Przeczytasz tekst w ok. 2 min.

Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump, powołując się na informacje z amerykańskiego wywiadu, napisał na Twitterze, że „rząd chiński kieruje żołnierzy na granicę z Hongkongiem”. Jednocześnie zaapelował o zachowanie spokoju.

Media już od jakiegoś czasu donoszą, że Pekin wysyła na granicę z Hongkongiem swoje wojska. Również rządowe media chińskie podają, że w położonym przy granicy mieście Shenzhen gromadzą się siły paramilitarne, a miejscowa policja przeprowadza ćwiczenia działań podczas demonstracji.

W ostatnich dniach w chińskich mediach opublikowane zostało wideo pokazujące chińskie wojskowe ciężarówki i transportery opancerzone kierujące się ku granicy z Hongkongiem.

Redaktor naczelny chińskiej gazety rządowej „Global Times” Hu Xijin napisał w mediach społecznościowych, że protestujący Hongkończycy „proszą się o samozagładę”. Dodał, że jeśli sytuacja w Hongkongu się nie poprawi, to Chiny będą interweniować.

„Jeśli agresywny element w Hongkongu nie zrozumie tej zasady i nie potraktuje poważnie gromadzenia uzbrojonej policji w Shenzhen, to ich działania będą zmierzać do ich zagłady. Jeśli się nie wycofają i doprowadzą sytuację do punktu krytycznego, siła państwa będzie mogła dotknąć Hongkong w każdej chwili” – napisał Hu na Weibo.

Wpis redaktora rządowej gazety pojawił się po tym, jak we wtorek największe lotnisko w Hongkongu zostało znów zamknięte przez odbywające się na nim protesty, w których udział wzięło kilka tysięcy osób. Podczas demonstracji doszło do starć z policją. Sześć osób trafiło do szpitala.

Dzisiaj lotnisko wznowiło działalność. Dostęp do wielu miejsc podlega obecnie ścisłej kontroli.

Zarządca lotniska stwierdził, że uzyskał tymczasowy nakaz sądowy by „powstrzymać ludzi od bezprawnego, świadomego utrudniania lub zakłócania właściwego korzystania z Międzynarodowego Portu w Hong Kongu.”

Demonstranci, którzy nie zakłócają działań lotniska będą mogli zostać, ale tylko w miejscach wyznaczonych przez władze lotniska.

Nasilający się konflikt protestujących z policją i władzami coraz częściej przyciąga uwagę zagranicy.

Brytyjski minister spraw zagranicznych Dominic Raab wyraził na Twitterze swoje zaniepokojenie sytuacją w Hongkongu i starciami policji i Hongkończyków. Zaznaczył, że podczas rozmowy telefonicznej z Carrie Lam  potępił agresję, do jakiej dochodzi podczas protestów, a także apelował o rozsądek i spokój.

Sprawa Hongkongu była poruszona także przez premiera Wielkiej Brytanii Borisa Johnsona w rozmowie z amerykańskim doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego. Bolton zaznaczył jednak potem, że Hongkong był wspomniany przy okazji szerszej rozmowy o Chinach i że „śmieszne” są oskarżenia ze strony Pekinu, jakoby USA miały stać za protestami.

Z Wielkiej Brytanii płyną też do Hongkongu wyrazy wsparcia. Tom Tugendhat, przewodniczący komisji spraw zagranicznych przy brytyjskiej Izbie Gmin, oświadczył, że Wielka Brytania powinna nadawać Hongkończykom brytyjskie obywatelstwo. Obywatelstwo byłoby sposobem na ochronę Hongkończyków przed komunistycznymi Chinami, a także sygnałem, że Wielka Brytania wspiera ich walkę.

Biuro Praw Człowieka działające przy ONZ oskarżyło hongkońską policję o przekroczenie norm międzynarodowych w działaniach podczas protestów.

Rzecznik biura Rupert Colville w oświadczeniu wydanym we wtorek powiedział:

„Biuro Praw Człowieka ONZ dokonało przeglądu wiarygodnych dowodów na to, że funkcjonariusze organów ścigania używają niebezpiecznej broni w sposób zabroniony przez międzynarodowe normy i standardy. Policja w zatłoczonych, zamkniętych obszarach wielokrotnie rzucała w ludzi zbiornikami z gazem łzawiącym, co stwarza znaczne ryzyko utraty życia lub zdrowia”.