Przeczytasz tekst w ok. 2 min.
Stany Zjednoczone wydalają 35 rosyjskich dyplomatów w ramach sankcji przeciwko Rosji w związku z ingerowaniem w amerykańskie wybory prezydenckie - poinformował w czwartek "New York Times". Reuters podał, że chodzi o dyplomatów w Waszyngtonie i San Francisco. Dyplomaci dostali 72 godziny na opuszczenie terytorium Stanów Zjednoczonych.
Jak poinformowano, kroki te podjęto w odpowiedzi na działania uznane za niezgodne z praktyką dyplomatyczną. Prezydent Barack Obama oświadczył, że sankcje przeciwko Rosji są "niezbędną i adekwatną odpowiedzią" na naruszenie międzynarodowych norm postępowania. Dodał, że amerykańskie sankcje są wymierzone głównie w rosyjskie służby - FSB i GRU.
Amerykański prezydent wezwał także sojuszników do przeciwstawienia się wysiłkom Rosji w celu "ingerowania w proces demokratyczny".
Obama dodał, że amerykańscy dyplomaci doświadczali w ciągu minionego roku "niedopuszczalnego nękania" w Moskwieze strony rosyjskich służb bezpieczeństwa i policji. A wydalenie rosyjskich dyplomatów połączyło się w czasie z opublikowaniem raportu FBI bezpośrednio oskarżającego hakerów z rosyjskich cywilnych i wojskowych służb wywiadowczych FSB i GRU o ingerowanie w proces ostatnich wyborów w USA. Raport liczy 13 stron i zawiera dokładne informacje o charakterze technicznym wskazujące na powiązania rosyjskich hakerów z włamaniami do serwerów Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej.
Reakcja strony rosyjskiej na decyzje odchodzącego prezydenta była natychmiastowa. - Jakiekolwiek antyrosyjskie sankcje są daremne i kontrproduktywne – powiedział Konstantin Dołgow, przedstawiciel rosyjskiego MSZ. - Mogę jedynie ponownie potwierdzić, że histeria…