„Sytuacja w Domu Dziennikarza w Kazimierzu Dolnym jest bardzo dobra. Dzieci mają pełną opiekę. My jako gmina zapewniamy opiekę lekarską, w miarę konieczności także dostawę różnych środków […]. Byłem na miejscu, rozmawiałem z panem Mattem Shea, wolontariuszami, z dyrektorem Domu Dziennikarza. Wszystko jest w porządku, dzieci mają rzeczywiście pełną opiekę, trafiły do miejsca, w którym mogą czuć się bezpiecznie. […]
Dzieci uciekały z terenu nie tylko zagrożonego, ale z terenu wojny. Z tego, co wiem, dom dziecka [w Mariupolu], w którym mieszkały, już nie istnieje, został zbombardowany.
Dzieci trafiły tu legalnie, mają odpowiednie dokumenty. Była kontrola policji […], był konsul ukraiński, burmistrz [Kazimierza Dolnego] był tam w sobotę, ja we wtorek. Dzieci czują się tam bezpiecznie. Pan Matt Shea podkreślał, że warunki, w jakich one tu mieszkają, są bardzo dobre, że nie spodziewali się trafić do miejsca, w którym będą czuć się nie tylko bezpiecznie, ale i komfortowo”.
Bartłomiej Godlewski odniósł się też do plotek, m.in. o rzekomym handlu ludźmi, rozsiewanych wokół pomocy dla sierot z Mariupola:
„Przede wszystkim te plotki są bezpodstawne. Z przykrością stwierdzam, że Internet jest niestety często wykorzystywany do bezpodstawnego hejtu i łatwo jest kogoś obrzucić kalumniami […]. Rozumiem, że część osób zaczęła się interesować sprawą z czystej troski, natomiast na pewno było to inspirowane przez osoby, które być może miały jakieś swoje interesy, a generalnie są po prostu przeciwko”.
„Trzeba się skupić na działaniu, na pomocy. To, co się dzieje w tym ośrodku, jest pięknym przykładem, jak rzeczywiście można pomóc, niekoniecznie zgadzając się co do poglądów” – dodał wiceburmistrz miasta.