Przeczytasz tekst w ok. 6 min.

Marta Cuberbiller

Biblia wyraźnie naucza, że pochodzimy od tylko dwojga ludzi – Adama i Ewy (Ks. Rodzaju 1:26-28). Jednak dzisiejsi uczeni zaprzeczają tej biblijnej doktrynie. Jest wśród nich, niestety, całkiem sporo takich, którzy uważają się za chrześcijan. Co gorsze, zachęcają oni innych chrześcijan, by również nie wierzyli w tej sprawie Pismu Świętemu. Dlaczego tak robią? I jak mamy się do tego odnosić my, chrześcijanie i kreacjoniści, traktujący słowa Biblii poważnie?

Jedną z najbardziej znanych grup tego rodzaju jest amerykańska organizacja zwana BioLogos. Została ona założona przez Francisa Collinsa, który kierował Projektem poznania ludzkiego genomu i pełnił ważną funkcję w administracji prezydenta Baracka Obamy. Jest on autorem książki „Język Boga”, przetłumaczonej na język polski.[1] Collins i jego koledzy z BioLogos uważają, że ewolucja jest faktem i że ten „fakt” jest zgodny z Pismem Świętym. Innymi słowy BioLogos jest organizacją teistycznych ewolucjonistów. Członkowie tej grupy wierzą w Boga i wierzą w to, że Bóg stworzył różne formy życia przy pomocy procesów ewolucyjnych. Ponieważ w teorii ewolucji uważa się, że ludzie pochodzą ze stosunkowo licznej grupy przedludzkich organizmów zwierzęcych, członkowie BioLogos jednoznacznie odrzucają pogląd, że ludzkość rozpoczęła swe istnienie od dokładnie dwojga ludzi. Ten pogląd, ich zdaniem, jest zgodny z ortodoksyjną teologią chrześcijańską.[2]

Ale odrzucenie realnego istnienia Adama i Ewy prowadzi do dużych problemów teologicznych. Tekst 5 rozdziału Listu do Rzymian wyraźnie wiąże zbawczą działalność Chrystusa z dosłownym istnieniem Adama i Ewy. „Jeżeli bowiem przez przestępstwo jednego śmierć zakrólowała z powodu jego jednego, o ileż bardziej ci, którzy otrzymują obfitość łaski i daru sprawiedliwości, królować będą w życiu z powodu Jednego – Jezusa Chrystusa” (Rzym. 5:17). Ten tekst wyraźnie mówi o istnieniu jednego prarodzica, Adama, który zgrzeszył i dlatego drugi Adam, Jezus Chrystus, musiał umrzeć, abyśmy my wszyscy mogli żyć wiecznie. Ale jeżeli naprawdę Adama nie było, to i nie zgrzeszył. A jeśli go nie było i nie zgrzeszył, to w jakim sensie Jezus jest drugim Adamem?

Oczywiście, każde niezgodne zdania można pogodzić przy odpowiednim ich rozumieniu. Można więc uznać, jak chcą członkowie BioLogos, że biblijny Adam nie był konkretnym jednostkowym człowiekiem, ale jest metaforą ludzkości, a „drugi rozdział Księgi Rodzaju […] jest to poetycka alegoria mówiąca o boskim planie nadania ludziom natury duchowej (duszy) i obdarzenia ich prawem moralnym”.[3] Tylko dlaczego mamy niedosłownie rozumieć biblijny opis stworzenia i co to jest warte?

Nie wszystkie teksty biblijne należy rozumieć dosłownie. To prawda. Ale metaforyzowanie tekstów biblijnych bez biblijnego uzasadnienia jest niebezpieczne, bo w ten sposób można właściwie wszystko udowodnić zależnie od tego, jaki pozabiblijny autorytet przyjmiemy. Dlaczego członkowie BioLogos wypowiadają się w sposób, który podważa dosłowne rozumienie opisu stworzenia pierwszych ludzi? Powodem nie są inne fragmenty Pisma Świętego, które kazałyby ten opis metaforyzować. Powody nie mają charakteru wewnątrzbiblijnego. Powodem jest to, że nauka – ich zdaniem – wymaga odrzucenia istnienia Adama i Ewy. To nauka decyduje, jak należy rozumieć Biblię, a przynajmniej jej opis stworzenia.

Ten oparty na nauce atak na Pismo Święte jest czymś dotąd niespotykanym. W przeszłości ataki na biblijne ujęcie pochodzenia człowieka przybierały inną postać. Na przykład opierając się na zapisie kopalnym ewolucjoniści próbowali powiązać przodków człowieka z naczelnymi – ogłaszano, że dowodem na to były tzw. „małpoludy”, których skamieniałości co jakiś czas odkrywano. Próbowali wzmocnić to twierdzenie przy pomocy anatomicznych i fizjologicznych porównań ludzi i małp człekokształtnych. Ale ani anatomia, ani fizjologia nie zajmuje się bezpośrednio zagadnieniem, ilu naszych poprzedników istniało w odległej przeszłości. Tylko genetyka może mówić o liczbie przodków. I teistyczni ewolucjoniści odwołują się do współczesnych danych genetycznych twierdząc, że są one niezgodne z dosłownym rozumieniem tekstów biblijnych o Adamie i Ewie.

Twierdzą oni, że istnieją zbyt wielkie różnice genetyczne wśród współczesnych ludzi, by wszyscy pochodzili od jednej pary sprzed 6 tysięcy lat. Między współczesnymi ludźmi istnieje kilka milionów różnic w DNA. Przyjęli oni, że wszystkie te różnice są wynikiem kopiowania błędów. Kiedy DNA jest kopiowany do jaja lub plemnika, od czasu do czasu pojawiają się błędy. Między rodzicami i potomstwem pojawia się zwykle około 80 zmienionych „liter” DNA. Prosta arytmetyka pozwala stwierdzić, że jest to zbyt wolne tempo, by utworzyć miliony różnic w ciągu kilku tysięcy lat. Jeśli, średnio rzecz biorąc, ludzie mają potomstwo w wieku 25 lat, to w ciągu 6 tysięcy lat pojawiło się 240 pokoleń. Mnożąc tę liczbę przez tempo pojawiania się błędów w DNA, możemy odkryć, że w ciągu 6 tysięcy lat pojawi się blisko 20 tysięcy błędów w DNA, a nie miliony.

Ale przecież, choć dziś jest to modne, dawniej rodzice posiadali więcej niż jedno dziecko. Jeśli posiadali ich czworo, to różnice w DNA u tych dzieci wywołane błędami w kopiowaniu DNA wynosiły nie 80, ale może nawet 320, jeśli błędy się nie powtarzały. A jeśli sześcioro, to nawet 480. Jeśli te dzieci w następnym pokoleniu utworzyły dwie pary rodziców, z których każda miała kolejne czworo dzieci, to różnic w DNA już w trzecim pokoleniu mogło być nawet 640.

Sytuacja ta przypomina anegdotę dotyczącą bramina, który był twórcą gry w szachy. Władca państwa, w którym żył ów wynalazca, zachwycony samą grą, postanowił wynagrodzić go czymś, co on sam sobie wybierze. Wynalazca odrzekł, że wystarczy mu zboże, jakie można ułożyć na 64 polach szachownicy tak, żeby na pierwszym było jedno ziarenko, na drugim – dwa, na trzecim – cztery i tak dalej, na każdym kolejnym dwa razy więcej niż na poprzednim. Władca się oburzył, że wynalazca szachów chce tak marnej nagrody, bo przecież chciał go obsypać zlotem i kazał skarbnikowi natychmiast przekazać nagrodę. Jakie było jego zdziwienie, gdy skarbnik następnego dnia oznajmił mu, że prośby bramina nie sposób wypełnić, gdyż kładąc na pierwsze pole 1 ziarno, na drugie 2, na trzecie 4, na czwarte 8 itd., na ostatnie 64 pole należałoby położyć 9 223 372 036 854 775 808 ziaren. Łączna liczba ziaren będąca sumą szeregu geometrycznego wynosi 18 446 744 073 709 551 615 czyli ponad 18 kwintylionów. Z obrazowych wyliczeń wynika, że odpowiada to ilości zboża zebranego ośmiokrotnie z powierzchni całej kuli ziemskiej albo też mieszczącej się w spichlerzu o wysokości 4 m szerokości 10 m i długości aż 300 mln km.

Oczywiście, ja nie chcę powiedzieć, że te precyzyjne wyliczenia należy zastosować do naszego przypadku. I nie chcę z wielu względów. Nie wiem, jak liczne były pokolenia w dawnych czasach. Na pewno wiele dzieci umierało wskutek chorób. Wielu dorosłych ginęło wskutek katastrof i wojen. Genetycy znają  tzw. efekt wąskiego gardła (ang. bottleneck effect), gdy populacja zostaje zredukowana do niewielu organizmów i musi się potem żmudnie odtwarzać. O jednym takim przypadku Biblia dość szczegółowo mówi – o potopie Noego, gdy ze wszystkich ludzi uratował się tylko Noe z żoną i jego trzej synowie z żonami.  Trzeba też pamiętać, że niektóre błędy w DNA mogą się odwracać w następnych pokoleniach oraz te same błędy mogą się wielokrotnie powtarzać. Genetycy mówią, że niektóre miejsca w łańcuchach DNA są „gorące”, czyli bardziej podatne na mutacje. Wszystko to redukuje liczbę możliwych błędów w DNA. Ale 240 pokoleń to trochę więcej niż 64 pola szachownicy. I punktem wyjścia nie było jedno ziarenko, ale 80 błędów w kopiowaniu DNA. Uwzględniając to wszystko, trudno już mówić, że pojawienie się milionów różnic w DNA w ciągu 6 tysięcy lat jest nieprawdopodobne.

Autor artykułu, który jest inspiracją niniejszego tekstu, dr Nathaniel T. Jeanson, inaczej jednak polemizuje z uczonymi zgrupowanymi w BioLogos. Zwraca uwagę, że BioLogos w polemice z kreacjonistami przypisuje kreacjonistom pogląd, którego oni nie głoszą, że stworzenie Ewy z żebra Adama było czymś w rodzaju klonowania. Ale gdyby to było klonowanie, to nie mielibyśmy do czynienia z różnicą płci. W dodatku pogląd, że  Adam i Ewa genetycznie niczym się nie różnili, że ewentualne różnice pojawiły się dopiero później, jest wyraźnie nierozsądny. Bóg bowiem nakazał „bądźcie płodni i rozmnażajcie się”, a do tego celu bardziej nadaje się para mocno genetycznie zróżnicowana. Zdaniem Jeansona bardziej jest prawdopodobne, że Adam i Ewa zostali stworzeni, jakby posiadali ludzkich rodziców. Inaczej mówiąc, Bóg stworzył dojrzały DNA, umożliwiając tym samym bezpośrednio zrodzenie zróżnicowanego potomstwa. Bóg stworzył ich z milionami różnic DNA od samego początku. Ewolucjoniści nigdy nie przebadali tej hipotezy. A zdaniem Jeansona jest ona empirycznie testowalna. W dodatku empiryczne badania wskazują na jej wyższość w stosunku do hipotezy ewolucjonistycznej.

Szczegóły tych badań przedstawię w drugiej części tego tekstu.

Marta Cuberbiller
[email protected]
creationism.org.pl/Members/mcuberbiller

[Dr Nathaniel T. Jeanson, „Finding Adam and Eve… in our DNA”, Answers in Genesis 1:1, Aug.-Sept. 2017, s. 1-2.8.]

Przypisy:

[1] Francis S. Collins, Język Boga. Kod życia – nauka potwierdza wiarę, Świat Książki, Warszawa 2008.
[2] Por. książkę napisaną przez członków grupy: Dennis R. Venema, and Scot McKnight, Adam and the Genome: Reading Scripture after Genetic Science, Brazos Press, Grand Rapids, MI 2017.
[3] Collins, Język Boga…, s. 169.

Idź Pod Prąd 2017, nr 157-159 (sierpień-październik), s. 9-10.

Artykuł pochodzi z nowego numeru magazynu „Idź Pod Prąd”: https://idzpodprad.pl/sklep/gazety/280-gazeta-ipp-08102017.html