Tylko dymisja biskupa Pindla i całej kurii może załatwić sprawę! – pastor Paweł Chojecki. Protest pod kurią w Bielsku-Białej [RELACJA IPP]

Udostępnij
Przeczytasz tekst w ok. 2 min.

„Jak Wam nie wstyd?” – pytali wczoraj protestujący pod kurią w Bielsku-Białej. Manifestacja to wyraz społecznego sprzeciwu wobec skandalicznej odpowiedzi biskupa Romana Pindla, który chce sprawdzić orientację seksualną ofiary oraz to, czy pokrzywdzony jako nastolatek nie odczuwał przyjemności ze stosunku z księdzem pedofilem. „Jeżeli będziemy obojętni, to damy przyzwolenie na takie plugastwo – więc nie możemy być obojętni” – powiedziała Joanna Wolska, współorganizatorka protestu, w rozmowie z Telewizją Idź Pod Prąd. Po tym, jak media w zeszłym tygodniu nagłośniły tę sprawę, diecezja przeprosiła Janusza Szymika i inne ofiary. „Tu nie ma miejsca na przeprosiny, to czas na dymisje” – skomentował na Twitterze red. Szymon Piegza. „Cieszę się, że polski dziennikarz jasno formułuje te żądania: dymisja biskupa Pindla i koniec” – dodał pastor Paweł Chojecki na antenie IPP TV.

ZOBACZ CAŁY PROGRAM IPP TV NA ŻYWO:

„Cieszę się, że polski dziennikarz jasno formułuje te żądania: dymisja biskupa Pindla i koniec. Żadnych dyskusji. Zarówno protest w Bielsku-Białej, jak i głos red. Piegzy pokazują, że czas świętych krów dzięki Bogu się kończy!” – powiedział pastor Paweł Chojecki.

Wczorajszy protest pod kurią został zorganizowany przez Strajk Kobiet Bielsko-Biała. Jedna z inicjatorek manifestacji, Joanna Wolska, w rozmowie z dziennikarzem Telewizji Idź Pod Prąd nazwała działania kurii „plugastwem”:

„Uważam, że presja ma sens. Jeżeli będziemy obojętni, to damy przyzwolenie na takie plugastwo – więc nie możemy być obojętni”.

Podczas protestu odczytano też przejmujący list samego pokrzywdzonego, Janusza Szymika:

„To jakiś potworny paradoks, że kilkadziesiąt lat po tym, kiedy jako chłopiec zostałem zbrukany przez księdza pedofila, znów muszę to przeżywać. Co gorsza, krzywdzi mnie tym razem już nie ksiądz, który pomimo wiedzy biskupa Rakoczego kalał inne dzieci, a instytucja, która mieni się depozytariuszem ewangelii. W zasadzie dokrzywdza. Co musi siedzieć w głowie biskupa, który chce badać, czy niespełna dwunastoletni chłopiec gwałcony na plebanii, dziś ojciec i mąż, jest homoseksualistą? Myślę, że pogardę. To normalne u ludzi, którzy nie znają normalnego życia. Mieszkają w pałacach, wszystko mają podstawione pod nos otoczeni gronem pochlebców. Nie wiem, w jakiego boga wierzą. Ja nie chcę mieć z tym bogiem nic wspólnego. Dziękuję za każdego z Was. To, że tu jesteście, to żywy znak, że poza kościołem jest przestrzeń wrażliwości i współczucia. Nie możemy tego odpuszczać, odwracać wzroku od słabszych, których poniewierają silni. To my jesteśmy dziedzictwem ewangelii. Jak pisał mój przyjaciel Artur Nowak i profesor Stanisław Obirek w „Gomorze”, oni stworzyli sobie kościół dla samych siebie. Kocham Was. Dobrze mieć wokół takich ludzi”.

Postępowanie kurii skomentował również Tomasz Idzikowski, także pokrzywdzony przez ks. Jana W.:

„[…] Wnioski o badania seksualności ofiar, dzieci, są wtórną wiktymizacją i w skrajnych przypadkach prowadzą do samobójstwa. Jak długo państwo i kościół, określający się jako strażnicy moralności, będą tolerować najgorszy rodzaj przestępstw i wręcz zezwalać na kontynuowanie zbrodniczej działalności? Do decydentów: Czy myślicie, że Waszych dzieci i wnuków to nie dotyczy? Czy Wasze dzieci są lepsze, bo nie zostały w taki sposób skrzywdzone i nic nie należy zrobić? Jestem dziś dorosły i Jan W. nie może mnie skrzywdzić, ale zrobię wszystko, by moja historia się nie powtarzała – dla swoich i Waszych dzieci”.