Niemal 800 osób aresztowano podczas antyrządowych protestów w Tunezji.
Protesty zaczęły się na początku roku, kiedy podniesiono ceny oleju napędowego i podatki od samochodów, połączeń telefonicznych i internetu, a także od zakwaterowania hotelowego, co uderzyło w rozwiniętą w Tunezji branżę turystyczną.
W całym kraju organizowano niewielkie pokojowe protesty, które z dnia na dzień nabierały na sile.
Od poniedziałku dochodziło do zamieszek i ataków na budynki sił bezpieczeństwa. Policja używała gazu łzawiącego. Do niektórych miast wysłano wojsko. Partie opozycyjne wzywają do kolejnych protestów.
Jusef Szahid, premier Tunezji, oskarża opozycję o podsycanie sprzeciwu. Potępił akty wandalizmu i stwierdził, że protestujący chcą osłabić państwo.
We wtorek oświadczył, że kraj przeżywa problemy, ale będzie to ostatni trudny rok dla Tunezyjczyków.
Gospodarka Tunezji od czasu tzw. jaśminowej rewolucji w 2011 r. jest w kryzysie. Zamachy z 2015 r. dodatkowo osłabiły branżę turystyczną, która ma znaczny udział w tunezyjskiej gospodarce.