Wojna z Instytutami Konfucjusza, którą odpuszczają sobie polskie władze

Udostępnij
Przeczytasz tekst w ok. 7 min.

Hanna Shen
Polska dziennikarka mieszkająca na Tajwanie.
idzpodprad.pl/blogi/hanna-shen
haniashen.blogspot.com

Wydarzenia ostatnich tygodni pokazują, że USA i Wielka Brytania coraz poważniej traktują zagrożenie ze strony chińskich Instytutów Konfucjusza (IK). W Polsce władze w tej kwestii milczą i dają pole do działania chińskiej agenturze. Tylko środowisko Idź Pod Prąd dokłada starań, by uświadomić Polakom, jak dużym niebezpieczeństwem jest działalność IK w naszym kraju.

USA: Wyrzucić IK z amerykańskich uczelni

13 lutego br. na posiedzeniu Komisji Senatu USA ds. Wywiadu dyrektor FBI Christopher Wray stwierdził, że zagrożeniem dla Stanów Zjednoczonych są nie tylko chińskie władze, ale także chińskie społeczeństwo. Szef FBI mówił m.in. o „niekonwencjonalnych źródłach szpiegowskich” wykorzystywanych przez ChRL i dodał, że „kolekcjonerzy” (collectors) – tak wywiad nazywa osoby, które zbierają dane wywiadowcze w imieniu agencji lub rządów – przeniknęli do amerykańskich uczelni.

„Mamy bardzo otwarte środowisko badawczo-rozwojowe, my wszyscy to szanujemy, a inni to wykorzystają” – powiedział Wray. Dyrektor FBI zgodził się z republikańskim senatorem Marco Rubio, że jednym z niebezpiecznych narzędzi wykorzystywanych przez komunistyczne Chiny są działające na uczelniach amerykańskich Instytuty Konfucjusza zarządzane przez Chińskie Biuro Międzynarodowej Promocji Języka Chińskiego (Hanban), które znowu jest pod ścisłą kontrolą władz ChRL.

Senator Marco Rubio wystosował list do pięciu uczelni w jego stanie, Florydzie, wzywający szkoły do zerwania współpracy z Instytutami Konfucjusza.

“Biorąc pod uwagę agresywną kampanię ze strony Chin mającą na celu ‚infiltrację’ amerykańskich sal lekcyjnych, dławienie swobody badań i blokowanie wolności wypowiedzi zarówno w kraju, jak i za granicą, namawiam Państwa do rozważenia wypowiedzenia umowy Instytutom Konfucjusza” – czytamy w liście Rubio.

Na apel szybko odpowiedział University of West Florida i zapowiedział, że nie przedłuży umowy o współpracy z Instytutem Konfucjusza, która wygasa w maju br.

Mocne ostrzeżenia na temat działalności IK w Stanach pojawiały się już od dłuższego czasu ze strony think tanków, jak i samych środowisk akademickich. W połowie lutego ubiegłego roku podczas seminarium dotyczącego wojny informacyjnej w konserwatywnym think tanku Heritage Foundation John Lenczowski, amerykański politolog oraz założyciel i prezes The Institute of World Politics (Instytut Polityki Światowej), wymienił wtedy IK jako jedno z narzędzi chińskiej dezinformacji, propagandy, ale i jako centrum działań szpiegowskich.

Już w 2014 r. Amerykańskie Stowarzyszenie Profesorów Uniwersyteckich (AAUP) przygotowało raport dotyczący Instytutów Konfucjusza. Stwierdzono w nim m.in., że  Instytuty działają jako agenda państwa chińskiego i pozwala im się na ignorowanie wolności akademickiej. “Większość umów, na podstawie których powstają Instytuty Konfucjusza, zawiera tajne klauzule i niedopuszczalne ustępstwa służące politycznym celom i interesom rządu Chin. Uniwersytety w Ameryce Północnej pozwalają Instytutom Konfucjusza na kierowanie się kryteriami wyznaczonymi przez władze Chin w procesie rekrutacji, kontroli pracowników naukowych, wyborze programów nauczania“ – czytamy w raporcie.

Wielka Brytania: Zaczynamy działać

Kolejnym krajem, który budzi się i zaczyna rozumieć, że Instytuty Konfucjusza są narzędziem wojny informacyjnej prowadzonej przez Pekin, jest Wielka Brytania. Komisja ds. Praw Człowieka Partii Konserwatywnej ogłosiła właśnie, że w miesiącach od marca do czerwca br. będzie prowadzić dochodzenie dotyczące działalności IK na całym świecie, a szczególnie wpływu tej instytucji na sferę wolności akademickiej, wolności słowa lub innych praw człowieka. Komisja wzywa do przedstawienia dowodów na to, w jaki sposób IK oddziaływują m.in. na wolność akademicką i wolność wypowiedzi, prezentacji przykładów szerzenia komunistycznej propagandy przez IK oraz wyłożenia zaleceń dotyczących tego, co Wielka Brytania może zrobić, aby rozwiązać wszelkie problemy związane z obecnością IK na uczelniach w tym kraju.

Komisja planuje też zorganizowanie w dniu 5 czerwca w Izbie Gmin przesłuchania dotyczącego IK i projekcji filmu Doris Liu pt. „W imię Konfucjusza” („In the name of Confucius”). Choć film ten, jak stwierdziła Komisja, dotyczy działalności IK w Kanadzie, to jednak opisuje problem, z którym boryka się już cały świat.

Już w tej chwili istnieje 500 IK na całym świecie, a strona chińska zamierza otworzyć kolejne 500 w ciągu następnych dwóch lat. W wydanym oświadczeniu politycy Partii Konserwatywnej z Komisji Praw Człowieka przypomnieli, że w 2015 r. komunistyczne władze Chin wydały na IK 310 milionów USD, a w latach 2006-2015 1,85 miliarda USD i że w przeciwieństwie do swoich zachodnich odpowiedników, np. British Councils, American Centers czy Alliance Francaise, “Instytuty Konfucjusza są bezpośrednio finansowane i kierowane przez chiński rząd i osadzone w uniwersytetach na całym świecie”.

W Wielkiej Brytanii istnieje co najmniej 29 Instytutów Konfucjusza. Powiązane są z głównymi uniwersytetami, m.in. w Edynburgu, Liverpoolu, Manchesterze, Newcastle, Nottingham, Cardiff, a także z University College London. W szkołach w Wielkiej Brytanii jest też 127 tzw. klas Konfucjusza. W brytyjskim magazynie poświęconym kwestiom edukacji „Times Higher Education” w 2015 r. rektor Imperial College, Alice Gast, wyraziła życzenie, by brytyjskie uniwersytety stały się „najlepszymi chińskimi partnerami na Zachodzie”. Jak podaje Komisja ds. Praw Człowieka Partii Konserwatywnej, Wielka Brytania zajmuje pierwsze miejsce wśród krajów europejskich podatnych na chińskie wpływy, co chińskie media państwowe fetują jako udaną „Rewolucję Konfucjusza”.

Konfucjusz przybrany w szaty marksizmu

O tym, że w działalności IK nie chodzi o żadną „Rewolucję Konfucjusza”, mówi człowiek, który bardzo dobrze zna mechanizmy działania komunistycznego państwa chińskiego i jego czerwonych dygnitarzy. Chodzi o Yuan Hongbinga, który wykładał na wydziale prawa na Uniwersytecie Pekińskim. Jego akademickim kolegą był premier Chin Li Keqiang, znał także obecnego prezydenta ChRL Xi Jinpinga. Yuan jednak nie kłaniał się władzy komunistycznej. Poparł studentów protestujących w Chinach w 1989 r. Był także jedną z osób, które stworzyły tzw. Kartę’08, manifest podpisany przez 350 chińskich intelektualistów i działaczy praw człowieka w celu promocji reform i demokratyzacji Chin. Dokument był wzorowany na czechosłowackiej Karcie’77. Yuan Hongbing w 2004 r. poprosił o azyl polityczny w Australii i od tego czasu mieszka za granicą. Yuan o IK mówi otwarcie: „Instytuty Konfucjusza to Konfucjusz przybrany w szaty marksizmu”. Podkreśla też, jak naiwny jest Zachód, wierząc, że dzisiejsze Chiny propagują kulturę chińską. “Czy kultura chińska jest teraz w Chinach? Teraz, gdy w Chinach panuje wywodząca się z Zachodu tradycja totalitaryzmu? To, co nazywa się chińską kulturą, jest komunizmem w nowoczesnej formie i jest zdominowane przez marksizm. Rządząc ponad 60 lat, Komunistyczna Partia Chin najpierw zniszczyła chińską kulturę: każda myśl filozoficzna była brutalnie tępiona, a ostatecznym celem była eksterminacja chińskiej tradycji i rozpoczęcie przez partię tzw. ruchu Nowej Kultury – wtedy głównym hasłem było rozbicie konfucjanizmu.

Spójrzmy na system edukacji w dzisiejszych Chinach. Zacznijmy od podręczników do szkół podstawowych: jak wiele jest tam kultury chińskiej? Tylko język. Inne aspekty, takie jak filozofia, ekonomia, historia i polityka to wszystko marksizm-leninizm, to znaczy Chiny stały się teraz marksistowsko-leninowską kolonią kulturową” – mówił Yuan Hongbing w wywiadzie dla tajwańskiego portalu internetowego BuzzOrange. Chiński intelektualista nie rozumie fascynacji dzisiejszymi Chinami na Zachodzie, bo jak mówi: „Chińska kultura została w zasadzie wytępiona. Istnieje w zmarginalizowanych kręgach intelektualistów i dlatego kultura chińska po prostu nie może sobie pozwolić na konfrontację z kulturą zachodnią”. I stąd też ChRL nie może eksportować na Zachód żadnego konfucjanizmu, a tylko komunizm. „Mam nadzieję, że bardzo dokładnie to zrozumiecie – spójrzcie na podręczniki na chińskich uniwersytetach. Istnieje na przykład taki przedmiot, jak polityka publiczna, który w systemie kredytów akademickich zajmuje aż 30 proc., a jest to nauczanie materializmu, ekonomii politycznej, teorii socjalizmu naukowego, Teorii Deng Xiaopinga, czy studiowanie wybranych lektur dotyczących ekonomii politycznej Marksa. Byłem nauczycielem na uczelni, a później dziekanem Wydziału Prawa i gdy bezpośrednio musiałem zatwierdzać ten kurs, byłem zaskoczony, jakie śmieci tam są wykładane” – dodaje Yuan Hongbing.

Dziś Komunistyczna Partia Chin umacnia swoje wpływy w świecie, przedstawiając się jako spadkobierczyni konfucjanizmu, który wcześniej zniszczyła. Joshua Kurlantzick, autor książki „Urokliwa ofensywa – jak chińska polityka miękkiej siły zmienia świat”, określa tę strategię jako jedną z bardziej udanych taktyk zastosowanych przez chińskich komunistów. Zachód wydaje się oczarowany tą chińską polityką soft power, mimo że ChRL były i są nadal krajem laogai (obozów pracy – chińskich gułagów), krajem, w którym nie ma wolności słowa, a chrześcijanie są prześladowani.

Otwarcie każdego z Instytutów Konfucjusza przebiega mniej więcej tak samo: mówi się długo i dużo o chińskiej kulturze, chińskich dynastiach, kaligrafii, malarstwie, cytuje się Konfucjusza. Na początku nie ma ani słowa o komunizmie i Mao. Na początku.

W 2009 r. Yao Zhe, nauczycielka chińskiego pracująca dla jednej z amerykańskich uczelni, w wywiadzie dla „Epoch Times” przyznała, że „przygotowane w Pekinie podręczniki do nauki języka chińskiego propagują nie tyle kulturę chińską, co partię komunistyczną”. Z tych materiałów korzysta większość studentów uczących się chińskiego w USA. „To trochę przypomina pole bitwy bez dymu i wystrzałów – ludzie poddawani są praniu mózgów, nawet o tym nie wiedząc” – dodaje nauczycielka. Studenci na zajęciach w IK muszą korzystać z chińskich źródeł (na przykład stron internetowych agencji Xinhua czy gazety “Dziennik Ludowy”) dostępnych w języku angielskim. „Jeden z moich amerykańskich uczniów wyznał, że pragnie studiować w Chinach. Zapytałem dlaczego. Usłyszałem: “Bo u was jest komunizm; nie rozumiem, dlaczego my nie mamy komunizmu w USA” – wyznał dziennikarzom „Epoch Times” jeden z byłych nauczycieli chińskiego w IK. To wyznanie było momentem przełomowym dla nauczyciela, wcześniej wierzącego, że Instytut Konfucjusza ma za główny cel promocję kultury chińskiej na świecie. „Zrozumiałem, że oni (młodzi ludzie) nie poznają prawdy, nie poznają prawdy o partii”.

Polskie władze „niedoinformowane”. IPP działa

W Polsce Instytuty Konfucjusza już działają na Uniwersytecie Jagiellońskim, Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu, Uniwersytecie Wrocławskim, Uniwersytecie Gdańskim oraz na Politechnice Opolskiej. Działają też klasy konfucjańskie w kilku szkołach. Gdy w połowie 2016 r. zapytałam Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego o działalność IK w Polsce, otrzymałam odpowiedź, że ministerstwo nie zna treści umów podpisywanych przez uczelnie z IK i że akceptuje działalność organizacji kontrolowanej przez władze komunistyczne Chin na polskich uczeniach, bo “zgodnie z ustawą Prawo o szkolnictwie wyższym uczelnie mają prawo do zawierania dwustronnych umów, które nie mają wpływu na działanie państwa. Ministerstwo nie ingeruje w działania uczelni, które nie stanowią naruszenia prawa”. Równie niedorzecznym było stwierdzenie, że podczas gdy już na całym świecie pisze się o działalności IK służącej ograniczaniu wolności akademickiej, do polskiego ministerstwa “nie dotarły informacje o tego typu sytuacjach”. Do naszych władz dociera tylko przekaz chińskich komunistów, czyli chińska dezinformacja zwycięża. I tak np. z ust posłów Adama Andruszkiewicza i Marka Suskiego – obaj panowie są członkami Polsko-Chińskiej Grupy Parlamentarnej – możemy usłyszeć, że w Chinach nie ma już komunizmu. Podczas gdy w Kongresie USA czy parlamencie brytyjskim organizowane są przesłuchania dot. działalności IK, Polsko-Chińska Grupa Parlamentarna ogranicza swoją działalność do wycieczek do komunistycznych Chin i odwiedzin w ambasadzie ChRL w Warszawie.

Ale gdy polskie państwo rozkłada ręce w kwestii wojny informacyjnej, jaką ChRL prowadzi na terenie RP, dobrą robotę na tym polu wykonuje Idź Pod Prąd, m.in. organizując w całej Polsce pokazy filmów o Chinach. W projekcjach filmów “W imię Konfucjusza” i “Trudno uwierzyć” (“Hard to Believe”) bierze udział wielu Polaków, którzy dużo lepiej niż polscy politycy odrabiają lekcję z chińskiego zagrożenia.

Artykuł ukazał się w najnowszym numerze magazynu “Idź Pod Prąd”. Gazetę znajdziesz w kioskach, empikach oraz w naszym sklepie: https://idzpodprad.pl/sklep/gazety/330-gazeta-ipp-0242018.html

 

Autor
magazyn "Idź Pod Prąd"