Wielkie było zdziwienie Ernesta Krwo, gdy dowiedział się, że koło zostało wynalezione wiele tysięcy lat temu. Konsekwencje tego zdumienia były jeszcze większe.
– Obywatele i przyjaciele – mówił podczas zwołanego przez siebie wiecu – wynalezienie koła świadczyło kiedyś o postępie. Ale odtąd minęły tysiące lat, a ludzie wciąż upierają się, aby stosować koło w różnych swoich urządzeniach. Gdyby przestano go wreszcie używać, od razu by wynaleziono coś nowego i lepszego. Moi drodzy, wzywam was zatem: niszczcie koła! Niech nie pozostanie ani jedno koło! A wtedy nasza cywilizacja znów się zacznie rozwijać.
Niejeden uznał, że Krwo ma rację. Na erskich ulicach pojawiły się grupy młodych ludzi, którzy nożami obcinali przechodniom guziki. Ci próbowali się bronić, lecz przeszkadzały im opadające spodnie.
Najwięcej agresji okazywali właściciele samochodów. Bo też nie mogli zrozumieć, że zwolennicy Krwo, wymontowując koła z ich aut, działają dla dobra całej ludzkości.
Władze Republiki R. nie reagowały. Ruch wszczęty przez Krwo miał wszelkie znamiona postępu. Więc tylko od czasu do czasu w telewizji pokazywano jakiegoś intelektualistę, który ogólnie wypowiadał się o rozwadze, szacunku dla odmiennych poglądów, tolerancji.
A Ernest Krwo z oddziałem najwierniejszych bojowników przekroczył granicę Republiki R., ażeby w krajach ościennych walczyć o urzeczywistnienie swych marzeń. W jednym z nich niestety zginął, spadając z wieży kościelnej, na której okrągła tarcza zegara przeciwstawiała się postępowi.
W tamtych czasach zaczęto smażyć na specjalnych patelniach kwadratowe naleśniki. Do dziś są one specjalnością kuchni erskiej.