Przeczytasz tekst w ok. 3 min.

Na własnej skórze postanowiłem przekonać się, jak wygląda promowanie kultury chińskiej przez tzw. Klasę Konfucjańską na Politechnice Białostockiej. Zgłosiłem się na „Mikołajki z Konfucjuszem”. Nie spodziewałem się, że w ramach nauki kaligrafii prowadząca wydarzenie zacznie promować komunistycznego zbrodniarza Mao Zedonga, którego sposób kaligrafowania wyrażał jego emocje i zaangażowanie.

Niedawno na Facebooku pojawiła się informacja zachęcająca do wzięcia udziału w imprezie na Politechnice Białostockiej pod nazwą „Mikołajki z Konfucjuszem”, organizowane przez Klasę Konfucjańską działającą na uczelni. Klasa organizuje także kursy języka chińskiego dla wykładowców i studentów Politechniki prowadzone przez lektorów z komunistycznych Chin.

Postanowiłem zobaczyć, jak od środka wygląda promowanie kultury Państwa Środka na białostockiej uczelni. Dzień przed terminem imprezy odebrałem telefon z zaproszeniem do udziału w warsztatach „Mikołajki z Konfucjuszem”.

W drzwiach powitały mnie dwie organizatorki ubrane w chińskie stroje. W sali było około dwudziestu młodych osób, w tym pięcioro chińskich studentów Politechniki Białostockiej i Uniwersytetu w Białymstoku wraz z opiekunką, pełniącą też funkcję lektorki języka chińskiego. Czujnym okiem doglądała swoich podopiecznych, sprawiając wrażenie kogoś w rodzaju oficera politycznego. Zapamiętałem, że nazywała się Weiwei Lu.

Pani Lu rozpoczęła wydarzenie wykładem dotyczącym kaligrafii. Ku mojemu zdziwieniu nawiązała do Mao Zedonga, którego sposób kaligrafowania miał wyrażać jego emocje i zaangażowanie. Pokazała też zebranym zdjęcie towarzysza Mao. Nie dano uczestnikom czasu na zadanie pytań czy dyskusję nad „dokonaniami” największego zbrodniarza w historii planety, który – przypomnijmy – jest odpowiedzialny za śmierć nawet 80 milinów ludzi. Płynnie przeszliśmy do praktycznej nauki kaligrafii.

Po nauce chińskich znaków omówiono, czym jest rytuał parzenia herbaty. Degustowaliśmy zieloną herbatę i chińskie ciasteczka z ukrytą w nich karteczką z przysłowiem. Wysłuchaliśmy krótkiego wystąpienia nt. chińskiego malarstwa, a chiński student poprowadził zajęcia z malowania piwonii. Ostatnią częścią warsztatów było wprowadzenie uczestników w świat chińskich tradycyjnych wycinanek…

Okazuje się, że organizatorzy warsztatów w sposób bardzo zawoalowany, pod płaszczykiem kultury i sztuki, w aksamitnych rękawiczkach przemycają kwestie polityczne. Przeciętny uczestnik takich zajęć może nie zwrócił nawet na to uwagi. Przykład charakterystyki kaligrafowanych znaków przez Mao Zedonga był niby niewiele znaczącym wtrąceniem, ale uważny obserwator zdaje sobie sprawę z tego, że jest to po prostu technika manipulacyjna polegająca na oswajaniu odbiorcy z obrazem komunistycznego zbrodniarza. Można to nazwać „powolnym gotowaniem żaby”.

Rozmowy między uczestnikami Mikołajek wskazują, że fascynują się oni kulturą i tradycją krajów Dalekiego Wschodu. Ktoś wspomniał, że uczył się języka japońskiego, ktoś inny mówił o kuchni japońskiej. Możliwe, że większość z tych osób nie zastanawia się nad tym, że komunistyczne Chiny stanowią dziś zagrożenie dla cywilizacji zachodniej, o czym pisze m.in. ekspert ds. Chin gen. Robert Spalding w książce „Niewidzialna Wojna. Jak Chiny w biały dzień przejęły Wolny Zachód”. Współczesne Państwo Środka zapewne jawi się wielu ludziom jako kraj błyskawicznie rozwijający się pod względem ekonomicznym, z niezwykle ciekawą historią, kulturą i sztuką. Większość ludzi nie ma jednak świadomości tego, jak traktowani są w Chinach chrześcijanie czy Ujgurzy albo co dzieje się obecnie w Hongkongu. Nie mają także świadomości o barbarzyńskim procederze handlu organami pozyskiwanymi od więźniów sumienia oraz chrześcijan w komunistycznych Chinach. Młodzież należy zacząć edukować, informując o tym, co obecnie dzieje się w Chińskiej Republice Ludowej. Warto również propagować kulturę dalekowschodnich krajów – szczególnie Tajwanu, Korei Południowej i Japonii – które nie są komunistyczne.

Kilka dni po „Mikołajkach z Konfucjuszem” zadzwoniłem do organizatorki. Przedstawiłem się i przypomniałem o swoim udziale w imprezie. Poprosiłem o krótki wywiad dotyczący Klasy Konfucjańskiej oraz imprezy mikołajkowej. Pani odmówiła twierdząc, że pytania pewnie będą zbyt trudne. Zaproponowała jednak, żebym wysłał pytania do wywiadu na podany adres mailowy. Niezrażony, zaproponowałem wywiad przed kamerą. Do dziś czekam na odpowiedź.

Grzegorz Zawadzki