Przeczytasz tekst w ok. 5 min.

Ten i inne teksty kreacjonistyczne znajdą Państwo w książce Idź Pod Prąd w sporze ewolucjonizm-kreacjonizm”.

Marta Cuberbiller

W przyrodzie powszechne są powtarzające się wzorce i podobieństwa. Księżyc krąży wokół Ziemi, Ziemia wokół Słońca, Słońce wokół środka Galaktyki. Ludzkie odciski palców są wszystkie do siebie podobne, choć na ich podstawie można zidentyfikować konkretnego człowieka spośród miliardów ludzi. Płatki śniegu mają tę samą heksagonalną strukturę kryształu, choć podobno nie ma dwu identycznych. Czy te i wiele innych podobieństw to wynik ślepych sił naturalnych, czy może jest to świadectwo istnienia Projektanta, który stworzył niebo i ziemię swoją nieskończoną mocą?

Wedle teorii ewolucji wszystkie organizmy pochodzą, czyli wyewoluowały, od wspólnego przodka. I to wyjaśnia, mówią ewolucjoniści, dlaczego grupy organizmów, tzw. taksony, posiadają podobne cechy. Wspólnym przodkiem wszystkich organizmów ma być pierwsza komórka organiczna. To z niej, a dokładniej z jej potomka – tego, który zaczął się różnicować, czyli z tzw. LUCA (z ang. Last Universal Common Ancestor, ostatni uniwersalny wspólny przodek), wszystkie rośliny i zwierzęta ewoluowały, tworząc hierarchię podobieństw strukturalnych. Sama zaś pierwsza komórka miała powstać z martwej materii. Jest to idea wspólnoty pochodzenia, jedna z podstawowych przesłanek ewolucjonizmu.[1]

Od opublikowania głównej książki Darwina O powstawaniu gatunków w 1859 roku ewolucjoniści wskazywali na podobne cechy fizyczne zwierząt jako dowód, że pochodzą one od wspólnego przodka. Przykładem jest struktura kostna kończyny przedniej. Wszystkie kręgowce mają podobny układ kości w tej kończynie. Różnice są niewielkie, jak w przypadku palców – większość ma pięć palców, a tylko niektóre gatunki mają ich mniej lub występują one u nich w mocno zmodyfikowanej postaci.

W przyrodzie znajdujemy też mnóstwo przykładów organizmów podobnie zbudowanych, które z oczywistych powodów nie mogły pochodzić od wspólnego przodka. Podobnie zbudowane są ludzkie oczy i oczy ośmiornicy, ale nie dziedziczymy ich od wspólnego przodka ludzi i ośmiornic, bo ten hipotetyczny przodek nie posiadał oczu. Podobnie funkcjonuje echolokacja u nietoperzy i morświnów, ale nie pochodzi ona od wspólnego przodka tych grup zwierząt.[2] Żeby wyjaśnić takie przypadki, ewolucjoniści wymyślili koncepcję ewolucji konwergentnej. Konwergencja, znana też jako homoplazja, sprowadza się do pomysłu, że takie podobieństwa między bardzo odmiennymi grupami organizmów wyewoluowały oddzielnie, że przypadkowo te odmienne grupy uzyskały na drodze ewolucji tę samą lub bardzo podobną strukturę.

Jest to bardzo wygodne dla ewolucjonistów wyjaśnienie obserwowanych podobieństw. Co się da, tłumaczą oni pochodzeniem od wspólnego przodka, czyli ewolucją. A co się nie da – konwergencją, czyli też ewolucją. „Jakiekolwiek podobieństwo znajdą, jest to dowód na rzecz ewolucjonizmu!”.[3] Jest to rozumowanie typu „jeśli padnie orzeł, ja wygrywam, jeśli reszka – ty przegrywasz”.

Ale czy idea konwergencji daje wiarygodne wyjaśnienie? Okazało się, że oczy musiały wyewoluować niezależnie od siebie co najmniej 40 razy (a może nawet 60 razy), [4] w tym 11 odmiennych metod tworzenia obrazu w oku. W dodatku współczesna nauka, jak mikrobiologia, embriologia i genetyka coraz bardziej podważa koncepcję homologii jako argumentu na rzecz wspólnoty pochodzenia.

Na przykład ludzie i żaby posiadają palce. Ich układ w strukturze kończyn jest podobny. Otóż jeśli posiadają je, jak twierdzą ewolucjoniści, gdyż odziedziczone zostały po wspólnym przodku, to moglibyśmy oczekiwać, że w rozwoju embrionalnym wyłaniają się w podobny sposób. Ale tak nie jest. W ludzkich zarodkach palce wyłaniają się wskutek tego, że zanika tkanka między palcami. U żab natomiast palce stopniowo wyrastają z tkanki.

Wiele organów ma strukturę niemal identyczną albo bardzo podobną u różnych zwierząt, ale w rozwoju płodowym nie rozwijają się one z tych samych grup komórek embrionalnych. Na przykład przewód pokarmowy u rekinów rozwija się z górnej części embrionalnej „jamy brzusznej” (blastocela), u żab – z górnej i dolnej części tej jamy, a u ptaków i gadów – z dolnej warstwy blastodermy.[5]

Według teorii ewolucji własności homologiczne są zaprogramowane przez podobne geny. Podobieństwo sekwencji genów ma wskazywać na wspólnotę pochodzenia, ponieważ jest nieprawdopodobne, by mogło powstać w rezultacie przypadkowych mutacji. Koncepcja homologii przewiduje, że własności utworzone przez podobne sekwencje genów są filogenetycznie homologiczne. Ale istnieje tak wiele wyjątków od tego przewidywania, że regułą nie jest genetyczna homologia, ale raczej wyjątki od niej.

Klasycznym przykładem są mutacje w pewnych genach homeotycznych, czyli w takich genach, które kontrolują aktywność jakiegoś zbioru genów koniecznych do utworzenia struktury ciała. U muszek owocowych mutacje te mogą wywołać całościowe zmiany morfologiczne jak dwie pary skrzydeł zamiast jednej pary, zastąpienie czułka przez nogę albo spowodowanie, że oczy rozwijają się na nodze muszki. Geny podobne do genów homeotycznych decydujących o rozwoju skrzydeł u muszek znaleziono u większości innych organizmów, w tym ssaków, a nawet u człowieka.

Inny przykład: gen kontrolujący barwę oczu myszy kontroluje także rozmiary fizyczne myszy. Ale gen kontrolujący barwę oczu u muszek owocówek kontroluje nie ich rozmiary, lecz morfologię żeńskiego organu płciowego.[6] Chociaż myszy i muszki mają podobny gen (zwany eyeless),[7] który kontroluje rozwój ich oczu, to wielofasetkowe oko muszek jest z gruntu odmienne od ssaczego oka myszy. Podobne geny homeotyczne kontrolują rozwój struktur, które nie są homologiczne na podstawie postdarwinowskich rozważań filogenetycznych ani na podstawie klasycznej definicji morfologicznej.[8]

Problemów z darwinowskim wyjaśnieniem homologii jest tyle, że były dyrektor Muzeum Historii Naturalnej w Londynie i czołowy embriolog XX wieku, sir Gavin de Beer, w podtytule swojej książki na temat homologii umieścił słowa „nierozwiązany problem”,[9] a profesor ekologii i biologii ewolucyjnej w Yale University, Gunter Wagner, napisał, że przy próbach ustalenia biologicznych podstaw homologii ciągle powtarzało się wiele głębokich problemów.[10] Mimo to ewolucjoniści ciągle uważają homologię za filar teorii ewolucji, a nawet za dowód, że Boga nie ma. Dlaczego – pytają – wszechmocny Stwórca ciągle wybierał ten sam wzorzec przy stwarzaniu? Dlaczego nie używał radykalnie odmiennych wzorców w każdym niezależnym akcie stwórczym?

Oczywiście Bóg mógł użyć nieskończenie wielu radykalnie odmiennych wzorców, gdyby zechciał. Ale dlaczego miałby tego chcieć? Mogłoby to skłonić ludzi do wiary w istnienie wielu bogów. Życie zostało zaprojektowane tak, aby wskazywało na jednego projektanta, a jednocześnie tak, by się nie dało wyjaśnić przy pomocy darwinowskiego ewolucjonizmu. Jest to podstawowa teza teorii przesłania biotycznego Waltera ReMine’a.[11]

Korzystanie za każdym razem z radykalnie odmiennego wzorca podważałoby także mądrość projektanta. Mądrość albo racjonalność działania rozumie się najczęściej jako maksymalizację użyteczności – osiąganie postawionego celu jak najmniejszym wysiłkiem, otrzymywanie optymalnych wyników przy minimalnym zużyciu zasobów itp. Dlatego jeśli jakiś konkretny wzorzec funkcjonuje, realizując dobrze postawiony cel (np. poruszanie się), to mądry projektant stosuje go także do wszystkich innych możliwych celów.

Gdyby projektant życia wymyślał za każdym razem radykalnie odmienny projekt, działałby nieracjonalnie. Takie działanie byłoby nie tylko stratą czasu i energii, ale byłoby wręcz głupie.

Marta Cuberbiller

(Terry P. Beh, „Common Ancestry or Uncommon Wisdom?”, Creation Matters March-April 2015, vol. 20, No. 2, s. 1-3.)

Przypisy:

[1] Por. Jerry Bergman, „Does homology provide evidence of evolutionary naturalism?”, TJ 2001, vol. 15, no. 1, s. 26-33, http://tiny.pl/m3mwl.

[2] Por. Dominic Statham, „Homology made simple”, Creation Ex Nihilo 2012, vol. 34, no. 4, s. 43-45, http://tiny.pl/m3m4p.

[3] Statham, „Homology made simple”…, s. 45.

[4] Por. Richard Dawkins, Wspinaczka na szczyt nieprawdopodobieństwa, Na Ścieżkach Nauki, Prószyński i S-ka, Warszawa 1998, s. 167, 229.

[5] Por. Gavin de Beer, Homology, An Unsolved Problem, Oxford University Press, London 1971, s. 13.

[6] Por. Jonathan Wells and Paul Nelson, „Homology: a concept in crisis”, Origins and Design 1997, vol. 18, no. 2, s. 15.

[7] Dawkins bardzo się dziwił, dlaczego gen kontrolujący rozwój oczu nazywa się eyeless (bezoki) i wolałby, gdyby się nazywał eyemaker (okorób) (por. Dawkins, Wspinaczka na szczyt…, s. 226).

[8] Por. Jonathan Wells, Ikony ewolucji. Nauka czy mit?, Wydawnictwo „W wyłomie”, Gorzów Wielkopolski 2007, s. 61-62.

[9] Patrz przypis [5].

[10] Gunter Wagner, „The origin of morphological characters and the biological basis of homology”, Evolution 1989, vol. 43, no. 6. s/ 1163 [1167-1171].

[11] Por. Walter James ReMine, The Biotic Message. Evolution versus Message Theory, St. Paul Science, Saint Paul, Minnesota 1993, s. 20.

 

Idź Pod Prąd 2015, nr 135-136 (październik-listopad), s. 15-16.