynika, że w Republice Weneckiej wykonano w tym czasie do 19 wyroków śmierci na heretykach. Wszystkich utopiono w morzu. W Bolonii w tym samym okresie stracono ich przynajmniej 24. Czasem palono żywcem. Czasem najpierw wieszano. W pozostałych państewkach włoskich udokumentowano najwyżej po kilka takich egzekucji.Ponieważ znaczna część archiwów trybunałów została zniszczona, historycy szacują łączną liczbę ofiar inkwizycji rzymskiej w Italii na 1200 osób. W jej skład wchodził też trybunał w Awinionie, który sądził francuskich hugenotów. Wydał on ponad 800 wyroków śmierci.[9]
cdn.
Przypisy:
[1] http://www.treccani.it/enciclopedia/domenico-cabianca_(Dizionario_Biografico)/
[2] https://it.wikipedia.org/wiki/Pomponio_Algieri
[3] https://it.wikipedia.org/wiki/Bartolomeo_Bartocci
[4]https://it.wikipedia.org/wiki/Vitellozzo_Vitelli_(cardinale)
[5] https://it.wikipedia.org/wiki/Bartolomeo_Bartocci
[6] Philippus Camerarius, „Prawdziwa i wierna relacja o uwięzieniu w Rzymie” (wstęp L. Szczuckiego), PIW, Warszawa 1984, str.59.
[7] Philippus Camerarius, op. cit., str.108–110.
[8] Philippus Camerarius, op. cit., str.111.