Przeczytasz tekst w ok. 3 min.

NIE PRZEGAP! 6 stycznia o 23:45 w TVP Kultura film „List z Masanjia”

*  *  *

Z Leonem Lee, reżyserem filmu List z Masanjia”, rozmawia Katarzyna Wierbol

Katarzyna Wierbol: Powiedział pan, że to dzięki pierwszemu pana filmowi Ludzkie żniwo powstał drugi pana film, List z Masanjia. Skąd pomysł na ten film? Jakie były początki tego projektu?

Leon Lee: To było pod koniec 2012 roku. Przeczytałem wtedy historię o liście znalezionym w opakowaniu dekoracji na Halloween w Oregonie. Wszystkie media o tym mówiły. Przyjrzałem się bliżej temu listowi. Został on napisany w obozie pracy Masanjia. Wcześniej odbyłem kilkanaście rozmów z osobami, które przeżyły pobyt w tym obozie. Znałem jego reputację. To jeden z mających najgorszą sławę obozów w Chinach. Uznałem, że przeżyć obóz Masanjia można tylko cudem. Jak to możliwe, że ktoś mógł znaleźć długopis i kartkę i mieć odwagę chować listy w dekoracjach na Halloween, które był zmuszony robić. Bardzo chciałem dowiedzieć się, kim była ta osoba. Ogłosiłem to. Minęły 3 lata. Pewnego dnia jeden ze znanych mi dziennikarzy podziemnych i dysydentów chińskich skontaktował się ze mną i powiedział: „Wiesz co? Myślę, że znalazłem tego gościa”. Wtedy po raz pierwszy skontaktowałem się z nim na Skype. Wiedziałem tylko tyle, że ten człowiek nazywa się Sun Yi i że był gotów opowiedzieć swoją historię. Tak się to wszystko zaczęło.

Jak wyglądało kręcenie tego filmu? Wiem, że pracował pan w Kanadzie i nie pojechał pan do Chin, aby nakręcić ten film. Czy Sun Yi sam to filmował?

Tak. Po naszym spotkaniu na Skype było jasne, że Sun Yi chciał ze mną współpracować pomimo ryzyka. Ale mieliśmy problem. Nie mogłem wrócić do Chin z powodu moich poprzednich filmów, a Sun Yi nie umiał się posługiwać kamerą. Pracowaliśmy głównie przez Skype. Udzielałem mu wskazówek dotyczących filmowania, nagrywania dźwięku, przesyłania materiałów. A ja przeglądałem materiał w Internecie. Co jakiś czas przysyłał mi dysk twardy z surowym materiałem, bo pliki były za duże, aby go przesłać przez Internet. Oczywiście nie mogliśmy tego przesyłać przez FedEx lub China Post. Musieliśmy wykorzystywać nasze znajomości, abym mógł otrzymać wszystkie dyski. Czasami czekałem ponad 4 miesiące, aby otrzymać dysk. Dopiero wtedy, kiedy miałem dysk w rękach, Sun Yi podawał mi hasło. Dysk był tak zaszyfrowany, że miałem tylko jedną szansę, aby go otworzyć. Jeżeli podałbym złe hasło, zawartość dysku zostałaby zablokowana na zawsze. Razem były cztery dyski. Na szczęście udało się otworzyć wszystkie.

To niesamowita historia. Myślę, że to również pokazuje odwagę Sun Yi, jaką musiał mieć, aby tak narażać się za to, w co wierzył. Jak myślisz, co go motywowało?

Nie mam wątpliwości, że jego przekonania i jego wiara w zasady Falung Gong, czyli prawdomówność, współczucie i tolerancja, miały ogromny wpływ na jego wytrwałość i determinację w ujawnianiu zbrodni i działaniu ku zatrzymaniu prześladowań. W szczególności prawda. Podczas moich rozmów z nim miałem poczucie, że on naprawdę wierzy w prawdę. Wierzył w moc prawdy. Wierzył, że ludzie zasługują, by wiedzieć, co naprawdę się dzieje. Myślę, że to było dla niego motywacją. Również uważał, że jeśli prawda, współczucie i tolerancja nie są popierane czy nawet dozwolone w społeczeństwie, to jaka będzie jego przyszłość? Jego celem było powiedzenie ludziom prawdy i właśnie to zrobił. Kiedy się ogląda i słucha jego historii, to naprawdę widać. Jego odwaga i wartości są bardzo jasno przedstawione.

Julie, która znalazła list od niego, kiedy go spotkała, powiedziała mu, że zmienił jej życie. W jaki sposób Sun Yi zmienił Twoje życie? Jak jego historia wpłynęła na Ciebie?

Sun Yi był osobą, którą naprawdę podziwiałem, a on był jednym z wielu dysydentów, jakich spotkałem. Miał niesamowitą siłę, a jednocześnie zawsze był spokojny. Cały czas był spokojny. Podczas nagrywania tego filmu byłem w Kanadzie, w bezpiecznym miejscu, a on był w Chinach, ryzykując swoje życie każdego dnia. To on często mówił mi, że wszystko się ułoży, że wszystko będzie dobrze. On był źródłem mojej odwagi. On był tym, dzięki któremu nie ustałem i dokończyłem ten film. Miałem okazję poznać go w Indonezji. Pielęgnuję to wspomnienie, pomimo że czas, który spędziliśmy razem, był krótki. Powtarzam, on szukał schronienia w Indonezji, nie było wesoło. Podczas zdjęć ciągle martwił się o mnie, o Julie, o ekipę, czy nie było nam za gorąco, czy dobrze jedliśmy. Ciągle myślał o innych. Do końca życia będę pielęgnował wspomnienia o nim, o tym, jak nakręciliśmy film, a także o naszej przyjaźni i więzi, która powstała między nami podczas tego procesu.

To, co pan powiedział, jest bardzo inspirujące. Jak wcześniej powiedziałam, widać to w filmie. Widać charakter Sun Yi.

ZOBACZ CAŁOŚĆ WYWIADU: