Zakonnica: Fala hejtu za wpis „Pomóż w DPS-ie przy COVID-19” [WYWIAD IPP]
Udostępnij
Przeczytasz tekst w ok. 4min.
– Znam osoby, które przeszły już COVID-19, część z nich ledwo przeżyła, a pozostałości po wirusie będą miały wpływ na ich zdrowie już do końca życia – siostra Tymoteusza Gil, prezes Fundacji Sióstr św. Dominika, w rozmowie z telewizją Idź Pod Prąd. Zakonnica pomagała w Domu Pomocy Społecznej w Nowym Sączu, gdzie wybuchło ognisko koronawirusa. Opublikowała w mediach społecznościowych wpis zachęcający, szczególnie osoby niewierzące w COVID-19, do pomocy w DPS-ie. Wylała się na nią fala hejtu. – Niektórzy pisali: wierz w Jezusa, a nie koronawirusa. Wierzę w Jezusa, a wirus po prostu jest i trzeba się przed nim chronić tak, jak przed grypą czy ospą – podsumowuje s. Tymoteusza Gil.
W nowosądeckim Domu Pomocy Pomocy Społecznej dla Dorosłych wybuchło ognisko koronawirusa, kilkadziesiąt osób zostało zakażonych. Siostra Tymoteusza Gil skierowała nietypowy apel o pomoc zwłaszcza do osób, które nie wierzą w istnienie COVID-19. Na swoim Facebooku napisała: “Wolontariusze potrzebni od zaraz. (…) Szczególne zaproszenie dla tych, którzy uważają, że wirusa nie ma…. nie będą przynajmniej cierpieli z powodu noszenia masek i niewygodnych kombinezonów”. Post spotkał się z dużym wzburzeniem internautów oraz falą hejtu. W wywiadzie dla IPP TV siostra zakonna opowiedziała, skąd wziął się pomysł na taki apel.
– Jako Fundacja Sióstr św. Dominika w czasie pandemii zaczęłyśmy akcję pomocy DPS-om. I pod względem finansowym, i pod względem personelu, domy pomocy nie są świetnie wyposażone. (…) Dlatego postanowiłyśmy zorganizować akcję pomocy, dzięki której udało nam się zebrać 750 tys. złotych, które przeznaczyłyśmy na zakup m.in. maseczek, rękawic, płynów dezynfekcyjnych. Później zaczęły do nas napływać prośby od dyrektorów innych DPS-ów, m.in. w Nowym Sączu, o pomoc w pozyskiwaniu wolontariuszy. (…) Hejt wylał się na mnie jeszcze zanim treść mojego apelu skierowałam do koronosceptyków. Oberwało mi się właściwie za samą chęć pomocy.
Hejt wylał się na mnie jeszcze zanim treść mojego apelu skierowałam do koronosceptyków.
To, w jaki sposób zostałam potraktowana, uwłacza godności człowieka. Rozumiem, że można nie wierzyć w koronawirusa, ale chodzi o zwykły szacunek do drugiego człowieka. Ta sytuacja mnie przerosła i jako fundacja nie pomagamy już w pozyskiwaniu wolontariuszy – opowiedziała s. Tymoteusza Gil.
Kilka dniu po zamieszczeniu posta siostra zakonna usunęła go, a następnie wystosowała informację o powodach swojej decyzji.
– Dlaczego jest w Polsce tyle nienawiści pod adresem osób, które chcą pomagać ofiarom koronawirusa – zapytała prowadząca rozmowę red. Kornelia Chojecka. – Wydaje mi się, że wszelkie formy pomocy charytatywnej albo cieszą się wielkim powodzeniem i sukcesem, albo wielkim niepowodzeniem i fiaskiem (…), ludzie uważają, że osoby pomagające mają w tym korzyści dla siebie, więc trzeba ich zhejtować. (…) W treści komentarzy w ogóle nie pojawiały się głosy osób, które nie boją się koronawirusa i chętnie pomogą, a jedynie obrażano mnie – odpowiedziała siostra zakonna.
Redaktor dopytała zakonnicę, czy według niej to przypadek, że akurat podczas pandemii koronawirusa jest fala hejtu wobec osób, które wierzą w jego istnienie i działają na rzecz chorych. – To ciekawe, bo działając w fundacji na rzecz DPS-ów doświadczam bardzo dużo pomocy, natomiast ludzie są przeciwko pomocy przy koronawirusie. Dla mnie to zjawisko niewytłumaczalne. Myślę, że ludzie podzielili się na tych, którzy doświadczyli COVID-19 albo po prostu są ludźmi myślącymi, którzy nie podważają istnienia wirusa, skoro tyle się o nim mówi, [i na tych, którzy w niego nie wierzą]. Czy rzeczywiście zagrywki polityczne mogłyby tak narażać nas wszystkich? Bo niektórzy w to wierzą – stwierdziła.
Redaktor Kornelia Chojecka zapytała s. Tymoteuszę, co dzisiaj chciałaby przekazać tym, którzy nie wierzą w istnienie koronawirusa. – Spotkałam osoby, które przeszły już zarażenie COVID-19 i część z nich ledwo przeżyła, a pozostałości po wirusie już do końca życia będą miały wpływ na ich zdrowie. Nie chodzi o to, czy w coś się wierzy, czy nie – trudno dyskutować, czy nowotwór istnieje, on po prostu jest. Pracuję w DPS-ie, gdzie jest 56 chłopców – najgorsze jest to, że nie jesteśmy w stanie ograniczyć rozprzestrzeniania wirusa. Druga sprawa to personel – pracownicy po zarażeniu się muszą iść na kwarantannę i kto wtedy zajmie się pensjonariuszami? To, w jaki sposób funkcjonują DPS-y podczas epidemii, jest właściwie nie do udźwignięcia – zakonnica przedstawiła sytuację panującą w DPS-ach.
– Otwórzmy swoje serca i pomóżmy innym, bo nie wiadomo, co nas czeka. (…) Niektórzy pisali: wierz w Jezusa, a nie koronawirusa. Wierzę w Jezusa, a wirus po prostu jest i trzeba się przed nim chronić tak, jak przed grypą czy ospą – dodała.
Niektórzy pisali: wierz w Jezusa, a nie koronawirusa. Wierzę w Jezusa, a wirus po prostu jest i trzeba się przed nim chronić tak, jak przed grypą czy ospą.
– Skąd siostra czerpie siłę do dalszej pracy i pomocy chorym, mimo doświadczonego hejtu? – zapytała na koniec red. Chojecka. – Słyszę w głowie słowa: Byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem chory, a odwiedziliście Mnie. To mi daje wielką siłę i nadzieję, że jak trafię do Nieba – a bardzo chciałabym się Tam znaleźć – to będę umiała na te pytania odpowiedzieć.