Z badań podkomisji smoleńskiej wynika, że rządowy samolot z prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie zaczął rozpadać się kilkadziesiąt metrów przed osławiona brzozą.
Powołana przez Antoniego Macierewicza podkomisja do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej przedstawiła rezultaty swojej dotychczasowej pracy.
Nawigatorzy oszukiwali polskich pilotów, kapitan Protasiuk podjął właściwa decyzję o odejściu a destrukcja samolotu rozpoczęła się kiedy samolot się wznosił. Długo przed kontaktem z ziemią. Takie w skrócie są ustalenia podkomisji smoleńskie.
Przedstawiciele podkomisji pod przewodnictwem dr. inż. Wacława Berczyńskiego pokazali film ukazujący wyniki dotychczasowych prac.Wynika z nich, że rosyjscy kontrolerzy oszukiwali polskich pilotów co do ich pozycji kierując ich kursem na kilometr przed próg pasa startowego. Kontrolerzy cały czas zapewniali, że polski samolot jest na właściwym kursie i ścieżce pomimo że leciał w lewo od pasa startowego. Ponadto Rosjanie podali fałszywe pozycje reflektorów prowadzących.
Przy sprowadzaniu tupolewa działały trzy ośrodki decyzyjne, nawigatorzy, pułkownik Nikołaj Krasnokutski, oraz Centrum Kierowania Ruchem Lotniczym „Logika” w Moskwie, gdzie dowodził gen. Władimir Benediktow. Stanowił to złamanie rosyjskiego prawa o ruchu lotniczym.
Rosjanie w momencie gdy tupolew zszedł na wysokość 100 metrów powinni podać komendę odejścia. Jednak wtedy milczeli. Kapitan Protasiuk wydał komendę do odejścia na wysokości 10 metrów, jednak samolot schodził coraz niżej, dopiero w okolicy drugiej radiolatarni zaczął nabierać wysokości. Wtedy przyrządy odnotowały wibracje silników. Rozpoczął się rozpad lewego skrzydła, pierwszy odłamek leżał ponad czterdzieści metrów przed osławiona brzozą. Według specjalistów komisji musiał oderwać się od samolotu co najmniej 20 metrów nad ziemią. Mimo rozpadu samolot wciąż się wznosił.