Przeczytasz tekst w ok. 12 min.

Polonia w Stanach Zjednoczonych walczy o pozostawienie na miejscu Pomnika Katyńskiego w Jersey City, USA. Działacz polonijny mec. Sławomir Platta doprowadził do decyzji o referendum w tej sprawie. Głosowanie niebawem. Ze Sławomirem Plattą rozmawiają Pastor Paweł Chojecki i Eunika Chojecka z Idź Pod Prąd TV.

Sprawa Pomnika Katyńskiego

Z mecenasem Sławomirem Plattą rozmawia Eunika Chojecka

Panie mecenasie, o sprawie Pomnika Katyńskiego było głośno przez kilka miesięcy w Polsce i na świecie, ale teraz już powoli opinia publiczna o tym zapomina. My przypominamy, żeby naprawdę ten pomnik ocalić. Dlatego zaprosiliśmy Pana i dziękujemy, że przyjął Pan nasze zaproszenie.

Czy mógłby Pan przypomnieć naszym widzom, jak wyglądała cała historia z zamiarem usunięcia Pomnika Katyńskiego? Do nas, do Polski, docierały informacje, że to pewien rosyjski lobbysta chce usunąć Pomnik Katyński, który stoi w Jersey City w bardzo reprezentacyjnym miejscu z widokiem na Manhattan.

Zacznijmy od tego, że problem związany z pomnikiem rozpoczął się już w kwietniu tego roku, kiedy powstały pogłoski, że ma być on usunięty, a później burmistrz miasta Jersey City Steven Fulop stwierdził, że na sto procent go przesunie. Zaczęła się bardzo nieładna wymiana zdań, Fulop w obraźliwy sposób określił czołowych przywódców państwa polskiego. Później Tomasz Lubaczewski starał się to wszystko odkręcić i powiedzieć, że nie chodziło o marszałka Senatu, tylko kogoś innego. Generalnie powstał jeden wielki bałagan, jeśli chodzi o to, kto rozmawia z Fulopem i jak będzie ta sprawa się rozstrzygała.

I w pewnym momencie dowiedzieliśmy się z Twittera konsula Macieja Golubiewskiego, że jest porozumienie. Porozumienie, o którym nie wiedział ani artysta Andrzej Pityński, który stworzył to dzieło, ani Krzysztof Nowak, ówczesny prezes Komitetu Katyńskiego. Tak naprawdę nikt nie wiedział, o co chodzi.

Później się okazało, że to tak zwane porozumienie, które nigdy nie zostało sfinalizowane ani zmaterializowane, jeżeli chodzi o formę pisemną czy jakąkolwiek inną, miało przewidywać przestawienie tego pomnika nad kanały ściekowe, na tyły budynków na wybrzeżu. Cel przesunięcia tego pomnika był tylko jeden: aby uzyskać przestrzeń na podjazd do hotelu Hyatt, który znajduje się na miejscu, w którym teraz ma powstać rzekomy park zamiast pomnika. Oczywiście nie chodzi o park. Chodzi o to, żeby grunt o wartości około 15 mln dolarów, na którym ma być usytuowany podjazd zajmujący ok. 1/3 powierzchni przeznaczonej na park, został przekazany na prywatny cel, co jest de facto grabieżą mienia publicznego. Ale przy okazji trzeba usunąć Pomnik Katyński, ponieważ nie pasuje widokowo. Stąd wziął się tak naprawdę pomysł przesunięcia pomnika.

Pomnik im nie pasuje widokowo, bo jest bardzo wyrazisty, bardzo piękny i bardzo znaczący dla Polaków, którzy szanują historię. Ale jak się później okazało, historię szanuje również 15% mieszkańców Jersey City, którzy podpisali petycję o referendum w sprawie pozostawienia tego pomnika.

W dwóch turach petycji zebraliśmy prawie 15 tys. podpisów.To wprowadziło w konsternację zarząd miasta i burmistrza, ponieważ tego nie dokonał jeszcze nikt w historii stanu New Jersey. W momencie, kiedy okazało się, że Polacy uzyskali wymaganą liczbę podpisów, nikt nie wiedział, co ma zrobić. Doszło w końcu do trzeciego głosowania nad ordynacją o przesunięcie Pomnika Katyńskiego.

To niewątpliwie ogromny sukces Polonii, ogromny sukces Polaków tu mieszkających.

Należą się ogromne podziękowania dla wielu osób zaangażowanych w tę sprawę. To był problem Polonii i Polonia sobie z nim poradziła.

Naprawdę niepotrzebne było zaangażowanie polskiej dyplomacji w tę kwestię. Rzekome umowy pomiędzy Fulopem a konsulem generalnym były nie na miejscu. Po pierwsze, on nie ma tu umocowania prawnego, żeby reprezentować Polonię, a po drugie, to wymagałoby konsultacji z przedstawicielami Polonii, czy takie porozumienie jest dla nas do zaakceptowania. Okazało się, że nie jest. Organizacje polonijne: Pulaski Business i Pulaski Day Parade, Kościuszko Foundation, Kongres Polonii Amerykańskiej wyraźnie twierdzą, że chcą, aby pomnik pozostał na dotychczasowym miejscu. Do tego właśnie doprowadziliśmy, żeby referendum o tym rozstrzygnęło, a referendum odbędzie się prawdopodobnie pod koniec grudnia lub na początku stycznia.

Panie mecenasie, ale nie wszyscy są zadowoleni z tego referendum i z pana działalności. Na przykład konsul RP w NY pan Maciej Golubiewski, o którym Pan wspomniał, ostrzega, że odrzucenie decyzji o przeniesieniu pomnika na York Street stanowi powrót do obecnej niestabilnej sytuacji. Także portal niezależna.pl napisał m.in.: „gdy wydawało się, że już wszystko jest ustalone pomiędzy Polonią a burmistrzem Stevenem Fulopem, i wydawało się, że pomnik w Jersey City stał będzie w godnym miejscu, zdumiewające działania zaczął wykonywać pewien prawnik i niewielkie grono osób wokół niego zgromadzonych. Niestety zamieszanie, jakie spowodował, ma fatalne skutki. Rada miejska Jersey City zdecydowała dzisiaj o zorganizowaniu referendum w sprawie lokalizacji Pomnika Katyńskiego, który miał zostać przeniesiony o 60 metrów od dotychczasowej lokalizacji w pobliże nabrzeża rzeki Hudson przy York Street. Teraz to nie jest pewne”. Jak pan się odniesie do tych oskarżeń, że to przez Pana, że to przez zbiórkę podpisów w sprawie referendum sytuacja z Pomnikiem Katyńskim jest niepewna?

Powiem jeszcze raz: konsul generalny reprezentuje Polskę w Stanach Zjednoczonych, nie Polonię, dlatego na ten temat nie ma nic do powiedzenia. To, że się zaangażował, moim zdaniem było zupełnie niepotrzebne i spowodowało bardzo wiele antagonizmów. A jeśli mowa jest o małej grupce ludzi, to nie zapominajmy, że za pozostawieniem pomnika w obecnym miejscu stoją ogromne organizacje – Kongres Polonii Amerykańskiej, Pulaski Day Parade i Pulaski Business Association czy Kościuszko Foundation – i cała rzesza Polonii, jeśli nie cała Polonia. Mogę policzyć na palcach jednej ręki osoby, które nie chcą, aby pomnik pozostał w tym miejscu.

Pewne rzeczy, które Polonia osiągnęła dzięki naszej pracy, są niezaprzeczalne. Być może nie wydawało się możliwe, że Polonia może się zorganizować i finansowo, i liczebnie, aby ten projekt przeprowadzić, dlatego chcieli takiego dziwnego, niekorzystnego porozumienia. Ale tak się stało, że mamy w tej chwili referendum. A burmistrzowi miasta, który obraził czołowe postacie w Polsce, powiedzieliśmy: „NIE!”, dlatego że jest wobec nas bezczelny, dlatego że bezcześci naszą tradycję i historię.

Oczekuję od władz Polski i od mediów pełnego wsparcia decyzji o referendum, ponieważ ona jest dla pomnika korzystna i pokazuje na przyszłość innym burmistrzom, że nie wolno dotykać polskich pomników. Myślę, że gdyby Fulop wiedział, co go czeka, jeśli chodzi o petycję z pomnikiem i referendum, nigdy by tego nie zaczął.

Niestety, w sprawie obrony pomnika w New Jersey nastąpił konflikt i część tak zwanych prawicowych mediów i polskie przedstawicielstwo stanęło przeciwko Polonii. Moim zdaniem dochodzi tu jeszcze jakaś dezinformacja, bo w kółko nam w Polsce serwuje się informację, że zostało podpisane porozumienie i że Polonia, głównie Pan, je zniszczyliście. Czy znana jest Panu treść tego porozumienia? Czy ktoś tę rzekomą umowę gdzieś już opublikował, żeby Polacy mogli wyrobić sobie o niej zdanie?

Ani ja, ani nikt z moich znajomych zaangażowanych w projekt związany z Pomnikiem Katyńskim nigdy nie zobaczył takiego porozumienia. Obawiam się, że to porozumienie nigdy nie powstało. Mówimy prawdopodobnie o rozmowie, którą z burmistrzem Fulopem odbył konsul generalny Lubaczewski rzekomo reprezentujący w tej rozmowie interesy Polski. Z tej rozmowy wynikło tylko jedno: że pomnik ma być przeniesiony nad ściek. Zostawiamy ten plac dla hotelu Hyatt. Pan Lubaczewski jest deweloperem i na pewno będzie mu bardzo na rękę, żeby tam zbudowano coś innego; on przy okazji reprezentuje interesy Polski w Stanach Zjednoczonych.

Uważam, że porozumienia nigdy nie było. Gdyby było, to byśmy je zobaczyli. Najgorsze jest to, że sami radni miasta stwierdzali w trakcie obrad, że niestety nie ma żadnych informacji, kto ma przeniesienie pomnika sfinansować. Sam burmistrz miasta, poprzez usta pana Lubaczewskiego, stwierdził, że będzie to kosztowało ponad 250 000 dolarów. Trzeba jeszcze dodać, że tak naprawdę nie wiadomo, ile będzie kosztowała zmiana infrastruktury na nabrzeżu. Pomnik ma ogromne fundamenty, a w miejscu, na które miał być przestawiony, są kanały ściekowe, które trzeba by było przesunąć. Mówimy zatem o ogromnym projekcie architektonicznym, który nie ma finansowania. Jeśli jakakolwiek umowa była zawierana, to powinny w niej być ustalenia, kto za to zapłaci. To nigdy nie było sprecyzowane, dlatego radni stwierdzali jasno, że dopóki nie ma wyjaśnienia, kto za to będzie płacił, nie będą nad tym głosowali.

Właśnie, mówimy o miejscu nad kanałem ściekowym, gdzieś na tyłach budynku. To miejsce nazywa „godnym” niezależna.pl, ale nie jest to miejsce reprezentacyjne.

Pociągnijmy jeszcze wątek rosyjskiego lobbysty. Do Polski dotarły informacje, że to on stoi za tym, żeby usunąć czy przenieść właśnie w to niegodne miejsce Pomnik Katyński, czy to jest prawda?

Nie zdziwiłoby mnie to na pewno, ale nie wiem, czy to prawda. Pogłoski te pewnie mają coś z prawdy, jednak nie wiem dokładnie, o kim mowa. Na pewno w tym przypadku nie chodzi tylko o pomnik. Chodzi o grunt, na którym pomnik stoi.

W obronę dotychczasowego usytuowania Pomnika Katyńskiego zaangażowali się nie tylko Polacy mieszkający w Stanach. Czy mógłby Pan powiedzieć więcej o tym wsparciu od innych narodów przy obronie pomnika?

Przede wszystkim pamiętajmy, że Polonia mieszkająca w Jersey City nie jest na tyle liczna, aby zorganizować referendum. Wśród 15 000 podpisów, podejrzewam, że 10-20% było polskich, a cała reszta to były podpisy osób tu mieszkających, rodowitych mieszkańców Jersey City lub tych, którzy teraz tu mieszkają. Udało mi się zawiązać koalicję organizacji nie tylko Polaków, ale też innych nacji. Te organizacje dawały nam ogromne wsparcie. Bardzo wiele nacji włączyło się w podpisywanie petycji.

Pamiętajmy, że sprawa Pomnika Katyńskiego w New Jersey została bardzo nagłośniona w mediach amerykańskich. Więc kiedy podchodzimy do zwykłego mieszkańca Jersey City i mówimy mu Pomnik Katyński – Katyń Monument – on wie, o co chodzi. To był bardzo gorący temat. Nieczęsto się zdarza, żeby burmistrz jakiegoś miasta znieważył publicznie najważniejsze osoby innego państwa. Dla Amerykanów to była pewnego rodzaju rozrywka, patrzyli na to z niedowierzaniem, że można na takie coś sobie pozwolić. I, broń Boże, nie chwalili tego. Ten burmistrz, kiedy jeszcze był radnym miasta, miał pomysł, aby usunąć monument upamiętniający wojnę koreańską i na jego miejscu stworzyć park dla psów. To mu się nie udało jako radnemu, bardzo silny sprzeciw mieszkańców spowodował, że jego pomysł upadł. To jest jego drugi sztandarowy pomysł, żeby Pomnik Katyński usunąć i stworzyć pod nim podjazd dla hotelu. Dołożymy wszelkich starań, żeby to nie nastąpiło. Nasz pomnik jest Polonii cząstką Polski, częścią polskiej historii, którą mogą zobaczyć, dotknąć, do której mogą przyprowadzić swoje dzieci i pokazać im, wytłumaczyć, co to znaczy Katyń.

Najpiękniejsze jest jeszcze to, że Amerykanie, którzy przechodzą koło tego pomnika, w tej chwili już wiedzą, że pomnik jest odzwierciedleniem 22 000 zabitych polskich obywateli. To tłumaczą swoim dzieciom. Więc osiągnęliśmy tutaj w Jersey City propagandowo niesamowity sukces, jeśli chodzi o uświadomienie Amerykanom, o co chodzi i po której stronie powinni stanąć. Ale nie miejmy złudzeń, burmistrz miasta wraz z deweloperami, takimi jak pan Lubaczewski, na pewno teraz zrobią ogromną propagandę, aby w referendum ludzie głosowali przeciwko pomnikowi. To będzie bardzo trudna walka, ale ufam, że pomnik zostanie w miejscu, gdzie teraz stoi. Mieszkańcy Jersey City będą mogli w czasie referendum pokazać swoją siłę i szacunek dla historii i wierzę, że to zrobią.

Powiedział Pan, że teraz coraz więcej Amerykanów dowiaduje się o tym, czym był Katyń i to jest paradoksalny sukces tej całej sytuacji. W naszym sklepiku jest już dostępny film: „Katyń. Ostatni świadek” w reż. Piotra Szkopiaka. Jest to obraz, który szczególnie Amerykanie czy inni anglojęzyczni powinni zobaczyć. Film świetnie pokazuje, czym był Katyń i jak alianci nas sprzedali w ramach dobrych stosunków z Józefem Stalinem.

Panie mecenasie. Wiemy, że referendum w sprawie Pomnika Katyńskiego ma się odbyć w grudniu lub styczniu. Na koniec zapytam, czy jest Pan dobrej myśli, jeżeli chodzi o wyniki tego referendum?

Na pewno tak. Myślę o dużej liczbie osób, które podpisały petycję o referendum, pamiętajmy, to jest 15 000 ludzi. Dla porównania, aby wybrać radnego miasta Jersey, potrzeba 1 400–1 500 głosów. A żeby wybrać burmistrza mista, wystarczy 27 000 głosów. Te 15 000 osób, które podpisało petycję, to naprawdę jest duża liczba głosów. Ufam, że ci ludzie będą będą chcieli zagłosować. Widziałem reakcje Amerykanów na ulicach, kiedy z nimi rozmawialiśmy, zbierając podpisy, i wiem, że oni to rozumieją, dlaczego walczymy o ten pomnik i rozumieją, że to jest też ich tradycja, bo pomnik został wbudowany w ziemię Jersey City, stał się częścią historii tego miasta.

Oczywiście będzie potrzebne bardzo duże wsparcie medialne, finansowe, by móc odpowiednio nagłośnić to referendum, zanim się odbędzie. Jesteśmy na dobrej drodze do tego, by pomnik pozostał na miejscu, w którym teraz jest. To nigdy nie była łatwa walka, natomiast w tej chwili możemy powiedzieć, że Polonia pokazała swoją siłę, pokazała swoją odwagę i to, że nie poddaje się bez walki.

Bardzo prosimy o informowanie nas o kolejnych krokach i potrzebach w walce o Pomnik Katyński w Jersey City. Myślę, że wielu naszych widzów i klubowiczów przyjedzie nawet z daleka, kiedy będzie potrzeba.

Panie mecenasie, zrobił Pan w USA karierę zawodową, a teraz prowadzi Pan szeroką działalność polityczną. Czy mógłby Pan naszym widzom przybliżyć etapy swojej kariery? Jak to się stało, że wszedł Pan na szczyty społeczeństwa amerykańskiego?

Urodziłem się w Polsce, w Warszawie, natomiast przez większość swojego życia mieszkałem w Nowym Dworze Mazowieckim pod Warszawą. Studia ukończyłem na wydziale prawa kanonicznego ówczesnego ATK, czyli Akademii Teologii Katolickiej, obecnego Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, a także na Uniwersytecie Warszawskim. Dwa kierunki prawa kończyłem równolegle. Zaraz później poleciałem do Stanów Zjednoczonych na dodatkowe studia. Tutaj ukończyłem wydział prawa i zdałem egzamin prawniczy. Od tej pory zaczęła się moja przygoda z prawem w Nowym Jorku. Początki były bardzo trudne. Pracowałem dla bardzo dobrych kancelarii na Manhattanie. Przez wiele lat zdobywałem doświadczenie, aby w końcu po kilku latach otworzyć swoją kancelarię. Również ta kancelaria mieściła się na Manhattanie. Zaczęliśmy budowę nowej kancelarii, która podtrzymuje dobre tradycje, jakie wyniosłem z pracy z Amerykanami. Nowa firma bardzo rozwinęła i stała się największą polską kancelarią na Manhattanie. Tworzymy obronę prawną dla tych, którzy potrzebują opieki prawnej, a nie mają na to pieniędzy, dla poszkodowanych pracowników, poszkodowanych w wypadkach. Działaność idzie nam świetnie, osiągamy wspaniałe rezultaty. Cieszy mnie to, że Polacy mogą pomagać Polakom. Są też inne polskie kancelarie, które świetnie pracują i też się rozwijają.

Dochodzimy jako Polonia na Manhattanie do pewnej pozycji ekonomicznie i biznesowo, ale brakuje nam reprezentacji polityczne zarówno we władzach federalnych, gdzie mamy w tej chwili tylko jedną reprezentantkę w Kongresie, jak również we władzach stanowych czy miejskich – w Illinois nie mamy żadnych przedstawicieli stanowych, w Nowym Jorku czy Chicago również nikt nas nie reprezentuje. Amerykańscy politycy cieszą się z bierności Polaków, twierdzą, i niestety mają rację, że Polacy po prostu się nie liczą, ponieważ nie głosują. Dlatego zaangażowałem się w kampanię polityczną do senatu, abyśmy w końcu mieli kogoś, kto będzie Polaków reprezentował.

W tej chwili ten negatywny wizerunek w oczach Amerykanów bardzo zmieniliśmy.

Myślę, że gdyby Fulop wiedział, co go czeka, jeśli chodzi o petycję z pomnikiem i referendum, nigdy by tego nie zaczął. Ale my przyzwyczailiśmy Amerykanów do tego, że Polaków można popychać, że się nie liczą, że nie mają głosu ani politycznego, ani żadnego innego. Teraz nastąpiło zderzenie z rzeczywistością, która raptownie się zmieniła i Polacy coś stanowią w Stanach Zjednoczonych, potrafią się przeciwstawić i to w bardzo skuteczny sposób. Fulop i ludzie jego pokroju tego się nie spodziewali. Sądzę, że na przyszłość wezmą to pod uwagę i nieprędko posuną się do antypolskich wypowiedzi i działań.

Ufam, że polityczna luka, która teraz istnieje, zostanie zapełniona przez młodych, ambitnych Polaków, którzy osiągnęli sukces w biznesie i będą w stanie świetnie reprezentować we władzach nie tylko Polonię, ale i inne nacje. Mam nadzieję, że coś, czego teraz nie możemy zobaczyć, wkrótce będzie naszym udziałem.

Oczywiście zapraszam do współpracy także z naszym środowiskiem w Stanach Zjednoczonych. Polacy w Klubach IPP już się gromadzą z dokładnie takimi samymi celami, o których Pan mówił.

Panie mecenasie, co Polonia mająca takie jak Pan doświadczenie, może dać Polsce dzisiaj?

Nie jestem pewien, czy Polska czeka na Polonię. Myślę, że Polacy mieszkający w Polsce i w Stanach Zjednoczonych czy w innym miejscu tworzą swojego rodzaju własny świat, w którym żyją, pracują, mają swoich znajomych i są to organizmy, które żyją niezależnie. Natomiast są momenty, np. przyjęcie Polski do NATO, kiedy Polonia amerykańska stworzyła właściwy lobbing, by Polska została przyjęta, kiedy Polonia może pomóc Polsce. Tych momentów nie będzie dużo, ale one będą kluczowe. Polonia nie jest widoczna na co dzień w Polsce, ale to nie oznacza, że nie jest zainteresowana Polską. Polacy mieszkający w Stanach Zjednoczonych bardzo interesują się tym, co się dzieje w Polsce i chcą wpierać i Polaków, i Polskę. To, że mamy teraz Ojczyznę, w której mieszkamy, Stany Zjednoczone, nie powoduje, że zapominamy o tej, z której się wywodzimy. Będziemy o niej zawsze pamiętać. Będą na pewno jeszcze momenty w historii, w których Polonia będzie potrzebna Polsce i odwrotnie. I ufam, iż te momenty pokażą, że Polacy niezależnie od kontynentu, na jakim żyją, potrafią razem działać po to, aby słowo Polak brzmiało dumnie, i po to, aby słowo Polska miało znaczenie nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale gdziekolwiek indziej.

Ze strony naszego środowiska medialnego, a także partii Ruch 11 Listopada chcę na Pana ręce złożyć wyrazy ogromnej wdzięczności i podziwu oraz wsparcia w tym właśnie oddolnym organizowaniu się Polonii. To jest nasza idea, żeby Polacy – zarówno w Polsce, jak i Polonia na całym świecie, a szczególnie w Stanach Zjednoczonych – organizowali się i mówili wyraźnie swoim głosem, żeby nikt nas już więcej nie popychał bezkarnie. Żeby każdy burmistrz czy inny polityk wiedział, że jeśli przyjdzie mu do głowy ruszyć Polaków, spotka się to z solidarnym odporem całego środowiska polonijnego i polskich władz.

Chciałem jeszcze się odnieść do kontaktów Polonii z Polską. To nieprawda, że tu na was nie czekamy, że nie słuchamy waszego głosu. Myślę, że taka opinia jest pokłosiem czasów, o których mówi film „Katyń. Ostatni świadek”, kiedy próbowano Polaków w Polsce odciąć od głosu Polonii. Dlatego też po 1989 roku nie było miejsca na powrót, na rozwinięcie kontaktów biznesowych z Polonią, a nomenklatura komunistyczna zawłaszczyła życie gospodarcze i medialne. Dzisiaj chcemy przełamać tę blokadę na linii Polska-Polonia i planujemy otworzyć drugie studio naszej telewizji właśnie w Chicago, żeby głos Polaków, którzy doświadczyli, czym jest ten amerykański sen, docierał do Polaków nad Wisłą, żebyśmy i my zaczęli marzyć o polskim śnie.

Do tej pory o każdym pańskim kroku informowaliśmy, dlatego prosimy o kontakt z nami, jeśli chodzi o kolejne działania referendalne i zapraszamy znowu do studia, kiedy będzie Pan miał czas, żeby opowiedzieć nam więcej, co się dzieje wśród Polaków w okolicach Nowego Jorku.

Będzie mi bardzo miło to zrobić. Dziękuję jeszcze raz za zaproszenie, za dzisiejszą rozmowę i pozdrawiam gorąco wszystkich słuchaczy oraz państwa.

Dziękujemy!