Szef PO w Katowicach: Sojusz Kościoła z Kaczyńskim to pocałunek śmierci dla Kościoła katolickiego! [WYWIAD IPP]

Udostępnij
Przeczytasz tekst w ok. 4 min.

– Sojusz PiS-u z Kościołem katolickim to wynik kalkulacji politycznej. To pocałunek śmierci politycznej. Dziś Jarosław Kaczyński trzyma wszystkie sznurki w dłoni, ma kontrolę nad teczkami SB – komentuje Jarosław Makowski, szef Platformy Obywatelskiej w Katowicach i dyrektor Instytutu Obywatelskiego w rozmowie z telewizją Idź Pod Prąd. Czy PO się rozpadnie po odejściu Joanny Muchy? O tym więcej w wywiadzie IPP TV w 20. rocznicę powstania PO.

Cała rozmowa z szefem PO Katowice:

Kornelia Chojecka: Dlaczego prezes Jarosław Kaczyński dzisiaj tak kurczowo trzyma się Kościoła katolickiego, mówiąc, że poza nim jest tylko nihilizm i że instytucja ta jest centrum naszej tożsamości?
Jest to absolutnie wynik kalkulacji politycznej. Problem polega tylko na tym, że Kościół rzymskokatolicki, podejmując decyzję o współpracy z Kaczyńskim, nie miał chyba świadomości, że w pewnym sensie jest to pocałunek śmierci politycznej, to znaczy, że nie ma już wyjścia i że dzisiaj Jarosław Kaczyński trzyma wszystkie sznurki w dłoni. Po pierwsze dlatego, że ma kontrolę nad teczkami SB, a jak wiemy, wciąż jeszcze żyją biskupi, którzy mają przeszłość współpracy z komunistycznymi Służbami Bezpieczeństwa (…).
K.Ch.: Mówi pan o potrzebie rozdziału Kościoła od państwa, ale jak rozumieć w takim razie artykuł 196 Kodeksu karnego, który mówi o obrażaniu uczuć religijnych? Czy to nie jest narzędzie w ręku państwa do walki na tle religijnym? Do sądów jest kierowanych coraz więcej aktów oskarżenia w związku z obrazą uczuć religijnych (w ubiegłym roku było to 29 aktów, w 2016 roku było ich tylko 10).
Niewątpliwie dzisiaj żyjemy w takiej atmosferze, że jakakolwiek krytyka wobec Kościoła może być traktowana jako obraza uczuć religijnych. Dlatego też pojawiają się głosy, że może należy w ogóle zrezygnować z tego artykułu, że on dzisiaj, w XXI wieku, jest rzeczywiście zbędny. Moim zdaniem to, że uciekamy się do tego typu rozwiązania problemu, świadczy o jakości naszej debaty publicznej. (…) Jednym z zadań, które przed nami stoją – także osób należących do różnych kościołów – jest wprowadzić taki rodzaj dyskusji, polemiki, który zachowywałby odmienność poglądów, ale nie depersonalizowałby naszych interlokutorów i mam nadzieję, że tutaj kościoły chrześcijańskie podejmą to zadanie, podniosą rękawicę i przyczynią się do podniesienia jakości naszej debaty publicznej i społecznej.
Pastor Paweł Chojecki: Dodam, jeśli chodzi o aktualny stan tego dialogu, że telewizja publiczna, czyli administrowana przez Prawo i Sprawiedliwość, raczyła nazwać nasz kościół „tajemniczą sektą”. Tak to dzisiaj wygląda. Mój postulat to zlikwidowanie telewizji publicznej.
(…) To, co dziś robi tak zwana telewizja publiczna (bo nazywanie jej „publiczną” jest wyrazem wielkiego miłosierdzia, pastorze) każdego dnia dostarcza argumentów, że powinna zostać zlikwidowana – tutaj pełna zgoda.
P.Ch.: Był Pan przez kilka lat redaktorem „Tygodnika Powszechnego” – pisma wydawanego jeszcze w czasach PRL, które nie atakowało wprost partii komunistycznej. To odium lewicowości na „Tygodniku” wciąż spoczywa, do tego stopnia, że ksiądz Isakowicz-Zaleski, komentując decyzję arcybiskupa Jędraszewskiego, powiedział, że kuria krakowska powinna wyrzucić „Tygodnik Powszechny” z siedziby już 20 lat wcześniej. Co by pan odpowiedział księdzu Isakowiczowi-Zaleskiemu?
Że jest to absolutnie niechrześcijańskie i ten rodzaj satysfakcji, którą dziś odczuwa ksiądz Zaleski, kiedy arcybiskup Jędraszewski wyrzuca „Tygodnik”, po prostu nie jest godny ani księdza, ani kapłana i na tym chciałbym skończyć.

K.Ch.: Mija 20 lat od założenia Platformy Obywatelskiej, a kilka dni temu cała Polska usłyszała o odejściu Joanny Muchy z PO. Posłanka zapowiedziała, że przechodzi do ruchu Polska 2050 Szymona Hołowni. Na antenie Polsat News wyjaśniła, że odchodzi, bo przestała wierzyć, że Platforma kiedykolwiek wygra wybory. Czy według pana Platforma Obywatelska rzeczywiście powoli odchodzi w cień?
Śmierć PO była już tyle razy ogłaszana, a jakoś do tej pory nie mogę dotrzeć na cmentarz i na grób PO, więc przyjmuję to ze spokojem. Druga rzecz – znam Joannę Muchę, bardzo ją cenię i mogę powiedzieć, że w wielu obszarach współpracowaliśmy. Uważam, że szkoda, iż Joanna wybrała odejście i szuka swojego miejsca, przechodząc do konkurencyjnej partii politycznej. Ale z drugiej strony doskonale wiemy, że z niewolnika nie ma pracownika i że ostatecznie po owocach będziemy poznawać osoby, które tego typu decyzje podejmują. Trzymam kciuki za Joannę i życzę jej, żeby w tym nowym projekcie politycznym wszystkie jej talenty, pomysły, idee były realizowane. (…) W 2015 roku niektórzy posłowie odchodzili do partii Nowoczesna, która była wielką nadzieją, a dzisiaj, po 4 latach, wrócili do PO. Nie jestem prorokiem, natomiast uważam, że w polityce trzeba po pierwsze mieć cierpliwość, a po drugie trzeba być konsekwentnym w głoszonych przez siebie poglądach. Jeżeli czegoś miałbym życzyć Platformie, właśnie dzisiaj z okazji tego 20-lecia, to po pierwsze, aby robiła swoje, a po drugie, żeby była w tych działaniach konsekwentna. Co przyniesie przyszłość… to już zależy od Polek i Polaków.
P.Ch.: Podgrzewając nieco atmosferę w mediach, pytano o przyczyny decyzji pani Muchy. Została wtedy wymieniona sprawa Instytutu Obywatelskiego PO, że Joanna Mucha miała nadzieję zostać jego szefową. Co takiego tajemniczego czy wielkiego jest w Instytucie Obywatelskim? Jaki ma wpływ na Platformę, może jest pan szarą eminencją PO?
Nie byłem ani przy ustaleniach, ani przy rozmowach, jakie były toczone wśród liderów partii. Dostałem propozycję, żeby zrewitalizować Instytut Obywatelski, który został zapomniany przez poprzednie szefostwo partii. Robię to więc systematycznie i mam nadzieję skutecznie (znów zacząłem być szefem od września 2020). Instytut ma dostarczać wiedzę, analizy i prognozy, które potem służą decydentom politycznym do wytyczania swoich programów partyjnych czy też działań ideowych. Ja swoją rolę i rolę Instytutu definiuję bardzo skromnie – chcę kłaść na stół projekty, przewidywania, analizy, z których potem już czynni politycy będą mogli wybrać te, które ich zdaniem będzie można przełożyć na programy polityczne. W tym sensie mogę powiedzieć, że jestem skromnym sługą winnicy Pańskiej, by zacytować fragment Ewangelii.

Opracowała: Agata Machała